IX
Kolejny tydzień mijał szybko i intensywnie, chociaż w samej szkole nie działo się nic specjalnego, a Jisung i jego przyjaciółka nie mieli za bardzo sprawdzianów ani nic z tych rzeczy. Z tym, że dwójka tak samo teraz trwała w swoich własnych myślach, jakby bujała w obłokach, do czego żadne nie miało zamiaru się przyznać. Ale sobie nawzajem chętnie to zarzucali i udawali zabawnych. W głębi duszy wiedzieli, że tak naprawdę mówią o sobie samych... Mimo wszystko najbardziej jasnym było to, że Han ciągle myśli o Minho i o tej sytuacji w sobotę, a to wywoływało w nim masę emocji i mieszankę odczuć. Był jednocześnie podniecony i zawstydzony, a po jego skórze wciąż przechodziły ciarki, gdy w brzuchu raz po raz wybuchał kolejny strumień gorąca, który miał walczyć z głuchą i zimną pustką, która była swego rodzaju tęsknotą, a pragnienie wygrywało z nią. Jisung tak bardzo potrzebował jeszcze raz uwagi starszego, żeby choćby na niego popatrzeć... Bo od tamtej pory Minho nie odzywał się ani nie podchodził, jakby totalnie zapomniał o nich, a przecież tu ewidentnie coś się działo między nimi...
Trochę zrezygnowany westchnął opierając brodę na ręce, gdy dostrzegł że przyjaciółka znowu coś rysuje w swoim pamiętniku, co postanowił sprawdzić już z przyzwyczajenia. Nawet nie ostrzegał, po prostu chwycił notatnik, gdy dziewczyna ledwo skończyła, a wtedy dostrzegł całą serię rysunków, jakby kolaż z różnych min.
- Bardzo zapadł ci w pamięci...
- Nieprawda... - spojrzała w bok zawstydzona.
- Już nawet mi nie wyrywasz... - zaśmiał się. - Musi naprawdę mocno na ciebie działać...
- Zamknij się! - warknęła.
,,Zabawiam się twoim
imieniem,
jakby pieśnią mi było
i mym zbawieniem
Doprowadza mnie do
szaleństwa,
bo to w chwilach słabości
na mych ustach gości
Zabawiam się twoim
imieniem,
gdy ostatnim mym
jest tchnieniem”
- Nie czytaj tego! - jeszcze bardziej speszona w końcu zabrała pamiętnik wyższemu.
- Dlaczego nie? - zaśmiał się wymownie. - Oliah, nie mówiłaś mi...
- O czym? - marszczyła brwi.
- Że między wami coś...
- Nic nie było! - od razu zaprzeczyła cała czerwona.
- Daj spokój... - westchnął z uśmiechem - Ten wierszyk ewidentnie mówi co innego... Nie jestem głupi, a tu jest ewidentnie powiedziane co z nim robiłaś, gdy byliście sam na sam...
- Jisung, zamknij się! - wrzasnęła maksymalnie zawstydzona.
- Mój prezent zadziałał, widzę... Tylko dlaczego mi nie powiedziałaś, że byłaś z nim na randce?
- Nie byłam! Ej, jaki prezent..?
- To on nic ci nie dał?
- Nie...
- A to nieważne... - spojrzał w bok zaciskając usta dla trzymania tajemnicy.
- Ważne... Jaki prezent?
- Nic ci nie powiem dopóki sam on ci nie powie...
- Wy się zgadaliście czy co?
- Można tak powiedzieć... - zaśmiał się nieśmiało.
- Knujesz za moimi plecami? - zmrużyła powieki.
- Wcale nie. Ja tylko pomagam... - przewrócił oczami.
- To podłe, Jisung...
- Podłe, a zanim się obejrzysz, będziesz miała na sobie białą sukienkę, a ja będę się tylko nabijał z ciebie... - w trakcie mówienia wybuchnął śmiechem.
- Jisung!
Chłopak wybuchnął jeszcze większym śmiechem za co dostał mocne szturchnięcie w ramię, ale to wcale nie ostudziło jego radości... Miał tylko nadzieję, że Oliah nie użyje przeciw niego podobnej broni, a raczej jego słabości, którą był oczywiście Minho... Tylko że ta wydawała się teraz sama za bardzo zawstydzona, aby móc komukolwiek zarzucać zakochanie, gdy sama ona przeżywała coś podobnego...
Na przerwie dwójka spacerowała po korytarzu jak zawsze, a wyglądało to tak, że Jisung bez przerwy zawstydzał swoją przyjaciółkę, a ta tylko patrzyła w podłogę, aby ukryć swoje wypieki, które teraz uderzały ją całą.
Nagle ona sama uderzyła w coś, a raczej w kogoś, a wtedy przeszły ją tak ogromne ciarki, że przeżyła moment zawieszenia. Doskonale czuła zapach, ale przede wszystkim wyczuła dobrze w czyje dokładnie mięśnie uderzyła, ale jeszcze łudziła się, że to przypadek... Odruchowo i nerwowo zerknęła nieco w górę, a wtedy zalał ją zimny dreszcz, gdy jej oczy spotkały się z tymi radosnymi... Speszona chciała uciekać, lecz na drodze stał jej Jisung, który ją przytrzymał i ze śmiechem rzekł:
- Gdzie ty uciekasz...
- Oliah, poczekaj... - dodał trochę rozbawiony Chan.
