VIII. i don't accept a refusal
Ashton wyjął z swojej firmowej szafki szarą koszulkę i przeciągnął ją przez swoją głowę. Zarzucił na ramię torbę i przejechał dłonią po włosach. Był piątek, a to oznaczało, że Ash, Luke i Marlee właśnie rozpoczynali weekend. Sobota przypadała komuś innemu, za co cała trójka dziękowała człowiekowi, który zarządzał grafikiem.
Chłopak przeniósł swoje piwne oczy na blondyna, który stał przed lustrem i wkładał w swoją wargę czarny kolczyk. Poprawił opadającą na czoło grzywkę i odwrócił się do Irwina.
- Gotowy? - zapytał szatyn, licząc na rozmowę w cztery oczy podczas drogi do domu. Kiedy oboje dowiedzieli się, że wracają tą samą trasą, codziennie szli razem.
- Jasne.
Na zewnątrz stojąca Minnie pocierała swoje maleńkie dłonie z zachwytu. Dzisiejszego dnia miała wprowadzić w życie pierwszy punkt planu, który ułożyła razem z Michaelem poprzedniego wieczoru. Chłopak nie sądził, że im się uda, ale Mikayla była pewna, że wszystko pójdzie po ich myśli.
Pierwszym punktem była przyjaźń Luke'a i Ashtona, a kto inny miałby do niej doprowadzić, jeśli nie sześciolatka? Potrzebowała pomocy Clifforda zarówno dzisiaj, jak i za tydzień, kiedy ta dwójka będzie zaliczać kolejną część Planu L.
Kiedy Minnie zauważyła swojego brata, a obok niego swój "cel", nie czekając zbyt długo, podbiegła do nich z zaplanowaną kwestią.
- Ashtie! - zawołała dziewczynka i rzuciła się w ramiona chłopaka.
Szatyn był zaskoczony, widząc siostrę i Michaela przed sklepem. Przez jego twarz nawet przebiegł grymas niezadowolenia. Miał zamiar porozmawiać z Hemmingsem na temat Caluma, ale jego plan poszedł się walić.
- Cześć - powiedział do chłopaka w niebieskich włosach, kiedy blondynka odsunęła się od niego.
- Słuchajcie, tak sobie pomyślałem...
- Michael powiedział, że idziemy do kina na Krainę Lodu! - mała zaczęła biegać i machać rękoma wokół nóg Ashtona i Luke'a.
- To pewnie będziesz się świetnie bawić, Minnie - powiedział blondyn. - Masz tę moc, Mikayla? - zapytał, pamiętając fragment reklamy z tą właśnie piosenką.
- Mam tę moc! - zaśpiewała przed chłopakiem i chwyciła go za dłoń. - Pójdziesz z nami?
- Mikay...
- Właściwie - odezwał się Michael - to kupiłem cztery bilety, bo policzyłem też Karen, a zapomniałem, że moja mama idzie na bingo - skłamał.
- BINGO! - wykrzyknęła sześciolatka - ciocia Karen zachowuje się jak amerykańska emerytka!
Michael parsknął śmiechem. Pamiętał doskonale, gdy powiedział tak do swojej mamy, a Minnie to załapała.
- Nie mów tak o cioci - poprosił Ashton, pamiętając jak wiele zawdzięczają tej kobiecie.
- Dobra, no. To jak Lukey? - zapytała, powoli trzęsąc dłonią blondyna. - Proszę, proszę, proszę, proszę.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł.
- Daj spokój Hemmings. I tak mamy dodatkowy bilet. Wiem, że Kraina Lodu to film animowany...
- Uwielbiam filmy animowane - odpowiedział szczerze blondyn - ale... Czy na pewno, nie będzie to kłopot?
- Jasne, że nie.
Minnie uśmiechnęła się szeroko i splotła swoją dłoń tak, aby to ona mogła z Lukiem iść za rękę. Michael przeczuwając, że dziewczynka tak właśnie zrobi, podbiegł do niej i zaczął ją łaskotać, ostatecznie sadzając ją na swoich barkach. Mikk pochyliła się nad uchem Clifforda i zapytała:
- Czemu?
