Rozdział 20
Siedzieli w całkowitej ciszy od kilku minut. Marinette, co prawda, zabierała się już kilka razy, aby zabrać głos, ale za każdym razem traciła wątek. W końcu z powodu nagłej fali smutku z jej oczu popłynęły łzy.
- Mari...- Szepnął uspokajająco Luka, obejmując ją jedną ręką.
- Musze siusiu.- Powiedziała zrywając się z kanapy, jednocześnie zrzucając kilka poduszek. Chłopak jedynie westchnął i uśmiechnął lekko. - Nie zabij... Cie się.- Drugą cześć zdania dodała jakby sama nie wierzyła, że Adrien byłby w stanie obronić się przed Luką. Dziewczyna ruszyła korytarzem w stronę łazienki, aż po drodze złapała ją za ramię Suzie. Ciemnowłosa odwróciła się, aby spojrzeć w oczy pulchnej blondynki.
- Witaj...- Zaczęła niepewnie blondynka.- Nazywam się Suzie, ale... To już wiesz.- Kobieta zaśmiała się sztucznie. Marinette uniosła kąciki ust, zmuszając się do uśmiechu.
- Owszem...- Powiedziała ostrożnie, chcąc wyrwać dłoń z uścisku kobiety.- W czym mogę ci pomóc?
- Znaczy się...- Susan spuściła wzrok na swoje czarne szpilki.- Znaczy... Ja... Nie miejcie za złe Panu Agreste tego całego śledzenia... On był bardzo samotny.
- Jak niby? A Nino? - Zapytała, jednocześnie zaczęła przechodzić z jednej nogi na drugą, czując coraz silniejsze wołanie pęcherza. - Miał też ciebie...
- Panno Dupain-Cheng.- Zaczęła kobieta, a ciemnowłosa mimowolnie, na tak poważny ton, wyprostowała się dumnie.- Pan Nino ograniczył kontakt z Panem Agrestem, nawet nie wiem kiedy, bo jak zaczęłam tu pracować to On już nawet telefonów nie odbierał od Pana Adriena. Mój Szef traktował mnie jak przyjaciółkę, co było dla mnie czasami niekomfortowe i... No nie ważne.- Ucięła, chociaż Marinette wiedziała co blondynka chciała powiedzieć. Wyrwała się z jej uścisku, ale w zamian złapała jej dłoń.
- I zauroczyłaś się w nim? - Zapytała, a czerwony rumieniec był wystarczającą odpowiedzią.- Był miły, kulturalny, pomocny, czasami trochę nieogarnięty, ale zawsze cierpliwy i spokojny?
- Ta... Tak.- Odpowiedziała jej blondynka, łapiąc drobną dłoń Marinette w swoje pulchne ręce.- Ja... Pracuję dla niego. Nie powinnam tego czuć.
- Suzie...- Zaczęła ciepło ciemnowłosa, odgarniając blond kosmyk z jej twarzy. Nagle poczuła jak jej pęcherz zaczyna odmawiać posłuszeństwa.- MUSZE SIUSIU!- Krzyknęła, wyrywając się z uścisku kobiety i odbiegając do łazienki. Blondynka stała tak w miejscu, nie rozumiejąc co się stało, a po chwili powoli ruszyła w stronę toalety.
W tym samym czasie od pięciu minut w salonie panowała grobowa cisza. Luka siedział na kanapie, mocno zaciskając pięści oraz pilnując się, aby przypadkiem nie rzucić się na Adriena i go nie pobić. Nagle Adrien chrząknął, zwracając uwagę ciemnowłosego, ale został obdarowany tak zimnym spojrzeniem, że skulił się w fotelu, w którym siedział.
- Co powiesz na to, aby się napić? - Zapytał Adrien, a Luka zaprzeczył ruchem głowy.
- Dzisiaj ja prowadzę... Z reszta Marinette nie ma prawka nawet.- Powiedział.
- Zamówię wam ubera.- Uargumentował mężczyzna, po czym podszedł do barku i wyjął podłużną butelkę z bursztynowym napojem.- Mam dobrą Whisky, Szkocka Macallan. - Luka rozluźnił dłonie, patrząc na butelkę, o której czytał tyle dobrego, a jednocześnie znał jej cenę.
- Nie wiem.- Zaczął.- Powinienem spytać się Marinette. - Adrien cicho westchnął, po czym zwyczajnie nalał chłopakowi do szklanki napoju i postawił na kawowym stoliku.
- Tylko spróbuj.- Zachęcał go blondyn.Luka niepewnie sięgnął po szklankę.
Marinette szukała papieru, kiedy do drzwi ktoś zapukał. W końcu znalazła go na pralce. Po długiej chwili wyszła z łazienki, a tam czekała na nią Suzie.
