X
Dwójka już spacerowała po mieście pogrążonym w nocnym spokoju zgodnie z wolą Hana. Minho faktycznie nie miał ochoty się szwędać i był zmęczony, przez co chciał tylko wrócić do domu, umyć się i iść spać, ale licealista się uparł, więc w końcu poszli na układ, że młodszy może odprowadzić starszego do domu. Co prawda tak być nie powinno, a Lee poniekąd był teraz odpowiedzialny za Jisunga, ale jakoś nie czuł potrzeby, aby specjalnie się o niego troszczyć... W końcu wiadomo, że Han potrafił wrócić do domu nawet po trzeciej, a miał gadane i umiał się jakkolwiek obronić, choć może był bardziej sprytny... W każdym razie Minho nie zgodził się bezpośrednio na "randkę", bo o taką przecież chodziło Hanowi, a Lee się domyślił, choć żaden nie chciał przyznać tego głośno...
Gdzieś po drodze zajrzeli do sklepu całodobowego, bo brunetowi zachciało się pić, a nie miał nic ze sobą. Najpierw przeszli przez parę kolorowych alejek, w których gubił się Jisung z apetytem na coś słodkiego, po czym w końcu doszli do działu z wodą. Minho bez większego dylematu sięgnął po swoją ulubioną butelkę, po czym był już gotowy podejść do kasy, gdyby nie to że zerknął na Hana, a to dało mu do myślenia... Otóż szatyn znowu buszował w słodyczach, ale co gorsze nie mógł znaleźć nic odpowiedniego dla siebie, taki wybredny dzisiaj był, ale przez to musieli siedzieć w sklepie jeszcze dłużej... Minho mimowolnie pomyślał, że chłopak jest nawet uroczy, ale zaraz pokręcił głową odzyskując trzeźwość umysłu. Po chwili namyslu podszedł do lodówki przy kasie i wyciągnął z niej swoje ulubione piwo. Co prawda nie pił często, prawie w ogóle, ale jeśli już to właśnie ten napój, który już trzymał w ręce. Następnie stanął w kolejce.
- Nie upijesz się tym... - nagle usłyszał rozbawiony głos Hana przy uchu.
- Nie chcę się upijać - stwierdził w miarę spokojnie brunet.
- To po co w ogóle pić?
- Bo mogę - posłał mu zaskakująco bezczelny wzrok zmęczony głupimi pytaniami młodszego.
- Bo mogę... - przedrzeźniał go z przerysowaną miną. - To ja też chcę...
- To sobie kup - prychnął pewnie.
- Minho...
- Co, nie możesz? - spytał sarkastycznie - O, jaki biedny...
- To jest mega wredne... - zmarszczył brwi, ale w jego wykonaniu było to bardziej rozkoszne niż groźne.
- Przez ciebie mam same problemy... - westchnął kręcąc głową z politowaniem.
Han jednak nie przejmował się słowami starszego, a zamiast tego dręczył go swoim spojrzeniem na smutnego pieska czy też inną bardziej pasującą do niego wiewiórkę, a Minho długo nie ulegał... Ostatecznie jednak się zgodził, dlatego zadowolony Jisung na szybko pobiegł po napój dla siebie, a przy okazji jeszcze wziął jednak jakieś ciastka. Co prawda chciał zapłacić sam, ale Lee zgodnie z tradycją wziął jego rachunek na siebie.
Potem dwójka ruszyła dalej przed siebie, a każdy myślał o innej stronie. Minho był pewny, że wraca do domu, ale Jisung znał sposoby, aby starszy się pogubił i był zmuszony iść tam, gdzie chciał Han. Głównie jego plan polegał na zagadywaniu, a zirytowany Lee mimowolnie odpowiadał, w tym czasie szatyn delikatnie zmieniał drogę. Udawało mu się to przez dłuższy czas dopóki brunet nie zaczął się rozglądać...
- Coś mi tu nie pasuje... - rzekł student sam do siebie.
- Wydaje ci się - odpowiedział przekonująco Han - W końcu jest ciemno...
- Nie, nie... Ty mnie zaciągnąłeś gdzieś...
- Wcale nie... - zawołał niewinnie spoglądając gdzieś w górę.
