IV. you should never be sad by him
Michael przygryzał swój długopis, tworząc notatki. Do końca zajęć z anatomii zostało jakieś piętnaście minut. Myślami był już w drodze po Mikaylę, która pewnie teraz biegała po zielonym dywanie w przedszkolu. Miał przed oczami widok starszej opiekunki i jej krzywego spojrzenia, które doprowadzało Clifforda do szału. Chłopak właściwie jej nie znał, ale jej wzrok wystarczył, aby ten jej nienawidził.
Minnie jednak wcale nie biegała po zielonym dywanie. Siedziała przy stoliku i kończyła wycinankę.
Podniosła wzrok z kartki papieru i spojrzała na wszystkich dookoła. Prawie wszyscy już skończyli, została tylko ona i pewien chłopiec. Dziewczynka go lubiła, mimo, że był bardzo chudy i rudy. Nigdy jednak nie miała odwagi spróbować się z nim zaprzyjaźnić. Skoro inne dzieci w przedszkolu mnie nie lubią, to on na pewno też - myślała.
Mikayla odrzuciła dłonią swój warkocz i zamierzała pochylić się znów nad swoją pracą, jednak nie było jej to dane. Poczuła opór, usłyszała dziwny dźwięk i śmiech Josha, który niefortunnie siedział obok niej. Wyprostowała swoje małe ciałko i spojrzała na twarz swojego niechcianego towarzysza.
Do piwnych oczu napłynęły łzy, kiedy od roześmianej twarzy, przejechała wzrokiem do dłoni chłopca. Josh trzymał w dłoni piętnastocentymetrowy warkocz - a raczej jego resztki.
Mała rączka Minnie spróbowała chwycić swój, długi warkocz na plecach, jednak tam go nie było. Nie lubiła Josha, wiedziała, że nigdy nie chciał dla niej dobrze, ale teraz przekroczył granicę. Po bladej twarzy dziewczynki zaczęły płynąć słone łzy, a ciało, jakby samo jej rozkazywało, podniosło się z krzesełka.
Sześciolatka spojrzała z góry na swojego nieprzyjaciela i swoją drobną dłonią sięgnęła do jego ciemnych włosów. Zacisnęła na nich palce i pociągnęła w górę, powodując, że ten momentalnie wstał. Jej oczy nadal roniły łzy, a jego ukazywały strach. Minnie wiedziała, że robi mu krzywdę, ale to przecież nie on stracił "dorobek" swojego życia.
- Nie wierzę, że to zrobiłeś - powiedziała wystarczająco głośno, aby poza całym przedszkolem, podniosła wzrok opiekunka.
- Mikayla! - kobieta zerwała się ze swojego krzesła i szybkim krokiem podeszła do stolika. Pociągnęła dziewczynkę za koszulkę tak, że ta musiała puścić Josha. Chłopiec nadal patrzył na nią ze strachem, jednak nie omieszkał zrobienia z siebie ofiary.
Położył, na swojej bolącej głowie, dłoń i zrobił sztucznie smutną minę.
- Proszę pani, ona mnie zaatakowała - powiedział.
Kobieta szarpnęła dziewczynkę za ramię i poprowadziła do kąta. Nawet nie zwróciła uwagi na rozcięte włosy na jej głowie. W tym czasie chłopiec chwycił za fragment warkocza i wrzucił go do plecaka tak, aby opiekunka nie zauważyła. Przecież nie mógł przyznać, że sam sprowokował młodą Irwin.
Minnie zaciskała powieki licząc, że przerwie potok łez, jednak to wcale nic nie dało. Zaczęła cicho szlochać do ściany, wciąż mając przed oczami widok swoich włosów.
Nauczycielka podeszła do chłopca i ukucnęła przed nim, pytając czy wszystko w porządku. Kiedy ten pokiwał główką i uspokoił oddech, opowiedział kobiecie co się stało. A raczej powiedział swoją wersję, gdzie to Mikayla była wszystkiemu winna, a on nigdy nie dał jej powodu do takiego zachowania.
Całej sytuacji przyglądał się James Sparkle, rudawy chłopczyk, który zauważył jak Josh chowa włosy dziewczynki do plecaka. Zastanawiał się co pomyśli jego mama, gdy je zobaczy. Nie rozumiał dlaczego Mikayla nie powiedziała pani o swojej stracie. Pewnie wtedy nie stałaby w kącie, jak teraz.