- No tak... Nie skończyłyśmy.- Powiedziała a ciemnowłosa.- Ale wiesz, mam ochotę na orzechy.- Dodała, a blondynka uniosła brew wysoko. Wystukała coś na małym telefonie dotykowym, a po chwili zjawiła się pokojówka z czterema miseczkami na tacy. W każdym naczyniu były orzechy, ale inne. Marinette z uśmiechem na ustach sięgnęła po pistacje i kiwnęła głową. - Dziękuję.
- Nie ma za co panienko.- Odpowiedziała dziewczyna, po czym odeszła razem z tacą.
- Pani Marinette, co chciała mi Pani powiedzieć?- Zapytała ponaglająco blondynka, a ciemnowłosa wpychała sobie do ust niesolone pistacje.
- Nie macie soli?- Zapytała.
- W pani stanie, powinno unikać się soli.- Uznała kobieta. - Pani Dupain-Cheng... Proszę.
- Suzie.- Zaczęła ciepło kobieta.- On tak działa na takie wrażliwe kobiety jak my. Wiesz ile ja czekałam, aby zwrócił na mnie uwagę? - Zapytała, a po chwili naszła ją pewna myśl. Czy gdybym nie była biedronką to by się mną w ogóle zainteresował? Zapytała siebie w myślach. Wzięła głęboki wdech, bojąc się poznać odpowiedź. - Lata. Tak, więc cierpliwości. Nasz... Moja i Adriena historia jest dość specyficzna, więc nie powinnaś się nią interesować.
- Panno Marinette.- Powiedziała żałośnie kobieta.- Ale mi tak na nim zależy. A on nigdy nie chce opowiedzieć, ani jak się zeszliście, ani jak rozstaliście. Jest tutaj Pani jednym wielkim tematem Tabu i nagle przyjeżdżacie do nas, aby z nim porozmawiać. Chciałabym się czegokolwiek dowiedzieć!
- Susan...- Szepnęła ciemnowłosa i uniosła dłoń do swoich kolczyków. - Ja nie mogę ci...
- Te kolczyki, tak?- Marinette poczuła jak całą krew odpływa jej z twarzy. - One są ważne w tej historii? Pierścień Pana Agreste, również? Nie raz słyszę głos inny niż mojego szefa w jego gabinecie, a jak wchodzę to On jest sam. Pani Dupain-Cheng! Ja nie jestem głupia... Widzę, że dzieje się coś.- Kobieta zrobiła krok do przodu, a Marinette w tym czasie odwróciła się i pobiegła do salonu. Wbiegła do pomieszczenia, zatrzaskując drzwi.
- Mari, nie powinnaś biegać.- Powiedział zmartwiony Luka, wstając do niej. Dziewczynie nie umknęło, że chłopak był bardziej rozluźniony i spokojniejszy. Zauważyła szklankę z bursztynowym płynem w dłoni Adriena, a zaraz potem drugą na stole.
- Jak wrócimy do domu?- Zapytała Marinette.
- Uberem.- Wtrącił się blondyn.- Z resztą pozwoliliśmy sobie tylko na szklaneczkę.
- Ok, później zrobię ci aferę.- Powiedziała ciemnowłosa, a Luka spojrzał na nią jak zbity pies.
- Ale słonko.- Dziewczyna uciszyła go.
- Jest problem... - Zaczęła. - Bo Susa...- Zawiesiła się i spojrzała na podłogę. Jak streścić tą rozmowę, jednocześnie nie wyjawiając chłopakowi, że Suzie się w nim zauroczyła? Zapytała się w myślach. - Susie... Martwiła się o ciebie i...- Musiała na chwilę przerwać, aby się zastanowić.- No i chyba domyśla się w prawie... no wiesz.- Wskazała palcem na kolczyki, siadając na kanapie.
- Porozmawiam z nią.- Powiedział, a ciemnowłosa wydała z siebie dziwny skrzek.
- Nie!- Krzyknęła.- W ogóle zamawiaj już tego ubera... Będzie trzeba pilnować Plagga.- Powiedziała, patrząc jak Adrien wyciąga telefon i loguje się do aplikacji.
- Ok, będę o tym pamiętać. Wasz kierowca będzie za pięć minut.- Odpowiedział, a Marinette kiwnęła głową.
- Krótkie podsumowanie, chociaż i tak musimy omówić to jeszcze bardziej. - Stwierdziła.- Zatrzymujesz Plagga, ale nie używasz jego mocy, bo ci zabierzemy pierścień. Uważaj na Suzie. Resztę na następnym spotkaniu.
- A właśnie.- Wtrącił się Adrien.- Pokaz mody w następną sobotę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top