VIII
W sobotę Jisung został obudzony na dźwięk dzwonka telefonu, ale odruchowo chwycił urządzenie i odebrał jeszcze ledwo przytomny. Miał potargane włosy i nawet nie otworzył jeszcze powiek, gdy leżał na poduszce i zaczął ochrypłym głosem:
- Czego?
- Gdybyś mi się nie podobał, odpowiedziałbym ci... - zabrzmiał głos szatyna w słuchawce. Słychać było, że go to lekko zirytowało, ale próbował to schować za zakłopotanym śmiechem.
- Minho... - westchnął zdumiony.
- Już się zastanowiłeś, skarbie?
- Tak bardzo musisz to wiedzieć? - uśmiechnął się.
- Tak, bo to dzisiaj zabieram cię na randkę, słońce. I nie drocz się ze mną, bo jeszcze tego pożałujesz...
- Co mi zrobisz? - zaśmiał się.
- Takie rzeczy, których lepiej nie mówić na głos... W każdym razie, Jisung, wybieraj: mam przyjść osobiście czy sam do mnie przyjdziesz.
- Więc to randka w domu? - mówił dalej prowokującym tonem.
- Miałem na myśli, czy przyjdziesz na miejsce czy wolisz, żebym przyszedł po ciebie...
- Gdzie chcesz mnie zabrać?
- Nie jestem zbyt kreatywny, szczerze mówiąc. Po prostu pójdziemy do centrum handlowego, a tam znajdziemy coś...
- Chcesz mnie poderwać w taki sposób? - zaśmiał się.
- Nie wiedziałem, że Han Jisung to księżniczka i byle gdzie nie łazi... - westchnął. - Weź pod uwagę też to, że wciąż jestem tylko licealistą z kieszonkowym, które musi mi wystarczyć na miesiąc. Mam oszczędności, ale bez przesady... Nie żałuję ich na ciebie i wydam je z przyjemnością, aby sprawić ci przyjemność, ale nie oczekuj ode mnie za dużo, Jisung...
- Uspokój się... - wybuchnął śmiechem - Jasne, że pójdę tam z tobą i będę się świetnie bawić. Gdzie indziej by mnie nawet nie wpuścili, bo nie umiem się zachować...
- Przy mnie możesz się zachowywać jak tylko zechcesz, Jisung. Nie obchodzi mnie to czy inni będą się gapić, mnie to na pewno nie zawstydzi. Chcę, żebyś był przy mnie sobą i czuł się swobodnie...
- Wow, to brzmi poważnie...
- Bo ja mam poważne uczucia do ciebie, Jisung... - zaśmiał się.
- Poważnie?
- Pogadamy na miejscu. Wyślę ci szczegóły, okej?
- Mhm...
Wkrótce dwójka się rozłączyła, a Han niemal natychmiast wyskoczył z łóżka i zabrał się za przygotowania. Z początku nie chciało mu się, ale głos Minho, a tym bardziej jego zainteresowanie, zmotywowały chłopaka. Najpierw zjadł coś na szybko, po czym poszedł się umyć. Ale w trakcie prysznica, gdy woda skapywała mu z grzywki, nagle skrzywił się ze świadomością co on właśnie robi... Właśnie zdał sobie sprawę, że jakiś głupi chłopak wywołał w nim taki zastrzyk energii i sprawił, że ten jak nigdy zaczął wszystko robić szybko i sprawnie. Zwykle był na tyle leniwy, że nie wstawał nawet przed dwunastą, a poza tym potrafił siedzieć cały dzień w piżamie... Aż złapał się za twarz, która zresztą była lekko ciepła od temperatury wody oraz uczuć, które Minho w nim wywoływał... Poczuł się teraz tak żałośnie jak głupia zakochana nastolatka, ale z drugiej strony nie miał już wyjścia i musiał po prostu iść na tę randkę. Nawet, gdyby zrezygnował coś mu podpowiadało, że Minho jest zdolny przyjść pod dom Hana i faktycznie wyciągnąć go na siłę... Zresztą co on miał innego do wyboru, co miałby robić w sobotę... Niby mógł się spotkać z przyjaciółką, ale ona czasem marudziła, że nie chce lub coś innego, a może dzisiaj była w ogóle zajęta kimś innym... Chłopak aż uśmiechnął się na myśl, że być może Oliah poszła na randkę z Chanem, chociaż wydawało się, jakby przez resztę tygodnia była na niego obrażona i nawet go bezczelnie unikała tak, żeby on to odczuł... Brunet nawet próbował ją jakoś udobruchać, ale bezskutecznie, co go nieco frustrowało, ale nie zamierzał się poddawać...
