Rozdział 25

 Adrien jakimś cudem odnalazł dziewczynę, a nawet dowiedział się, gdzie pija codziennie swoją poranną kawę. I tego wszystkiego w jeden dzień. Marie Green była bardzo intrygującą go kobietą i nie mógł wyrzucić jej z głowy. Susan, która wyszukała te informacje, nie była z tego powodu zadowolona, ale blondyn nawet nie zwrócił na to uwagi. Jedynie postanowił przekazać swoje spostrzeżenia o dziwnym zachowaniu brunetki Mari, ponieważ niezależnie od pracy rozmowa z kurtką na pewno nie należała do normalnych zachowań. Okrył się szczelniej kurtką, ruszając w stronę budynku, w którym powinna być kobieta, mimowolnie spoglądając na schowanego w swojej kieszeni Plagga. Jego kwami zajadał Edam, na który w ciągu tych kilku miesięcy się przerzucił. Była to ulga dla Adriena, bo pamiętał jak przez całe gimnazjum i liceum śmierdział spleśniałym serem i musiał każdemu się tłumaczyć.

 Wszedł do kawiarni, a ciepło pomieszczenia przyjemnie owiało jego zziębniętą twarz, a zapach kawy na chwilę rozproszył jego myśli o planie obserwowania Marie. Ruszył w stronę lady, gdzie zamówił sobie Cappuccino, a następnie ukrył się w rogu pomieszczenia. Kelnerka przyniosła mu napój już po kilku minutach, a chłopak uśmiechnął się łagodnie do kubka i upił łyk. Następnie przypomniał sobie po co tak na prawdę przyszedł do tej kawiarni oraz postanowił skupić się na drzwiach wejściowych, automatycznie biorąc łyki swojej kawy. Nagle dziewczyna weszła do pomieszczenia, ale w porównaniu do ostatniego spotkania, znów miała na sobie służbowy strój. Natychmiastowo złapał za gazetę, otworzył na przypadkowej stronie i obserwował ją zza kolorowych kartek magazynu o makijażu.

Marie delikatnie się uśmiechnęła się lekko, wdychając zapach kawy, więc blondyn założył, że dziewczyna bardzo lubi ten zapach. Ruszyła do lady, pewnie będzie chciała coś zamówić. Pomyślał. Zmrużył oczy, jakby to miało mu pomóc mu usłyszeć co mówi. Najprawdopodobniej weźmie na wynos. Hmmm... Dodał w myślach. Po zapłaceniu oraz zabraniu prostokątnego czegoś, dziewczyna usiadła na wysokim stołku przy stoliku niedaleko okna i lekko znudzona rozejrzała, a następnie zmarszczyła brwi, gdy jej wzrok napotkał mój. Czekaj... CHOLERA! Krzyknął w myślach. Natychmiast schował się za swoją gazetą i dotarło do niego dlaczego zwrócił jej uwagę. Trzymał gazetę na odwrót. 

- Jestem debilem.- Mruknął do siebie, zawieszając głowę, a potem biorąc kawę w dłonie i upijając z niej łyk. Bardzo niepewnie uniósł wzrok znad magazynu i ujrzał jak dziewczyna bierze kawę, a następnie mówi coś do kelnerki i zostawia banknot na ladzie. Przed wyjściem, spojrzała w jego stronę i zobaczył w jej oczach rozbawienie. Westchnął ciężko na ten widok, po czym odłożył gazetę. Po sekundzie podeszła do niego kelnerka z sernikiem na ciepło i gałką lodów waniliowych obok. Cały deser przystrojony był gałązką mięty. - Ale ja nic nie do... Aaaaa...

- Tak, wiem.- Powiedziała znudzona życiem kobieta. - To ta kobieta. Ma Pan pozdrowienia. Jeszcze kazała przekazać...- Dziewczyna zaczęła grzebać w kieszonce, którą miała najpewniej przyszytą do fartuszka.- To.- Podała mu białą kartkę, po czym odeszła, zanim zdążył jej chociażby podziękować. Adrien najpierw zjadł ciasto, niepewny czy chce wiedzieć co Marie chce mu przekazać, a następnie otworzył wiadomość od policjantki.

" No prawie, prawie. Ale nadal kiepsko. Ale znów mnie rozbawiłeś. Smacznego"

Do pomiędzy złośliwą a miłą wiadomością narysowała, chyba uśmiechniętą postać z rączkami uniesionymi, co rozbawiło blondyna. Uśmiechnął się do siebie, patrząc na niby rysunek, a następnie wrzucił kartkę do plecaka i wyszedł z budynku. 


