03/12/20
Byun Baekhyun
- Nie chcę żebyś się wyprowadzał. - Rzuciła cicho Sojin, która znosiła wszystkie moje rzeczy z łazienki i pakowała je do niedużego kartonu. Ciężko było nie zauważyć jej pochmurnego humoru. Sehun zresztą zdawał się zmartwiony, co powodowało, że każdy z nas nie czerpał żadnej przyjemności z ostatniego dnia razem. Nie miałem im tego za złe w żadnym wypadku. Czułem się źle z tym, że im martwiłem. Odnosiłem wrażenie, że wszyscy moi przyjaciele zdawali się niepewni rozmawiając o mojej przyszłości. Byłem pewny, że wiedzieli, że dam sobie radę, ale niepokoili się o mnie tak samo jak ja niepokoiłem się o nich. Byliśmy dla siebie ważni, więc przychodziło to naturalnie.
- Też nie chcę. - Westchnąłem poprawiając beżowe rękawy przydużego swetra, który miałem na sobie. Był dość znoszony i z pewnością liczył sobie już kilka lat, ale każdy miał w szafie coś czego nie potrafił wyrzucić. Ja miałem sweter. - Ale będziemy się widywać prawie tak często jak dotychczas.
-Kiedy? Zawsze coś robisz.
-Na pewno znajdę dla was czas. - Obiecałem. Wiedziałem, że zrobię wszystko co w mojej mocy, żeby nie zaniedbać naszej relacji.
Minseok wszedł do mieszkania w momencie grupowego uścisku, do którego zaraz się przyłączył, wcześniej podnosząc z ziemi Misun. Dziewczynka nie rozumiała co się dzieje, ale może to i dobrze. Ważne, że w końcu będzie miała dla siebie więcej miejsca i na pewno doceni brak nieprzytomnego ciała na kanapie, wokół której co ranek musiała chodzić na paluszkach.
- Jesteś gotów? - Zapytał, na co zaprzeczyłem, ponieważ została mi jeszcze zawartość szuflady biurka Sehuna do spakowania. Przywłaszczyłem ją sobie już jakiś czas temu za namową mężczyzny.
- Jeszcze pięć minut.
- Zaczniemy znosić rzeczy. - Zasugerował Sehun, na co Minseok przytaknął. Tak naprawdę miałem naprawdę niewiele rzeczy. Wręcz zawstydzającą ilość.
Wykorzystując moment zabrałem mały karton, który został na wierzchu i uciekłem do pokoju młodszego, aby znaleźć największą szufladę, która wypełniona po brzegi była niewielkimi przedmiotami. Wcześniej wiele z nich leżało na stole czy blatach tworząc mały bałagan. Od dłuższego czasu były w tym miejscu.
Przedmioty były najróżniejsze. Kilka zapisanych zeszytów, piórnik, książka, kolejna książka, korektor, maść witaminowa, paszport, przeźroczysty lakier do paznokci, bandana, pusta ramka na zdjęcia, o której istnieniu dawno zapomniałem, stare kupony do sklepu, naklejki ze szczeniakami, mały wiatraczek, krem do rąk, taśma, notatnik, polaroid.
Przejrzałem piórnik i wyjąłem to co mogłem wyrzucić. Odłożyłem też na bok kupony. Kiedy podnosiłem jedną z książek spomiędzy nich wypadły zdjęcia. Kilka zdjęć z polaroida, które robiłem razem z Chanyeolem, później razem z Sojin.
Na ich czele leżało zdjęcie, które zrobiłem z mężczyzną, kiedy wszystko jeszcze było między nami w porządku.
Na sam jego widok poczułem jakbym miał nóż na gardle.
To te same zdjęcie, które zrobiłem mu podczas wspólnego śniadania*.
Chanyeol siedział oparty o kanapę, widać było, że wokół było jeszcze odrobinę ciemno. Zdjęcie było też lekko rozmazane, ale uchwyciło jego dziecinny, szeroki uśmiech i za dużą sylwetkę. W rogu była też widoczna Melody, a właściwie tylko jej głowa i łapy.
Lubiłem te zdjęcie. Przez jakiś czas nosiłem je w portfelu, ale po zerwaniu stało się to za trudne.
Przecież wcześniej radziłem sobie bez Chanyeola.
Żyłem sobie spokojnie i nie znałem tej dziwnie intymnej tęsknoty, która teraz bez przerwy mnie prześladowała.
Wtedy w najśmielszych wyobrażeniach nie spodziewałem się, że ten nieco nieporadny, dziwnie smutny i tajemniczy sąsiad okaże się kimś z kim będę umiał wyobrazić sobie resztę swoich dni. To było tak proste.
