Rozdział 10

  Luka ponownie nachylił się nad kartką by wpisać kolejne słowa. 

Resztę życia z tobą chc...

Po chwili rozmyślił się i je skreślił. Nie rozumiał. Pisanie piosenek zazwyczaj szło mu łatwiej, a ta jedna mu nie szła. Poczuł czyjeś dłonie na karku, które przyjemnym zimnem zaczęły go rozmasowywać. Tak delikatnie, że czuł tylko muśnięcia, ale humor poprawiał mu sam jej dotyk.

- Luka, pracujesz nad tym od kiedy Adrien przyszedł. A już jest wieczór. Zrób sobie przerwę. Ja wiem, że koncert za niedługo, ale to ostatnia piosenka, prawda?- Chłopak mruknął potwierdzająco. - Chodź, obejrzymy jakiś film, zagramy w coś. 

- To moja najważniejsza piosenka.- Odpowiedział jej, patrząc na nuty. Dziewczyna nachyliła się lekko ponad jego ramieniem, chcąc sięgnąć którąś z kartek, ale nim zdążyła, niebieskooki złapał jej nadgarstek. - Nie dla psa kiełbasa.

- Ej!- Warknęła, marszcząc brwi, a chłopak odkładając gitarę, pociągnął ją do siebie na około fotela, po czym usadowił na kolanach i mocno w nią wtulił.

- Nie pokażę ci nie gotowej piosenki.- Stwierdził, całując jej brzuch.- A właśnie, znalazłaś już lekarza.

- Tak.- Odpowiedziała. - Umówiłam się w piątek na dwunastą.- Pocałował ją w policzek.

- Dobrze, idź włącz coś, zaraz do ciebie przyjdę.- Odpowiedział i spojrzał na swoje kartki, po czym wymazał wszystkie słowa jakie napisał. W końcu zawsze rozumieli się bez nich. Wykonał szybki telefon do swojej siostry.

- Hej Juls, moglibyśmy się dziś spotkać?- Zapytał.- Tak za godzinę, jak Mariś mi zaśnie.-  Po chwili dostał odpowiedź twierdzącą. Ruszył do salonu, gdzie usiadł obok swojej dziewczyny i trzy razy przegrał w jej ulubionej grze.

- HA! Wygrała!- Krzyknęła Tikki, latając przed nosem Luki, co chłopaka bardzo bawiło. Marinette delikatnie złapała swoją kwami w ręce i ziewnęła.

- Wiesz kochanie, jestem śpiąca. - Mruknęła ciemnowłosa, a chłopak jedynie pocałował ją w czoło i pozwolił pójść się położyć. Sam zabrał wszystkie swoje napisane piosenki w tym swoją instrumentalną oraz ubrał się i wyszedł na spotkanie swojej siostrze. Juleka czekała na niego przed blokiem na ławeczce, więc On sam usiadł obok oraz podał jej kartki.

- Dwa nowe kawałki na płytę oraz jeden, który chciałbym zagrać na koncercie.- Ale Juleka nie spojrzała na podane jej papiery. Wpatrywała się w swojego brata przymrużonym, odkrytym okiem.

- A ty nie zapomniałeś mi przypadkiem o czymś powiedzieć?- Zapytała. Luka zmarszczył brwi, próbując sobie przypomnieć, o czym może mówić jego siostra. Zaprzeczył ruchem głowy, a ta prychnęła pod nosem, krzyżując ręce na piersiach.- No chociażby o tym, ze Mari jest w ciąży?

- A Ona ci o tym już nie powiedziała?- Spytał zdezorientowany.

- No tak, ale jesteś moim bratem i też powinieneś mi powiedzieć.- Po tych słowach Luka już nic nie rozumiał. Cicho więc westchnął.

- Dobrze, więc Marinette jest w ciąży. Mogłabyś proszę zobaczyć te piosenki, to dla mnie ważne.- Odpowiedział. Dziewczyna dmuchnęła na swoją grzywkę i przejrzała dwa pierwsze kawałki w skupieniu.

- No co mogę powiedzieć. Jak zawsze się spisałeś Luka. - Powiedziała. - Z resztą za każdym kawałkiem wrzucasz coś nowego, a nasza kapela będzie raczej zadowolona z nowych wyższych dźwięków.

- Juls, ta trzecia, którą chce zagrać. - Powiedział, czerwieniąc się. Juleka przerzuciła kartki, aż w końcu dokopała się do samych nut. Z każdą nutą otwierała oczy coraz szerzej. 

- To dla Marinette?- Spytała, odrywając się od kartki.- Dlaczego nie ma słów, a sam instrumental?

- Piszę ta piosenkę od miesiąca. Zacząłem jeszcze jak byliśmy we Włoszech i wtedy próbowałem napisać też słowa, ale nie potrafiłem. Jak z innymi piosenkami idzie mi prosto to ta... Nie szło mi. Dziś w końcu zrozumiałem, że ja i Marinette nie raz nie potrzebowaliśmy słów, aby się zrozumieć. Sądzę, że teraz też tak będzie.

- To jakim cudem nie ogarnęła o czym jest ta melodia?- Zadała kolejne pytanie.

