Rozdział 20


Adrien

— No i miałeś rację stary. Kto by nie chciał Czarnego Kota... — komentował mój przyjaciel po moim powrocie na lekcje. — Dzisiaj u mnie. Coś wymyślimy.

— Ta do później Nino. - W duszy się uśmiechnąłem. 

Ogłosiłem światu że ona jest moja. Poniekąd, ale Czarny Kot to ja! Liczy się. 

Lekcje się dłużyły. Jak mają się nie dłużyć jeśli nie mogę na nią patrzeć? 


Marinette

Gdyby nie to że kocham tego chłopaka, nie byłabym teraz w tym miejscu. Gdziekolwiek ale nie w szkole w pobliżu niego! A na pewno nie miałabym teraz wywiadu.

- Czyli jednak! Jak to się stało? CO w ogóle się stało!? Oficjalnie? Wiesz kim on jest pod maską!?

- Alya! Stop. Proszę. 

- Musisz mi coś powiedzieć! 

- Cesaire! Dupain-Cheng! - Krzyknęła nauczycielka a wszystkie spojrzenia z klasy wylądowały na nas. 

- Masz dwa pytania Alya. - Powiedziałam szeptem mając nadzieję że to uciszy przyjaciółkę. 

- Kim on jest? - zapytała podekscytowana. 

- Nie wiem Alya. Wystarcza mi że jest kimś wyjątkowym, cudownym. Nie potrzebuję a nawet nie powinnam znać jego imienia. 

- Jak słodko... Oby chociaż był w naszym wieku. - wzdrygnęłam się. 

- Chyba jakiś staruch nie podrywałby nastolatki co?

- Właśnie jak to się stało! Odpowiedź ze szczegółami proszę. 

- Zakochałam się. Przypadkiem znalazł się na moim balkonie... i został. Śmieszne bo, z początku pomagał mi z Adrienem. 

Dało się zauważyć że mulatka ostro analizuje fakty. Też bym nie wpadła na to że będę spotykać się z super-bohaterem.

- Oby to było to Mari. Ważne że jesteś szczęśliwa. Bo, domniemam że...

- Jestem Alya. - Powiedziałam dumnie. 

***

Adrien

- Czy coś ostatnio się zmieniło?

Siedzieliśmy obecnie w pokoju mojego przyjaciela dalej myśląc jak mi pomóc, albo chociaż wyjaśnić sytuację. 

- Noo, zakochałem się, zostałem-

- Nie to pacanie. To właśnie omawiamy. - Przerwał mi mulat. - Coś w życiu poza Marinette, każda pierdoła może być ważna. 

- Nie sądzę, Nino. Wszystko było taką samą rutyną. Zauważalną zmianą i to chyba dla każdego było to że się zakochałem. 

- A więc tak. - Przyjaciel sięgnął za sznurek od jakiegoś pulpitu i rozciągnął biały materiał na pół pokoju. - Kochasz Marinette. - zaczął coś na tym mazać, jakby tworzył mapę myśli.

- Ty prowadzisz prawdziwe śledztwo... - Mimowolnie mi się wyrwało z ust. 

- Podziękujesz mi po wszystkim. Wracając... Kochasz ją, mówisz o niej dobrze. Póki... Póki jej nie zobaczysz. - Zaczął kreślić jakieś strzałki i pytajniki, a ja przestałem ogarniać co on próbuje rozrysować. 

- Miłość pokonuje nienawiść, prawda? - Naszło mnie nagłe przemyślenie. 

- Owszem stary, pamiętam jak Biedronka pocałunkiem uratowała Czarnego Kota od zaklęcia Mrocznego Amora. A co? - Nino zmarszczył brew. 

- Może jakby mnie pocałowała...?

- Tak? I jak zamierzasz to zrobić?

- Tego nie wiem. Niedługo wrócę Nino, muszę spróbować! - Rzuciłem się do wyjścia jednak zaraz wróciłem po torbę o której bym zapomniał. Wyjąłem od razu butelkę z witaminami aby ugasić pragnienie spowodowane... zapewne brakiem picia. 

- Co tam masz stary? 

- Moje nowe witaminy-

- Bierzesz specjalne witaminy? W końcu zaczęli cię leczyć! - Nino zakpił. 

- Nawet jeśli jakieś psychotropy to nie narzekam bo od tygodnia w końcu mam coś lepszego niż te tandetne truskawkowe ścieki. 

- Od... tygodnia? - Mulat znowu zmarszczył brew. - Miałeś opowiedzieć wszystkie zmiany! Daj mi to. - Chłopak wyrwał mi butelkę z ręki. 

- Serio interesują cię jakieś witaminy? 

- Ziom, w śledztwie ważny jest każdy najmniejszy ślad. Daj mi czas. 

