IX. just kiss me
Blondyn stał w progu mieszkania, czekając na Caluma, który śpieszył się zbiórkę. Była piąta rano, a chłopak marzył o kilku kolejnych godzinach snu. Nie dość, że był wyczerpany po całym tygodniu, to Hood nie pozwolił mu zasnąć zbyt wcześnie. Obiecał mu jednak, że odprowadzi go na miejsce, z którego miał zabrać go autobus.
Kiedy brunet pojawił się gotowy na korytarzu, Luke chwycił za torbę swojego chłopaka i zarzucił ją na swoje ramię. Calum splótł swoje palce z tymi należącymi do Hemmingsa i po kilku chwilach znaleźli się na przystanku, gdzie przywitali się z Jorgem i Nathanem. Gdy przyjechał autobus, mulat przytulił blondyna na pożegnanie i zabrał od niego swoją torbę.
Hood rozejrzał się po pojeździe i zdziwiła go ilość obcych twarzy. Wraz z Nathanem usiadł za dwoma dziewczynami, których również nie potrafił rozpoznać.
- Czemu tutaj jest tyle osób, których nie znam? - zapytał.
- Gdybyś słuchał trenera to byś wiedział. Lobo powiedział, że jedzie z nami jeszcze jeden klub.
- Poważnie? Wyjeżdżamy z przeciwnikami?
- To klub kickboxingu i kilka dziewczyn z żeńskiej części naszego.
- Och, rozumiem. A co, właściwie, czeka nas w Hurstville?
- Zajęcia z Dominiguezem. A wieczorem pewnie pójdziemy na imprezę, tak jak ostatnio.
*
Mikayla otarła swoje zaspane oczka i usiadła na zielonej pościeli. Wyjrzała za okno i bez większego zastanowienia wstała i wyszła ze swojego pokoju. Zajrzała do sypialni Ashtona. Zauważyła, że chłopak nadal śpi. Westchnęła i weszła do pokoju, aby po chwili wczołgać się na łóżko szatyna.
Dziewczynka zastanowiła się, jaką pobudkę urządzić bratu. Już miała śpiewać ,,Mam tę moc", kiedy postanowiła nie być, aż tak okrutną.
Pochyliła się do leżącego bokiem chłopaka i umiejscowiła jego niesforne loki za uchem. Uśmiechnęła się delikatnie, licząc, że za jakiś czas może nie będzie budzić tylko Ashtona, ale i jego chłopaka.
- Ashy... - powiedziała cichutko.
Ashton zamruczał, a Minnie uśmiechnęła się szerzej.
- Ulepimy dziś bałwana? - zaśpiewała, a Irwin zakopał się bardziej w pościeli. - No chodź, zrobimy to... Tak dawno nie widziałam cię, nie chowaj się, uciekłeś gdzieś, czy co? Bawiliśmy się razem, a teraz nie, dlaczego tak jest, czy wiesz? Ulepimy dziś bałwana? Albo zrobimy coś innego...
- Minnie. Idź sobie.
- No to cześć...
- Żartowałem. Chodź tu - zaśmiał się i pociągnął siostrę tak, że wylądowała pod jego kołdrą.
Mikayla wtuliła się w swojego brata, a ten objął ją swoimi ramionami.
- Teraz cię nie puszczę. Śpimy do południa - powiedział.
Dziewczynka jęknęła z niechęcią, ale pomyślała, że jej brat musi się wyspać, skoro wieczorem ma wyjść z Hemmingsem, o czym szatyn jeszcze nie wiedział.
- Ashtie... - zaczęła blondynka.
- Hm? - wymruczał, opatulony z siostrą swoją granatową pościelą.
- Luke i Mike idą dzisiaj do klubu, pójdziesz z nimi, prawda?
Irwin otworzył swoje, nadal zaspane, piwne oczy.
- Czemu o niczym nie wiem?
- Bo nie było cię przy tym, jak się umawiali. Myślałam, że Michael ci powiedział, w końcu to jakiś męskowski wypad.
Mikayla przesuwała dłonią po przydługawych włosach swojego brata. Nie miała ochoty leżeć z braciszkiem, kiedy na dworze świeciło już słońce, a ona była w gotowości do zabawy.
- Mogę iść do Michaela?
- Minnie, jest ranek, a ty jesteś jeszcze w piżamie. Ciocia i Mike pewnie jeszcze śpią. Poza tym, daj im spokój. Widzą cię codziennie, daj im od siebie odpocząć.