Kiedy nauczycielka wróciła do swojego biurka, mały Jamie pochylił się nad stolikiem. Uderzył swoim zielonym trampkiem w kostkę Josha, licząc, że ten na niego spojrzy. Gdy chłopiec podniósł wzrok, zielone oczy sześciolatka patrzyły na niego pytająco.
- Dlaczego to zrobiłeś? - zapytał, licząc, że nikt tego nie usłyszy.
- Co zrobiłem?
- Obciąłeś Mikayli warkocza.
- Nie lubiłem go. Jej też nie lubię.
- Ale ona teraz przez ciebie płacze.
- No i co z tego. - Wzruszył ramionami. - Ryczy, jak każda dziewczyna.
James, po jego słowach, usiadł znów prosto na swoim krzesełku. Nie wiedział dlaczego Josh nie lubił Mikayli, przecież ona zawsze była cicho, nikomu nie zabierała zabawek i kredek. Wkurzyło go też, że chłopiec myśli o dziewczynach jak o beksach. Jamie miał sześć lat i też płakał, przecież był tylko dzieckiem.
Minęło kilkadziesiąt minut, do czasu, aż Michael pojawił się na holu. Przyszedł od razu po zajęciach, wiedział, że Minnie wolałaby włóczyć się z nim po mieście, niż siedzieć dłużej w przedszkolu. Zapukał do białych drzwi i wszedł do przedszkolnej sali. Wzrok opiekunki jak zwykle zmierzył chłopaka, na dłużej zatrzymując się na niebieskich włosach. Kobieta westchnęła i wyjątkowo podniosła się z miejsca, aby podejść do Clifforda.
Student od razu wyczuł, że coś jest nie tak. Po pierwsze, normalnie Mikayla tuliłaby już jego nogi, po drugie, nauczycielka nie podniosłaby swoich czterech liter z krzesła.
- Dzień dobry - powiedział, kiedy nauczycielka znalazła się naprzeciw niego. Wyciągnął z kieszeni oświadczenie, że może odebrać Mikk i podał je kobiecie.
- Dzień dobry. Proszę pana, Mikayla znów sprawia problemy - powiedziała, na co Mike uniósł brwi - dziś zaczęła ciągnąć chłopca za włosy. Omal mu ich nie wyrwała.
- Myślę, że miała powód - odpowiedział. Nie potrafił wyobrazić sobie, że sześciolatka ot tak krzywdziłaby innych.
- To nie pierwszy raz, kiedy bez powodu robi coś wbrew zasadom. To wygląda na poważne problemy wychowawcze, bowiem...
- Nie - przerwał jej - Mikayla jest dobrym dzieckiem, a w domu nie sprawia żadnych problemów. Myślę, że problem leży gdzieś tutaj. Mała już nie raz mówiła, że nie chce iść do przedszkola.
- Skoro w domu wszystko jej wolno, to dość oczywiste, że nie będzie chciała iść do miejsca, gdzie musi trzymać się zasad.
Michael już nie słuchał. Odszukał wzrokiem dziewczynkę, która pochylała się nad swoją wycinanką. Nawet nie zwrócił uwagi na jej włosy, które sprytnie były ukryte pod rozpinaną bluzą. Mikk nigdy nie zwracała uwagi na to, że chowa pod nią włosy. Robiła to zawsze, tak było jej wygodniej.
- Cześć, Minnie - powiedział Clifford, kucając obok stolika. Poza głową dziewczynki, podniosła się też ta należąca do rudego chłopca, który zdziwił się, słysząc pseudonim.
- Cześć, Mickey - szepnęła, chowając skończoną wycinankę do plecaka. Wstała z miejsca i skierowała się do szatni, po drodze mijając panią Sparkle.
Razem z Michaelem usiadła na stojaku i zaczęła zmieniać buty, kiedy do szatni wszedł James. Chłopiec przez chwilę patrzył na Minnie, co nie uszło uwadze błękitnowłosego. Piegowaty chłopiec usiadł obok Mikayli i bez zastanowienia rzucił:
- Dlaczego jej nie powiedziałaś? - zapytał, na co dziewczynka spuściła głowę, a Michael uważniej przyjrzał się chłopcu.
