Tylko jego tu brakuje


-To ty wiesz, gdzie jest ten reduktor?- zapytał John, podbiegając do detektywa.

-Oczywiście, że wiem i naprawdę nie rozumiem, dlaczego mieliście z tym tak dużo problemów- stwierdził Sherlock. Szedł przed siebie pewien, że się nie zgubi. Przecież wystarczyło jedynie zajrzeć do instrukcji i zobaczyć, w jaki sposób jest oznaczona ta maszyna.

-Wyjawisz mi, chociaż, jak, bo to już naprawdę mnie ciekawi, jak ty się ty nie gubisz.

Holmes wskazał na jedną ze ścian tuż przy zakręcie. Zostało tam wymalowanych kilka niewielkich wzorków. Pokazywał konkretnie drugi od góry.

-To symbol, jakim jest oznaczony reduktor- powiedział i ruszył dalej.

Ominął spokojnie kolejne drzwi, które się przed nim otwierały i pokazywały swoje wnętrze. Jedne prowadziły do jakiejś garderoby i to tylko przy nich Sherlock się zatrzymał na chwilę. Wszelkiego rodzaju ubrania były powieszone na wieszakach i zajmowało to całą ścianę, która zaczynała się gdzieś w dole i kończyła gdzieś na górze. Detektyw jednak szybko się obrócił i szedł dalej.

Zatrzymał się, dopiero gdy dotarł do takich drzwi, przy których też został namalowany ten sam symbol. Nie różnił się one niczym od innych i tak samo, jak one też się otworzyły przed mężczyznami. Bez wahania Sherlock przekroczył próg, jednak John miał z tym większy problem.

Pomieszczenie było wypełnione jakimiś przedmiotami przykrytymi prześcieradłami.

-Idziesz, czy będziesz stał tam przez cały czas?- zapytał go Holmes- To jedynie pokój ze starymi meblami- złapał jedno prześcieradło i je pociągnął. Bez problemu zsunęło się na ziemię, wzbijając tumany kurzu i ukazując przy tym tapicerowany, dość postawny fotel.

-Dlaczego on miałby trzymać coś takiego w statku?- zapytał John, odsłaniając lampę na stojaku.

-To ty oglądałeś serial- stwierdził Sherlock.

-Bo ty zawsze spoilerujesz, jak postacie będą się zachowywać- powiedział mu przyjaciel- Nie wspominając o zdradzaniu zakończenia w kryminałach.

-Jak robią wielki problem z małej rzeczy to, aż się prosi- Sherlock wyminął kolejne pozakrywane meble. Zatrzymał się, dopiero gdy dotarł do ściany. Na niej ktoś powiesił oprawione w ramy portrety. Zaczął stukać w ścianę i przesuwać się dalej. Potem stanął, kiedy dźwięk się zmienił. Wtedy zaczął ściągać obrazy ze ściany.

-John chodź tu- zawołał w stronę doktora. Ten przyglądał się jakiemuś metalowemu globusowi, na którym kontynenty miały inne kształty i położenia niż w rzeczywistości. Podniósł jednak głowę i podbiegł do przyjaciela. Potem bez słowa pomógł ściągać to większe i niżej zawieszone portrety, dopóki Sherlock nie powiedział, że już wystarczy.

-Co to jest?- John od razu zobaczył dość spory przycisk o tym samym kolorze, co ściana.

-Teraz zobaczymy, czy to nadal działa- odparł Sherlock, naciskając ten właśnie przycisk. Od razu rozległ się szczęk i ściana podniosła się. Zatrzymała się ona jednak na wysokości mniejszej niż pół metra i nie ruszyła się dalej.

-Przeciśniesz się przez to?- tym razem zapytał Sherlock.

-Jestem od ciebie niższy, ale nie aż tak- naburmuszył się lekarz.

-Jak nie to nie- Holmes rozłożył się na ziemi i poświecił do wnętrza latarką.

-Co tam jest?

-Puste pomieszczenie z metalową skrzynią na środku. Dawno nie używaną, jednak w dobrym stanie- ocenił detektyw, po czym przyjrzał się uważniej ścianą wokół maszyny i porównał je z tą, która stanowiła dla nich wejście. Wszystkie miały zamontowane takie same podnośniki na styku ich z sufitem- Można się tu dostać z różnych miejsc- wstał z podłogi- Wystarczy tylko poszukać...