Sześciolatka wygięła usta w podkówkę, myśląc, że Cliffordowie mogliby, naprawdę mieć jej dość, tak jak na przykład przedszkolanka. Wtuliła się w swojego brata, próbując powstrzymać łezki w swoich piwnych oczach.
Ashton naprawdę liczył na kilka kolejnych godzin snu, ale nie spodziewał się, że usłyszy otwieranie drzwi. Po kilku chwilach w sypialni znalazł się również Michael w swoich brudnych dresach i zdecydowanie zbyt wielkiej koszulce.
Rodzeństwo udawało, że śpi, ale Mike zdecydowanie miał ochotę na płatki śniadaniowe, których Karen zapomniała kupić.
- Poważnie? Śpicie? - zapytał, nie trudząc się na ściszenie swojego głosu.
Westchnął i oparł się o drewnianą futrynę.
- Biorę wasze płatki. Jeżeli macie coś przeciwko, to odezwijcie się teraz lub zamilknijcie na wieki.
Minnie zaczęła się wiercić, ostatecznie odwracając się twarzą do niebieskowłosego.
- Bierz, ale nie zjedz wszystkiego.
Michael zaśmiał się.
- Wstawaj, zjemy razem - polecił i poszedł do kuchni swojego przyjaciela. Wyciągnął dwa talerze i napełnił je mlekiem. Podgrzał je w mikrofalówce, w międzyczasie odszukując pudełko płatków śniadaniowych z kawałkami czekolady.
Sześciolatka weszła do kuchni, po kryjomu ocierając swoje zaszklone oczy. Michael choć w pierwszym momencie nie zauważył tego, to gdy Minnie pociągnęła nosem, dało mu sygnał, którego nie przeoczył.
Zerknął kątem oka na dziewczynkę, która wyjmowała z szuflady dwie łyżki. Zaniosła je do salonu i położyła na ławie, gdzie po chwili Michael postawił talerze ze śniadaniem. Minnie włączyła telewizor i przełączyła na disneyowski kanał.
Usiadła na dostawionym taborecie, aby bez problemu dosięgnąć do jedzenia.
- Co jest, Minnie? - zapytał Michael, bez owijania w bawełnę.
- Nic - odpowiedziała, nie odrywając wzroku od ekranu, gdzie Phineas właśnie zauważył brak Pepe Pana Dziobaka.
- Powiedz prawdę.
Dziewczynkę trochę zabolały wcześniejsze słowa Ashtona, ale wydawało się jej, że to nie w porządku mówić o tym Michaelowi.
- Proszę, Mikk. Dzielimy się tajemnicami, prawda?
- Ty ze mną się nie dzielisz.
- Jak to nie? A kto ci w tajemnicy powiedział, że zepsuł pralkę?
- No, ty.
- A kto ukrywa z tobą najbardziej tajemniczy plan na osiedlu?
- No, ty.
- A więc komu możesz powiedzieć o wszystkim, nawet wtedy, gdy Ashton będzie zły? Pamiętasz, jak zerwałaś zasłony, gdy bawiliśmy się w chowanego?
- Zwaliłeś winę na niego, mówiąc, że wiał silny wiatr, a on zostawił otwarte okno.
- No właśnie.
- Ale ci nie uwierzył - przypomniała sobie.
- A kto schował spaloną formę do babeczek, aby Karen nie zobaczyła, że spaliliśmy jej blachę?
- Ty.
- To powiesz mi? - zapytał w końcu. - Ufamy sobie.
Minnie zmarszczyła nos, ale ostatecznie odłożyła łyżkę z jedzeniem i spojrzała w zielone tęczówki Michaela.
- Czy masz mnie czasem dość? - wyszeptała, a niebieskowłosemu niemalże pękło serce.
- O czym, kochanie, mówisz?
- No bo... Widzisz mnie codziennie, jesteś moim najlepsiejszym przyjacielem, ale jesteś też stary. Nie masz dziewczyny, a kumplujesz się tylko z moim braciszkiem. To moja wina, bo dajesz mi za dużo swojego czasu.