Później po prysznicu Jisung wrócił do pokoju i zaczął przeglądać swoje ubrania i zastanawiał się nad tym co założyć. Z jednej strony było mu to obojętne, z drugiej jednak chciał chociaż trochę dobrze wyglądać, jakby podświadomie chciał zaimponować Minho... Znów pokręcił głową zdając sobie z tego sprawę i poczuł się jeszcze bardziej żałosny... Mimo to kontynuował z lekkim zawstydzeniem na twarzy.
Dwie godziny później Lee już czekał przed galerią i czuł lekki stres nawiedzający go gdzieś w brzuchu, gdzie ten łączył się z mimowolną ekscytacją. W końcu mieli pierwszy raz być na prawdziwej randce, pierwszy raz gdy było jasne, że coś jest na rzeczy... Han już wiedział o zauroczeniu szatyna, bo ten dał mu to do zrozumienia w dosyć oczywisty sposób porównując się do swojego przyjaciela wobec jego przyjaciółki... Wychodziło na to, że cała czwórka jest ze sobą jakoś powiązana, ale część grupy nie chciała tak łatwo przyznać się do uczuć...
Nagle Lee dostrzegł zbliżającego się Jisunga, a w swoim sposobie chodzenia był tak niewinny i swobodny, że Minho poczuł szybszy rytm serca, ale tak przyjemny, że ani myślał tego powstrzymywać... Sam przyśpieszył krok, aby zaraz stanąć tuż przed brunetem, który wręcz zadrżał i otworzył szerzej oczy na widok starszego... To zaskoczyło samego Lee, bo chyba pierwszy raz widział Hana w takim stanie, takiego onieśmielonego i zawstydzonego... Ale to nakręciło go jeszcze bardziej i miał ochotę jeszcze pogłębić słabość niższego, choć ostatecznie po prostu przywitał się uśmiechem.
- Dzień dobry, Jisung... Cieszę się, że jednak przyszedłeś...
- Nie miałem wyboru... - nie wytrzymał i się zaśmiał.
- Och, Jisung... - odwzajemnił, po czym po prostu przytulił chłopaka. Szepnął mu do ucha czułe łapiąc go w potylicy - Nic bym ci nie zrobił, gdybyś nie chciał przyjść... Przecież cię nie zmuszę... Po prostu bardzo chciałem cię zobaczyć.
- No to patrz, jestem tu...
- Mogę nawet więcej niż patrzeć i to mnie bardzo cieszy. Jestem teraz bardzo szczęśliwy...
Han już nic nie odpowiedział, ale uśmiechał się i odwzajemniał uścisk, chociaż w środku cały drżał od świadomości, że Minho coraz mniej się kryje ze swoimi uczuciami, jakby kiedykolwiek się ukrywał... Przecież to był najszczerszy człowiek na świecie, który miał gdzieś cały świat tak długo jak mógł być z kimś kto mu się zwyczajnie podobał... A może chłopak był taki właśnie dla bruneta...
Jisung poczuł przechodzące go ciarki tak szybko jak poczuł ciepłą i zdecydowaną dłoń Minho w swojej, która niepewnie odpowiedziała na uścisk. Aż spojrzał w bok nie mając pojęcia jak powinien zareagować, bo jedyne co teraz czuł to niepewność i speszenie... Aż było mu cholernie głupio jak łatwo daje się teraz zdominować, chociaż starszy nawet tego nie próbował...
Dwójka weszła do galerii i tam zaczęła swój randkowy spacer, podczas którego przechodzili obok różnych sklepów i oglądali witryny z ubraniami, a przy tym Minho wciąż trzymał Jisunga mocno za rękę i starał się, aby młodszy był bardzo blisko jego ramienia tak, jakby nie chciał pozwolić na ucieczkę chłopaka. Przez ten czas nie mówił zbyt wiele, ale Han potrafił dobrze wyczuć, że Minho zależy i nie podda się tak łatwo, gdyby nagle brunet chciał zrezygnować. Lee był podekscytowany i szczęśliwy, i nic nie mogło go powstrzymać przed spełnianiem swoich pragnień, a teraz z jednym z nich po prostu chodził.
