IV

W piątek po lekcjach Han i Oliah od razu poszli do swoich domów, aby się ogarnąć na wieczór. Znaczy Jisung po prostu poszedł zjeść obiad, bo właściwie miał na sobie już odpowiednie ubranie na dzisiaj, a postawił znowu na luźną czarną bluzę oraz zwykłe proste spodnie.

Gdy załatwił wszystko w swoim domu, szybko wyszedł i poszedł prosto do swojej przyjaciółki. Otworzyła mu w związanych włosach w koka i za dużym szarym dresie, który prawdopodobnie ukradła własnie Hanowi. Gdy tylko wpuściła chłopaka do środka, bez słowa wróciła na kanapę w salonie, okryła się kocykiem i tak trwała z zamkniętymi oczami układając głowę gdzieś na oparciu.

- Co ty robisz... Oliah... - zaśmiał się Jisung.

- Nigdzie nie idę... - wymruczała niechętnie - Źle się czuję... Idź sam.

- Dobrze wiesz, że wolę zostać z tobą niż siedzieć tam sam... - westchnął wskakując na miejsce obok przyjaciółki.

- Po co? I tak byłabym tam zbędna...

- Nie mów tak, głupku! - aż złapał ją w silny uścisk - Wiem, że masz okres i przez to humorki, ale mówisz o mojej psiapsi, więc uważaj...

- Bo co mi zrobisz? - westchnęła.

- Zatulę cię na śmierć! - dziewczyna nawet zaśmiała się nie odrzucając przyjaciela, który właśnie ją obejmował jak najmocniej tylko umiał. - Wiem, że uwielbiasz takie ataki!

- Przestań, Jisung! - śmiała się dalej - Wiesz, że nienawidzę tulenia!

- Mojego tulenia nie lubisz?! - nagle odsunął się od niej i spojrzał na nią z wyrzutem.

- No twoje może tak... Trochę...

- No wiesz co... - Zmienił temat - Dobra, to co robimy?

- Jak to... - spojrzała na niego zaskoczona.

- No zostajemy w domu, tak?

- Nie, ty idziesz do Minho...

- Bez ciebie nie idę, kochana.

- Jisung... - pokręciła głową.

- No co?

- Nie rób sobie tego...

- Naprawdę myślisz, że zostawię cię tutaj samą w bólach i zmęczeniu, i że wybiorę urodziny jakiegoś randoma zamiast ciebie?

- To strasznie słodkie, Jisung, wiesz?

- Nie tak słodkie jak ty, Oliah... - uśmiechnął się i puścił jej oczko.

- Ty głupku... - zaśmiała się szturchając go w ramię lekko. Chwilę potem podniosła się i dodała z lekką chrypą - Dobra... Pójdziemy.

- Jesteś pewna? Nie zemdlejesz czy coś?

- Będziesz mnie łapał...

Chłopak pokręcił głową, ale nie zatrzymywał dziewczyny. Wręcz poszedł z nią na górę, żeby pomóc jej się przygotować. Wiedział, że ta lubi wyglądać dobrze przez swoje problemy z samooceną, a poza tym mieli iść do Minho... Han uśmiechał się wiedząc, że dziewczyna poświadomie chce dobrze wyglądać dla obiektu swoich westchnień.

- Ty masz łatwiej, Jisung... - westchnęła dziewczyna przeglądając ubrania.

- Czemu?

- Jesteś naturalnie ładny... Cokolwiek założysz, będzie dobrze wyglądać.

- Oliah! - wrzasnął z oburzeniem - Znowu zaczynasz...

- No co? - zajęczała marudzącym tonem, nawet robiła taką minę.

- Jesteś najpiękniejszą kobietą na całym świecie... Do tego masz takie dobre, wrażliwe serduszko... Kocham cię, wiesz?- uśmiechnął się, po czym poczęstował dziewczynę mocnym uściskiem. - Przestań gadać takie głupoty w ogóle...

- Ładnym ludziom łatwiej mówić takie rzeczy...