 Luka grał nowy kawałek dla zespołu swojej siostry, kiedy Marinette robiła im śniadanie i miksowała ciasto na naleśniki. W pewnym momencie zaczęła poruszać w rytm muzyki i nucić wraz z gitarą mężczyzny, co zwróciło jego uwagę. Na chwilę przestał grać, ciekawy co zrobi jego narzeczona, ale kobieta nawet przez sekundę nie zainteresowała się nagłą ciszą z salonu. Nuciła w kółko to co zdążyła usłyszeć, aż zaczęła szukać patelni i dopiero wtedy zobaczyła, że Luka stoi przy blacie oraz przygląda się jej z czułym uśmiechem. Natychmiast ucichła, a na jej policzki wtargnął rumieniec.

- Nie przerywaj.- Szepnął jej Luka, łapiąc ją za dłoń i przyciągając do siebie. Złapał ją wolną dłonią w tali, a następnie zaczął nucić to co przed chwilą grał i tańczył z Marinette w kuchni. Ciemnowłosa uśmiechnęła się ciepło i jedna dłoń położyła mu na karku, a drugą mocniej ścisnęła jego. Zaczęła nucić wraz z chłopakiem oraz wspólnie wyszli w stronę salonu. Mężczyzna delikatnie obrócił swoją narzeczoną, a potem położył obie ręce na jej talli, a ona położyła swoje na jego ramionach. Cały czas nucąc melodię komponowanej ballady, powoli tańczyli w jej takt, nie spuszczając z siebie wzroku, aż Luka pochylił się nad ciemnowłosą i pocałował ją w czoło.

- Kocham cię.- Szepnęła mu Mari, wtulając się w niego. - Ale muszę skończyć śniadanie. - Dodała, a chłopak uśmiechnął i puścił dziewczynę.

- Wiem.- Powiedział. - A ja melodię do ballady Rose. -Stwierdził. - Miałem ochotę trochę czasu z tobą spędzić. - Marinette uśmiechnęła się czule, a potem ruszyła ku kuchni. Była w trakcie smażenia siódmego naleśnika, chociaż przez podjadanie Luki na talerzu były tylko dwa, do ich mieszkania wpadła Chloe.

- Marinette! Ja mam problem!- Krzyknęła łamiącym się głosem, gdy ciemnowłosa przekręcała jednego z placków i prawdopodobnie, gdyby nie refleks, który wyrobiła sobie za czasów ratowania Paryża, skończyłby on na podłodze. W ostatniej chwili złapała go na patelnię, przez co blondynka przez chwilę straciła rezon, wpatrując się w ciężarną przyjaciółkę. 

- Luka, musimy w końcu, zacząć zamykać te cholerne drzwi!- Krzyknęła zirytowana, a ciemnowłosy pokiwał głową, skupiając się na swojej gitarze. - Nawet mnie nie słucha...

- Mali...- Szepnęła płaczliwym tonem Chloe z naleśnikiem w ustach. - Plose.

- Co jest?- Zapytała, zdejmując gorącego naleśnika z patelni, a następnie lejąc ciasto na kolejnego. Chloe ciężko usiadła na krzesełku i, myśląc jak zacząć, rozrywała placka na części oraz wkładała go sobie do ust.

- Alya nigdy mi nie wybaczy.- Szepnęła, na co ciemnowłosa zmarszczyła brwi. Zdjęła kolejnego naleśnika. - Ja... Ja.. Zakochałam się w Nino.- Dokończyła, a następnie schowała twarz w lekko tłustawych dłoniach po naleśnikach i popłakała się. Luce w sąsiednim pokoju pękła struna, ale tym razem się nie odezwał. Odłożył gitarę, ubrał kurtkę, buty i wyszedł z domu, uznając, że dziewczyny powinny zostać same. A to usłyszał. Pomyślała, słysząc, a raczej nie słysząc, aby zakluczył drzwi. Cicho westchnęła, wyłączyła gaz oraz całkowicie spokojnie wyrzuciła nie do smażonego naleśnika, świadoma, że nie będzie nadawał się do niczego. - Powiedz coś!- Krzyknęła Chloe, ale Mari zbierała myśli, smarując jednego z placków Nutellą.

- Po prostu mnie zaskoczyłaś.- Powiedziała Mari, odwracając się do przyjaciółki ze śniadaniem w dłoni. Blondynka miała całkowicie rozmazany makijaż od łez. - Czy... Gdzie... W sumie, JAK?!


Rozdział dziś, a nie jutro, gdyż w Poniedziałek zwyczajnie się nie wyrobię :3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top