Clifford zamrugał kilkukrotnie i zmarszczył brwi. Wbrew słowom dziewczynki, chłopak miał zupełnie inne zdanie. Michael nie miał przyjaciół, bo nie lubił angażować się w coś niepewnego. Nie miał rodzeństwa, a od czasu, gdy zginęli w wypadku ich ojcowie, Mike zyskał dwójkę bliskich sobie osób. Co prawda, znał się z Ashtonem od zawsze. Nawet jego rodzice posłali go rok wcześniej do szkoły, aby mógł być w klasie z Irwinem. Kiedy urodziła się jego siostra, Clifford zaakceptował ją jako kolejnego członka jego wąskiego grona przyjaciół. Mimo, że między nimi było trzynaście lat różnicy, to Michael zdecydowanie mógłby nazwać ją przyjaciółką. Czasem miał jej dość, ale to były wyjątkowe sytuacje, jak na przykład zbliżające się egzaminy, do których ten wkuwał. Na co dzień jednak była dla niego naprawdę ważna.
- Minnie, nie mógłbym mieć ciebie dość. Uśmiechnij się - polecił. - Jesteśmy jak Chip i Dale z Brygady RR, jak Phineas i Ferb czy Brenda i Pan Whiskers albo Wanda i Cosmo, Żwirek i Muchomorek, Shrek i Osioł. Jesteśmy przyjaciółmi, Słońce.
Mikayla zeskoczyła z taborecika i podeszła do Michaela. Otuliła go swoimi małymi ramionami, a on uśmiechnął się pod nosem i wciągnął ją na swoje kolana. Dziewczynka przycisnęła swoją twarz do koszulki chłopaka, która właściwie nie pachniała zbyt ładnie, ale ją to nie obchodziło. Minnie miała przyjaciela, któremu również była przyjaciółką i to było najważniejsze.
Trwali w uścisku do momentu, w którym do salonu wszedł Ashton. Szatyn zachichotał, na widok przytulającej się dwójki.
Odsunęli się od siebie, wymienili znaczące spojrzenia, a Michael zaczął:
- Idziemy dzisiaj do klubu, ty też idziesz i nie przyjmuję odmowy - oznajmił, chociaż wiedział, że on sam zostanie w domu.
*
Był już wieczór, a Calum czekał, aż Nathan przyniesie mu obiecane drinki.
- A więc, Joe... Trenujesz kickboxing? - zapytał brunet, patrząc w szmaragdowe oczy rudej dziewczyny.
- Dokładnie. A ty... Ile czasu już masz do czynienia z boksem?
- Około dwóch lat - odpowiedział.
- Tylko? - wtrąciła Esperanza - To znaczy... Jestem zdziwiona, że masz tyle wygranych walk po tak krótkim czasie.
- Dużo trenuję, późno zacząłem walczyć na ringu, ale gdy już zacząłem to z kopyta. Miałem walki dość często, to dzięki temu mam takie statystyki. A ty, tak jak Joe, trenujesz kickboxing?
- Monita jest bokserką - odpowiedziała za brunetkę.
- Monita?
- Esperanza Munioz a La Monita z Labocca - wytłumaczyła.
- Nie jesteś z Australii, prawda?
- Jestem z Argentyny. Tam nikt nie używa krótkich nazw.
- Kurczę, ja jestem, po prostu, Cahood.
- A ja Foxy - westchnęła Joe - nie wiem czemu takie to długie. Trudno cię zapamiętać, Monita.
- Przyniosłem alkohol! - zawołał Nathan, a paczka znajomych niemalże od razu wzięła się za zerowanie shotów.
*
- Michael, pośpiesz się! - rozkazałem, czekając, aż mój przyjaciel wyjdzie z mojej łazienki.
- Nie krzycz - odpowiedział, nieco drżącym głosem.
- Zaraz będzie tu Luke, a ty zamknąłeś się w środku!
- Ashy, nie krzycz, błagam.
- Michael, do jasnej cholery!
- Ashton... Bo ja chyba zjadłem coś nieświeżego - powiedział, a w pomieszczeniu rozbrzmiał dźwięk domofonu. Westchnąłem i otwarłem drzwi Hemmingsowi.
Wszedł na jasny korytarz i uśmiechnął się szeroko. Poszedłem do niego i uścisnąłem jego bladą dłoń.
- Cześć.
- Cześć, Luke - przywitałem się - mamy mały problem - powiedziałem, próbując skupić się na tęczówkach blondyna.
Mimo, że widziałem chłopaka nie pierwszy raz i zdecydowanie mógłbym na co dzień nazwać go przystojnym, to teraz nie mogłem oderwać wzroku od jego wyglądu.
Jego blond włosy były postawione do góry, czarny kolczyk usadowiony w wardze. Czarne spodnie opięte były na jego szczupłych i długich nogach. Na szerokich ramionach i wąskiej talii znajdowała się idealnie dopasowana, czarna koszula.