W końcu po parunastu minutach dostrzegli kawiarnię, gdzie postanowili się zatrzymać i usiedli przy stoliku na zewnątrz. Okazało się, że obydwaj lubią ten sam rodzaj kawy oraz ciasto, co Jisunga rozbawiło, ale Minho był wniebowzięty. Stąd też szybko zamówili i równie szybko dostali to. Przez ten czas Han nie wiadomo skąd dostał jakiegoś przypływu energii i zaczął opowiadać o wszystkim i niczym, a był w tym taki radosny i zachłanny, że szatyn słuchający tego tylko uśmiechał się czule, chociaż w środku jego serce pędziło jak szalone. Sam był nawet w szoku jak taki mały pierwszoklasista może powodować w nim takie reakcje i to bez świadomości, że to robi...
Czas mijał dosyć szybko w towarzystwie rozgadanego Hana i słuchającego uważnie Lee, jakby ci dobrze się rozumieli i dopełniali.
- Hej, Minho... - nagle rzekł brunet.
- Yy... Co? - nagle ocknął się. Musiał wyjątkowo mocno przepaść w tonie głosu młodszego. Posłał mu świadomy ciepły uśmiech i spytał czule - Co się stało, skarbie?
- Czy to nie Chan?
Minho odwrócił się i niemal od razu poznał swojego przyjaciela, a ten wyglądał na nieco zdezorientowanego, ale jednocześnie bardzo zaangażowanego. Chociaż gdy również dostrzegł dobrze znajomą dwójkę, natychmiast sam do nich podszedł i od razu przełożył trzecie krzesło od stolika tak, aby usiąść przodem do oparcia i napierać na nie ciałem. Uśmiechał się wymownie i spytał:
- A wy co, randka?
- Chciałbyś, Chris... - szatyn parsknął śmiechem.
- Do twarzy ci z takim słodziakiem, Minho... - odpowiedział Chan z uśmiechem i puścił oczko młodszemu, na co ten pokręcił pobłażliwie głową odwzajemniając uśmiech.
- Takie teksty zostaw dla swojej narzeczonej... - śmiał się Han.
- No właśnie chyba pójdę się upić... - westchnął.
- Czemu? - młodszy próbował nie wybuchnąć śmiechem widząc dramaturgię w postawię starszego.
- Oliah mnie nie chce... - jeszcze raz westchnął, po czym odpowiedział już nieco pewniej, ale dalej jakby zdesperowany - A tak naprawdę to szukam dla niej czegoś, żeby stopić lód z jej serca... - westchnął.
- Co ty jej takiego powiedziałeś? - spytał niższy.
- Jesteście psiapsi... Myślałem, że dawno ci powiedziała...
- Gdy o ciebie pytam, nagle się złości, zaczyna krzyczeć, piszczeć, rzuca się po łóżku...
- A zawstydza się? - szczerze się zainteresował.
- Jeszcze jak!
- Mój słodziak... - rozczulał się Chan z uśmiechem.
- No myślę, że twój... - zaśmiał się Han - Tylko ona jeszcze nie chce tego zaakceptować...
- Co mam zrobić, żeby mnie do siebie dopuściła?
- Musisz być cholernie wytrwały, bo ona łatwo nie odpuści...
- Zauważyłem... - syknął. - Ale co to dla mnie, jeśli mam zamiar zostać jej mężem... Mam całe życie na udobruchanie jej...
- Serio? - zaśmiał się. - Jesteś pewny, że to jej chcesz składać takie poważne deklaracje?
- Mhm - pokiwał głową, jakby dojrzalej. - Nie mam nawet wątpliwości... Ona jest taka urocza, że mam ochotę schować ją w swoich ramionach i nie puszczać... I tylko ją prowokować do jeszcze większych rumieńców na tej ślicznej buzi, żeby potem ją przekonywać, że wcale nie jestem taki niedobry i że mnie troszkę lubi...
