V
Pewnego dnia odnajdziesz
mnie
Ciemne oczy twoje
znajdą moje oliwkowe
Gdzieś w tłumie
znajdziesz je
i już wiesz, że
to mnie chcesz
Słabe serce twoje,
bo tak uległe i pośpieszne
do duszy mojej
Utoniesz we mnie tak
szybko
jak tylko znajdziesz
serce moje,
które bije w ten sam rytm
co te twoje
- Minho by się spodobało... - przyznał Han patrząc w pamiętnik przyjaciółki.
- To nie o Minho... - warknęła wyrywając chłopakowi notatnik - To ogólnie o kimkolwiek...
- Już go nie lubisz..? - zaśmiał się.
- Nie udawaj, Jisung... Ja to widziałam...
- Co... - w jednej sekundzie zalała go fala skrępowania. - Co widziałaś..?
- Całowałeś się z Minho... Poza tym ciągle trzymałeś się blisko niego...
- Ach... - nerwowo przejechał ręką po karku - Jesteś zła..?
- Nie... - westchnęła. - Nigdy bym nie była z nim, chciałam go tylko obserwować...
- Na imprezie nie miałaś za bardzo możliwości... - uśmiechnął się wymownie.
- Nawet mi nie przypominaj... - westchnęła ciężko.
- Jest całkiem uroczy, co? - uśmiechnął się.
- Czy ja wiem... Może trochę...
W rzeczywistości dwójka miała na myśli dwóch innych chłopaków, bo Han myślał o przyjacielu Minho, a Oliah o rudowłosym młodzieńcu, co uwodził ją przez cały wieczór od kiedy tylko się spotkali oczami...
- Dlaczego w ogóle się nie chwaliłeś, Jisung?
- Co miałem ci powiedzieć... - westchnął - Twój krasz mnie pocałował, a mi się podobało, dlatego mu pozwoliłem i sam to kotynuowałem?
- Więc podobało ci się...
- Serio... - spojrzał na nią z politowaniem, po czym zawołał z ekscytacją - To było boskie!
- Aż tak...? - uśmiechnęła się niewinnie.
- Nie wiem, ale czułem z nim połączenie... Jego usta tak idealnie mnie wyczuwały, a moje jego...
- I co teraz, Jisung?
- Nie wiem... Ja nawet nie mam jego numeru nadal... Przez cały weekend nie napisał do mnie nigdzie ani nic...
- A ty do niego?
- Nie miałem śmiałości...
- Jisuuung! - szturchnęła go i zawołała marudząco.
- No cooo? - zmarszczył brwi z wyrzutem.
- Jak możesz całować się z chłopakiem, a potem udawać, że to nie miało miejsca?
- Nie udaję, że nie miało miejsca... - odgryzał się, gdy dziewczyna wreszcie go puściła. - Po prostu nie wiem co miałbym mu powiedzieć...
- Może zapytać co to miało być?
- Ale ja wiem... - nagle spojrzał gdzieś w dół z głupim uśmiechem.
- Ta?
- To było jego życzenie...
- Życzenie?
- No wiesz... Jak zdmuchiwał świeczki, jego życzeniem było pocałowanie mnie...
- Ooo... - zawołała z rozczuleniem - To mega słodkie, Jisung...
- No wiem... - poczuł jak nad jego uśmiechem pojawiają się lekkie wypieki.
- Więc on też ci się podoba...
- Troszeczkę...
- Troszeczkę? - posłała mu wymowny uśmiech - Może troszeczkę bardziej?
- Ten pocałunek sprawił, że poczułem się z nim trochę inaczej... Nagle przestał być po prostu twoim kraszem...
- A stał się...
- Stał się uroczym chłopakiem... Któremu też może się podobam...
- I jak się z tym czujesz?
- Szczerze... - westchnął głęboko, po czym przyznał już bez uśmiechu. Złapał się za brzuch, który zaczął lekko masować - Chyba coś czuję...