- Dlaczego ja się w ogóle zgodziłem... - westchnął.
- Aż tak ci ze mną źle?
- Nieważne... - machnął ręką.
Lee zaakceptował, że już nie wróci do domu przez najbliższą godzinę, tylko spędzi ją z młodszym gdzieś na łonie natury. Przynajmniej tyle. Bo w końcu Jisung zaprowadził go do jakiegoś parku oświetlonego ulicznymi lampami, ale to miało swój urok i dlatego rozglądając się nawet na chwilę ułożył usta w przyjemny uśmiech, od którego Jisung ściągnął wyczuwając w swoim wnętrzu ciepło połączone z lekko tropikalnym klimatem tej nocy...
Niedługo potem znaleźli miejsce gdzieś na trawie pod szerokim niebem, na którym znów gościły śliczne gwiazdy, tak jak wtedy przy namiocie... Jisung niewiele myśląc wyjął swoje picie, które otworzył i napił się, ale wtedy starszy spojrzał na niego zaskoczony:
- Co ty robisz? To miejsce publiczne... - szepnął przejęty.
- Jest ciemno... - stwierdził obojętnie. - Rozluźnij się w końcu, Minho...
- Mam dużo do stracenia... - przyznał z goryczą w głosie spoglądając w bok.
- Nic się nie stanie - nagle chwycił go za ramiona i spojrzał w oczy z uśmiechem, a wtedy szepnął ciepło - Naprawdę.
Minho aż uniósł wyżej powieki zaskoczony taką otwartością chłopaka, a przy tym nieco speszył się jego wielkimi radosnymi oczami, czego za nic nie dał po sobie poznać. Mimowolnie odwzajemnił nieśmiały uśmiech, a to tym razem zdezorientowało Hana, bo nie oczekiwał zobaczyć czegoś takiego, a zwłaszcza tak pięknego... Sam zerknął w bok szybko odsuwając się od starszego niby naturalnie, choć wyglądało to co najmniej dziwnie, nawet Minho zrobiło się nieswojo... A żeby zabić tę niezręcznośc poszedł w ślady licealisty i sam zaczął raczyć się słabym piwem, które jednak idealnie pasowało do tej pory i takiego spotkania. Gdy tak siedzieli w ciszy i cieszyli oczy oraz płuca niewielką łąką, gdzie dało się usłyszeć melodię ułożoną z dźwięków nocnych owadów, w końcu między nimi zniknęła krępacja i niepewność, a wtedy Jisung postanowił przerwać swoje milczenie i spytał luźno:
- Więc... Nadal uważasz, że całuję się gorzej niż twój były?
- Co? - zerknął na niego, po czym znów na niebo i przyznał z rozbawieniem - Niee... On był w tym beznadziejny... W ogóle cały taki był...
- A ja? - zainteresował się.
- Cóż... - spoglądając nieśmiało w dół uśmiechnął się ciepło - Jesteś słodki...
- Słodki..? Wow...
- No co?
- Nie wierzę, że powiedziałeś o mnie coś miłego...
- Jesteś słodki, gdy mnie nie irytujesz... - westchnął, po czym wziął kolejnego łyka.
- Czy to możliwe? - zaśmiał się.
- Zdziwiłbyś się... - przyznał to mniej pewnie niż zazwyczaj.
- Na przykład?
- Co?
- Kiedy jestem słodki?
- Czasem... - spojrzał w bok.
- Co to znaczy? - z ciekawskim uśmiechem zbliżył się do bruneta i z dziwną satysfakcją zaczął go męczyć swoim wnikliwym spojrzeniem.
- To znaczy, że czasem - warknął twardo próbując nie dać się zdominować, choć przypominał bezbronnego chłopca.
- Czy... - szepnął złośliwie zbliżając wargi do ciepłego ucha starszego i kontynuował na wydechu - teraz też jestem dla ciebie słodki?
- Nie.
- Nie? - zdziwił się zaskoczony.
- Teraz jesteś cholernie irytujący - rzekł stanowczo, po czym chwycił pewnie chłopaka za ramię i sprawnie popchnął prosto na trawę, na której ten wylądował plecami. Na sobie poczuł ciężką obecność bruneta, który podpierał się rękoma przy głowie młodszego, ale i tak najmocniej doznał teraz zimnego spojrzenia drżącego studenta. Ten dodał na wydechu - Cholernie mnie irytujesz, Jisung.