- Ładni ludzie muszą się trzymać razem, okej?

Oliah nie do końca była przekonana, ale Han tak długo na nią patrzył, że ta w końcu nie wytrzymała i po prostu pokiwała głową z nieśmiałym uśmiechem. W takich momentach była wdzięczna, że los dał jej takiego przyjaciela i przy nim czuła się lepiej, pewniej, a nawet miała wrażenie, że może osiągnąć więcej...

Dzięki Jisungowi Victoria wybrała wreszcie długą sukienkę w kolorze głębokiej czerwieni, która tak bardzo pasowała do jej bladej skóry. Była to dosyć zwyczajna sukienka z odkrytymi ramionami, ale cała długość ręki już została zakryta przylegającym materiałem... Aby dekolt nie był pusty, założyła jakieś wisiorki, które ukradła Hanowi, a raczej on jej oddał uznając, że będą cudownie na niej wyglądać. Chłopak nie lubił się dzielić i był dosyć zaborczy, ale dla Oliah'i zawsze robił wyjątek i jej mógłby oddać cokolwiek, jeśli czuł że jej może to jakoś pomóc lub ją uszczęśliwić... I faktycznie ku zadowoleniu bruneta, przyjaciółka wyglądała na jakąś radośniejszą, bo czuła, że wygląda lepiej... Tak Han spoglądał z ciepłym uśmiechem na niższą od siebie, gdy nagle zerknął na jej wciąż spięte włosy, a wtedy zawołał z ekscytacją:

- Daj mi się uczesać!

- Ty nie znasz się na czesaniu... - zaśmiała się.

- Przecież wiem jak używać szczotki... - westchnął przewracając oczami. Szybko chwycił odpowiednie narzędzie, po czym stanął za brunetką - Daj mi się uczesać, a obiecuję, że miłość twojego życia oszaleje na twoim punkcie...

- Jisung...

- Przecież sama mówiłaś, że czujesz przy Minho coś silnego...

- Mam wrażenie, że ta energia jest obok niego, a nie przy nim, w sensie w nim... Jakbym nie mogła jej z nim połączyć, bo ona jest trochę inna niż jest on...

- Doszukujesz się... - przewrócił oczami i wyszeptał już bawiąc się włosami dziewczyny - Minho to świetny chłopak. Na pewno da ci dużo szczęścia... Nawet martwił się o ciebie...

- Serio? - spojrzała na niego zza ramienia.

- Serio, serio...

Dwójka przez chwilę plotkowała, ale w końcu skończyli, gdy Jisung zwyczajnie rozczesał włosy Victorii.

Godzinę później przyjaciele już zbliżali się pod właściwą lokalizację, a konkretnie był to wielki biały dom z niewiele mniejszym ogrodem, za to jakim pięknym... Wszystko miało swoje miejsce, a krzewy i kwiaty czuły się tu wyjątkowo dobrze, skoro czyniły miejsce bardziej uroczym... Słychać już było z dala, że bawią się tam młodzi ludzie, chociaż była to kulturalna impreza. Nawet gdy dwójka jakoś weszła w grono imprezowiczów przekonała się szybko, że faktycznie są tu sami w miarę spokojni ludzie i chociaż byli bardzo radośni to nie przesadzali.

