II
Zapomnieć nie umiem, bo w głębi serca nie chcę.
____________________
Mężczyzna wszedł do ogromnej rezydencji zamieszkiwanej tylko przez niego. Wyciągnął z kieszeni broszkę, podpinając ją tym samym pod szyję. Następnie przykrył przedmiot apaszką, by nie dało się go zobaczyć.
Przed jego nosem zmaterializowało się małe stworzonko, które od razu skuliło się ze strachu.
- Nooroo. - zaczął zimnym głosem, co nie pomogło w oswojeniu istotki. - W jaki sposób mogę przywrócić bardzo bliską mi osobę do życia?
Nie wiedział, iż upragniona osoba żyje. Gdzieś na drugim końcu świata.
- Nie mam pojęcia, panie. - pisnęła, obawiając się agresji z jego strony. Blondyn trzasnął pięścią w stolik.
- A mój ojciec? - warknął, świadomy tego, że dziesięć lat temu odebrał mu życie. - On też chciał kogoś odzyskać wraz z twoją pomocą.
Kwami skrzywiła się, na wspomnienie o jej poprzednim właścicielu.
- Udało mu się rozszyfrować księgę. - wyszeptała. - W niej zawarte są wszelkie informacje o mocach miraculów.
- Gdzie ona jest? - zapytał oschle. - Masz ją dla mnie zdobyć.
- Ale p-panie... - wyjąkała, widząc chłód w jego bladozielonych oczach. - Nikt nie wie gdzie ona się znajduje.
- Nie obchodzi mnie to. - skwitował, podchodząc do okna rozpościerającego się na całą ścianę salonu. - Muszę ją mieć.
Stworzonko przełknęło głośno ślinę, wpatrując się w poczynania swojego nowego pana. Obracał właśnie w palcach srebrny pierścień, bedący jego własnością od czasów liceum.
- P-panie. - zaczęła, intensywniej przyglądając się błyszczącej rzeczy. - Czy to miraculum?
Podleciała bliżej przedmiotu wysyłając kociemu kwami wiadomość, iż nie może opuszczać biżuterii gdy znajduje się w jego rękach.
- Nie można mieć dwóch magicznych kamieni naraz. - skłamała, modląc się w duchu by jej uwierzył. - W przeciwnym wypadku, na posiadacza spada śmiertelna klątwa.
Mężczyzna cisnął pierścieniem gdzieś w kąt pokoju zupełnie tak, jakby nagle zapłonął. Udało się.
- Schowaj się, Nooroo. - powiedział zarzucając czarny płaszcz na plecy. - Wychodzimy.
Mówiąc to włożył pierścień do kieszeni, po czym ponownie przeszedł przez bramę rezydencji.
*
Blondynka weszła do swojego pokoju, przyglądając się dzisiejszemu łupowi. Pawia broszka błyszczała w promieniach słońca, które leniwie przedzierały się przez okno niewielkiego pomieszczenia.
Stanęła przed lustrem, przypinąwszy przedmiot do czarnego swetra. Wyglądało całkiem ładnie.
Wtem coś błysnęło, a przed twarzą dziewczyny pojawiło się dziwne stworzenie przypominające malutkiego pawia. Pisnęła z przerażenia.
- Wielki robal! - krzyknęła, cofając się o kilka kroków w tył. Rzuciła w kwami książką, która znajdowała się w zasięgu jej ręki.
- Ciszej! - szepnęła na tyle głośno, by tylko ona mogła ją usłyszeć. - Nie zrobię ci krzywdy!
- W dodatku gada! - ponownie cisnęła książką w istotkę, jednak ta zdołała uniknąć zderzenia się z grubym tomem "Harry'ego Pottera".
- Uspokój się, do cholery! - Podleciała na wysokość jej twarzy, wpychając dziewczynie czekoladowe ciastko do ust. - Jestem Paoon, i za chwilę wszystko ci wyjaśnię tylko...
- Rzym ty jesteś?! - spytała trochę niewyraźnie, przez słodycz znajdującą się w jej buzi.
- Daj mi dojść do słowa... - dokończyła przewracając oczkami, jednak po chwili zachichotała. - Jestem Kwami, i mogę sprawić że zostaniesz nową obrończynią tego miasta.
