16/12/17

Kim Minseok

-Co u Baekhyun'a? - Zapytałem trzymając w ręce mopa, którym przecierałem podłogę. Park stał już przy drzwiach, czekając, abyśmy mogli zamknąć salon. Na zewnątrz było już ciemno i zimno. Było po dwudziestej pierwszej, dlatego mało kto był na ulicy. Latem było zupełnie inaczej. Zima wprowadzała duże zmiany.
- Dobrze. Poszliśmy rano na jarmark świąteczny. Było pełno ludzi i zgubiłem szalik. - Odparł opierając się o drzwi. Faktycznie, tym razem w jego ubiorze brakło materiału związanego wokół szyi. Wyglądał przez to nieco pusto.
- Wpakowaliście się w coś złego? - Miałem na myśli ostatnie pojawienie się mężczyzny w salonie. Nie miałem mu tego za złe. Cieszyłem się, że ufał Chanyeol'owi na tyle, żeby szukać u niego pomocy. Mimo wszystko ciekawość wciąż nas zabijała, ponieważ współpracownik wciąż odkładał rozmowę na później. - Nie musisz mi tłumaczyć co się dzieje. Chcę tylko wiedzieć czy potrzebujecie pomocy. - Zapewniłem szczerze. Nie potrzebowałem wiedzieć co dokładnie powodowało zły stan Byun'a, ale nie wybaczyłbym sobie, gdybym im nie pomógł mogąc to zrobić.
- Ja w nic. - Rzucił Chanyeol ciężko wzdychając. - Baekhyun ma problemu w domu.
- Z rodzicami? Powinniśmy to gdzieś zgłosić. - Wymamrotałem odkładając mop i ostrożnie podchodząc do drzwi, za które wyszliśmy. Od razu dotarło do mnie nieprzyjemnie chłodne powietrze.
- Nie, to bardziej pokręcone. - Westchnął i wyciągnął klucze, aby zabezpieczyć salon przed włamaniem. - Porozmawiajmy o tym kiedy indziej, dobrze? - Zapytał, a ja natychmiast przytaknąłem. Nie chciałem nalegać.
- Jeśli będziecie czegoś potrzebowali to nie krępuj się prosić. - Zapewniłem szukając w kieszeni rękawiczek, które powoli założyłem na dłonie.
- Zdążyłem! - Usłyszałem krzyk dochodzący ze strony mojej ścieżki. Zaskoczony spojrzałem w tamtą stronę, rozpoznając barwę głosu.
Jongdae biegł w naszą stronę z szerokim uśmiechem na twarzy. Spojrzałem pytająco w stronę Park'a, który lekko wzruszył ramionami, kryjąc delikatny łuk na ustach. Byłem pewny, że Kim nie jest tu przypadkiem. 
- Co tu robisz? - Zapytałem, kiedy zostałem przyciągnięty do silnego uścisku. Na moich wargach szybko spoczął krótki, ciepły pocałunek. Nigdy nie okazywaliśmy sobie żadnych uczuć przy innych, ale nasi przyjaciele byli wyjątkami. Poza tym oboje doskonale wiedzieliśmy, że nasz świadek nie jest heteroseksualny. Co więcej spodobał mu się uroczy sąsiad. 
- Chanyeol do mnie napisał. Miał rację, że jest ciemno i nie powinieneś wracać sam.
-Chanyeol. - Westchnąłem, a ten tylko prychnął i rzucił słowa pożegnania. Nie czekając na naszą odpowiedź odwrócił się i odszedł w stronę przystanku autobusowego. - Przepraszam, Jongdae. Na pewno masz dużo pracy.
- To nic, skarbie. Głupio mi, że sam na to nie wpadłem. - Wyznał łapiąc za moją dłoń. Posłusznie podążyłem za nim drogą prowadzącą do naszego mieszkania. - Nie jest zbyt bezpiecznie.
- Przecież codziennie tak wracam.
- Nie powinieneś. - Mruknął, wyrównując ze mną swój krok. Droga do domu zmieniła się w naprawdę powolny, mozolny spacer, ale nie miałem nic przeciw temu. Naprawdę rzadko spędzaliśmy czas we dwoje. Na początku było to częste, ale zmieniło się, gdy zdecydowałem się z nimi zamieszkać.
Na początku, gdy poznałem Jongdae nie miałem pojęcia o istnieniu Seohyun. Kilka razy o niej wspomniał, ale w jakiś dziwny sposób utożsamiałem ją z siostrą Kim'a. Długo nie wyprowadzał mnie z błędu, ponieważ nie miał o nim świadomości. Sądził, że wiem, że jest w związku.
Nie wiedziałem.
Pierwszy raz spotkałem go na koncercie, drugi na urodzinach wspólnego znajomego, a trzeci w kawiarni. Wtedy też przysiadł się do mnie i przedstawił. Był miły, troskliwy i czarujący, dlatego nie bałem się dać mu swojego numeru telefonu, ani umówić się z nim na kolejne spotkanie. Tak naprawdę nasze wspólne zainteresowania zaczynały i kończyły się na muzyce. Musieliśmy nauczyć się przyjaźni. On opowiadał mi o książkach czy filmach, a ja mu o pielęgnacji wyglądu oraz grach. Musieliśmy się dopracować.
Zaczęliśmy spędzać ze sobą naprawdę wiele czasu. Mieszkaliśmy kawał od siebie, ale to nigdy nam nie przeszkadzało. Jongdae niemal codziennie przyjeżdżał, aby się ze mną spotkać. Czasami zostawał na noc i jedna z takich nocy zapoczątkowała między nami coś więcej niż czysto przyjacielskie stosunki.
Zakochałem się w nim.