-Znaleźliśmy już to wejście i przy tym zostajemy- przerwał mu lekarz, sięgając do kieszeni- Teraz Doktor powinien się tym zająć. A ty masz mi się stąd nie ruszać. nie chce mi się ciebie szukać po całym statku- ciągle uważnie obserwując Sherlocka, włączył krótkofalówkę- Doktorze słyszysz mnie?

Holmes tymczasem zajął się badaniem mebli w pokoju. Ściągał z nich po kolei prześcieradła i sprawdzał, jak niektóre dziwaczniejsze działają. Przy okazji odkrył, że globus, któremu wcześniej przyglądał się John, był łamigłówką. Wystarczyło ułożyć kontynenty w odpowiednich miejscach, by w stoliku, który służył za podstawę, otworzyła się szuflada. Ta była wypełniona różnego rodzaju złotem i diamentami szlachetnymi. Przestudiował je i ocenił, że pochodzą z siedemnastego wieku. Nie znajdując jednak niczego ciekawego, zatrzasnął szufladę i poszedł dalej.

-Tak znalazł to- powiedział John do krótkofalówki- Gdzie? To jest jakichś pokój ze starymi meblami i zepsutym globusem... Co masz na myśli pokój ze skarbem? Iloma skarbami?

-Niech powie iloma!- zawołał do Johna detektyw, przeglądając regał, pełen skamielin.

-Sherlock nie przeszkadzaj- powiedział do niego przyjaciel, jednocześnie wyciągając drugą rękę z trzema wyprostowanymi palcami.

Holmes kiwnął głową i powrócił do poszukiwań. Znalazł jeszcze wydrążoną książkę z ukrytym w niej naszyjnikiem. Jednak ostania rzecz sprawiała mu najwięcej trudności. Pozostałe meble były zwyczajne. Chodził po prześcieradłach po całym pomieszczeniu, aż w końcu wpadł na pewein pomysł i zaczął je zbierać. Wrzucił je na fotel, po czym odsunął się, aby lepiej zobaczyć podłogę. Pokrywał ją duży dywan ze skomplikowanym wzorem, lśniącym w świetle.

-Oryginalny perski dywan ze złotymi nićmi- stwierdził Sherlock- Nikt nie patrzy, na czym się stoi.

W tym momencie rozległ się dźwięk dzwonka w telefonie. Detektyw sięgnął do kieszeni w spodniach i wyciągnął z niej komórkę. Zerknął na wyświetlacz, po czym odrzucił połączenie. Chwilę później telefon Johna też zadzwonił. Lekarz niestety go odebrał.

-Tak, jest tutaj- powiedział do komórki i podał ją Holmesowi- Brat do ciebie.

-Nie ma mnie w domu- powiedział od razu Sherlock.

-Siedzisz zamknięty w mieszkaniu od kilku dni- odparł Mycroft.

-Wyjechałem kilka dni temu i ciągle nie wróciłem- stwierdził młodszy brat.

-Tylko że Johna widziano, jak wchodził kilka godzin wcześniej do waszego domu. Do tego telefon, przez który rozmawiasz, znajduje się w waszym salonie.

-Jestem zajęty- stwierdził mężczyzna.

-To zrezygnuj z tej sprawy bądź na chwilę zrób sobie w niej przerwę. Jadę do ciebie z czymś, co naprawdę nie może czekać.

-Nie obchodzi mnie śmierć jakiegoś celebryty na balu charytatywnym. Fakt, że był tam minister sprawiedliwości, to był zwykły przypadek.

-Mam dla ciebie teczkę wypełnioną dowodami, że wcale nie- odparł starszy brat- Dlatego nie zachowuj się, jak rozkapryszone dziecko i załatw to teraz.

-Ani mi się śni- zakończył rozmowę Sherlock, po czym oddał komórkę Watsonowi.

-On tu jedzie?- zapytał go przyjaciel.

-I będzie tu za jakieś kilka minut- ocenił Holmes, idąc do drzwi.

-A my mamy w salonie niebieską budkę policyjną- przypomniał mu John, podążając za nim- Zakrywamy ją czymś, czy udajemy głupich?

Sherlock po drodze zabrał jedno z białych prześcieradeł.

-On czyta mojego bloga?- zapytał współlokator.

-On każe ludziom, czytać go i donosić mu, o tym, co robimy- sprecyzował Sherlock.

-To nic nie powinno go już zdziwić, po słoniu w pokoju- ocenił Watson.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top