- Mmm, to motylki, Jisung... - szepnęła prowokująco.
- Przestań... - warknął. - To nie takie łatwe...
- Ty się łatwo zakochujesz, Jisung... A jak on cię pocałował to już w ogóle pewnie odleciałeś...
- Nie odleciałem...
Oliah tylko pokiwała głową z politowaniem, bo w rzeczywistości znała prawdę. Hana pewnie wzięło już parę godzin po tym jak Minho go dotknął... Zresztą ona sama lekko się zauroczyła szatynem, dlatego wiedziała jak ciężko było mu się oprzeć, a Jisungowi na pewno się nie udało... Przecież Lee był tak wyjątkowy w swojej delikatności, a jednocześnie w pewnej postawie pełnej troski. To był niemal ideał, a jak się uśmiechał to w sercu robiło się cieplej...
A jeśli dodatkowo Han nie chciał za bardzo mówić o chłopaku, prawda była bardziej niż widoczna. Jednak brunetka postanowiła już nie dręczyć przyjaciela, przynajmniej na ten moment.
Później na długiej przerwie dwójka postanowiła wyjść na chwilę do sklepu, ale w drodze do drzwi wyjściowych spotkali jakże uroczego bruneta, który widząc dwójkę od razu uśmiechnął się na ten swój sposób i podszedł. Han sam ułożył usta w głupi uśmieszek wiedząc, że za chwilę jego przyjaciółka zacznie bezwstydnie odrzucać starszego licealistę któremu się podoba i to bez żadnego cienia wątpliwości.
- Hejka... - zaczął wyższy brunet kiwając w stronę Hana, a później skupił wzrok na dziewczynie - Co tam?
- Jezu, znowu ty... - westchnęła.
- Znowu ja - zaśmiał się. - Jak brzuch?
- Czemu cię to interesuje? - zmarszczyła brwi zdziwiona.
- Bo tak - sam westchnął - Nie utrudniaj, po prostu chcę wiedzieć. Mogę?
- Nie? - zachowała oschły, nieufający ton - Ja nawet nie pamiętam jak się nazywasz...
- Christopher albo Chan, ale dla ciebie mogę być Channie... - lekko zwilżył wargi szybkim ruchem języka, a przy tym uśmiechał się przy prezentacji siebie. - Zapamiętaj to imię...
- Bo? - westchnęła ze znużeniem.
- Nie będziesz wiedziała za kogo wychodzisz...
Han ledwo powstrzymywał śmiech, ale widząc jak Chan niewinnie to robi, jak napchane śmiechem ma policzki nie wytrzymał pierwszy i wybuchnął, a wtedy sprowokował do tego starszego. Dwójka zaczęła się śmiać razem, gdy Oliah tylko irytowała się bardziej i posyłała im gniewne spojrzenia. Chris na ten widok niemal natychmiast spoważniał, jakby pod naciskiem dziewczyny... Jeszcze się wyprostował, odkaszlnął i czekał na dalszą odpowiedź z ust brunetki. Han jednak nie dał się tak łatwo wziąć na urok bladoskórej, a uległa postawa starszego śmieszyła go jeszcze bardziej. Do tego stopnia, że przyjaciółka musiała go szturchnąć, a Han zareagował na to tak zabawnie, że Chan musiał stłumić w sobie ogromny śmiech, który przełknął z trudem, bo mimo wszystko nie chciał jeszcze bardziej prowokować Victorii. Nie w ten sposób.
- Jestem już zajęta... - odpowiedziała obojętnie.
- To głupi argument... - uśmiechnął się niewinnie starszy. - Gdybyś nawet była... Dzisiaj jesteś zajęta, jutro będziesz wolna... Ale to że tańczyłaś z Jeonginem to nic nie znaczy... To nie jego lubisz...
- Skąd wiesz? - prychnęła.