- Nie wiem - szepnęła - nie chciałam, aby miał przeze mnie problemy.
- Ale teraz to ty je masz. I to przez niego - odpowiedział, a po szatni rozniósł się cichy szloch dziewczynki.
- Co się stało? - zapytał starszy chłopak, patrząc w zielone oczy. Wiedział, że gdy Mikk płacze, nie będzie w stanie powiedzieć niczego.
- Josh zrobił coś brzydkiego - powiedział i położył swoją małą rączkę na ramieniu szatynki - obciął Mikayli włosy.
Kiedy to powiedział, po szatni rozniósł się głośniejszy płacz. Krew zaczęła gotować się w bladym ciele studenta, a do szatni weszła również rudowłosa mama Jamesa.
- Co się stało? - zapytała, patrząc po kolei na wszystkie twarze.
- Powiem ci w domu, mamusiu - odpowiedział Jamie, patrząc w zielone oczy matki. Kobieta nadal zaniepokojona, zaczęła przyglądać się chłopakowi. To niemożliwe, aby był jej ojcem, jest zbyt młody - pomyślała.
Westchnęła jednak i poczekała, aż jej syn założy buty. Kiedy byli już gotowi odejść, młodszy Sparkle odwrócił się do Mikayli i powiedział:
- Nie martw się włosami. Nigdy nie powinnaś być smutna przez Josha. Wiesz jaki on jest. Na pewno będzie ci ładnie w krótszych włosach - powiedział szczerze i pomachał na pożegnanie do dziewczynki. I wbrew pozorom poza matką chłopca, pod nosem również uśmiechnęła się Mikk.
*
Blond grzywka opadała na czoło, zakrywając zadrapanie. Ból w plecach roznosił się po całym ciele, za każdym razem, gdy chłopak wykonał szybszy ruch. Jednak nie mógł pozwolić, aby ból fizyczny, czy psychiczny, nie pozwolił mu pracować. Nadal uderzały w niego słowa Hooda. Był bezużyteczny i bezbronny.
Błękitne oczy chłopaka skierowały się na niebieską czuprynę, która weszła do sklepu. Obok szczupłego chłopaka szła dziewczynka. Córka Irwina - pomyślał. Już z daleka czuł, że coś jest nie tak. Smutny wyraz twarzy sześciolatki i dość zdenerwowany studenta, tylko go w tym utwierdzał. Luke przekręcił twarz ku Ashtonowi, który nawet nie zauważył, że Michael do niego podszedł.
- Cześć, bracie - odezwał się punk, na co loczek uniósł swój wzrok.
- Hej - powiedział i spuścił wzrok na swoją siostrę - Myszko?
- Cześć Ashy... - westchnęła cichutko. Jej brat już wiedział, że coś się stało. Blondyn stojący dalej zmarszczył brwi. Nie chciał podsłuchiwać, ale: dlaczego powiedziała do niego po imieniu?
- Co jest? - zapytał, patrząc na mokre jeszcze policzki swojej kruszynki. Wyciągnęła swoje rączki, aby ten zgarnął ją w swoje ramiona. Ashton, jak na dobrego brata przystało, podniósł Mikaylę, która od razu wtuliła się w zagłębienie jego szyi.
Hemmings wiedział, że robi źle, ale był zbyt ciekawski, aby pozostać w niewiedzy. Nadstawił ucho i wytężył słuch, aby nic go nie ominęło.
Michael westchnął, nie do końca wiedząc jak zacząć. Chłopakowi udało się wyciągnąć z dziewczynki co się stało, ale przekazanie tego dalej było mimo wszystko trudne. Doskonale wiedział, że Irwin będzie wściekły, tak jak z resztą on. Różnica między dwójką tych przyjaciół polegała na tym, że Clifford potrafił opanować złość i ukryć emocje.
- W przedszkolu, Mikayla miała mały wypadek - zaczął powoli - pewien chłopiec obciął jej włosy.
Dłoń Ashtona powędrowała wzdłuż pleców Mikayli w poszukiwaniu długiego warkocza, jednak napotkała tylko krótkawą kitkę.
- Kto to zrobił? - dopytał.
