XII

- Poznajcie Jeanne, będzie z wami chodzić do klasy - nauczycielka uśmiechnęła się serdecznie, czego nie można było powiedzieć o czarnowłosej dziewczynie.

- Cześć - burknęła, rozglądając się przelotnie po pomieszczeniu.

- Usiądź proszę obok... - zamyśliła się przez chwilę, stwierdzając że jedyne wolne miejsce znajduje się obok czerwonowłosego chłopaka - Nathaniela.

Chloe Bourgeois zagotowała się ze złości, podczas gdy Jeanne uśmiechnęła się do niej jadowicie. Usiadła we wspomnianej wcześniej ławce, nie zwracając zbytnio uwagi na rudzielca.

- Nie podoba mi się ta dziewczyna - szepnęła Marinette, na co przyjaciółka przyznała jej rację - dziwnie się zachowuje...

- Zgadzam się z tobą - powiedziała, zerkając w stronę Jeanne - mi również nie przypadła do gustu.

Po skończonych zajęciach wyszły ze szkoły, obserwując poczynania nowo poznanej dziewczyny. Patrzyła z wyższością na Juliette, która wręcz kuliła się pod jej morderczym wzrokiem.

- Mów - warknęła, trochę zniecierpliwionym głosem - nie mam całego dnia.

- Ale ja naprawdę nie...

Złapała ją za koszulkę, którą miała na sobie i podniosła trochę nad ziemię.

- Hej, co ty robisz?! - ciemnowłosa podbiegła do dziewczyn, chcąc je rozdzielić. Jeanne szarpała się z nią przez chwilę, po czym przywaliła Marinette pięścią w twarz.

Pod wpływem uderzenia upadła na ziemię, a strużka krwi wypłynęła z jej prawdopodobnie złamanego nosa.

- Ty szmato... - podniosła się, rzucając na wyszżą od niej przeciwniczkę.

Bójkę przerwał dyrektor, zapraszając je do swojego gabinetu. Szkolna higienistka zatamowała Marinette krwawienie z nosa, a Jeanne obserwowała ją z perfidnym uśmieszkiem na ustach.

- Co to miało być? - zapytał poważnym tonem, przyglądając się dwójce nastolatek.

- Marinette mnie zaatakowała - stwierdziła czarnowłosa, na co druga zagotowała się ze złości.

- Nieprawda! - zbulwersowała się - ona szantażowała inną dziewczynę, musiałam zareagować.

Dyrektor westchnął ciężko.

- Dobrze, tym razem wam odpuszczę ale jeśli dojdzie do czegoś podobnego ponownie, będę zmuszony was zawiesić.

Ciemnowłosa przełknęła głośno ślinę.

- Możecie już iść.

Wyszły z gabinetu nie odzywajac się do siebie. Marinette skierowała się w stronę swojej przyjaciółki, która przez cały czas czekała na nią przed szkołą.

- I jak? - zapytała z przejęciem, widząc zdenerwowanie na twarzy ciemnowłosej - Wszystko dobrze?

- Ta - odparła bez większego entuzjazmu - następnym razem nas zawiesi.

Przyjaciółki pożegnały się, i każda odeszła w swoją stronę. Tikki wyleciała z różowej torebki, i z przerażeniem spojrzała na  ciemnowłosą.

- Marinette, musisz udać się do Mistrza - stwierdziła, na co dziewczyna podniosła jedną brew - da radę wyleczyć twój nos w kilka minut.

*

Szatynka wparowała do swojego pokoju, rzucając plecak w kąt. Miała na dzisiaj dosyć wszystkiego.

Chciała rzucić się na łóżko, z zamiarem pójścia spać jednak coś przykuło jej uwagę. Na drewnianym biurku spoczywała mała szkatułka, z dziwnymi symbolami których nie umiała odszyfrować.

Otworzyła pudełeczko, przez co pomarańczowe światło błysnęło jej prosto w oczy. Tuż przed jej twarzą zmaterializowało się małe stworzonko, przypominające lisa. Zwierzątko przeciągnęło się leniwie, po czym ciężko ziewnęło.

- Wow... - szepnęła, dotykając istotkę palcem wskazującym - czym jesteś?

- Mam na imię Trixx, i od dzisiaj jestem twoim kwami - uśmiechnęła się, rozglądając po pomieszczeniu.

- Kwa... co? - zapytała zdziwiona, a kwami zachichotało.

- Dzięki mnie będziesz mogła przemienić się w superbohaterkę Lisicę, i dasz radę pomóc Biedronce i Czarnemu Kotu w ratowaniu Paryża...

- Ekstra! - wykrzyknęła, nie dowierzając własnemu szczęściu. Stworzonko przewróciło z uśmiechem oczkami.

- Po przemianie będziesz posiadać flet za którego pomocą można stworzyć iluzję, przydatną w walce. Nie możesz latać, ale za to będziesz bardzo szybko biegać. Twoja sekretna moc to "płomień". Jak się pewnie domyślasz, jest to związane z ogniem, którym będziesz mogła władać.

Dziewczyna zapiszczała z podniecenia, a kwami westchnęła.

- Kiedy użyjesz tej mocy masz tylko pięć minut do przemiany zwrotnej. Po tym czasie zniknie z ciebie strój Lisicy, a ja będę musiała coś przekąsić by odzyskać energię.

- Rozumiem - chwyciła w dłoń smartfona, chcąc zadzwonić do ciemnowłosej przyjaciółki - Marinette padnie jak się dowie!

- Ona nie może się o niczym dowiedzieć - stwierdziła poważnie, podlatując przed jej twarz - ani ona, ani nikt inny.

Nastolatka skinęła głową.

- No dobra. A w jaki sposób mam dokonać transformacji?

- Po prostu powiedz "Trixx, pokaż ogon".

- Trixx, pokaż ogon!

*

Kryjówka spowita była ciemnością, a z zewnątrz nie wyglądała lepiej niż hotel, w którym wczoraj nocowały.

Blondynki rozejrzały się po  pomieszczeniu, z nadzieją że Felix nie zastawił na nie żadnych pułapek.

- Przysięgam, jeśli go tu nie będzie to gołymi rękami zabiję tego wysuszonego grzyba - Claire zaśmiała się, jednak tej drugiej wcale nie było do śmiechu.

- Uważaj! - Aurore pociągnęła towarzyszkę za nadgarstek, a w miejscu gdzie przed chwilą stały wbił się kolec, wielkością przypominający małego niedźwiedzia.

Ktoś zaśmiał się szaleńczo, przez co spojrzały w tamtą stronę. Para szarych oczu zaświeciła w otaczającej je ciemności.

- Aurore, Claire! - podszedł do kobiet, rozpościerając przyjaźnie ręce - kopę lat!

- Mhm - mruknęła zielonooka, po czym odsunęła się kilka kroków w tył - cóż za miłe powitanie...

- Wybacz, od lat nikt mnie nie odwiedzał - wzruszył ramionami, i dziwnie się uśmiechnął - wiem po co jesteście. Wyśpijcie się, jutro wyruszamy z samego rana.

Skierował się w głąb ciemnej jaskini.

- No dalej! - zawołał wesoło, a blondynki spojrzały po sobie porozumiewawczo, i ruszyły za Felixem.

*****
Wybaczcie że rozdziały są tak rzadko, ale ta szkoła to jakaś masakra ;-;

Do następnego! 🧀

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top