- Żeby Luke i Ashton szli obok siebie - odpowiedział wystarczająco cicho, aby pozostała dwójka tego nie usłyszała.
Blondyn jednak nie był tak nierozważny jak poprzednim razem. Wyciągnął swój telefon i wystukał szybko wiadomość.
Do: Calum
Michael i Ashton zapytali czy wyjdę z nimi po pracy. Wrócę później
Przeczytał napisaną wiadomość i zastanowił się chwilę. Pamiętał co zarzucał mu ostatnio Hood, ale nie wiedział, jak ma zapobiec akurat takim oskarżeniom. Mimo wszystko, chciał jakoś załagodzić sytuację i napisał kolejnego SMSa
Do: Calum
Nie bądź zły, że mnie nie ma. W domu ci to wynagrodzę ;)
I choć Hemmings nie chciał mu nic wynagradzać, nie zamierzał ponownie być tak poniżonym.
Tak oto Luke i trójka jego, już chyba przyjaciół, szła wspólnie do kina, aby razem spędzić wolny czas.
*
Calum wyciągnął urządzenie z szafki w ciasnej szatni i przeczytał nowe wiadomości od swojego chłopaka. Nie ukrywał, że był wściekły, co nie uszło uwadze Nathana, który zwykle trenował z Hoodem.
- Co jest, stary? - zapytał, przyglądając się zaciskającemu usta chłopakowi.
- Nic - burknął i wrzucił ponownie telefon do torby - nie chcesz, może jeszcze potrenować?
- Pojebało cię? - zaśmiał się chłopak - Calum, jutro wyjeżdżam do Hurstville. Właściwie. Czemu nie jedziesz?
- Luke jest w domu.
- Mówiłeś, że pracuje.
- No, pracuje. To znaczy, nie wiem, jak ma zmianę.
- Czyli chyba nie ma go w domu. Z resztą, Calum, przestań go niańczyć.
- Jest moim chłopakiem.
Nathan zamknął drzwiczki z hukiem i spojrzał w czekoladowe oczy Hooda.
- Kochasz go?
Calum zaczął zwijać bandaże i wrzucił je ponownie do sportowej torby. Zmienił swój strój i pomyślał. W końcu zamknął szafkę i odwrócił się twarzą do blondyna:
- Pojadę z wami do Hurtsville.
*
Minnie, wychodząc z kina miała na swojej twarzyczce szeroki uśmiech. Trzymała za dłoń Michaela, podskakując przy tym rytmicznie.
- Chyba z tej całej wyprawy do kina, najlepsza była mina ochroniarza - stwierdził Clifford.
- Nie na co dzień trzech dorosłych kolesi przychodzi z sześciolatką na film animowany - powiedziałem, na co Hemmings zaśmiał się cicho.
- Luke, podobał ci się film? - zapytała sześciolatka, odwracając się do blondyna.
- Jasne, że tak - odpowiedział, ukazując rząd białych zębów w szerokim uśmiechu.
Mikayla przyglądała się chłopakowi, jakby głęboko się nad czymś zastanawiając. Po chwili jednak odwzajemniła uśmiech, wyrywając się z dłoni Michaela.
Luke zdecydowanie nie spodziewał się, że moja siostra podbiegnie do niego i przytuli się do jego długich nóg. Zauważyłem, jak w pierwszym momencie chłopak zesztywniał, nie wiedząc, jak powinien zareagować. Luke jednak w końcu kucnął i zgarnął Minnie w swoje szerokie ramiona. Oparł brodę na jej ramieniu i ze spokojem i delikatnym uśmiechem, zmrużył swoje powieki.
Mikayla zacisnęła swoje niewielkie piąstki na materiale bluzy blondyna. Wtuliła się w niego, jakby dziękując za spędzony wspólnie czas, za jego dzisiejszą obecność.