 Było to niesamowicie proste i tak oczywiste, jakbym podświadomie od początku wiedział, że ta znajomość właśnie co tego doprowadzi.

Kochałem, gdy mnie całował, słuchał i po prostu był obok. Panicznie potrzebowałem być przy nim.
O Seohyun dowiedziałem się dość nagle. Po prostu pewnego dnia zapytałem do kogo co wieczór pisze, czy wróci do domu.
'' Do mojej dziewczyny " Zaśmiał się tak swobodnie, że w pierwszej chwili byłem pewny, że to żart. Nie, to nie był żart. Zapytałem czy ma kogoś oprócz mnie, a on natychmiast to potwierdził, mówiąc, że przecież wielokrotnie wspomniał o Seohyun.
Nie byłem jego kochankiem. Nikt nigdy mnie tak nie nazwał. Ani on, ani kobieta, która doskonale zdawała sobie sprawę z mojego istnienia. Wiedziała o wszystkim, co działo się między nami.
Pierwsze spotkanie w trójkę było prawdopodobnie najbardziej krępującym doświadczeniem, jakie kiedykolwiek przeżyłem.
Była śliczna i miła, a on patrzył na nią inaczej niż na mnie. Kochał ją. 

-Seohyun nie wróci na noc, więc zrobiłem kolacje. - Powiedział Jongdae, przepuszczając mnie w drzwiach. W mieszkaniu było bardzo ciepło. W powietrzu unosił się przyjemny zapach, który sprawił, że natychmiast zgłodniałem.
- Gdzie poszła? - Zapytałem zaskoczony, ponieważ rzadkością było, aby wychodziła gdziekolwiek bez naszego partnera. Zawsze ciągła go wszędzie za sobą, chwaląc się nim jak rasowym pieskiem.
- Do jakiejś koleżanki. Mówiła mi imię, ale nie zapamiętałem. - Odparł odwieszając nasze kurtki. Kiedy to zrobił obrócił się w moją stronę i z szerokim uśmiechem złapał moją twarz w swoje zimne dłonie. Uwielbiał to robić. Zawsze zmuszał mnie do kontaktu wzrokowego, po czym nachylał się, aby złożyć pocałunek, na którejś z cześć mojej twarzy.
- Jak było w pracy?
- Dobrze. Było dużo ludzi, więc czas szybko zleciał.
- Na pewno jesteś bardzo zmęczony. - Zaprzeczyłem ruchem głowy i posłałem mu delikatny uśmiech, który natychmiast został odwzajemniony. - Wiesz, że wystarczy tylko, żebym na ciebie spojrzał, abym poczuł spokój i szczęście? - Zaśmiał się i nie czekając na moją odpowiedź złożył pocałunek na moim czole. Był delikatny i ledwie wyczuwalny. - Chyba naprawdę Cię kocham.- Zawsze dostawałem tylko jeden całus, ale tym razem gładkie wargi spoczęły również na moich czerwonych policzkach i czubku nosa. 

Kłamał. Byłem pewny, że musiał kłamać, ponieważ nie wierzyłem, aby mógł kochać dwie osoby jednocześnie. To nie było możliwe. Prawdopodobnie sam pogubił się w swoich uczuciach, ale ja wiedziałem, że jego jedyną miłością jest Seohyun.

- A usta? - Zapytałem cicho, obejmując go w pasie. Zrobiłem z warg niewielki dzióbek, a mężczyzna nic nie mówiąc przybliżył się, aby pozwolić naszym wargą na otarcie się o siebie. Było to leniwe i powolne spotkanie, ale właśnie tak lubiliśmy się całować. Nie śpiesznie, jakby cały świat miał na nas poczekać. 