Oliah akurat stała tuż obok Jisunga i jeszcze próbowała wyczuć atmosferę lub cokolwiek innego, żeby tylko zdołać wytrzymać. Ogólnie lubiła tego typu wydarzenia, a nawet muzyka jej podpasowała, ale nieznajomość miejsca i ludzi nieco peszyły ją i demotywowały, nawet jeśli za przyjaciela miała czułą i troskliwą duszę towarzystwa i zwierzę imprezowe... Zresztą Han już teraz miał na twarzy szczery uśmiech z ekscytacji i tylko czekał na odpowiedni moment, aby dać się ponieść... Brunetka podziwiała entuzjazm przyjaciela z niepewnym, za to szczerym uśmiechem, gdy nagle poczuła szturchnięcie. Gdy obejrzała się za siebie, jej powieki odrętwiały i po ciele przeszedł mocny dreszcz na widok ostrego uśmiechu pewnego rudowłosego chłopaka, a jego uwodzicielski wzrok zachęcał niczym zakazany owoc... Ten dał dziewczynie jedynie kroplę swego uroku, gdy nagle arogancko przesunął oczy przed siebie i tam też poszedł, ale zdążył już zostawić po sobie jakąś cząstkę siebie w dopiero co szturchniętej brunetce... Oliah zrzuciła speszony wzrok w dół tak szybko jak tylko się ocknęła z chwilowego transu... Han dostrzegł mocniejsze niż zazwyczaj rumieńce na buzi swojej ukochanej przyjaciółki, dlatego od razu spytał:

- Widziałaś Minho?

- Nie... Dlaczego..? - spytała słabo.

- Bo wyglądasz... - trochę śmiechu wypadło mu z ust.

- Zamknij się... - zmarszczyła brwi z irytacją - Uważaj, żebyś sam zaraz nie wpadł komuś w ramiona...

- W sumie... - wzruszył ramionami - Dawno z nikim nie byłem... Fajnie byłoby znowu poczuć te motylki czy coś... - uśmiechnął się zadziornie mówiąc dokuczliwie - Te twoje to chyba zaraz wrzucą szósty bieg...

Dziewczyna skrzywiła się zdezorientowana przez to stwierdzenie, ale zadowolony chłopak tylko wskazał brodą przed siebie, a wtedy ona tam spojrzała, żeby za moment drgnąć, a następnie znów spojrzeć w bok. To tak bardzo bawiło Jisunga, to jak łatwo można było zawstydzić jego przyjaciółkę...

- Tam stoi twój Minho, Oliah... - dalej się droczył ze swoim uśmieszkiem.

- Jisung, jesteś okropny... - westchnęła.

- Wyobraź sobie, że wcale nie jest twój... Może już kogoś ma i to na tego kogoś patrzy takimi samymi oczami jak ty na niego...

- Mam nadzieję, że nie takimi... - westchnęła znowu.

- To jasne... Jesteś zazdrosna... - zaśmiał się.

- Nie rozumiesz, Jisung... Ja go tylko podziwiam, to nie jest miłość...

- Co? - zdziwił się. - Przecież ty go rysujesz, piszesz o nim wiersze... Myślisz o nim...

- To nie to samo...

Nagle omawiany chłopak zauważył ich, a przez to posłał dwójce ciepły uśmiech, po czym podszedł do nich i zawołał radośnie:

- Jesteście!

- Czekałeś specjalnie na nas? - zaśmiał się Han.

- No jasne... - odwzajemnił.

- Niestety nie mamy prezentu... Totalnie o tym zapomniałem...

- Twoja obecność to już dla mnie prezent, Jisung...

- Serio? Fajnie...

- Właściwie to... - przez chwilę zastanawiał się jak wyrazić swoje myśli - Miałem nadzieję, że przyjdziesz... Znaczy przyjdziecie... - szybko się poprawił z lekką nerwowością.

- Idę się napić - nagle ogłosiła brunetka.

Han aż obejrzał się za przyjaciółką szczerze zaskoczony, że ta nawet nie zabrała go ze sobą. Dla Minho jednak była to szansa, niemal jak złota godzina, bo brunet wydawał mu się niczym blask ogrzewający jego burzliwe wnętrze... Uśmiechnął się delikatnie widząc skupienie i oddanie niższego, ale aby go oderwać, chwycił go lekko w ramię, a ten jedynie odwrócił się i spojrzał pytająco zamiast drgnąć, co Oliah na pewno by zrobiła... To tylko ośmieliło Lee jeszcze bardziej.

- Bo wiesz, Jisung... To nawet lepiej, że Oliah na chwilę odeszła...

- Dlaczego? - był zaskoczony - Zawstydza cię?