- Nie chcę! - wrzasnęła próbując się wyrwać.
- Puść ją... - zaśmiał się starszy.
Wtedy Han automatycznie dał brunetce drogę ucieczki, ale ta tylko zaczęła się poprawiać i otrzepywać z grymasem na twarzy. Gdy Bang ciągle na nią patrzył pytająco, posłała mu srogie spojrzenie i sama spytała:
- Czego?
- Mogę prosić o audiencję u królewny?
- Możesz... - westchnęła.
- Dobrze, więc... - odchrząknął, po czym kontynuował nieco zdezorientowany - Wiem, że byłem trochę zbyt śmiały ostatnio... Po prostu jesteś tak urocza i tak łatwo cię zirytować, że nie potrafię się powstrzymać...
- Znowu zaczynasz?
- Masz tak śliczne rumieńce, nawet teraz... - mówiąc to aż sam się uśmiechnął - Uwielbiam to...
Oliah spojrzała w bok nie potrafiąc utrzymać kontaktu wzrokowego, zwłaszcza z tym chłopakiem. On czuł przez to lekką presję, ale nie zamierzał się poddawać, dlatego uśmiechając się dalej, po prostu wystawił przed dziewczynę czarną, niewielką torebkę prezentową. Ona spojrzała zdziwiona, ale on tylko odpowiedział z ekscytacją:
- Sama zobacz.
Wtedy Victoria przechwyciła torebkę i szybko wyciągnęła jej zawartość. Było to pudełko na pewno nie najtańszych perfum, ale to jeszcze nic nie znaczyło, chociaż już sam fakt takiego prezentu ją zaskoczył. Mimo to nie dała po sobie poznać i otworzyła pudełko, aby za chwilę wyciągnąć z niego gustowny flakon. Szybko zrobiła próbę zapachu psikając sobie na nadgarstek, a wtedy zrobiła taką minę, że Jisung wiedział już, że to jej ukochany zapach.
- Skąd wiedziałeś... - spytała mimowolnie jeszcze wąchając skórę.
- No weź... - zaśmiał się - Przecież wiem jaki jest ulubiony zapach mojej przyszłej żony... Jak mogę tego nie wiedzieć...
- Jisung ci powiedział... - zmarszczyła brwi.
- Pomagał... - przewrócił oczami. - Nieważne... Podoba ci się?
- Nie... - westchnęła.
- Nie bądź wredna... - wtrącił Jisung.
- Nie lubię cię - stwierdziła patrząc Chanowi prosto w oczy.
Brunet miał nawet na to zareagować, gdyby nie to, że Jisung wykazał się lekką złośliwością i podstępnością, gdy wykradł pamiętnik przyjaciółce i pokazał starszemu na konkretnej stronie.
- To z dzisiaj... - dodał.
Chan przez chwilę spoglądał na dwie strony, z czego na jednej był staranny rysunek przedstawiający jego, a obok coś, jakby wiersz. Przeczytał to, a wtedy aż uniósł wyżej powieki pewnie pod wpływem emocji, które teraz w niego uderzyły ze świadomością, że dziewczyna, która mu się podoba, poświęca na niego czas i to w taki sposób... Długo się powstrzymywał, ale nie mógł wytrzymać i zaczął przekładać strony do tyłu, a wtedy jego serce zaczęło bić nawet szybciej...
Tymczasem Oliah czuła jak zapada się pod ziemię i nawet już nie myślała o tym jak zabić Hana. Po prostu było jej cholernie głupio i wstyd...
Ale Chan z każdą kartką przeżywał coraz większe onieśmielenie, aż przyznał:
- Wow, moja przyszła żona jest taka utalentowana... A te wiersze... Są o mnie?
To był gwóźdź do trumny biednej Victorii, która już czuła jak zaczyna jej się kręcić w głowie, było jej duszno i gorąco, myślała że za moment zemdleje ze stresu... Patrzyła tylko w bok nie mając śmiałości przyznać się. To Han za nią pokiwał głową z uśmiechem i dodał:
- Co myślisz?
- Hm... - po czym uśmiechnął się trochę głupio. - Oliah nie chciałaby wiedzieć o czym teraz myślę....
- Mógłbyś chociaż udawać, że nie jesteś jak każdy chłopak... - burknęła Oliah.
- Nie sądzę, żeby inni myśleli o tym, o czym myślę ja. A jeśli tak to mam ochotę ich pobić za to, że myślą o tobie...
- Więc... Myślisz o mnie...? - spytała wciąż zawstydzona, ale i nieco zirytowana.
- Jesteś częścią tego...
- Chris... - westchnęła.
- O, teraz jestem Chris, tak? - uśmiechnął się wymownie słysząc swoje imię pierwszy raz z ust dziewczyny. - Chcesz wiedzieć?
- Tak?
- To poproś - zaśmiał się.
- Chan...
- Myślę o naszej randce nad rzeką, gdzieś na skałach, przy zachodzie słońca. Wtedy zrobiłoby się zimno, a ja dałbym ci swoją bluzę. Lub ty byś się po prostu we mnie wtuliła i mógłbym cię zamknąć w swoich ramionach tak, żeby już inny cię nie miał, tylko ja... Chciałbym, żebyś była moja...
Han aż otwierał szeroko oczy i usta na to jakże szczere wyznanie ze strony starszego, a przy tym lekko się uśmiechał. Za to Oliah dopiero była onieśmielona i nie miała pojęcia jak zareagować...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top