Szczęście w nieszczęściu. Rozdział XXVI (OSTATNI)
__________________________________________________
ROZDZIAŁ XXVI
__________________________________________________
- ... została porwana, o ile tak to mogę nazwać.
- P-porwana? Żartujesz sobie ze mnie? - powiedział podenerwowany Adrien.
- To prawda - odezwał się nieśmiałym głosem Nuuru, wyłaniając się zza postaci Gabriela - choć wiem, że nie powinienem pozwolić twemu ojcu na czynienie zła, to nie mogłem stać bezczynnie! Co byś zrobił, gdyby twojej ukochanej groziło niebezpieczeństwo?
- ... uratowałbym ją za wszelką cenę - powiedział Adrien - czyli... potrzebujesz naszych miraculum, aby uratować mamę?
- Tak - potwierdził Gabriel - Adrien, pomóż mi! Oddaj swoje miraculum, a mama wróci z powrotem!
Po głowie chłopca krążyło wiele myśli. Co, jeśli ojciec kłamie? Przez to zło, które wyrządził, stracił do niego całkowite zaufanie. Ale... dzięki temu jego mama w końcu wróciłaby do domu...
-Zgo..-
Nie zgadzam się! - wtrąciła dziewczyna - oszalałeś?! Nie rób nic lekkomyślnego!
- Ale...
-Żadne "ale"! Dobry i przemyślany plan to podstawa. A jeśli Twój ojciec chce, by jego ukochana wróciła, to musi zacząć z nami współpracować, nie jako Hawk Moth, ale jako dobra osoba!
- T-tak... chyba masz rację - przyznał chłopak.
- A więc plan jest taki...
***
Drogi Gabrysiu, jak się masz? Co ważniejsze, jak się miewa nasz syn? Mam nadzieję, że dobrze. Minęło sporo czasu, odkąd ostatni raz się widzieliśmy, ale co można zrobić, takie czasy. Przestępcy, gdzie nie spojrzysz, tam czynią zło. Dlaczego niewinni ludzie muszą przez nich cierpieć? Chciałabym być teraz z Wami, śmiać się, jeść obiady... jednak to niemożliwe. Sama jestem sobie winna, zbyt łatwo dałam się podejść. Powinnam wyczuć, że coś jest nie tak. Czuję, że już nigdy nie naprawię tego błędu. Proszę, dbaj o naszego syna. Nawet jeśli tego nie przeczytasz, to wiem, że zrobisz to co powinieneś. W końcu jesteś dobrym człowiekiem.
Twoja Lou.
***
Nic nie wiemy o naszym wrogu. Jednak pewne jest, że zwykłe słowa do niego nie dotrą.
Wszyscy super-bohaterowie zebrali się, zgodnie z planem. Wśród nich był również ich przywódca, mentor - Mistrz Fu.
- Według "Starożytnej Księgi Miraculous" - zaczął Mistrz - po zjednoczeniu się dobra, pokonać zło można, raz a dobrze. Wystarczy, że wszyscy posiadacze Darów złączą moc swą i skierują w stronę zła, a pozbędą się go. To chyba zrozumiałe, prawda?
- Tak! - oznajmili równocześnie.
- Zatem, moi drodzy, nie traćmy czasu. Wayzz, prowadź nas do niego!
Mijały minuty, aż w końcu dotarli do pewnego, dziwnego miejsca. Zwykli ludzie z pewnością nigdy by tutaj nie trafili, ponieważ wokół tej kryjówki roztaczała się magiczna aura, uniemożliwiająca jej znalezienie.
- Pospieszmy się - poganiał Wayzz.
Bohaterowie nie mieli czasu do stracenia. Nim się zorientowali, poczuli, że ktoś ich obserwuje. Jak się spodziewali, była to osoba, która od samego początku stała za tym wszystkim; osoba, która pociągała za sznurki.
- Czarny Kocie, teraz! - powiedziała Biedronka.
Nagle całe pomieszczenie zaczęło się świecić - a raczej biżuteria każdego z posiadaczy.
- Plagg!
- Tikki!
- Wayzz!
- Nuuru!
- Mille!
- Abeill!
- Aktywacja! - wykrzyknęli razem. Wydobywająca się moc była bardzo przytłaczająca. Nathan, bo tak się zwał posiadacz miraculum pawia, nie miał na tyle siły, aby im się przeciwstawić. Nieprzytomny padł na podłogę, mamrocząc pod nosem "(...)Lou".
- Hawk Moth... - zaczął Mistrz Fu - jest coś, o czym nie wiedziałeś. Nie tak łatwo jest rozłączyć Posiadacza z Kwami. Zaklęcie, moc, którą przed chwilą wspólnie użyliście... tylko ona jest w stanie to zrobić. Twoje złe działania nie miały sensu.
- N-niemożliwe... - odrzekł Gabriel - ale co ważniejsze, Lou!
- Digg, w końcu możesz odpocząć - uśmiechnął się Mistrz Fu, chowając Kwami do pudełka.
Gabriel wraz z synem przemierzali korytarze, w poszukiwaniu Lou. Kryjówka Nathan'a była ogromna, toteż ogromnym wyzwaniem było znalezienie odpowiedniego pomieszczenia.
Po odwiedzeniu kilkunastu pokoi, w końcu udało im się odnaleźć ten właściwy. Jednak było tam coś, czego się nie spodziewali. Pokój wyglądał obłędnie - niczym rozpieszczonej królewny z czasów średniowiecza. Na fioletowym łożu leżała kobieta, a w jej ręku - list, zaadresowany do jej rodziny. Gabriel ostrożnym kroku podszedł do swojej ukochanej, jednak stało się to, czego najmniej się spodziewał. Kobieta nie oddychała; nie żyła.
***
Lou zmarła z tęsknoty za swoją rodziną. Minęło kilka miesięcy, zanim jej rodzina się z tym pogodziła. Jednak dzięki wsparciu najbliższych, Agrestom udało się choć w małym stopniu zapomnieć o przeszłości i żyć teraźniejszością. Liczba przestępstw w Paryżu zmalała, jednak pomoc Biedronki i Czarnego Kota wciąż jest potrzebna - w końcu są to bohaterowie: symbol pokoju i szczęścia (w nieszczęściu).
______________________________________
Po przeszło niecałorocznej przerwie wróciłam z ostatnim rozdziałem. Teraz możecie śmiało czytać i wyrażać swoją opinię (czy koniec był naciągany?) Chętnie poznam Waszą opinię; oraz serdecznie zapraszam do mojego drugiego opowiadania (już nie FF!), które prawdopodobnie już niedługo będzie miało kolejne rozdziały.
A teraz...
... ENJOY! =)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top