- Josh - szepnęła w ucho brata.
- Powiedziałaś o tym opiekunce?
- Ashton jutro pójdziesz do przedszkola i wszystko wyjaśnisz. Ta stara kurwa znów zaczęła obwiniać cię o złe wychowanie Mikayli.
- Słucham? Przecież to ona straciła warkocz!
- Tak, tylko, że Mikk zaczęła ciągnąć tego chłopca za włosy. Opiekunka nie widziała, jak Josh odcina jej włosy, tylko jak Minnie się odwdzięcza.
- Kochanie, pokażesz mi swoje włosy?
Dziewczynka skinęła głową i stanęła znów na ziemi. Zsunęła gumkę upinającą jej kitkę i rozsunęła włosy po plecach.
Irwin patrzył na różne długości włosów. Wyglądały jak wielki slalom, który z prawej strony był zdecydowanie dłuższy.
- Stary, musimy pójść z nią do fryzjera.
- Gdzie ja teraz ją umówię? Adam sam wyrównałby jej włosy. Myślisz, że Karen mogłaby to zrobić? - zapytał, przygryzając skórki dookoła paznokci.
- Ash, proszę cię. Boję się dać mamie farbę do włosów, a ty chcesz dać jej nożyczki?
Hemmings nadal słuchał rozmowy, tylko teraz dodatkowo obserwował zygzaki na włosach Mikayli. Było mu żal dziewczynki, jeszcze niedawno miała tak długie i piękne włosy. Luke wiedział, że może pomóc, przecież nie raz obcinał komuś włosy. Gdyby nie wyszło na jaw, że blondyn jest gejem, już dawno miałby zawód fryzjera i posadę w salonie swojej mamy. Niestety prawda wypłynęła na światło dzienne a najmłodszy z Hemmingsów został bez zawodu, pracy, domu i rodziny.
Kusiło go, aby zaproponować pomoc, ale przecież właściwie nie znał tych ludzi. Miałby powiedzieć: ,,Podsłuchałem waszą rozmowę i w sumie mogę obciąć twoje włosy"? Z drugiej strony przemawiało do niego to, że nie miał przyjaciół. Mógłby to być dobry sposób, aby kogoś poznać i się zakumplować. Zazdrościł Calumowi, że ma tyle znajomych. Może teraz nadeszła szansa dla niego?
Luke zagryzł zęby i zaczął przetrawiać w swojej głowie wszystkie argumenty za i przeciw. W końcu podniósł wzrok na zapłakane oczka sześciolatki a jego serce pękło na tysiące drobnych kawałeczków. Raz kozie śmierć - pomyślał.
Zrobił kilka kroków do przodu, równając się z Irwinem. Zestresowany skubał dół swojej firmowej koszulki i błądził wzrokiem po włosach Mikayli.
- Przepraszam - odezwał się, spoglądając na Ashtona - przypadkiem usłyszałem waszą rozmowę i pomyślałem, że... Um... Mógłbym wam pomóc. Przez kilka lat miałem praktyki w salonie fryzjerskim, ale później wydarzyła się nieprzyjemna sytuacja i straciłem możliwość kontynuowania ich. Ja... Mógłbym przyciąć jej włosy.
Michael zmierzył wzrokiem blondyna. Nigdy wcześniej go tutaj nie widział, czyli pewnie był nowym, o którym raz wspomniał mu Ashton.
- Nie wiem czy to dobry pomysł - odpowiedział Irwin, na co blondyn skinął głową. Zrobił krok do tyłu, chcąc się wycofać, jednak przeszkodził mu Clifford.
- Czekaj. Ashton, spójrz. Gorzej i tak być nie może.
- W takim razie może wyślemy ją do Karen?
- Odpada. Ona zgoliłaby Minnie na łyso. Jak ci na imię? - zapytał, patrząc na chudego chłopaka.
- Luke. Luke Hemmings.
- A ja - wtrąciła się dziewczynka - jestem Bond. James Bond.
***
Rozdział dość mocno spóźniony, ze względu na to, że w tym tygodniu już się nie pojawi kolejny. Wyjeżdżam, a zdecydowanie nie ufam aplikacji wattpada :/
Buziaczki!
twitter -> #MinnieFF
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top