- Niepoważny romantyk... - Minho pokręcił głową z wzdychając.
- Oliah też jest romantyczką... - stwierdził Jisung. - Uwielbia te wszystkie romantyczne głupoty...
- Poważnie? - aż był zdumiony. - To nawet lepiej... Bo ja też je uwielbiam.
- Dobraliście się... - nie wytrzymał i się zaśmiał.
- To co jej kupić, żeby ją przekonać do siebie i żeby przestała się obrażać? Myślałem nad perfumami, bo czuję od niej taką intesywną wanilię... Była jeszcze mocna zielona herbata albo czekolada...
- No bo to jej ulubione zapachy...
- Chcesz mi pomóc wybrać coś? - posłał młodszemu błagalne spojrzenie, jakby biednego pieska.
- Chan... - wtrącił Minho. - Jakbyś nie zauważył, jesteśmy na randce... Przeszkadzasz nam trochę...
- Przecież macie całe życie na randki... - westchnął. - Zresztą po co ci randki... Ty lubisz Jisunga, Jisung ciebie...
Na te słowa Han aż otworzył szerzej oczy, a serce zaczęło mu bić szybciej, on sam zresztą poczuł jakąś nutę wstydu, na co aż spuścił wzrok prosto na swoją do połowy wypitą kawę, bo ciasto dawno zjadł. No bo fakt, on lubił Minho, ale jeszcze musiał to przetrawić sam, a ktoś mówił o tym tak głośno i bezwstydnie... Starszy brunet natychmiast to zauważył i aż się zdumiał myśląc, że to oczywiste, ale Minho posłał mu srogie spojrzenie mówiące, że ten jest debilem głupim i tylko peszy młodszego i go popędza. Chan musiał próbował wyjść z twarzą, ale gdy ten próbował na szybko wymyślić plan dostrzegł mimowolny delikatny uśmiech na twarzy przyjaciela, jakby tego jakoś satysfakcjonowała reakcja Hana. A Chris dobrze wiedział co to za uczucie...
- Widać, że Oliah to jego przyjaciółka... - przyznał Chan z rozbawieniem.
- Co nie... - zaśmiał się Minho.
- Zamknijcie się, dobra? - warknął niespodziewanie Jisung.
- Coś chyba serio jest na rzeczy sądząc po takiej reakcji...
- Patrz, cały czerwony...
- Co? - wściekły Han szybko wyciągnął telefon i zaczął sprawdzać policzki - Wcale nie!
- Uspokój się... - obydwaj się śmiali.
- Myślałem, że taki nie jesteś, Minho... - stwierdził z wyrzutem.
- Jaki? - spytał Lee. - Przecież ja się tylko z tobą droczę, skarbie...
- Myślałem, że tego nie lubisz...
- Czasem naprawdę ciężko się powstrzymać.... Zwłaszcza, gdy zadajesz się z mistrzem takich praktyk... - zerknął na bruneta, a ten się uśmiechnął.
- Dobra, to pomożecie mi czy nie? - westchnął w końcu.
- Nie - stwierdził Minho zdecydowanie.
- Tak... - Han odpowiedział w tym samym czasie, choć niepewnie.
- Minho, nie masz prawa głosu - stwierdził Chan i pokazał mu język. - Dobra, to chodźmy.
- Dasz nam chociaż dokończyć?
- Mam czekać aż Jisung się przyzna do uczuć i ty go pocałujesz?
- Boże, Chan.. - westchnął Han przesuwając po swojej ciepłej twarzy dłonią - Przestań...
- Wystarczy, że dasz nam dopić kawę - odpowiedział Minho.
- No dobra... - przewrócił oczami. - Mogę poczekać...
***
Randka kończyła się dopiero pod wieczór, gdy Lee właśnie odprowadzał Hana, bo wolał być pewny, że temu nic się nie stanie po drodze. Nie żeby uważał go za niezdarnego i słabego, po prostu sam chciał się nim opiekować... Zresztą to dawało mu jeszcze więcej czasu z młodszym, a to było najważniejsze...
