Rozdział 15

 Odchylił się nagle na krześle i nieuważnie z niego spadł. Kobieta z trudem pochyliła się w jego stronę.

- Adrien? - Zapytała, a chłopak podniósł się do siadu, masując kark. 

- O czym rozmawialiście?- Odpowiedział zrywając się i łapiąc kobietę boleśnie za ramiona.

- Oh, ała.- Jęknęła, unosząc dłonie w stronę nadgarstków swojego syna, aby ten ją puścił, ale on jedynie lekko poluźnił uścisk, patrząc na kobietę wyczekująco.- Powiedziała mi, ze jest bardzo szczęśliwa ze swoim chłopakiem oraz... o ciąży. - Adrien opadł ciężko na krzesło i wyjął z kieszeni pierścień. Przejechał dłonią po twarzy, aby opanować emocje, które nim targały.

- To już cholerny siódmy tydzień. Czasami mdli ją na sesjach lub ma nagłe napady zmęczenia. - Mruknął, zakładając miraculum na palec. - Ubiera już ciążowe ubrania albo po prostu sukienki i chociaż nie są to najpiękniejsze stroje... Jest dla mnie najpiękniejszą kobietą na świecie. 

- Adrien.- Szepnęła starsza kobieta, kładąc dłoń na kolanie chłopaka. - Marinette wydaje się uroczą, przemiłą dziewczyną i nie dziwie się, że oddałeś jej serce. Domyślam się też, że nie jestem pierwszą osobą, która ci to mówi. Kochanie, czasami nie zdrowo jest kurczowo trzymać się tego co jest nam znane. 

- Nawet ty jesteś przeciwko mnie!?- Wrzasnął, strącając jej dłoń. - Gdyby nie to, że lada chwila umrzesz to bym przestał cię odwiedzać.

- Nie wiesz, co mówisz.- Szepnęła zraniona, ale chłopak już wyszedł z pomieszczenia. Kobieta zwinęła się w kłębek w swoim łóżku i zaczęła płakać.  


Adrien wybiegł z budynku szpitala, olewając pożegnanie recepcjonistki i schował się w najbliższą uliczkę. Z jego plecaka wyszło czarne kwami i spojrzało na niego smutno.

- Zraniłeś ją.- Powiedział Plagg, a blondyn prychnął pod nosem.

- I chuj. Ona mnie też. - Odpowiedział.

- Zachowujesz się jak czternastolatek. Adrien masz już około dwadzieścia jeden lat.- Warknęło na niego stworzonko, unosząc się tak, aby spojrzeć mu w oczy. 

- Muszę ją zobaczyć.- Szepnął i spojrzał na pierścień.- Plagg...

- Robisz błąd.- Zdążyło jeszcze wyszeptać kwami.

- Wyciągaj pazury.- Adrien poczuł lateks na swojej skórze. Przemiana trwała ledwie kilka sekund i od razu poszedł poszukać jakieś kałuży czy okna w którym będzie mógł się przejrzeć. Miał nadzieje, że jego strój nie jest tak infantylny jak te dwa lata temu. W końcu znalazł lustro weneckie przy jakiś drzwiach i odkrył, że wygląda zupełnie inaczej. Czuł, że całe ciało ma zakryte, prócz oczu i nosa, ale nie sądził, że wygląda to tak dobrze. Niestety miał kocie akcenty, czarne uszy i ogon z tego samego koloru zrobiony z bandaża.Jego oczy okrywała czarna maska taka sama jak za czasów biedronki i Czarnego Kota, ale teraz już nie może się tak nazywać. Już nie są drużyną. Na razie. Pomyślał, gdyż tasiemki zakrywały mu prawie całą głowę. Za pomocą swojego Kija ruszył w stronę mieszkania Marinette. Będąc już przy jej oknie, zajrzał do pomieszczenia, ale ujrzał tylko pustą sypialnię. Rozszerzył swoją broń i zrobił most pomiędzy dwoma parapetami oraz zajrzał do salonu.  Otworzył szeroko oczy, widząc parę w miłosnym uniesieniu. 

