III
Po wszystkich zajęciach Han spotkał się z resztą, aby jak codziennie gdzieś wyjść, jakby nikt nie miał nic lepszego do roboty. Właściwie jedynymi naprawdę zajętymi ludźmi byli Hyunjin i Chan przez studia, bo reszta albo radziła sobie dobrze w liceum, albo nie starała się jakoś szczególnie, a na pewno nie Han, chociaż on też był całkiem dobrym uczniem ze słuchu.
Prawie cała siódemka siedziała już gdzieś na ławkach przy terenie szkoły i uczelni, bo Jeongin jeszcze poszedł do toalety. Tymczasem Felix i Hyunjin zajmowali się sobą, to znaczy starszy leżał głową na nogach blondyna i masował jego mniejszą dłoń na swoim torsie, Chris opierał łokcie prawie o kolana i pochylony pisał coś na telefonie, za to Changbin spisywał jakieś lekcje. Tylko Seungmin nie robił totalnie nic, rozkładając się na ławce i czekając na najmłodszego. Za to Hana nosiło i cały czas wędrował w jedną i drugą stronę wymyślając plany na dzisiaj, bo innych za bardzo to nie interesowało, jak było widać.
- Gdzie dzisiaj idziemy? - mimo wszystko spytał spoglądając na wszystkich. Zerknął na najstarszego i rzekł ze złośliwym uśmieszkiem - No, oprócz Chana...
- A czemu beze mnie? - zawołał brunet z niezadowoleniem.
- Bo masz lepsze towarzystwo...
- Ej! To nie tak... - po chwili dodał - Dzisiaj jestem tylko do waszej dyspozycji - uśmiechnął się niewinnie.
Wszyscy zareagowali głośnym dźwiękiem, jakby sarkastycznego podziwu.
- Co to się stało, że dzisiaj masz dla nas czas? - zapytał prześmiewczo Changbin.
- Nic. Co miało się stać? - Chan odpowiadał spokojnie.
- Od końcówki czerwca jesteś mocno zajęty, a twoje wymówki są coraz to gorsze... - stwierdził szczerze Seo. - Chociaż teraz to możesz się zasłaniać nauką...
- Czy wy wiecie w ogóle co ja studiuję? - zaśmiał się. - To nie są łatwe rzeczy...
- Chcesz nam wmówić, że uczyłeś się przez całe wakacje? - prychnął Han.
- Coś tam czytałem... - spojrzał w bok wymijająco.
- I tak się dowiemy kto to.
- Nie możecie... - zasyczał z niezadowoleniem.
- Bo?
- Ona nie chce, żebyście wiedzieli...
- Ona? - spytał zaskoczony Han - Od kiedy jesteś hetero?
- A od kiedy nie jestem? - mimowolnie zaśmiał się, również lekko zaskoczony reakcją szatyna.
- Nie wszyscy na świecie są gejami, Jisung - stwierdził zwyczajnie Seungmin.
- Jak to nie?
Dyskusję przerwał powrót rozbawionego Jeongina, bo jak się okazało, znowu ktoś rozwalił drzwi od męskiego kibla, co NIEKTÓRYM wydało się turbo śmieszne, podczas gdy inni kręcili głową z politowaniem.
Po krótkiej naradzie uznali w końcu, że pójdą do tej ładnej, niewielkiej restauracji wraz z kawiarnią, w której Han miał odebrać swoją zgubę. Co prawda było ich trochę dużo, bo cała siódemka, ale szatyn ocenił, że zmieszczą się.
Jakieś pół godziny później byli już na właściwej ulicy i właśnie podchodzili pod odpowiednią lokalizację, czyli nowoczesną restaurację w kolorach bieli i czerni. Niewiele myśląc weszli do środka wywołując tym lekkie zamieszanie, chociaż akurat mało kto tam siedział, zresztą większość klientów wybierała na wynos.
Minho akurat zaczynał zmianę i jeszcze nie zdążył nawet się przebrać, ale gdy dostrzegł grupę młodych licealistów i studentów, zresztą dobrze sobie znanych, aż otworzył szerzej oczy, a za chwilę opadł na ladę z bezsilnością, rozkładając się na niej. Jeszcze nawet nie zaczął dzisiaj dobrze, a już zapowiadał się mocny wieczór... Hyunjina i Chana jeszcze tolerował, bo ci byli raczej ułożeni i kulturalni, ale licealiści... Ci byli najgorszymi klientami, bo oni zawsze hałasowali i robili bałagan, a najgorzej, gdy byli to tak bezczelni ludzie...