Przyglądałem się tej scenie, jak zaczarowany. Nie uszło to, oczywiście, uwadze Michaela, który szturchnął mnie łokciem.
- Wyglądają uroczo - powiedział z iskrą w oczach.
- Zdecydowanie tak.
- Może my też się poprzytulamy? - zapytał niebieskowłosy, na co rzuciłem mu niezrozumiałe spojrzenie. - Tylko, Ash, nie bądź zazdrosny.
- Co? Zazdrosny? O kogo?
- O Luke'a. Bądź spokojny, Minnie ci go nie ukradnie.
*
Blondyn wszedł do mieszkania i zdjął buty ze swoich stóp. Słyszał grający w pokoju odtwarzacz i jedną z ulubionych piosenek Caluma. Odłożył torbę na szafce i przeszedł do pomieszczenia, z którego dobiegały dźwięki.
- Cześć, Cal - przywitał się i podparł dłonią o framugę.
- Hej - odpowiedział, nadal grzebiąc w szafie.
- Co robisz? - zapytał, nie rozumiejąc, czego Hood taki zawzięcie poszukiwał.
- Pakuje się.
- Co?
- Jadę z klubem bokserskim do Hurstville na weekend.
Hemmings zmarszczył brwi w niezrozumieniu. Chłopak poczuł się dziwnie z tym, że dopiero teraz dowiedział się o wyjeździe swojego chłopaka.
- Do Hurstville? Jak to? Kiedy miałeś zamiar mi o tym powiedzieć?
Calum odsunął się od drewnianego mebla i spojrzał na blondyna. Słysząc ton Hemmingsa, wbił swój wściekły wzrok w jego błękitne oczy.
- Dzisiaj się o tym dowiedziałem - rzucił oschle - nie miałem jak ci o tym powiedzieć. Nie raczyłeś pojawić się w domu wcześniej.
Luke przestąpił z nogi na nogę, a swoje błękitne tęczówki zatrzymał na ciemnej podłodze.
- Jadłeś już? - zapytał.
- Tak. Zjadłem na mieście z Nathanem.
- Okej.
Blondyn nie wiedział, co teraz powinien zrobić, więc zaczął powoli wycofywać się z pomieszczenia.
Z jednej strony wizja spędzenia weekendu bez Caluma wydawała się być świetną odskocznią od codziennych, mniejszych i większych kłótni. Z drugiej natomiast, dwa samotne dni w czterech ścianach, nie wydawały mu się czymś szczególnie atrakcyjnym.
Chłopak udał się do kuchni i zaczął penetrować szafki w poszukiwaniu szybkiej zupki, którą mógłby zjeść w ramach obiadu.
Pogrążony w myślach, wyjął talerz i wstawił wodę w czajniku.
Ostatnio często bił się z własnymi myślami dotyczącymi jego ówczesnego życia.
Luke zdecydowanie pragnął zmian. Jedną z nich, było otrzymanie pracy, co udało mu się osiągnąć, ale prawdę mówiąc chłopak łaknął większej niezależności, wolności. Do niedawna Calum trzymał go blisko siebie lub gdzieś, gdzie mógłby mieć go pod kontrolą: Luke chodził z nim na treningi (z których zwykle wracał poobijany), nie wychodził nigdzie z przyjaciółmi, lecz zajmował się domem i nawet nie śmiał myśleć o zmianach. Teraz o nich marzył, jak na przykład o zaoszczędzeniu pieniędzy i ukończeniu kursów fryzjerskich. Chłopak zaczął stawiać sobie cele i chciał dążyć do ich spełnienia, niezależnie od tego, czy miałoby to się skończyć kłótnią z Hoodem lub kolejnym siniakiem na bladym ciele.
Z myśli wyrwały go dłonie, które oparły się na jego biodrach. Chłopak odwrócił się twarzą do bruneta i głęboko zajrzał w czekoladowe tęczówki miłości swojego życia.