Szatyn zaniemówił, a nie zdarzało mu się to często... Za to jego serce zaczęło bić szybciej od wzrostu adrenaliny, a jego przechodziły dziwne ciarki rozlewające po jego ciele strumienie ciepła aż przejął oddech po starszym... W ogóle jego ciało zalała fala intensywnego gorąca, gdy miał nad sobą tak władczego chłopaka... Co prawda Minho nie zrobił nic niezwykłego, lecz sposób, w jaki to zrobił... Przecież na codzień sprawiał wrażenie łagodnego i nazbyt dojrzałego, niechętnego na szaleństwo... Ale teraz zdjął tę maskę ujawniając przed Jisungiem prawdziwą twarz swojego temperamentu, a była ona pokolorowana we frustrację i złość, które sukcesywnie drażniły jego pierwotne potrzeby...
Han przymrużył powieki, a jego ciepła od wypieków twarz straciła swą dziarskość, zyskując uległość wobec kogoś silniejszego od niego, przynajmniej w tym momencie... Już sama postawa bruneta go rozpalała, ale oprócz tego miał do niego pewne przywiązanie, a Minho ogólnie mu się podobał, przez co w tej chwili odpuścił i pozwolił uczuciom wyjść na zewnątrz...
- Minho... - wyszeptał słabo, wyraźnie podniecony na twarzy szatyn, a szczególnie jego na wpół zmrużone powieki.
- Jedyne do czego się nadajesz to...
Nie dokończył, gdy gwałtownie zbliżył się do lekko rozchylonych warg Jisunga i wpił się w nie intensywnie. Han nawet nie był zaskoczony i niemal natychmiast złapał starszego za potylicę, przyciągając jego rozjuszone ciało do swojego, na co obydwaj na sekundę spięli mięśnie, a przy tym zastękali sobie w usta, a mimo to kontynuowali coraz to gorętszy pocałunek, gdy ręce Minho dziko błądziły po policzkach, bokach, a nawet udach młodszego. Han nie był lepszy, bo on łapał chłopaka za włosy lub łopatki, jeszcze dopychając się do jego torsu, aby jak najbardziej wyczuć szybszy rytm serca, jakby sam nie miał zaraz dostać zawału... Czuł, że w jego wnętrzu wybuchają coraz silniejsze źródła gorącej energii popychające go do coraz mniej obyczajnego zachowania, a przez to momentalnie zapomniał, że przecież są w miejscu publicznym... Równie przejęty Minho jednak zdawał się także nie zważać na miejsce, gdy mocno przyciągnął nogę młodszego do swojego biodra, a przy tym zachłannie oderwał się od jego języka, swoim lądując na rozgrzanej szyi Jisunga. Ten aż odchylił głowę z wciąż przymkniętymi powiekami, a jedynie przygryzł mocno wargę, chociaż intensywnie wypuszczał z siebie ciężkie powietrze zamiast jakichś odgłosów. Odruchowo zaczął ocierać się o studenta z pragnieniem, aby ten po prostu już sciągnął z niego i z siebie przeszkadzające im ubrania...
Nagle starszy oderwał się od chłopaka, dysząc głośno i szybko, a po chwili wyszeptał:
- Nie możemy...
- Możem... - przerwano mu.
- To za dużo, Jisung... - usiadł wygodniej z rękoma do tyłu próbując złapać oddech i uspokoić pobudzone ciało.
- Za dużo..? - wyszeptał. Nie miał wyjścia i poszedł w ślady starszego - Robiliśmy to już...
- Mam na myśli... Tutaj. Pod gołym niebem. Zresztą... Nie mam nic ze sobą...
- Ja w sumie też... - spojrzał w bok.
- Umówmy się na jutro... - westchnął.
- Co?
- Umówm...
- Wiem, słyszałem. Ale... Ty serio chcesz się umawiać na seks?
- A ty tego nie chcesz? - spojrzał na niego poważniej.
- Nie spodziewałem się tego po tobie...