Marzyłem o tym, aby Luke nie zauważył jak wciągnąłem powietrze i o tym, aby na moich policzkach nie pojawił się rumieniec. Czułem się zawstydzony i pod wrażeniem tego, jak świetnie się prezentował.
- Problem? - zapytał, nie do końca rozumiejąc, o co mogło mi chodzić. Podciągnąłem lekko rękawy swojej kraciastej koszuli, w której nagle zrobiło mi się zbyt ciepło.
- Michael utknął.
- Co zrobił?
- Zjazdem coś nieświeżego - zawołał niewyraźnie z toalety.
- Oh.
- Chłopaki, idźcie beze mnie...
- Możemy poczekać - powiedział, z troską w głosie, Luke.
- Nie, nie, nie róbcie tego. Ja stąd dzisiaj nie wyjdę...
Westchnąłem i przeszedłem do kuchni, skąd zabrałem portfel. Założyłem buty i skierowałem wzrok w kierunku pomieszczenia, gdzie znajdował się Clifford.
- Pewnie nie masz przy sobie swoich kluczy, więc gdy będziesz wracał do siebie, zabierz zapasowe. Leżą na mikrofalówce. Jakbyś poczuł się lepiej to do nad dojdź, a jak nie, to zobaczymy się jutro, gdy przyjdę po Minnie. Okej?
- Okej. I Ashton...
- Tak?
- Dzięki.
Kiwnąłem blondynowi na drzwi, aby ten nimi wyszedł. Ruszyliśmy schodami w dół. Otworzyłem drzwi, przepuszczając przodem Luke'a.
- Głupio wyszło, przepraszam - powiedziałem, a ten spojrzał na mnie niezrozumiale. - No wiesz, umówiłeś się z Michaelem, a idziesz ze mną.
- To nic - zaśmiał się.
- Głupia sytuacja - powtórzyłem.
- Daleko jest ten klub?
- Jakieś dwie ulice stąd.
*
Michael wyszedł z łazienki i rozejrzał się po mieszkaniu Irwinów. Założył ręce na biodra i westchnął pełen dumy.
Uśmiechnięty od ucha do ucha zgarnął zapasowy zestaw kluczy i wyszedł na klatkę schodową, uprzednio zamykając na klucz drzwi. Wszedł do lokalu naprzeciwko, a przed nim od razu pojawiła się sześciolatka.
- I co? I co? I co?
- Udało się, misja ukończona sukcesem - powiedział z blaskiem w oku, a Minnie zaczęła skakać po mieszkaniu.
- Jesteście okropni - skwitowała Karen, ugniatając ciasto na ciastka, które obiecała, że zrobi z Mikaylą.
- Jesteśmy pomocni. Chcemy tylko, żeby Ashton był szczęśliwy i miał w końcu swoją drugą połówkę.
- No właśnie - poparła go blondynka.
- Zamówimy pizzę? - zapytał niebieskowłosy.
- Bez ananasa?
- Bez ananasa.
*
Ashton miał problem z rozluźnieniem się w obecności Luke'a. Prezentował się olśniewająco, przez co starszy czuł się przy nim nieco zawstydzony. A do tego dochodziła sytuacja z Michaelem, która również sprawiła, że czuł się spięty. Gdyby błękitnowłosy tutaj był, wszystko byłoby prostsze, tak myślał.
Luke liczył na świetną zabawę w trójkę, ale brak Mike'a wcale nie sprawił, że czuł się gorzej, a może nawet wręcz przeciwnie. Blondyn był zaniepokojony na widok zestresowanego szatyna, dlatego od razu po przyjściu, udał się do baru i zamówił kilka shotów, aby rozluźnić siebie i swojego towarzysza.
Chłopak jednak nie spodziewał się, że alkohol tak szybko poprawi nastrój Irwina.
Ashton wstał i pociągnął za nadgarstek blondyna, prowadząc go na parkiet, gdzie właśnie grała jedna z piosenek Mariny and the Diamonds.
Błękitonooki nie uważał się za świetnego tancerza, ale alkohol w żyłach zdecydowanie dodał mu odwagi, przez co jego ruchy stały się bardziej pewne.
Szatyn uśmiechał się szeroko do tańczącego blondyna. Cieszył się, że mimo niedawnej sytuacji z pobiciem, Luke czuje się dobrze i może się świetnie bawić. Irwin obserwował radość wymalowaną na jego twarzy i chciał, aby nigdy stamtąd nie zniknęła.