Za chwilę poczuł na plecach klepanie dla otuchy, a zaraz po tym przy uchu pocieszające:
- Powodzenia.
Następnie już tylko obserwował jak kolega z pracy kieruje się w stronę drzwi i znika, zostawiając go samego ze wszystkim. Nic dziwnego, tamten swoje już wypracował, ale mimo wszystko...
Nagle podszedł do niego życzliwie nastawiony Chris i zaczął składać zamówienie, na co Minho odpowiadał mimowolnym uśmiechem i poinformował, że za chwilę wszystko przyniesie, tylko prosi o cierpliwość. Kolega ze studiów wcale go nie pośpieszał i również życzył powodzenia na zmianie, wiedząc do czego jest zdolna jego mała gromadka...
Po jakimś czasie Lee zaczął powoli wszystko przynosić, a gdy doszedł do zamówienia dla Hana, wręcz zwrócił się do niego:
- Dzisiaj na trzeźwo?
- Ej, to nie było miłe... - zaśmiał się Chan.
- Nie muszę pić, żeby być tak zabawny jak wczoraj... - stwierdził szatyn bez zająknięcia, na co wszyscy popatrzyli po sobie z wymownym zachwytem nad jego gadką, w końcu Han był mocny w gębie i nie tylko.
- Kto powiedział, że byłeś zabawny? - prychnął. - Raczej śmieszny, a tak właściwie to żałosny... - zaraz po tym odszedł od stolika.
Hana zamurowało. Zupełnie nie spodziewał się takiej odpowiedzi od tego niewinnego i delikatnego kelnera o przyjemnym spojrzeniu, ale to wszystko raczej atuty dla kogoś pracującego z klientem. Reszta z kolei ledwo powstrzymywała śmiech widząc jak ten wielki Han został właśnie zgaszony przez ledwo znanego sobie chłopaka, a jeszcze ta jego mina... Szatyn autentycznie przez chwilę zastygł w bezruchu z otwartymi ustami, a oczy ułożył w charakterystyczny zaskoczony sposób.
- Ach, ten Minho... - zaśmiał się Chan kręcąc głową pobłażliwie, gdy Han siedział lekko naburmuszony.
- Mi się wydaje czy... - zaczął Felix z wymownym uśmiechem.
- ...on ci się podoba, Jisung... - dokończył za niego Jeongin z taką samą miną.
- Zamknijcie się... - warknął niezadowolony szatyn, szturchając ich w ramiona, na co ci zaśmiali się.
- Serio? - spytał lekko zaskoczony Chris z niewinnym uśmiechem - Poproś go o numer...
- Nie podoba mi się! - wrzasnął. - Koniec tematu!
Wszyscy faktycznie skończyli, chociaż po cichu śmiali się z szatyna, a nawet Minho obserwujący sytuację gdzieś z boku widząc rozjuszenie licealisty nie potrafił powstrzymać rozbawienia. Przecież ten był tak komiczny w każdym momencie swojego życia... Ale po chwili przypomniał sobie, że przecież miał oddać chłopakowi portfel, a chciał już mieć to z głowy, dlatego nagle wyszedł na zaplecze, a po chwili wrócił z czymś czarnym w ręce, po czym podszedł do stolika i podał Hanowi rzecz ze słowami:
- Masz, bo znowu zapomnisz.
- Dzięki - burknął, pewnie chwytając portfel. Nawet nie spojrzał na starszego.
- Z takimi wypiekami na twarzy wstydziłbym się wyjść z domu... - rzekł, jakby pod nosem i znów się oddalił.
Jisung natychmiast wyjął telefon i włączył aparat, aby sprawdzić swoje policzki, ale ku jego zdziwieniu wcale nie był tak czerwony jak to sugerował Minho. Inni jednak zaczęli się śmiać, bo relacja kelnera z szatynem wydawała się całkiem ciekawa i zabawna.