Dwójka szła spokojnie ulicą, gdy nagle Minho zapatrzył się na bruneta i postanowił wykorzystać jego stan lekkiej nieświadomości, aby wsunąć swoją dłoń w jego delikatniejszą. Jak podejrzewał, Han wzdygnął się i speszył, ale oczywiście odwzajemnił uścisk mocniej niż wcześniej. To dało starszemu poczucie dumy i mimowolnego bezpieczeństwa, a przede wszystkim pewność...
Starszy w końcu dostrzegł dom chłopaka, a to go zasmuciło, bo nie chciał jeszcze tracić swojego małego Hana... Zatem nagle stanął i postanowił już dalej nie iść. Zaskoczony Jisung był zmuszony spojrzeć na szatyna, a wtedy serce Minho na chwilę stanęło, po czym zaczęło bić szybciej na widok tych wielkich pięknych ciemnych oczu, w których odbijał się blask księżyca i gwiazd. Już ledwo się powstrzymywał i jedynie westchnął:
- Jisung... Jesteś piękny...
- Co... - zmarszczył brwi zdezorientowany - O co ci chodzi?
- Nic takiego... - zaśmiał się. - Po prostu tak strasznie podobają mi się twoje oczy...
- Lubisz moje oczy? - spojrzał w bok.
- Tak, uwielbiam je. I jeszcze bardziej to, że nimi patrzysz na te moje, które cię onieśmielają i przez to się tak zawstydzasz...
- To nie wstyd... - warknął.
- A co? - zaśmiał się znowu.
- Po prostu...
- No dawaj, Jisung... Przyznaj, że mnie lubisz...
- Lubię... Ale nie aż tak...
- Nie aż tak?
- Mhm...
- No to jak?
- Po prostu...
Minho westchnął głęboko wiedząc, że to będzie trwać wieczność. Dlatego postanowił wziąć sprawy w swoje ręce i jednym sprawnym ruchem chwycił Jisunga za rękę, pociągnął go kawałek, po czym postawił tuż przy murku, do którego do przyparł, ale niezbyt ciasno. Po prostu sam stanął przed nim tak, żeby Han plecami dotykał powierzchni za sobą, a poza tym trzymał rękę tuż przy głowie młodszego, bo drugą akurat złapał młodszego w talii w dosyć zdecydowany sposób, na co ten aż poczuł ciarki adrenaliny na sobie, choć gdzieś tam w środku to mu się podobało... Patrzył teraz bezbronnie w ciężkie oczy starszego i miał ochotę mu odpysknąć, zrobić cokolwiek, żeby ostudzić zapał chłopaka, ale przy Minho nie mógł... On jedyny go tak paraliżował, że Han stawał się zupełnie innym, słabym człowiekiem...
- Jisung, powiedz to - westchnął Minho na wydechu, lekko przesuwając czoło do czoła młodszego.
- Co... - sam spytał na wydechu, nie potrafiąc spuścić wzroku ze starszego.
- Przyznaj, że też ci się podobam. Nie jestem cierpliwy, zwłaszcza że wszystko już jasne...
- Mówiłem, że chcesz od razu wszystko mieć... - zmarszczył brwi z jakimiś skrawkami swojej dumy i zadziorności.
- Cóż... - zaśmiał się ciut groźnie - To prawda. Biorę wszystko albo nic, wiesz? Nie chcę tego przedłużać... Nie jestem fanem cichych podchodów jak Chan... Mogę cię doprowadzić do najgłębszego wstydu, jaki kiedykolwiek czułeś, ale wiedząc że jesteś już tylko mój. Mam też lekki problem z zaufaniem, więc tym bardziej muszę wiedzieć, że chcesz tylko mnie. Ale przede wszystkim to ja chcę ciebie i nie chcę, żebyś w swojej ślicznej główce brał pod uwagę innych...
- Minho...
- Tylko tyle, Jisung? - posłał mu bezczelny uśmiech, jakby próbował go sprowokować.
