rozdział 4
- Powiem ci, że te włosy idealnie do ciebie pasują. - skomentował Luka, gdy wraz z Léą usiedli na jednej z ławek w parku. Dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem, po raz kolejny czując przyjemne ciepło w sercu.
- Bo są dość nietypowe? - zapytała ze śmiechem, nieświadomie zakładając kosmyk swoich białych włosów za ucho. - Dzięki. - powiedziała, posyłając chłopakowi szczery uśmiech, który ten od razu odwzajemnił. - Te twoje niebieskie końcówki też niczego sobie.
Do uszu Léi dotarł przyjemny dla ucha śmiech Luki.
- Dobra, to teraz opowiadaj, jak poznałaś tego całego Martina. - powiedział po chwili, skupiając całą swoją uwagę na dziewczynie. Białowłosa westchnęła, przeczesując włosy ręką.
- To było kilka lat temu...
~*~
Léa szła przez korytarz szkoły pod odpowiednią klasę, w której miała mieć właśnie lekcję. Powtarzała właśnie zagadnienia na kartkówkę, gdy ktoś przez przypadek szturchnął ją w ramię. Zeszyt, który trzymała, wypadł jej z rąk i upadł na ziemię z lekkim hukiem. Dziewczyna prędko go podniosła, patrząc na sprawcę całego zamieszania.
- Uważaj, jak łazisz, idioto. - powiedziała do dobrze zbudowanego, jak na swój wiek, chłopaka o ciemnych oczach. Ten zatrzymał się i odwrócił w jej stronę, posyłając jeden ze swoich uśmiechów.
- Może to ty uważaj, tesoro. Szkoda takiej ładnej buźki. - odparł, przejeżdżając dłonią po jej policzku. Białowłosa odsunęła się gwałtownie, zmierzyła chłopaka wzrokiem i prychnęła. Już wtedy wiedziała, że z tym chłopakiem będą same problemy.
- Wal się.
Léa miała ogromną nadzieję, że już nigdy nie wpadnie na nieznajomego chłopaka, ale była w ogromnym błędzie. Już następnego dnia go spotkała.
Siedziała sobie spokojnie w klasie, czekając na dzwonek i przyjście nauczyciela. Była już dość znudzona i opierała się rękoma o ławkę, tępo wpatrując się w tablicę, gdy ktoś podszedł do ławki, przy której siedziała.
- To chyba moje miejsce, piękna. Wypad.
Szarooka podniosła głowę do góry, patrząc na chłopaka przed sobą. Prychnęła pod nosem, opierając się wygodnie o oparcie krzesła i zakładając ręce na piersi.
- Nie jest podpisane, czyli nie jest twoje. - odparła, uśmiechając się dumnie. Martin zacisnął usta w wąską linie, ale szybko się rozpromienił, gdy w głowie narodził mu się pewien pomysł.
- Dobra. Sama się o to prosiłaś.
Nastolatka kompletnie nie wiedziała, co zamierzał zrobić i zdziwiła się, gdy Martin wziął ją niespodziewanie na ręce, podnosząc do góry. Prędko obłapała go za szyję, by nie spaść.
- Ej! Co ty wyprawiasz?! - zawołała, kiedy chłopak zajął jej wcześniejsze miejsce, a sam usadowił ją sobie na kolanach. Objął dziewczynę ramionami, opierając je o ławkę.
- Zajmuję swoje miejsce, ot co. - odparł oczywistym tonem, uśmiechając się zadziornie. Léa czuła, jak złość buzuje jej w żyłach.
- Powinieneś się leczyć, chłopie. Na mózg ci już pada. - warknęła, pukając go w czoło. Natychmiast podniosła się z jego kolan i stanęła naprzeciw niego, mordując go wzrokiem. - Żegnam. - dodała i, wziąwszy do ręki swój plecak, przeniosła się do innej ławki, zdala od chłopaka.
- Jeszcze się spotkamy, piccola! - zawołał za nią, śmiejąc się pod nosem. Śmieszyło go jej zachowanie, ale też pociągało. Musiał przyznać sam przed sobą, podobała mu się.
- Chciałbyś! - odkrzyknęła, pokazując mu środkowego palca.
Chwilę później do pomieszczenia wszedł nauczyciel, zaczynając lekcję.