- Naleję zupy. - Zapowiedział odsuwając mnie od siebie. Dużo bardziej chciałem, aby pozostał obok, niż zajmował się posiłkiem, ale wiedziałem, że będzie się ze mną kłócił. Na pewno się napracował. Dodatkowo byłem świadom, że gdyby nie ja, to nic by nie gotował. Sam jadł na mieście, a Seohyun nie było.
Zdjąłem buty, zaglądając do salonu. W środku świeciło się ogromne drzewko ozdobione srebrnymi bombkami i lśniącymi lampkami.
- Ubraliście choinkę. - Rzuciłem w przestrzeń. Było mi trochę smutno, że zostałem z tego wykluczony, ale z drugiej strony nigdy tego z nimi nie robiłem. Nie należałem do ich małej rodziny. Byłem tylko obcym z zewnątrz, który miał pozostać tu przez jakiś czas.
Tak naprawdę nie widziałem jakie mają wobec mnie plany. Kiedyś zapytałem Jongdae, który zamilkł, po czym powiedział, że chciałby, abyśmy zawsze byli razem.
Nie przeszkadzało im życie w trójkącie. Nie wiedziałem czy to jakiś dziwny fetysz czy może znudzenie, ale oboje traktowali to jak coś oczywistego. Po prostu w ich związku była jeszcze jedna osoba.
Sam traktowałem to zupełnie inaczej. Było mi ciężko z myślą, że muszę dzielić się ukochaną osobą z kimś jeszcze. Nigdy nie byłem zaborczy. Nauczyłem się tego dopiero, gdy poznałem Jongdae i jego partnerkę.
- Seohyun nalegała. Chciałem na ciebie zaczekać, ale robilibyśmy to po nocy. - Powiedział Jongdae niosąc wysoki talerz, który postawił na stole. Był wąski i zbyt wysoki, ale dziewczyna go uwielbiała.
- To nic. To tylko choinka. - Mruknąłem podnosząc łyżkę, którą przemieszałem zupę.
- Zostawiłem gwiazdkę na czubek.
- Hm?
- Taką na czubek choinki, żebyś mógł ją nałożyć. - Oświadczył siadając naprzeciw mnie. Odłożył telefon na bok i posłał mi szeroki uśmiech.
-Naprawdę? - Zapytałem zaskoczony, ale w moim głosie bez problemu można było dostrzec radość, za którą się skarciłem. To tylko głupie, wigilijne drzewko.
- Tak. - Odparł obserwując mnie, kiedy szybko jadłem przygotowany przez niego posiłek. Było dziwnie cicho bez Seohyun, ale wiedziałem, że bez problemu mógłbym się do tego przyzwyczaić.
Kochałem połączenie czułego wzroku mężczyzny z jego uśmiechem. Zawsze czułem przyjemne ciepło, kiedy posłał mi te spojrzenie. Wyglądał, jakby mnie kochał, a ja chciałem, żeby tak było, nawet, jeśli byłoby to kłamstwem.
Szybko skończyłem posiłek, pod czujnym okiem Kim'a, który nie wstał od stołu nawet na minutę. Był cały mój, a ja czułem się z tym świetnie.
Kiedy odniosłem talerz w moich dłoniach spoczął delikatny pakunek. Szybko go rozpakowałem, a zza szarego papieru wyłoniła się złota, szklana gwiazda.
- Co jeśli zepsuję? - Mruknąłem zmartwiony, ponieważ przedmiot wyglądał na drogi i robiony z uwagą.
- Nic, nie przejmuj się. - Powiedział widząc, jak ostrożnie ściskam dekoracje. Podszedłem do strojnego drzewa i pozwoliłem, aby Jongdae nieco mnie podniósł. Żaden z nas nie grzeszył wzrostem, dlatego pomoc wydała mi się naprawdę konieczna. Lubiłem czuć jego ciało przy sobie. Miałem pewność, że jest tuż obok i nie planuje mnie zostawić. 
- Pasuje idealnie, prawda? - Zapytał wciąż trzymając dłonie w okolicy mojego pasa. Poczułem się nieco dziwnie, kiedy ułożył podbródek na moim ramieniu, przytulając się do moich pleców.
W jednej z błyszczących bombek mogłem bez problemu zobaczyć nasze odbicie. Byliśmy tylko mu dwoje, nikt więcej. Oboje w dużych swetrach i z czerwonymi policzkami, które powodowała duszność w pomieszczeniu. Nasze dłonie spotkały się na moim ciele, a na pomyślałem że tak właśnie powinno być.
Bez Seohyun, bez niepewności i myśli, że wkrótce to wszystko się skończy.
- Idealnie.
------------------------------
Cały dzień spędziłam w łóżku i ten... Tyle xD A wy jak? Mieliście dziś jakieś ciekawe zajęcia lub sytuacje?
Kocham was mega i już się zastanawiam jak sobie poradzę, gdy opowiadanie się skończy :( Może będziemy je kontynuować co roku? Myślicie, że pyknie?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top