Ale wcale nie musiał się specjalnie starać, gdy poczuł jak Han przyciąga go mocno za kołnierz do swoich ust i zmusza do ciężkiego pocałunku aż starszy westchnął mu prosto w usta, a przy tym zacisnął palce na jego skórze, za to wolną rękę ułożył w pięść, tym samym napiął mięśnie. Przeżył też całą serię ciężkich dreszczy, gdy doznał zimnej dłoni młodszego na swoim rozpalonym karku, gdy w jego usta wkradał się język bruneta. Aż sam przełożył drugą rękę gdzieś na bok Hana i zaczął niemal agresywnie po nim jeździć już obydwiema łapiąc w ręce jego skórę przez materiał ubrania. Był wniebowzięty, a z każdą sekundą chciał tylko więcej i więcej, jakby nie mógł się nasycić... Jisung z kolei tonął w dominującej postawie starszego o co go nawet nie podejrzewał, bo nie sądził, że ten niewinny i ciepły szatyn może być tak intensywny, ale to go realnie pociągało i Minho w jednej chwili go zdobył tym pocałunkiem, a on mógł jedynie ciągnąć go za włosy lub za materiał jego dzisiejszej odzieży...
Nagle oderwali się od siebie dysząc ciężko prosto w swoje usta, bo wcale nie odsunęli się aż tak bardzo i wciąż patrzyli sobie w oczy zamknięci w swoim dzikim objęciu. Obydwaj przeżywali dziwne onieśmielenie, ale jednocześnie wciąż byli spragnieni dotyku od siebie nawzajem...
- Minho... - nagle wydyszał Jisung.
- Tak, skarbie?
- Strasznie mnie podniecasz... - wyszeptał tak bezwstydnie, że po Lee przeszły dreszcze.
- Aż tak? - aż posłał mu uśmiech.
- Gdyby to jednak była Oliah, a nie ja, nie wiedziałbym nawet co mogę stracić...
- Ale Oliah ma kogoś innego do takich rzeczy... - zaśmiał się.
- Nie może mieć lepiej niż ja... Sama była tobą zauroczona... Ciekawe czy podejrzewała jaki jesteś świetny w całowaniu...
- Jisung... - z uśmiechem zbliżył się do jego ucha i wyszeptał specjalnie trącając o jego skórę - Nie tylko w całowaniu jestem świetny...
- W czym jeszcze? - sam się uśmiechnął.
- Pokazać ci?
- Jesteśmy na ulicy... - zaśmiał się.
- Jisung... - chwycił go naprawdę mocno i uciszył głos jak najbardziej tylko mógł tak, żeby mówić niemal samym oddechem - Zakochałem się w tobie jak jakiś idiota... Nie masz pojęcia jak mocno na mnie działasz samym swoim uśmiechem... Nie wiem czy kiedykolwiek będę mógł się tobą nacieszyć wystarczająco, bo narazie czuję, że chcę jeszcze i jeszcze...
Han słuchał starszego i z każdym kolejnym słowem drżał jeszcze bardziej odruchowo przemykając już i tak ledwo otwarte powieki znużone przez ogarniające je ciepło od wypieków. Jisung nie mógł nic poradzić i tylko oddawał się wyznaniu starszego, a do tego oczekiwał jeszcze więcej i więcej...
Minho uśmiechnął się pod nosem czując, do jakiego stanu doprowadził obiekt swoich westchnień i czuł z tego powodu ogromną satysfakcję. Wypełniała go duma, gdy w jego ramionach i pod naciskiem jego słów ciało Jisunga stawało się coraz bardziej uległe i słabe...
- Mam cię, Jisung... - zaśmiał się, ale ten śmiech tylko pobudzał chłopaka jeszcze bardziej.
- Co... - wymamrotał ledwie przytomny od intensywności doznań.
- Jesteś już mój, skarbie...
- Co... Nie... - ledwie zmarszczył brwi.
- No dalej, przyznaj to, Jisung...
- Może trochę...
- Trochę? - nagle się odsunął czując, że jego ta bliskość też zaczyna za bardzo dotykać, a nie chciał przestraszyć młodszego.
- Mhm... Trochę... - powoli zaczął odzyskiwać trzeźwość umysłu, a gdy był już w stanie, otworzył szerzej oczy i odppwiedział - To ja... Już pójdę...
- Już? - wręcz rozkoszował się onieśmieleniem młodszego, a patrzył się na to z wyjątkowo bezczelnym uśmiechem ukrytym za tym niby ciepłym i subtelnym.
- Tak... To... Pa...
Han jeszcze chwilę patrzył na starszego, po czym niemal uciekł zostawiając rozbawionego Minho samego, nie mając nawet pojęcia jaką przyjemność mu tym sprawiał...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top