- Co? - nie wytrzymał i się zaśmiał ciepło widząc tak nieświadomego chłopaka. - Nie... Wstyd to nie jest właściwe słowo na to co czuję w tym momencie...

- Chcesz o tym pogadać?

Minho poczuł się nawet trochę zaskoczony taką otwartością ze strony młodszego i jego chęcią pomocy, ale bardziej go to rozczuliło. Zamiast cokolwiek powiedzieć ledwo pokiwał głową, na co Han zaproponował przejście się. Lee po prostu podążył za brunetem.

Dwójka wyszła kawałek za ogrodzenie i tam zaczęła spacerować w ciszy i spokoju, gdy do ich płuc docierał lekki powiew październikowego wieczoru. Han bez pośpiechu i z cierpliwością dawał czas starszemu nie mając pojęcia, że ten wcale nie myśli o tym, co mógłby chcieć powiedzieć swojej iskrze nadziei... On bezczelnie nie myślał o zupełnie niczym będąc skupionym na obecności tego uroczego bruneta, który gotów był pocieszać starszego licealistę, którego ledwo znał... Przecież wydawał się taki dziki i szalony, nawet nieco zuchwały... Ale to wszystko było do wybaczenia właśnie przez jego troskę i opiekę jakimi obdarzał swoją równie słodką przyjaciółkę, jakby chciał jej oddać wszystko co najlepsze... A poza tym Jisung był po prostu przystojny, co podbijał jego charakter.

W końcu Minho postanowił zerknąć młodszemu w twarz ciekawy reakcji, ale ku jego zdziwieniu ten znów nie przestraszył się i po prostu odpowiedział pytającym wzrokiem. Lee na to pokręcił głową pobłażliwie ze swoim subtelnym uśmiechem i westchnął, a następnie odpowiedział równie ciepło:

- Już zapomniałem co chciałem powiedzieć...

- Miałeś mi powiedzieć o tym co czujesz do Oliah'i... - odpowiedział całkiem niewinnie.

- Ach... - zaśmiał się dobrodusznie - Ty wciąż myślisz, że to ona jest w centrum mojego zainteresowania...

- Widzę to przecież...

- Źle czytasz sygnały, Jisung... - znów się zaśmiał kręcąc głową - To nie Oliah mi się podoba... Może powinienem inaczej to ująć... - przybrał nieco przebiegły uśmiech - To nie mi podoba się Oliah i to nie ja bardzo chciałem, aby tu przychodziła...

- Nie rozumiem chyba...

Minho ze swoim pewnym uśmiechem po prostu wskazał brodą na przestrzeń za młodszym, a ten odruchowo spojrzał...

Nad ogniskiem przygotowanym w odpowiednim miejscu i odpowiednio zabezpieczonym, siedziała przyjaciółka Jisunga. Skulona, trochę smutna, trochę smętna, raczej niezadowolona, chociaż może po prostu miała taką mimikę... Dziewczyna spokojnie spoglądała w płomień czując od niego pewne ciepło, co jej trochę pomagało w aktualnej chwili... Nagle dostrzegła przed sobą męską dłoń trzymającą chyba napełniony termofor przykryty jakimś pluszowym materiałem. Zdezorientowana dziewczyna spojrzała nieco w górę, a wtedy szybko dostrzegła twarz tego samego chłopaka, któremu raz wpadła prosto w ramiona, a później ten rzucił jej to jedno spojrzenie, żeby potem się bezczelnie uśmiechać, że zdołał ją zawstydzić...

- No masz - rzekł brunet nieco nadąsanym tonem, bardziej przypominając obrażonego pięciolatka niż młodego mężczyznę sądząc po jego budowie ciała.

- Po co...? - niepewnie spytała wciąż lustrując chłopaka.

- Zrobi ci się lepiej.

- Czemu miałoby...

- Daj spokój... - westchnął - Wiem, że masz te kobiece dni i w ogóle... - spojrzał w bok.

- Skąd ty...