- W porządku, odezwę się później. - Wzruszyłem ramionami i wyszedłem do parku mając nadzieję że spotkam tam dziewczynę, raczej nie powinienem odwiedzać jej jako Adrien. 

Czekałem na ławce pół godziny, jednak ku mojej uciesze zobaczyłem że dziewczyna przechodzi uliczką dalej. Bez wahania podbiegłem do niej i stając do niej tyłem złapałem ją za rękę. 

- Marin-

- Puszczaj. - Dziewczyna szarpnęła się jednak mocno ją ścisnąłem.

- Nie mogę na ciebie patrzeć. - Z bólem serca, powiedziałem szczerze. Nie mogę na nią patrzeć bo gadam głupoty. 

- Po to przylazłeś!? Żeby mi to powiedzieć!? Ad-

- Pocałuj mnie. - Zamknąłem oczy i odwróciłem się, jak domniemam, w stronę dziewczyny. 

- Słucham? To się robi już śmieszn-

- Pocałuj mnie! - Czułem jak do mojego oka ciśnie się łza.

- Nie! Co ty sobie wyobrażasz?

- Mari proszę, to nie ja. To jakieś zaklęcie! Musisz... 

- Zaklęcie! No proszę... Co ci to da Agreste? Za mało mnie upokorzyłeś!? Idę stąd. - Marinette wyszarpała się z uścisku, co sam jej ułatwiłem. Co innego mi zostało? 


Marinette

- Co za tupet, co za idiota! Co on sobie myśli...? - Zwierzałam się Chatowi z zaistniałej przed chwilą sytuacji. Nie wiem jak on to robi, ale zawsze zjawia się na czas. 

- Zachowuje się jak obłąkany... Może faktycznie coś go opętało? - Bohater patrzył na mnie z łóżka jak chodzę po pokoju gestykulując. 

- Nie wiem, może. To wszystko jest zbyt popaprane. - Usiadłam do chłopaka i zatopiłam się w jego ramionach. - Ważne że mamy siebie. - Uśmiechnęłam się. ale chłopak wyglądał na zmieszanego. 

- Wszystko w porządku, Chat? - Zaczęłam gładzić jego polik. 

- T-tak, wszystko w porządku księżniczko. Ja... Muszę już iść, przepraszam.

- Wrócisz wieczorem, prawda? - Zapytałam z nadzieją. 

- Wieczór bez ciebie? Żartujesz sobie? - Pocałował mnie. Tak czule, delikatnie. - Do później, Marinette. 

***

Adrien

Wszedłem do domu przyjaciela na zaproszenie jego mamy. 
Przekroczyłem prog jego pokoju i zdębiałem. 

- Co tu robi Alya?

- Ta, cześć Adrien. - Powiedziała oschle. 

- Pomoże nam, mam podejrzenie. - Odezwał się mulat. - Pamiętaj kochanie, przejdzie mi i z góry przepraszam za to co zaraz powiem. 

- Nino co ty wyprawiasz? - Przyjaciel nie słuchał mnie tylko chwycił za niegdyś moją butelkę i zaczął pić jej zawartość. - Coś ty wymyślił...

Nino po przełknięciu ostatniego łyka malinowej - już mi nieznanej - substancji spojrzał na swoją dziewczynę. 

- Kochanie? - zagaiła niepewna Alya. 

- Co tu robisz!? Jak ty mi działasz na nerwy! Wynoś się stąd! - Dziewczyna wyglądała na zmieszaną. 

- Nino to j-ja. 

- Widzę że to ty i wolałbym oszczędzić sobie tego widoku! No już! - Wskazał na drzwi przez które dziewczyna szybko wyszła ze łzami w oczach.

Zamknąłem drzwi pokoju i spojrzałem niepewnie na przyjaciela. 

- Co tu się do cholery stało!?

- Zadziałało? - Spytał rozentuzjazmowany. 

- Jeśli chciałeś jej skopać serce jak ja Marinette to tak, zadziałało. 

- Tak! Wiedziałem! To wina tego. - Wskazał na butelkę i ponownie rozwinął swoją mapę myśli. 

- A-ale... Jak? 

- To jakiś eliksir! Trzymaj się od tego z dala! 

*

- Podsumowując, - Pierwszy w życiu wykład z biologii na temat witamin którego uważnie słuchałem. - Ktoś chciał żebyś jej nienawidził, nie wiem czemu działa tak dziwnie, może ma jakąś anomalię.

- Tylko w takim razie, czemu jako Czarny Kot mogę normalnie z nią być? Rozmawiać, całować? 

- To akurat może być proste do wytłumaczenia. Jesteś w swoim alter-ego, masz takie swoje "drugie życie" które zapomina o sprawach Adr... Czekaj, jako kto!?

Ups...


*************

No tak, zniknęłam i pewnie to ostatni w tym roku rozdział. 

Do napisania! <3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top