- Przez cały wieczór miałem cię na oku, wiesz? - kontynuował przewracając oczami - No może nie cały, i może nie widziałem cię aż tak dobrze... Ale gdy tylko widziałem twoją sylwetkę cały czas patrzyłem dopóki znowu nie traciłem cię z pola widzenia... I było mi trochę źle z tym, że to jego wybrałaś...
- Nie pytałeś...
- Wiedziałem w jakim stanie jesteś. Nie chciałem cię męczyć...
- Myślisz, że jesteś od niego lepszy?
- Oczywiście, że tak - zadeklarował z powagą, niemal dumnie. - Ale nie o to chodzi... Jeongin jest słodki, ale to jeszcze dzieciuch... Nie da ci tego czego oczekujesz, on się tylko bawi...
- Może ja też chcę się tylko bawić? - wciąż niemal zabijała go swoim cynicznym spojrzeniem.
- Jasne... - zaśmiał się kręcąc głową pobłażliwie - Nie ma opcji... Jesteś zbyt romantyczna na to... Takie rzeczy tylko po ślubie... - w głowie dopowiedział sobie, że z nim.
- Jakim ślubie? - od razu zrozumiała sugestię.
- Daj spokój... Przestań udawać, że nie jestem miłością twojego życia...
- Nie jesteś? - prychnęła znów i spojrzała na niego oceniająco.
- Jestem.
- Skąd wiesz?
- Czuję to, o tu - położył dłoń na swoim mostku - Głęboko w serduszku.
Oliah patrzyła na chłopaka tak długo jak nie zdała sobie sprawy, że zawiesiła się, bo w tak wielkim szoku była. Bezczelnie i bezwstydnie odwzajemniała ciemne spojrzenie starszego, który jeszcze w dodatku posyłał jej ten swój niewinny, kryjący w sobie pewną prowokację, uśmiech. Nagle ocknęła się i odruchowo spuściła wzrok udając, że ta sytuacja wcale nie miała miejsca. Ale Chan był świadomy całego przebiegu, co tylko pobudzało jego serce, a przy tym jego chęci i pragnienie, aby zdobyć brunetkę. Z dokładnością obserwował jak policzki dziewczyny różowieją z każdą następną sekundą ich kontaktu wzrokowego, a nawet rozmowy, czego sama ona na pewno nie była świadoma... Ona udawała trudną i cyniczną, ale Bang wiedział, że wewnętrznie doprowadza ją do szaleństwa, a na pewno dezorientacji emocjonalnej...
Nagle do chłopaka podszedł sam Minho, ale nim zdążył coś powiedzieć, dostrzegł rozbawione spojrzenie Jisunga, którego pewność momentalnie spadła wraz z pojawieniem się szatyna. Han sam spojrzał w bok po uprzednim chwilowym kontakcie wzrokowym. Lee na to poczuł jak serce mu mięknie na ten widok aż ledwo powstrzymał się przed tym, aby z wrażenia przygryźć wargę... Miał ochotę po prostu podejść jeszcze bliżej i przytulić bruneta chcąc z nim porozmawiać o tym co stało się w piątek wieczorem... W końcu zostawił go bez jasnej odpowiedzi. Jedyne co mu dał to wątpliwości i być może jakąś nadzieję, która na dłuższą metę jest męcząca. Gdy w końcu doszedł do siebie, szturchnął w ramię minimalnie niższego bruneta i zawołał karcąco:
- Znowu dręczysz pierwszaków?
- Nie pierwszaków, tylko moją przyszłą żonę... - tłumaczył chłopak z pełną powagą, wręcz nieco obrażonym tonem.
- Chyba śnisz! - wrzasnęła.
- Gdyby to był tylko sen, byłoby mi bardzo przykro... - kąciki ust automatycznie szły mu w górę w złośliwy sposób. Chciał widzieć jak dziewczyna wpada w szał.
Oliah tylko posłała mu gniewne spojrzenie, ale Chana to bardzo bawiło i odpowiadał uśmiechem, gdy Minho już ciągnął go w inną stronę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top