Calum przejechał po policzku i szyi Hemmingsa, aby po chwili połączyć ich usta w pocałunku.
Luke podparł się dłońmi o blat, oddając pocałunek swojego chłopaka, kiedy brunet wsunął swoje duże dłonie pod jego koszulkę.
Mulat sunął swoimi ustami w dół, chcąc sprawić przyjemność zarówno sobie jak i blondynowi.
I choć Luke nie odczuwał z tego tyle radości co kiedyś, poddał się wszystkiemu, co zamierzał zrobić z nim Hood.
*
Kiedy starszy Irwin brał kąpiel, Mikayla i Michael siedzieli w salonie i teoretycznie oglądali Phineasa i Ferba. W praktyce było zupełnie inaczej: ta dwójka znów spiskowała, chcąc odhaczyć kolejny punkt z ich tajnego "Planu L.". Minnie prawdopodobnie jeszcze nigdy nie mówiła tak cicho, jak robiła to teraz. Nie mogła pozwolić, aby Ashton usłyszał, że chcą zeswatać go z Hemmingsem.
- To nie wyjdzie, jego chłopak nie wypuści go z domu.
- To chyba trochę nie miłe, że chcemy zepsuć związek Luke'a i tego chińczyka - westchnęła dziewczynka.
- Szczerze mówiąc, jebie mnie to. - Michael wzruszył ramionami, a sześciolatka otwarła z wrażenia usta. - To znaczy... Ugh. Nie słyszałaś tego.
Minnie zaśmiała się i skinęła głową.
- Mam pomysł - powiedziała.
- Jaki?
- Najwyżej ten pan pójdzie z Lukiem. A ty z Ashtonem, ale jakoś zupełnie przypadkiem zrobisz sobie krzywdę, a ten ciemny będzie musiał ci pomóc.
Michael spojrzał na nią z przymrużonymi oczami.
- Chcesz, żebym spadł ze schodów? Rzucił się pod skuter?
- Co ci szkodzi?
- Minnie, nie jestem superbohaterem i nie leczę swoich ran jak wilkołaki.
- Oczywiście, że jesteś - powiedziała oburzona - Mike-ro-wawe? A może... Zabierzemy telefon Ashtona, spiszemy numer do blondasa, a ty się dowiesz, kiedy Luke mógłby wyjść bez swojego chłoptasia.
- Minnie jesteś wcieleniem zła.
- Działam w dobrej sprawie - próbowała się obronić.
- Oczywiście - powiedział Clifford i wstał, aby zgarnąć z kuchni telefon Irwina - Minnie, znasz jego kod?
- Jeden. Dwa. Trzy. Cztery. Nic nie mów. Jest starszy o dwanaście lat a jest głupi jak Pan Whiskers.
Michael zaśmiał się i odszukał numer do blondyna. Zapisał go w swoim telefonie i usiadł ponownie obok Minnie. Spojrzał na zegarek, aby upewnić się, że nie jest zbyt późno i napisał.
Do: Luke
Cześć, Luke, tu Michael. Masz jakieś plany na weekend?
Zablokował ekran, jednak po chwili otrzymał odpowiedź.
Od: Luke
Hej, Mike :-) Właściwie, nie mam żadnych planów. Calum zostawił mnie samego, więc zapowiada się nudno
Michael wyszczerzył się do telefonu.
Do: Luke
W takim razie, jutro idziesz z nami do klubu. Nie przyjmuję odmowy.
Wyciągnął dłoń ku Minnie, a dziewczynka, nie wiedząc jeszcze, co ustalił Clifford, przybiła mu piątkę.
***
Dużo scen, mało akcji = nudny, ALE SZYKUJCIE SIĘ, ŻE ZA CHWILĘ WAM TO WYNAGRODZĘ XD
Dziękuję za wyrozumiałość dla mnie i mojego zakatarzonego nosa ^^
Miłego wieczoru!
twitter -> #MinnieFF
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top