III. michael says that school sucks
Ciemne niebo, jak każdego wieczoru w Sydney, ukazywało spokój. Niezliczone ilości gwiazd pozwalały, aby człowiek mógł pogrążyć się w myślach, obserwując ich piękno. Niepełny księżyc oświetlał nieznacznie ulice, wywołując pewne uczucie niepewności. Pustki na drogach pokazywały, że mieszkańcy pewnie siedzą już w swoich domach. Z daleka słyszalne wycie psów mroziło krew w żyłach Luke'a, za to Ashton był do niego przyzwyczajony.
*
Maleńka głowa Minnie opierała się o mój bark, kiedy zasnęła w drodze do domu. Liczyłem, że Mała tego nie zrobi, jednak najwyraźniej ten dzień wykończył nie tylko mnie. Jedyne o czym marzyłem to wrócić do domu i jak najszybciej położyć się do snu, jednak zanim mógłbym to zrobić, musiałem przygotować do snu siostrę.
Wstukałem kod na domofonie, a kiedy zamek wydał specyficzny brzdęk, popchnąłem drzwi łokciem. Dostałem się do mieszkania i próbowałem obudzić Mikaylę. Kiedy dziewczynka otwarła swoje oczka, postawiłem ją na ziemi.
- Ashton, zrobiłam coś bardzo brzydkiego - wyszeptała dziewczynka ze wzrokiem wbitym w podłogę.
Zmarszczyłem swoje brwi w niezrozumieniu. Mikk nie miała problemu przyznawać się do błędu. No właśnie: przyznawać a nie je ogłaszać.
- Co się stało? - zapytałem powoli. Przetarła powieki i spojrzała na mnie niepewnie.
- Znowu nazwałam cię tatą - pociągnęła nosem - nie chciałam Ashy, tak po prostu mi się powiedziało.
Westchnąłem głośno i przykucnąłem przy dziewczynce. Położyłem dłoń na jej ramieniu i otarłem łezkę spływająca wzdłuż policzka.
- Mikk...
- Ja wiem, że jesteś moim braciszkiem, ale ja naprawdę chciałabym mieć tatusia - zapłakała, a ja otuliłem ją swoimi ramionami. Ja też chciałbym, żeby tata tu był.
*
Zmęczony blondyn zamknął za sobą drewniane drzwi i odszukał dłonią włącznika światła. Kiedy nastała jasność, zauważył, że nie ma butów jego chłopaka. Był sam w mieszkaniu. Przetarł swoje błękitne oczy i skierował się do kuchni z zamiarem przyrządzenia kolacji. Chciał zrobić kilka kanapek dla siebie i bruneta, który o dziwo nadal nie wrócił z walki.
Calum siedział przy barze i pił swoje chłodne piwo, które postawił nie tylko sobie, ale i kumplom z klubu. Czuł się dumny z siebie, wygrał tą walkę bez większego problemu. Jednak mimo wszystko nie mógł znieść faktu, że Luke nie pojawił się przy ringu. To był pierwszy raz kiedy Hemmings nie dotrzymał mu towarzystwa i nie dopingował mu. Dotychczas uważał, że to Luke jest jego motorem do walk, motywacją do wygranej. Sądził, że to dzięki niemu jest silny, dzięki jego wsparciu i miłości. Jednak po dzisiejszej walce brunet miał uczucie pustki. Potrafię wygrywać i rozwijać się bez niego.
Błękitnooki, najedzony chłopak miał dość czekania na swojego ukochanego. Był zmęczony po całym dniu w pracy, a teraz zmuszał się, aby nie zasnąć przy kuchennym stole w oczekiwaniu za Calumem. Kiedy minęła godzina, Luke podniósł się i zdecydował się na prysznic. Domyślał się, że Hood poszedł opić wygraną, więc nawet nie liczył, że wróci przed drugą.
Wykąpany, w mokrych jeszcze włosach pogasił światła w mieszkaniu i położył się do snu. Nie musiał długo czekać, aby odpłynąć.
*
Niewyspany, obolały i głodny wstałem kiedy zadzwonił budzik. To była kolejna noc, kiedy Minnie nie dała mi pospać. Znów dręczył ją koszmar, a ja nie wiedziałem jak temu zaradzić. Czasami miałem dość - nocnych krzyków, łez, telefonów z przedszkola, obrażonej miny, jednak mimo wszystko, nigdy nie miałem dość mojej siostry. Tylko ona z rodziny mnie nie zostawiła.
Patrzyłem na jej również śpiącą twarz, która w jakiś sposób próbowała zjeść płatki. Widziałem jak Mikayla niechętnie grzebała w mleku, co było do niej niepodobne. Nigdy nie marudziła na jedzenie i nigdy się nim nie bawiła.
- Co jest, Mikk? - zapytałem, wkładając do plecaczka śniadaniówkę.
- Nie jestem głodna - powiedziała cicho.
- Musisz zjeść śniadanie. Nie będziesz miała sił bawić się w przedszkolu.
- Nie chcę iść do przedszkola - wzruszyła ramionami na co westchnąłem.
- Mikay...
- Ashtie, a może zrobimy tak - poniosła swoje piwne oczy i spojrzała w moje, takie same tęczówki - ja nie pójdę do przedszkola, a ty do pracy. Powiemy Michaelowi i on też nie pójdzie do szkoły. Zrobimy sobie dzień Myszki Mickey, zjemy żelki, pobawimy się... Albo wiem! Pójdziemy do kina, proszę! Annie mówiła, że można tam teraz obejrzeć Krainę Lodu. Bardzo chciałabym to zobaczyć...