Chłopacy tańczyli, ich serca biły w przyspieszonym tempie, oddechy były szybkie i płytkie, a ciała powoli zmęczone. Muzyka płynąca z głośników zwolniła w utworze Love You Goodbye a wszyscy dookoła zaczęli bujać się w jej rytm.
Ashton spojrzał znacząco na Luke'a, jakby pytając o zgodę. Hemmings wyszczerzył się do szatyna i zrobił krok do przodu, tak, że ich tułowia prawie się ze sobą stykały.
Irwin patrzył w oczy blondyna, oczekując sprzeciwu, którego nie otrzymał. Położył swoje duże dłonie na jego wąskich biodrach, gdzie zaczął wykonywać okrężne ruchy swoimi długimi kciukami. Blondyn zarzucił swoje ręce na szyję szatyna, zbliżając swoją twarz do jego.
Tak oto bujali się w rytmie piosenki, a w pewnym momencie ich czoła zetknęły się ze sobą.
Luke przymrużył powieki na swoich błękitnych oczach. Ashton nie mógł się opamiętać i zaczął przyglądać się ustom i kolczykowi w wardze blondyna. Kiedy ten podniósł wzrok i zobaczył wpatrzone, piwne tęczówki szatyna, nie mógł się powstrzymać i zaczął przygryzać miejsce kolczyka. Tamten widząc ruch chłopaka, subtelnie zwilżył swoje usta.
Ashton skrzyżował swoje spojrzenie z Luke'a, przez co ten miał wrażenie, że szatyn zagląda do jego wnętrza. Blondyn, prawdopodobnie tknięty chwilą i alkoholem w swoich żyłach, pochylił się nieco, tak, że nosy chłopaków dotykały się, a usta dzieliły milimetry. Irwin, czując niepewność w ruchach Hemmingsa, musnął swoimi ustami te, które należały do jego towarzysza.
Blondyn wiedząc, że szatyn nie ma nic przeciwko, zaczął oddawać delikatny pocałunek. Zamknął oczy, aby zaczerpnąć jak najwięcej z tej wyjątkowej chwili. Ashton bardziej objął w talii chłopaka, a ten przesunął jedną ze swoich dłoni na policzek piwnookiego.
Luke zauważył w tym pocałunku coś, czego nie czuł, gdy całował się z Calumem. Może chodziło o delikatność, z którą szatyn wykonywał powolne ruchy, a może o to, że chłopak już dawno nie całował się z taką wrażliwością.
Ashton nie pamiętał, kiedy ostatnio pocałował kogokolwiek. Już prawie zapomniał, jakie to cudowne uczucie i jak wiele daje ono przyjemności.
*
Pijany Hood podskakiwał z Nathanem i Joe w rytmie klubowej muzyki. Czuł się wyluzowany i pewny siebie, a może nawet i nieco wolny, kiedy w okolicy nigdzie nie było Hemmingsa.
Po pewnym czasie, zmęczony chłopak udał się do loży, w której przesiadywał ze swoimi znajomymi. Usiadł i zaczął dopijać drinka, który stał tam, już od jakiś trzydziestu minut.
Brunet jednak nie zauważył, że zaraz za nim, szła rudowłosa dziewczyna. Zakodował jej obecność dopiero w momencie, w którym dziewczyna usiadła na jego kolanach. Calum uniósł w górę swoje ciemne brwi, a Joe uśmiechnęła się szeroko.
- Jak się bawisz? - zapytała, patrząc w czekoladowe tęczówki chłopaka.
- Świetnie, a ty? - powiedział z uśmiechem.
- Też, chociaż, brakuje mi czegoś.
- Czego? - dopytał Hood, ale nie spodziewał się, że dziewczyna zmieni swoją pozycję, siadając na nim okrakiem. Chwyciła w dłonie jego policzki, kciukami przesuwając po kilku pieprzykach na jego twarzy.
Rudowłosa miała zamiar gwałtownie wpić się w usta Caluma, ale ten miał wystarczająco dobry refleks, aby wykonać pewnego rodzaju unik.
- Nie mogę. Mam chłopaka.
- Nathan mówił, że jesteś biseksualny - powiedziała, marszcząc przy tym brwi.
- Bo jestem, ale mam chłopaka.
- Nathan mówił, że go nie kochasz.
- Kocham czy nie... Jakie to ma znaczenie? - zapytał. - Jest moim chłopakiem, nie mógłbym go przecież zdradzić.
Brunet zepchnął ze swoich nóg dziewczynę i uprzednio zabierając paczkę papierosów, wyszedł na zewnątrz, gdzie mógł pochłonąć nieco nikotyny.