~*~
- Później było jeszcze kilka takich sytuacji. Droczyliśmy się dość często. Aż w końcu mnie pocałował i zaproponował chodzenie. A ja głupia się zgodziłam. - westchnęła Léa, łapiąc się za czoło. Sama nie wiedziała, dlaczego uległa Martinowi. Podobał jej się fizycznie, mimo że miał dość paskudny charakter i podejście do niektórych rzeczy.
- Czyli od początku się sprzeczaliście? - zapytał Luka, ale nie oczekiwał od niej odpowiedzi. Sama historia, którą opowiedziała, była wystarczającym dowodem na sprzeczki między Léą, a Martinem. - Zakochałaś się, to normalne. - stwierdził, wzruszając ramionami. Zrezygnowana Léa oparła się plecami o oparcie ławki, odchylając głowę do tyłu.
- Tylko do dziś żałuję tamtego dnia. Martin nie pogodził się, że z nim zerwałam. Wciąż ma nadzieję, że do niego wrócę i będę jego własnością.
Luka nie odpowiedział. Zrobiło mu się jej żal. Nie miał pojęcia, że właśnie tym dla niego była: własnością.
- Wiesz co, Luka? - odezwała się nagle Léa, wytrącając chłopaka z chwilowego transu. Odwróciła się do niego twarzą, z minimalnym uśmiechem. - Jesteś spoko gościem. Zupełnie innym, niż Martin. - stwierdziła, posyłając mu uśmiech. Nastolatkowi zrobiło się cieplej na sercu, gdy to usłyszał. Nie znał zbytnio Léi, ale bardzo ją polubił przez ten krótki czas.
- Miło mi. - odpowiedział, odwzajemniając jej uśmiech. Oboje zamilkli na moment, wsłuchując się w śpiew ptaków i szum liści. - Wybacz, że pytam, ale... Ile masz lat? - zapytał zaciekawiony, uświadamiając sobie, że przecież nie wiedział nawet, ile dziewczyna ma lat. Nie wydawała mu się młodsza od niego, ale nie wyglądała też na dość starszą.
- Nie wiesz, że kobiet nie pyta się o wiek? - zaśmiała się białowłosa, patrząc w niebieskie oczy Luki, które ją hipnotyzowały. - W tym roku skończyłam 17.
- Oo, to tak, jak ja.*
- To fajnie. - stwierdziła Léa, lekko zdziwiona, że niebieskooki miał tyle samo lat, co ona. - Dobra, Luka. Musimy kończyć to miłe spotkanie, bo miałam jeszcze wrócić do domu. A wolę nie narażać się wujostwu. - dodała, wstając na równe nogi. Spojrzała na godzinę na wyświetlaczu telefonu, chowając go z powrotem do kieszeni.
- A twoi rodzice? - zapytał, również wstając. Léa uśmiechnęła się pod nosem, ruszając przed siebie.
- Zostali we Włoszech. Przyjechałam tu sama. - wyjaśniła szarooka, odwracając się na moment w swoje prawo, gdzie szedł Luka. Uśmiechnęli się do siebie nieśmiało.
- Spotkamy się jeszcze? - spytał ponownie, wywołując cichy śmiech u nastolatki. Było jej naprawdę miło, że chciał się z nią jeszcze spotkać. Nie znał jej, ona jego, ale polubiła go i nie chciała, by to był jeden raz, kiedy się widzieli.
- Znajdę cię gdzieś. - odparła, zatrzymując się niespodziewanie. Stali przed wejściem do parku, patrząc na swoje uśmiechnięte twarze. Léa musiała to powiedzieć, podobał się jej. - Do zobaczenia. - powiedziała, podchodząc bliżej do chłopaka. Patrzył na jej poczynania, totalnie w szoku. A ona po prostu przytuliła się do niego, wdychając zapach jego perfum.
- Cześć.
Chwilę po tym rozeszli się w swoje strony. Ale przez dłuższy czas uśmiech nie schodził im z twarzy, a myśli wciąż krążyły wokół tej drugiej osoby.
~~~~~~~~~~
* Nie wiem, czy wiecie, ale Luka i Juleka są bliźniakami i mają 16 lat ( przynajmniej tak wyczytałam ). Zmieniłam jednak trochę wiek Luki i teraz jest on starszym bratem. Wszystko inne zgadza się z kanonem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top