- Jeśli chcesz, mogę najpierw zabrać cię na kolację czy gdzieś... - znów westchnął, drapiąc się w kark z zakłopotaniem - Pamiętaj tylko, że pracuję do późna...
- Przyjdę po ciebie.
Nagle telefon młodszego zadzwonił, a gdy ten spojrzał na wyświetlacz, zmarszczył brwi i rzucił urządzenie obok siebie.
- Nie odbierzesz? - spytał zdziwiony Minho.
- Chyba żartujesz... - prychnął. - Nie będę rozmawiał ze starym, gdy przed chwilą miałem się ruchać, a mój głos mówi sam za siebie...
- Myślę, że twój głos teraz jest całkiem przyjemny...
- Nie poznaję cię... - zaśmiał się. - Jesteś zbyt miły dla mnie...
- Mam dzień dobroci dla zwierząt - nie wytrzymał i sam się zaśmiał.
- Jutro będziesz już wredny?
- Będę niemiły dla każdego tylko dlatego, że dzisiaj przerwaliśmy...
- Aż tak ci zależy?
- Znam siebie.
- Dla mnie też będziesz niemiły?
- Dla ciebie będę wyjątkowo miły. Dla nikogo dawno nie byłem tak miły jak będę dla ciebie jutro wieczorem...
- Czym mnie jeszcze możesz zaskoczyć? - spytał ze swoim zuchwałym uśmiechem.
- Nie doceniasz mnie, Jisung... - uśmiechnął się pewnie, ale łagodnie - Robiłeś to ze mną, gdy byłem lekko pijany, a poza tym prowadziłeś...
- Sądzisz, że dam się tak łatwo podporządkować?
- W rzeczywistości jesteś cholernie łatwy do obezwładnienia, Jisungie... - szepnął mu zmysłowo do ucha, aż szatyna przeszły dreszcze - Już znam twoje słabe punkty, a przynajmniej ten największy...
- Ta... - prychnął z aroganckim wyrazem twarzy. - Jeszcze zobaczymy...
- Zamówić ci taksówkę czy dasz sobie radę sam? - nagle zmienił temat.
- Nie wolałbyś mnie sam odwieźć do domu?
- Bardzo chętnie, gdyby nie to, że samochód, którym wtedy jechaliśmy, był pożyczony. Swojego nie mam.
- Nie masz? - zdziwił się.
- Znaczy mam, ale... - zmieszał się - Powiedzmy, że sobie grzecznie czeka na mnie.
- Dlaczego? - zaśmiał się.
- Bo... Rodzice mi go kupili, a ja kiedyś...
- Rozwaliłeś coś w nim - od razu stwierdził z pewnym uśmiechem.
- Nie rozwaliłem... - oburzył się - Lekko zarysowałem...
- Wow... - śmiał się - Ten idealny Minho ma jakąś wadę...
- Cicho...
- To do kiedy ma na ciebie czekać?
- Oddadzą mi go, gdy zrobię ponowny kurs ma prawo jazdy, bo stwierdzili, że nie umiem jeździć. A narazie to sam wiesz, nie mam czasu...
- Spoko. - Wstał, po czym podał rękę starszemu, a ten skorzystał i się podciągnął. - Dam sobie radę. Przecież nie jestem małym chłopcem.
- Daj mi znać, gdy wrócisz do domu.
- Martwisz się o mnie?
- Po prostu chcę wiedzieć, że jesteś bezpieczny. To przeze mnie włóczysz się po nocy gdzieś zamiast siedzieć grzecznie na dupie w domu.
-I tak bym poszedł gdzieś indziej, gdybym nie zabierał cię tu na randkę - gdy to powiedział aż otworzył szerzej oczy w szoku, że to wyszło z jego ust.
- Więc to była randka, tak? - posłał mu wymowne spojrzenie.
- Tak sobie zażartowałem... - burknął widząc złośliwy uśmiech starszego. - Oczywiście, że nie była. Ja z toba? Nigdy w życiu...
Minho pobłażliwie pokręcił głową, po czym pierwszy się pożegnał i poszedł w swoją stronę, a Han ruszył w swoją.
Ps. Shipuję Oliah x Chan xD
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top