- Możliwe, ze to dlatego, że grałem to partiami. Nie całość na raz.- Odpowiedział.- Albo też dlatego, ze sam nie wiedziałem jaki ma mieć efekt końcowy, więc i ona nie potrafiła go rozczytać.

- Na początku, końcu czy w połowie?- Zapytała Juleka, a Luka się zamyślił.

- Sadzę, że na początku. Ona jest teraz w ciąży, nie wiadomo czy ją nie zemdli lub czy nie zasłabnie.- Powiedział, a siostra chłopaka kiwnęła głową.- Mam też wszystko gotowe od miesiąca. Właśnie dochodzi do mnie realność tej sytuacji.

- No, chcesz się oświadczyć Marinette za tydzień przez melodię graną na koncercie.- Powiedziała z uśmiechem na twarzy dziewczyna.- A w dodatku dopiero teraz dajesz nam te piosenki, których musimy się jeszcze nauczyć.- Walnęła go kartkami zwiniętymi w rulon po głowie.- Będziemy musieli je ćwiczyć dzień i noc, dobrze, że to tylko dwie, chociaż to będzie cud jeśli je zagramy. Ty skup się na tej swojej jednej.- Dodała, oddając mu nuty z piosenką dla Marinette, gdy rozmasowywał sobie głowę.

- Nie stchórz. Już tego dopilnuję.- Mruknęła, po czym wstała otrzepując się. Po chwili Luka zrobił to samo i mocno przytulił siostrę.- Uwielbiam cię.- Powiedział, a potem rozeszli się do domów. Po wzięciu prysznicu, położył się obok Marinette i wtulił w jej ciepłe ciało.

- Jeszcze groszek konserwowy do kremu.- Mruknęła, po czym wtuliła się w rękę chłopaka. Rano obudziła się ze swoją ręką na jego twarzy i nogą na jego brzuchu, ale Luka smacznie spał, więc jakoś widocznie mu to nie przeszkadzało. Delikatnie zabrała swoje kończyny z jego ciała i pocałowała go w czoło.- Kocham cię.- Szepnęła, po czym obchodząc go, zeszła z łóżka i poszła do łazienki, aby się ubrać. Umyła zęby i rozczesała włosy, po czym zrobiła sobie bardzo pożywne śniadanie. Śledzie z sosem czekoladowym. Tofu jakoś jej się wczoraj przejadło. W połowie posiłku zadzwonił dzwonek, więc podeszła i otworzyła drzwi. U progu stał starszy mężczyzna o czarnych włosach, niebieskich oczach i ubrany w dres.

- Witam, jestem Juan. Pan Adrien mnie przysłał do pomocy w projektach.- Powiedział bez cienia uśmiechu. Ciemnowłosa podniosła lekko kąciki swoich ust i zaprosiła mężczyznę do środka.

- Miło mi, Marinette. Aktualnie jem śniadanie. Może zrobię kawy? Albo też jest Pan głodny?- Zapytała i w końcu zobaczyła, że Juan powoli się rozluźnia.

- Poprosiłbym kawy. Czy mógłbym też zobaczyć projekty?- Odpowiedział, a dziewczyna od razu wstawiła czajnik i wpakowała sobie do ust kolejny kawałek śledzia.

- Proszę, już je przygotowałam.- Powiedziała, podając mu kartki z blatu z rysunkami oraz dokładnymi dodatkowymi opisami, które specjalnie dla niego zrobiła. 

- Z tego co słyszałem, jest Pani w ciąży.- Spojrzał na talerz z śledziami w sosie czekoladowym.- Tak... I ma Pani trudności z ukończeniem tego do czwartku. Proszę się nie martwić. Razem zrobimy to raz dwa. - Kobieta uśmiechnęła się wesoło.

- To cudownie.- Odpowiedziała. 

- Pani projekty są naprawdę wyjątkowo ciekawe i nie mogę doczekać się współpracy. - Dodał, ciągle patrząc na śniadanie dziewczyny. Marinette zalała mężczyźnie kawę.

- Z mlekiem, cukrem?- Spytała.

- Trochę mleka, ale bez cukru.- Usłyszała szybką odpowiedź, więc tak też zrobiła. Zaczęli rozmawiać o planach na wspólną pracę, kiedy z pokoju obok wyszedł półnagi Luka. Podszedł do Marinette, pocałował ją w czoło i wstawił sobie wodę.

- Ubrałbyś się, mamy gościa. - Powiedziała do jeszcze zaspanego chłopaka, gdy ten sypał kawę rozpuszczalna do kubka.

- Za chwilkę. Daj mi kawa.- Mruknął pod nosem, a dziewczyna tylko westchnęła pod nosem. Juan zaśmiał się cicho.

- Twój mąż chyba nie jest rannym ptaszkiem.- Stwierdził, patrząc na zegarek, wskazujący dziewiątą rano.

- Nie zbyt, potrafi wstać jeszcze później.- Odpowiedziała, pakując do ust ostatni kawałek śniadania, a po chwili spłonęła rumieńcem i odkaszlnęła.- Luka nie jest moim mężem. - Dodała, odstawiając pusty talerz do zlewu. Dotknęła ramienia swojego chłopaka.- Nie zapomnij dziś o śniadaniu. Nie dotykaj moich śledzi!- Po czym odwróciła się do Juana.- Chodź do mojego gabinetu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top