- Co? - mruknęła, podnosząc jedną brew do góry. - Jeśli to jakiś głupi żart, to radzę ci powiedzieć mi o tym teraz.
- Nie żartuję. - założyła łapki, delikatnie mrużąc błękitne oczka. - Zobacz.
Strumień wody wytrysnął zza magicznego stworzenia, tworząc podobiznę pawia na środku pokoju.
Dziewczyna przyglądała się wodnej rzeźbie z niemałym zdziwieniem na twarzy. Zaprzestała czynności dopiero wtedy, gdy cała ciecz zniknęła za sprawą niebieskiego kwami.
- Wow... - wydusiła, nie mogąc uwierzyć w to co przed chwilą miało miejsce w jej własnym pokoju. - Jak to zrobiłaś?
Paoon wzruszyła ramionami.
- Magia. - odparła, uśmiechając się. - Teraz mi wierzysz?
- Tak. - powiedziała, z zaciekawieniem wpatrując się w kwami. Zwierzątko podleciało na wysokość jej twarzy, przez co mogła lepiej mu się przyjrzeć.
- A więc wyjaśnię ci wszystko od początku. - zaczęła, wskazując łapką na pawią broszkę. - To miraculum, dzięki któremu będziesz mogła ratować Paryż przed złoczyńcami.
- Przed złoczyńcami? - zapytała lekko zdziwiona. - Od paru dobrych lat nie działo się tu nic niezwykłego.
- Zło powróciło. - westchnęła, opuszczając lekko główkę. - Zostałaś wybrana, by się mu przeciwstawić.
*
- Cholera. - ciemnowłosa syknęła, gdy jej palec wskazujący zetknął się z powierzchnią gorącej herbaty.
- Coś się stało? - Cornelle wychyliła głowę zza drzwi, chcąc upewnić się czy wszystko z nią w porządku. Dziewczyna westchnęła.
W ciągu tygodnia który spędziła pod dachem świątyni, wszyscy zachowywali się zupełnie tak jakby była małym dzieckiem.
- Jest dobrze. - mruknęła, mieszając napój łyżeczką. - Tylko oparzyłam się herbatą.
- Dam ci plaster.
- Nie trzeba. - odparła, zmęczona ciągłym przewrażliwieniem na jej punkcie. - Po prostu przemyję to zimną wodą.
Kobieta zmrużyła podejrzliwie oczy, jednak w końcu ustąpiła, wychodząc z kuchni. Fiołkooka odetchnęła z ulgą.
Wzięła do ręki kubek z gorącą herbatą, po czym udała się w stronę chwiliwo zamieszkiwanego przez nią pokoju. Usiadła na skraju zielonej kanapy, odkładając napój na drewniany stolik.
Otworzyła zeszyt który podobno był niegdyś jej pamiętnikiem, i zaczęła czytać.
" Nie mogę uwierzyć w to, że miłość mojego życia właśnie zaprosiła mnie na mecz odbywający się już jutro w Paryżu. Co prawda będą tam Alya i Nino plus jeszcze inni ludzie, ale ważne że spędzę ten czas również z Adrienem. "
Adrien. Właśnie to imię przez cały czas tkwiło w jej głowie, jednak za nic nie mogła sobie przypomnieć kim on tak naprawdę był.
Skierowała wzrok na następną stronę.
" Mecz był niesamowity. Oczywiście paryżanie wygrali 3:1 z Belgią, jednak nie na to zwracałam uwagę. Adrien przez ponad połowę rozgrywki wlepiał we mnie swój wzrok, co wcale nie ułatwiało mi w skupieniu się na sporcie. "
- Ten cały Adrien musiał być moim bliskim przyjacielem. - powiedziała sama do siebie, nawet nie zauważając kiedy do pokoju weszła jej dawna przyjaciółka. - Bujałam się w nim...?
- Dziewczyno. - szatynka przysiadła obok niej, wpatrując się w ciemnowłosą. - Znałaś jego grafik lepiej niż swój.
Ponownie pojrzała na pożółkłe już kartki zeszytu.
- Alya. - powiedziała. - On... My byliśmy razem?
*****
No hej!
Jako iż dziś mam dobry humor, to dodaję rozdział. Narazie jest nudno, aczkolwiek moja wena gdzieś uciekła i nie daje znaku życia.
Jak wróci to dam znać rozdziałem z "Who You Are..?"
Pa! ✨
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top