- Nie jestem głupi ani ślepy. Ja wciąż tam byłem, gdy nagle poczułaś się gorzej, a Minho chciał cię zabierać do pielęgniarki...

- Skąd wiesz, że to było to? - wciąż marszczyła brwi zdziwiona dosyć dojrzałą postawą chłopaka jako ogólnie mężczyzny w tej kwestii.

- Mówiłem, że nie jestem ślepy... Widzę, że cię boli brzuch... Przytrzymaj to - poruszył ręką z termoforem - a będzie ci lepiej, serio... Na miejscu Jisunga nie pozwoliłbym ci w ogóle tu przychodzić.

- Dlaczego ktoś miałby mi pozwalać lub nie...

- Gdybym był twoim... - zatrzymał się na chwilę i nawet zacisnął usta, aby nie zdradzić swojej tajemnicy - przyjacielem... to zrobiłbym wszystko, żebyś tylko czuła się komfortowo... Tu na pewno tak ci nie jest. Powinnaś siedzieć w domu pod kocykiem i wtulać się w... W jakąś miękką poduszkę. Dlatego po prostu weź to ode mnie i pozwól sobie ulżyć w bólu...

- Dobra... - westchnęła. Szybko zabrała termofor i umieściła przy swoim brzuchu, a za chwilę westchnęła głęboko z poczucia ulgi.

Chan wyraźnie uśmiechnął się na ten widok, ale ten zniknął tak szybko jak tylko Oliah znów na niego spojrzała. Przy niej, a konkretnie przy jej spojrzeniu zamieniał się w kamień bez mimiki twarzy, przynajmniej od tamtej sytuacji, gdy zerknął dyskretnie na dziewczynę podczas rozmowy Jisunga z Minho... Niedługo po tym bez słowa po prostu odszedł, ale Oliah długo nie była sama... Zaraz zjawił się przed nią wysoki rudowłosy chłopiec z lisim uśmiechem.

- Mogę zaprosić do tańca? - wysunął rękę w stronę dziewczyny.

- Nie powinnam...

-  Masz chłopaka? - zapytał zaskoczony.

- Nie, ale...

- Spokojnie, nie zrobię ci krzywdy... Chcę tylko zatańczyć...

Brunetka chwilę jeszcze się wahała, ale w końcu chwyciła znacznie większą dłoń chłopaka i podciągnęła się na niej, po czym ten pociągnął ją za sobą z niewinnym uśmiechem.

Minho uśmiechał się wymownie, nie tracąc przy tym swojej gracji i delikatności, na widok Jisunga uśmiechającego się z czułością i ciepłem na widok przyjaciółki, która traktowała bruneta z pewną oziębłością, a ten po prostu patrzył na nią jak na coś najpiękniejszego w jego życiu, chociaż jego mina wyrażała raczej dumę bez uśmiechu... Ale wraz z jego odejściem wzrok Hana wrócił na starszego szatyna i wtedy odpowiedział mu:

- A więc Chan...

- Mhm... - pokiwał głową z uśmiechem.

- Serio?

- Prosił, żebym załatwił to tak, żeby nie wyglądało, jakby ktoś chciał, żeby tu była...

- Ale czemu? Skoro ją lubi to...

- Nie wiem... - wzruszył ramionami - Może się wstydzi...

- Nie wygląda na kogoś kto się łatwo zawstydza... Bardziej, jakby sam wolał zawstydzać innych.

- Wiem, też mnie to dziwi...

Niedługo potem dwójka znów ruszyła przed siebie gdzieś dalej, chociaż w końcu wrócili na teren posiadłości. Co prawda ludzie bawili się sami, chociaż na chwilę weszli do towarzystwa, gdy miał być tort. Wszystko przebiegło szybko i sprawnie, a potem Minho znów pociągnął Hana gdzieś dalej, z dala od towarzystwa. Zabrał go gdzieś na bok, gdzie w przyciemnionej przestrzeni nikt ich nie mógł ujrzeć. Nie było między nimi niezręcznej ciszy, bo to Jisung cały czas coś mówił, a Lee nie irytował się, wręcz z zaangażowaniem i przyjemnością słuchał oraz wciąż lustrował aktywnego bruneta. Sam miał na ustach ten sam ciepły uśmiech, a zwłaszcza widząc lekkie wypieki na policzkach młodszego... Zapewne przez mocny alkohol w jego organizmie, którego zdążył trochę spróbować przez cały czas imprezy. Minho zresztą też trochę wypił, choć niewiele...