Za jakiś czas towarzystwo powoli się kruszyło, bo Seungmin musiał już wracać, Changbin to samo, Hyunjin z Felixem chcieli pobyć sami, a Channie i Jeongin siedzieli z Hanem najdłużej aż w końcu najmłodszy ogłosił:
- Dobra, też muszę już iść... - zwrócił się do starszego bruneta z miną małego dziecka - Odwieziesz mnie?
- W sumie ja też powinienem już wracać... - westchnął rozciągając się na szybko na siedząco. - A ty, Jisung?
- Dam se radę... - odpowiedział wymijająco.
- Nadal jesteś obrażony? - zaśmiali się.
- Nie, w ogóle.
- No co ty, wiewiórko... - Chan szturchnął go w ramię po przyjacielsku z ciepłym uśmiechem.
- Spadaj.
Mimo wszystko najstarszy i najmłodszy wstali i z rozbawieniem pożegnali się z Hanem i życząc mu bezpiecznej drogi do domu, po czym się ulotnili. Wtedy szatyn został sam aż westchnął ciężko podpierając policzek na ręce. Właściwie słowa przyjaciół wcale go tak nie ruszyły, a bardziej zaczął analizować realność ich sugestii, dlatego był tak zamyślony...
Tymczasem brunet za ladą akurat brał się za porządki takie jak wymiana worków na śmieci, wycieranie stolików czy mycie podłogi wraz z wcześniejszym zamiataniem. Jisung tak na to patrzył, to na stolik po swoich kolegach, a w końcu zaczął sam na nim sprzątać, co nieco zaskoczyło Minho, ale nie miał zbyt dużo czasu na "podziwianie" kultury licealisty. Z tym, że za chwilę szatyn sam podszedł do bruneta i zapytał ze znudzeniem:
- Mogę ci jakoś pomóc czy coś?
- Yy... - aż zawahał się zaskoczony takim pytaniem, po czym odpowiedział uprzejmie i neutralnie - Nie trzeba, poradzę sobie. Pomożesz mi, jeśli już wyjdziesz.
- Nie chce mi się wychodzić - zaczął marudzić wzdychając - I tak nie mam nic lepszego do roboty...
- Ale mi za to płacą, a tobie nie.
- Nie mogę nic zrobić w czynach społecznych? - uśmiechnął się niewinnie.
- Dobra... - westchnął, przewracając oczami - Jeśli tak bardzo chcesz pomóc, weź mopa - tu mu wręczył szczotkę na kiju - i zacznij mopować.
- Dobra.
Jak powiedział Minho, tak Jisung zrobił. W tym czasie brunet podszedł do kasy i zaczął liczyć utarg i tak dalej, a gdy skończył, młodszy również. Co prawda miał nieco mokre ubranie, bo podczas mopowania trochę się wygłupiał, a przez co nieraz się wywalił na mokrą podłogę, ale finalnie ukończył zadanie. Następnie nie pytając nawet o zgodę, po prostu wszedł na zaplecze w poszukiwaniu łazienki, gdzie mógłby zostawić mopa. Lee jednak nie był z tego zadowolony i szybko za nim pobiegł mówiąc:
- Wiesz, nie powinieneś tu wchodzić...
- Daj spokój - machnął ręką rozglądając się.
- Po prostu daj mi to i wyjdź stąd.
- Boże, ale tu gorąco, co? - westchnął łapiąc za koszulkę, którą zaraz zaczął wietrzyć.
- Idź stąd... - westchnął.
- Masakra jakaś... - aż złapał białą koszulkę i od dołu i tak samo nią poruszał, tym samym odkrywając swój lekko zarysowany opalony brzuch.
Minho mimowolnie zerknął w tamtym kierunku, ale od razu odwrócił wzrok z czystej przyzwoitości, a przy tym otworzył szeroko oczy czując jak zalewa go gorąco. Nie że widok brzucha młodszego go jakoś ruszył, ale sama świadomość, że ten prawie rozbierał się w miejscu pracy Lee budziła pewne obawy, chociaż może i lekki dreszcz emocji... Gdy on dochodził do siebie, Jisung bezkarnie zwiedzał resztę wnętrza niczym wycieczka po muzeum czy innym miejscu kultury zachowując się wyjątkowo swobodnie. Nagle poczuł szturchnięcie i groźny ton za plecami:
- Wynocha stąd!