*
Nie jeden pomyślałby, że pocałunek dwóch chłopców, który trwał do końca piosenki, niesamowicie ich skrępuje. Nic bardziej mylnego. Razem z kolejnym, szybszym utworem, przyśpieszyły i ich pocałunki.
Chłopak wplątał swoje palce w loczki szatyna, a ten, pociągając za szlufki, przyciągnął blondyna jeszcze bliżej siebie. Ich ciała stykały się, a oddechy były przyśpieszone. Kiedy Luke, gestem, poprosił go o dostęp, Ashton rozsunął swoje wargi, dzięki czemu ich języki się ze sobą spotkały. Oboje stali się bardziej zachłanni i spragnieni siebie nawzajem, przez co Hemmings nawet nie protestował, gdy Irwin odsunął się i wyszedł z nim na zewnątrz.
Chłodny wiatr owiał ich ciała, ale to nie zniechęciło żadnego z nich. Kiedy tylko wydostali się z tłumu, ich usta ponownie do siebie przywarły, jakby walcząc o dominację. Żarliwe, namiętne pocałunki, przerywane tylko na zaczerpnięcie oddechu, tylko nakręcały ich na siebie nawzajem.
Ashton znał drogę z klubu do swojego domu na pamięć, więc nie było problemem, aby całą drogę mógł obściskiwać się z blondynem. Luke ciągnął za włosy starszego, a ten sunął dłońmi po jego bokach. W pewnym momencie, kiedy znaleźli się przy bloku, szatyn przywarł blondyna do ściany, opierając łokcie po dwóch stronach jego głowy. Hemmings zaparty o elewację, po kilku chwilach popchnął Irwina na klatkę schodową, nie przerywając zachłannego pocałunku.
Wykorzystując sytuację, gdy piwnooki próbował wstukać kod na domofonie, Luke dobrał się do szyi niewiele niższego od siebie chłopaka. Sunął ustami po jego skórze, gdzieniegdzie przygryzając ją i powodując pomruki przyjemności ze strony chłopaka. Ashton, mrużąc z przyjemności oczy, w końcu trafił w odpowiednie cyferki, a drzwi ustąpiły.
Popchnął chłopaka tak, że ten plątając się w swoich nogach, wywrócił się na schodach. Choć upadek nie był groźny i Hemmings tylko cupnął na stopnie, Ashton zareagował niekontrolowanym parsknięciem. Jednak dopiero w momencie, gdy blondyn wywrócił swoimi błękitnymi oczami, Ashton zupełnie wybuchnął śmiechem.
Naburmuszona mina chłopaka sprawiła, że Irwin nie mógł się opanować. Do jego oczu aż napłynęły łzy, wywołane przez próbę tłumienia chichotu. Luke był zły, nie dlatego, że przewrócił się przed szatynem, ale przez to, że prawdopodobnie zburzył atmosferę jaka powstała między nimi w klubie.
Ashton przekręcił zamek w drzwiach i otworzył mieszkanie, wpuszczając do niego przodem Luke'a. Zdjął buty i zajrzał do pokoju swojej siostry, aby upewnić się, że ta śpi u Michaela.
Wrócił na korytarz, gdzie błękitonooki zsuwał trampki. Podszedł do niego i spojrzał w pełne koloru, tęczówki chłopaka.
- To co teraz? - zapytał, szczerząc się do blondyna.
Hemmings chwycił za kołnierzyk koszuli Ashtona i przyciągnął do siebie, ponownie łącząc ich wargi w pocałunku. Kiedy po kilku chwilach odsunęli się od siebie, Luke nadal ściskał materiał ubrania w swoich dłoniach. Opierając swoje czoło o te należące do Irwina, blondyn zniżył głos i wyszeptał prosto w usta szatyna:
- Po prostu mnie całuj.
***
MAMY TO!
Czekałam na ten moment niesamowicie i po prostu nie mogłam się doczekać, aż opublikuję ten rozdział. Myślałam, że wyjdzie on lepiej, ale i tak jestem z niego zadowolona :D
Chciałabym ogłosić, że od teraz większość rozdziałów będzie pojawiała się właśnie w weekendy, bo... szkoła...
W skali 0-10 oceniam ten rozdział na szczere, autorskie 7, a wy?
Będzie mi miło, jeśli zostawicie coś pod twitterowym hashtagiem!
Dobranoc/Miłego dnia!
twitter -> #MinnieFF
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top