Zakochanie się w Chanyeolu było prawdopodobnie najprostszą i najbardziej naturalną rzeczą jakiej doświadczyłem. To było tak... Pasujące, jak element idealnie dopasowany do całej konstrukcji jaką było moje życie.
Nie mógłbym powiedzieć, że za nim nie tęsknię. Kochałem i wciąż kocham wszystko co z nim związane. Sposób w jaki się wyraża, odrobinę koślawy chód, zbyt duży, niewinny uśmiech. Momenty, kiedy zwyczajnie przebywał obok, a ja wiedziałem, że tak powinno być codziennie.
Nie doceniałem tego, nie miałem pojęcia jak ważna jest dla mnie jego obecność, dopóki nie zabrakło go obok.
Udawałem, że wszystko w porządku, ale nic nie było. Było ciężko, zupełnie jakbym znów stracił wszystko. Pozwalałem odejść ze swojego życia najważniejszym osobą. Cały czas. Nie zatrzymywałem ich, nie próbowałem walczyć zbyt pewny tego, że samotność jest dla mnie stworzona, ponieważ towarzyszyła mi przez wiele lat. Nawet będąc przy Dongho czułem się zupełnie samotny i to chyba sprawiło, że nawet po zasmakowaniu życiu w niesamowitej grupie i niemal filmowym związku myślałem, że będę umiał wrócić do swojego dawnego życia.
Nie potrafiłem.
" Straciłeś motywację" mówił nieśmiało Jongin.
" Nie jesteś szczery" zarzucał Jongdae.
" Tęsknisz" Podpowiadała Sojin.
" Nie pozbierałeś się po nim" przypominał zaalarmowany Sehun.
" Nie przestałeś go kochać" stwierdzał Minseok.
I najgorszym było to, że wszystkie ich słowa były prawdą.
Ruszenie z miejsca okazało się zbyt ciężkie. Udawanie, że to zrobiłem było dużo łatwiejsze, więc żyłem swoim nudnym, nieuporządkowanym życiem nie licząc na to, że cokolwiek się odmieni. Nie miałem prawa tego oczekiwać. To ja podjąłem decyzję o zakończeniu wszystkiego co było między nami. Ja byłem winny temu jak teraz wyglądała nasza relacja.
Wiedziałem, że Chanyeol obiecał czekać.
Wiedziałem, że istnieje duże prawdopodobieństwo, że wciąż to robi.
I wiedziałem, że być może przyjąłby mnie z otwartymi ramionami.
Wiedziałem również, że nic nie uszczęśliwiłoby mnie bardziej.
Ale nie znałem siebie na tyle, aby wiedzieć, że nie zranię go ponownie. Nie byłem dobrą osobą, nie umiałem tego nawet udawać, mimo kłamliwego życia jakie prowadziłem na co dzień.
Być może będę tego żałował do śmierci, ale nie byłem wystarczający dla niego. Nie byłem kimś kogo potrzebował przy sobie. Nie mógł mi ufać, nie mógł na mnie polegać, nie mógł być pewny tego, że znów nie postanowię popełnić najgorszego z możliwych błędów.
Miałem wrażenie, że moja obecność w jego codzienność byłaby dla niego karą, której nie byłby świadom dopóki znów nie popełniłbym błędem.
- Baek? - Zapytał nieśmiało Sehun otwierając drzwi swojego pokoju. Zaraz oderwałem wzrok od zdjęcia i wcisnąłem je z resztą między strony książki, z której wypadły.
- Idę. - Zapewniłem podnosząc się. Zabrałem karton i ruszyłem do salonu, w którym pożegnałem się z całą trójką. Wiedziałem, że będę za nimi okropnie tęsknił, ale ten dzień musiał w końcu odejść.
Wychodząc z mieszkania zastanawiałem się czy to nie ten moment, który ludzie nazywają początkiem nowego rozdziału.
__________
*Jeśli macie ochotę powtórzyć sobie scenę robienia zdjęć to znajdziecie ją w sezonie trzecim, dokładnie 09.12.19.
Dzień dobry kochani! 🥰
Jak minął wam dzień? Ja kupiłam dobie kalendarz adwentowy i zjadłam trzy czekoladki ♥
Poza tym w moim mieście(Gdańsk) spadł dziś śnieg! Tylko odrobina, ale i tak bardzo się cieszę (mówiłam wam kiedyś, że w swoich opowiadaniach staram się zawierać sytuację z mojego życia, swoje doświadczenia czy doświadczenia ludzi wokół mnie, miłość Baekhyuna do śniegu jest moją częścią hahaha, kocham śnieg, mogłabym mieć go cały rok i byłabym zadowolona ♥ 🌨)
Jak u was pogoda?
Kocham was, do jutra ♥
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top