Nagle wzrok szatyna szybko przewędrował po ciepłej twarzy bruneta, a gdy dotarł do jego ust, sam zacisnął swoje i otarł o siebie, gdy przez jego ciało przeszedł dreszcz. Han idealnie wyczuł moment i sam, jakby wyczytał myśli starszego.

- Czego sobie życzyłeś, Minho? - spytał zaciekawiony brunet.

- Nie zdradza się swoich życzeń - odpowiedział lekko wyniośle, choć dalej z gracją.

- No weeź... - zamarudził - Przecież to się może stać...

- Jeszcze się nie spełni i co? - zaśmiał się.

- To coś ważnego?

- Czy ważnego jeszcze nie wiem, ale na pewno bardzo przyjemne. Jestem pewny, że spodobałoby mi się...

- Chciałbyś coś dostać? - uśmiechnął się zaciekawiony jeszcze bardziej.

- Można powiedzieć, że dać to komuś...

- Komu?

- Mogę ci pokazać, jeśli tak bardzo chcesz. Ale trochę boję się, że uciekniesz, gdy się dowiesz...

- Nie ucieknę!

- A jeśli nie spodoba ci się to czego się dowiesz...?

- Nie drocz się ze mną, Minho.

- Okej... - zaśmiał się - Więc to niespodzianka, a przez to musisz zamknąć oczy.

Jisung odetchnął głęboko, po czym odchrząknął i posłusznie opuścił powieki na sam dół. To dość znacząco zadziałało na serce Lee, które zaczęło bić nowym rytmem pod wpływem adrenaliny. Bo z jednej strony ta niewinność i bezbronność Hana rozbrajała go i rozczulała, a z drugiej pobudzała do wykonania następnego kroku na drodze do pokazania brunetowi czego starszy sobie życzył. Chwilę jeszcze podziwiał młodszego, aż w końcu zbliżył się do niego bardzo blisko, aby za moment jego wargi zdecydowanie, choć delikatnie podrażniły wrażliwe usta Jisunga, a wraz z tym wsunął dłonie na jego obydwa policzki. Nie mogąc się oprzeć kontynuował swoją czynność poprzez przesunięcie się konkretnie na dolną wargę młodszego, którą musnął trochę mocniej z iskrą ekscytacji wzdłuż ciała, a najmocniej w okolicy brzucha. Czuł, że ciało młodszego zadrżało w odpowiedzi, ale ten nie odskoczył... Sam odwzajemnił ruch z górną wargą starszego, co zrobił nieco niepewnie, a raczej odruchowo, ale z każdą sekundą zaczynał pojmować co się dzieje i wcale nie chciał przestać... Obydwaj zaczęli się wymieniać pocałunkami z coraz większym zaangażowaniem i zainteresowaniem, a w tym czasie dłonie Hana chwyciły mocno materiał bluzy Minho i wtedy ten przyciągnął go do siebie wzdychając ciężko prosto w jego usta. Sam oparł plecy o zewnątrzną ścianę domu i tylko pogłębiał pocałunek wraz z szatynem, który zsunął ręce na talię chłopaka i jechał jeszcze niżej i tak na zmianę ściskał skórę bruneta coraz mocniej...

Nagle Minho oderwał się, aby złapać głęboko powietrze, po czym przylgnął wargami do ucha młodszego. Wydyszał z dziwną ekscytacją w głosie:

- Już rozumiesz?

- Chyba tak... - onieśmielony również wydyszał trzymając ręce już na plecach starszego.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top