Przymrużyłem oczy i wziąłem głęboki oddech. Miałem wrażenie, ze Mikayla zaplanowała już cały dzień. Niestety musiałem ją rozczarować.
- Tak nie można - powiedziałem - Myszko, nie mogę od tak zrobić sobie wolnego od pracy.
- Dlaczego? - zapytała z zawodem.
- Bo szef będzie zły i zwolni mnie z pracy. Jak nie będę miał pracy, to nie będę miał pieniążków, a jak nie będę miał pieniążków to nie będę mógł kupować ci pistacjowych lodów - próbowałem powoli wytłumaczyć dziewczynce.
- Praca jest do dupy.
- Mikayla! - zawołałem. - Co to ma być za słownictwo?
- Michael tak mówi.
- Skoro on tak powiedział, to będziesz chodziła do szkoły, dobrze się uczyła i studiowała wymarzony kierunek na uniwersytecie, aby twoja praca nie była do dupy?
- Michael mówi też, że uniwerek ssie - wzruszyła ramionami.
- Czy ty właściwie wiesz, co to znaczy? - zapytałem, licząc, że nie poprosi o wytłumaczenie.
- Pewnie to znaczy, że coś jest do dupy - odpowiedziała.
- Czy ciocia Karen wie, jakich słów uczy cię jej syn?
- Ciocia mówi, że Michael to idiota i mam go nie słuchać.
- Clifford to wariat, ciocia ma rację - stwierdziłem.
- To pójdziemy dzisiaj obejrzeć Krainę Lodu?
- Nie.
*
Wysoki chłopak, z szerokimi barkami i blond włosami pochylał się nad patelnią w niewielkiej kuchni. Nie był mistrzem gotowania, ale chciał zrobić dobry uczynek dla Caluma, który rano prawdopodobnie wstanie głodny jak wilk.
Myślał o wczorajszym wieczorze, o walce, na którą nie przyszedł. Miał wyrzuty sumienia, ponieważ był to pierwszy raz kiedy zostawił Cahooda bez swojego dopingu przy ringu. Nie wiedział nawet, czy chłopak wygrał, jednak nie wierzył, że brunet mógłby przegrać.
Kiedy jajecznica z boczkiem była już prawie gotowa, Luke usłyszał kroki. Wiedział, że Hood wstał, więc wyciągnął dwa talerze i zaczął nakładać na nie jedzenie.
- Dzień dobry - powiedział do chłopaka, który przekroczył próg kuchni. - Jak się spało?
- Krótko - odpowiedział i usiadł przy stole, czekając na śniadanie.
Blondyn postawił przed nimi talerze i zaczął jeść, życząc smacznego, jednak Calum zignorował jego słowa. Wziął do buzi widelec z jajecznicą, jednak po chwili jedzenie wylądowało znów na talerzu. Luke nie wiedział o co chodzi, więc nie przerwał zajadania się.
- Coś ty tutaj do cholery dodał? Albo czego nie dodałeś? Czy ty to przyprawiłeś? Jest cholernie jałowe i.. O matko... Czy to cebula? Wiesz, że jej nienawidzę - wyrzucał z siebie brunet, prosto w błękitne oczy swojego chłopaka.
- Przepraszam... - wyszeptał cicho. Był pewien, że dość mocno doprawił potrawę, jednak najwyraźniej nadal zbyt mało. Zapomniał o tym, że Hood nie lubi cebuli, sam uważał, że to właśnie ona dodaje lepszego smaku.
- Twoje przepraszam nic nie zmieni. Nie potrafisz nawet usmażyć dobrej jajecznicy! Zresztą wczoraj, nie dość, że zostawiłeś mnie bez otuchy w walce, to nie poczekałeś, aż wrócę z hali.
Wstał i podszedł bliżej do blondyna, który zaczął drżeć. Brunet podniósł swoją dłoń i pociągnął nią włosy Hemmingsa. Chłopak, pod wpływem bólu, wygiął się i wylądował na zimnych płytkach.
- Jesteś bezużyteczny, Luke.
Tym razem ręka zacisnęła się na szyi, sprawiając, że chłopak musiał spojrzeć w brązowe tęczówki.
- Wiesz co? Wczoraj wygrałem, co tylko pokazało mi, że potrafię iść do przodu bez ciebie, że jesteś mi niepotrzebny.
Calum puścił krtań Hemmingsa, a ten zaczął łapczywie wdychać tlen.
- Szkoda, że ty beze mnie byś umarł.
Choć łzy płynęły już po zaróżowionych policzkach chłopaka, Luke nie czuł bólu. Cierpiało jego serce, nie ciało. Wiedział doskonale, że jego chłopak, ukochany Calum Hood miał całkowitą rację.
***
Nie dość, że krótki to nudny :<
Po dwóch tygodniach, gdyż, iż, ponieważ byłam na wakacjach
Nie ufam aplikacji na telefon, więc kiedy nie mam dostępu do komputera, to rozdziału po prostu nie ma
Zaspoileruję wam: niebawem zaczną pojawiać się lashton moments :3
Do następnego!
twitter -> #minnieff
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top