Han nie przejął się tym zbytnio, a zamiast tego odwrócił całe ciało w stronę bruneta posyłając mu dobroduszny uśmiech, jakby właśnie lustrował niewinne dziecko. Kiedy złapał kontakt wzrokowy z wyższym, spojrzał na niego z niemal bezczelną śmiałością, tym samym zwinnie chwycił chłopaka za nadgarstek ręki tej, którą został szturchnięty, a zrobił to wyjątkowo mocno.
- Bo co? - spytał zadziornie Han, a tym samym wykonał krok w stronę starszego, na co ten odruchowo zrobił krok w tył.
- Bo... - zawahał się trochę ginąc w oczach młodszego - Wyrzucę cię stąd - zmarszczył brwi z irytacją.
- Jesteś tego taki pewny, Minho?
Jisung skutecznie hipnotyzował starszego swoją wyniosłością i pewnością w oczach, przez co brunet nawet nie zauważał, że cały czas posłusznie kieruje się w tył zgodnie z wolą młodszego. Minho był zbyt zdezorientowany całą sytuacją, aby cokolwiek zrobić, chociaż Han z czasem osłabił uścisk i teraz ten mógłby się spokojnie wyrwać...
Nagle Lee poczuł plecami zimną powierzchnię ściany tuż przy wejściu na salę główną, a obok siebie własną rękę trzymaną przez dłoń młodszego.
Tymczasem Han dopiero teraz się zorientował, co tak właściwie robi. Ale mając pod swoją kontrolą bruneta, nie mógł już się tak po prostu wycofać. Zresztą właśnie lustrował urodziwą twarz starszego, a szczególnie jego czarne oczy, które patrzyły z taką gracją, że Hana przeszedł pewien niekontrolowany dreszcz, pod wpływem którego wzrokiem uciekł na kształtne usta Minho... Ten nieznacznie rozchylał wargi pewnie w celu złapania ciężkiego oddechu pod wpływem duszącej przestrzeni, bo nawet miał lekko zwilżone czoło. Jisung sam czuł się, że się trochę poci w tej niewielkiej przestrzeni bez klimatyzacji albo bez włączonej... Nagle poczuł, że wyższy faktycznie odzyskał świadomość, a wolną ręką chwycił nieznośnego licealistę za kołnierz, ale wtedy w szatyna uderzył impuls przyśpieszający jego serca bicie i wzmacniający pewne chęci... W końcu niebezpiecznie szybko zbliżył się do ust Minho, w które wpił się intensywnie, nawet pod lekkim przymusem.
Lee otworzył szerzej oczy odruchowo wypuszczając materiał koszulki młodszego z dłoni, ale za chwilę opuścił powieki łapiąc chłopaka mocno za ramię. Jisung był silny i zachłanny, niemal agresywny, jakby nie znał umiaru, a z każdą sekundą jego nacisk tylko mocniej drażnił nieco delikatniejszego Lee, mimo to ten w chwili słabości kontynuował gorący pocałunek, dopuszczając do siebie nawet język młodszego, aż jęknął mu niewyraźnie w usta, choć to nie zmniejszyło zapędów Hana. Ten nawet zbliżył całe ciało do zszokowanego ciała starszego chcąc poczuć jego ciepło, a Minho teraz był wyjątkowo ciepły, a do tego jego serce biło bardzo szybko, co podświadomie pieściło ego licealisty...
Lee udało się odepchnąć od siebie Jisunga po dobrych paru minutach, po których dyszał ze zmęczenia i nieznacznie mrużył powieki próbując wszystko poukładać w głowie. Tymczasem Han trwał w podobnym onieśmieleniu, choć szybko uśmiechnął się ze świadomością, że właśnie pocałował kelnera, a także z jakimś dziwnym speszeniem, które zawsze ukrywał w ten sposób. Jeszcze zanim starszy zdążył cokolwiek powiedzieć wielce moralizującego czy coś, Han już uciekł z zaplecza z głupim uśmieszkiem, potem jeszcze chwycił przelotnie za plecak i uciekł z całego lokalu, gdy w jego brzuchu wybuchały coraz to kolejne niestabilne stany gorąca i zimna przy jednoczesnym drżeniu...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top