( Znów +18, znów nie wiem po co ostrzegam, bo i tak wszyscy przeczytają -.-)

Chociaż bardzo chciał nie potrafił odwrócić wzroku od ich nagich ciał rytmicznie poruszających się w tym samym tempie, idealnie dopasowanych.  W Marinette leżąca na kanapie, wplotła  swoje drobne palce w ciemne kosmyki chłopaka, podczas, gdy ten jedną ręką podpierał się o siedzenie kanapy, a drugą drażnił sutek dziewczyny. Oderwał się na chwilę od jej ust, aby pochylić się nad jej uchem i coś wyszeptać. Adrien wyłapał jak Marinette się wygina ku jego ciału, prosząc w ten sposób o więcej i chociaż ten widok go bolał, nie mógł przestać patrzeć. Pamiętał jak on ją całował. Jak on bawił się jej piersiami. Jak on ją po posuwał. Zauważył jak dziewczynie zmienia się mimika, zaciska usta i oczy, jednocześnie nogami mocno przyciąga do siebie Lukę, a ten przyśpiesza swoje ruchy w niej. Blondyn wychylił się bardziej, patrząc a nawet słysząc jak niebieskooki doprowadza Marinette do orgazmu. Nie pamiętał, aby kiedykolwiek przy nim tak głośno jęczała.  Po chwili zauważył, że sam ciemnowłosy nie zwolnił, a w dodatku non stop coś powtarza Mari do ucha, albo całuje ją po szyi. Ku zaskoczeniu Adriena, ciemnowłosa ponownie doszła, ale tym razem wspólnie z luką i oboje opadli na poduszki kanapy. Marinette wtuliła się w nagie ciało i coś do niego wyszeptała, a po chwili namysłu dodała coś jeszcze. Ostatnie trzy słowa rozczytał z ruchu jej warg. "Kocham cię, Luka."

( Koniec. Oby było warto)

 Marinette znużona spojrzała w okno i coś krzyknęła, ale tutaj Adrien wcale nie musiał się domyślać ani czytać z ruchu warg. Z miejsca krzyknęła " Tikki, Kropkuj!", po czym otworzyła okno i w akompaniamencie wrzasków Luki, wyskoczyła w chłodna noc w pogodnią za podglądaczem. Chłopak wiedział, że nie może zostawić skrzyni z miraculami samej. Postanowił poczekać na Mari, ale dziewczyna miała przechlapane. 

 Natomiast, ciemnowłosa, zaczepiając się jojem o każdy możliwy wygodny punkt, przemieszczała się za dziwnym osobnikiem, którego zobaczyła w oknie. Po dziwnych uszach i ogonie, domyśliła się, że ma do czynienia ze złodziejem miraculum. Oboje zatrzymali się na jednym z dachów i ku zaskoczeniu dziewczyny zobaczyła w oczach chłopaka niepokój oraz zmartwienie. Podeszła do mężczyzna na tyle blisko, że dzieliło ich ledwie pół kroku oraz spojrzała na niego.

- To ty, prawda?- Zapytała, nadal uważając, ze za zabraniem magicznej biżuterii, a teraz tą maską stoi jedna osoba. Adrien. Mężczyzna nie odpowiedział, nawet się nie ruszył. - Adrien, ja wiem od początku, że to ty. I owszem, odebranie ci przyjaciela jest nie fair, ale...- Chłopak delikatnie odgarnął włosy z jej twarzy i uwolnił usta z tasiemki. - Proszę, oddaj mi miraculum. Nie chce z tobą walczyć.

- To nie walcz.- Odpowiedział. - Nigdy nie powinniśmy się rozdzielać. Zobacz. Teraz ty znów jesteś Biedronką, a ja mogę znów być Czarnym Kotem. Jesteśmy sobie przeznaczeni.- Dodał, łapiąc jej twarz w obie dłonie. Dziewczyna trawiła wypowiedziane przed chwilą słowa. Złapała mężczyznę za nadgarstki i odsunęła od siebie, sama cofając się kilka kroków.

- Adrien, to już... Kocham Lukę, jestem z nim!- Blondyn agresywnie ruszył w jej stronę, ale ona odepchnęła go swoim jo-jo, przez co upadł na podłogę.- Ale musisz oddać mi pierścień.- Dodała ze swoja bronią w pogotowiu do obrony. Blondyn odepchnął delikatnie dziewczynę i uciekł w mrok nocy. Marinette zdołowana wróciła do swojego mieszkania, a ten widząc jej stan, po prostu ją przytulił.

- Więcej tak nie wyskakuj.- Mruknął. Dziewczyna kiwnęła głową.

- Tikki, odkropkuj.- Szepnęła Marinette, a po chwili stała naga po środku salonu. Luka ubrał ją i położył spać, a sam włączył sobie wiadomości w których górowały tylko jedne informacje. "BIEDRONKA WRÓCIŁA!"


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top