Chodzący powód ekspozycji
-I dlatego midgardczycy są bezużyteczni- stwierdził Loki, obracając się w stronę stojącego detektywa. Już otwierał usta, by cokolwiek powiedzieć, lecz potem jego głowa wraz z resztą ciała upadła na konsolę sterowania.
John odwrócił się i zobaczył Doktora, trzymającego jakichś długi podłużny przedmiot.
-A jednak jeszcze działa- powiedział uśmiechnięty kosmita, po czym dokładnie przyjrzał się swojej broni i uśmiech zszedł mu z twarzy- Oberwał dawką na dinozaury- podniósł wzrok na nieprzytomnego Kłamcę- Przynajmniej będzie spokój przez nieokreślony czas.
-Co to jest?- doktor medycyny wskazał na przedmiot trzymany w dłoniach.
-Pistolet usypiający- odparł Władca Czasu, po czym się schylił do, już otwartej, walizki. Włożył do środka usypiacz i zaczął wyciągać z niej inne rzeczy. Każda kolejna jeszcze bardziej dziwniejsza od poprzedniej- Teraz możemy go zbadać.
-Jak się obudzi to was wszystkich pozabija- stwierdził Sherlock.
-Dlatego mam tu coś, co może nas przed tym ochronić- Doktor wyciągnął z walizki małe pudełeczko. Podszedł z nim do konsoli i położył je na niej. Holmes i Watson podeszli do mężczyzny, zaglądając mu przez ramiona. Zobaczyli, że w środku pudełeczka znajdowała się metalowa bransoleta, a tuż koło niej leżało coś przypominające pilot.
-Doktorze Watson, mógłby mi pan w z tym pomóc?- zapytał Doktor.
-Jasne tylko, co to jest?
-To jest bransoleta, która rozwiąże nam problem Lokiego. Musi pan jedynie mu ją zamknąć na nadgarstku, a ja się już resztą zajmę- Władca Czasu wyciągnął ją z pudełka- Tylko daj mi jeszcze chwilkę- wyciągnął z kieszeni marynarki śrubokręt soniczny i przeleciał nim tuż nad metalową powierzchnią bransolety, a ona się otworzyła. Dopiero wtedy podał ją Johnowi- Trzeba mu ją założyć na nadgarstek, a ja się już zajmę resztą.
Watson wziął ją i z wielką ostrożnością podszedł do nieprzytomnego Laufeysona. Wyciągnął jego lewą rękę na stół i powoli podwinął mu rękaw. Doktor nie powiedział, kiedy ten może się obudzić, więc wolał zachować szczególną ostrożność. Kiedy wnętrze bransolety dotknęło tylko bladej skóry innowymiarowca, ta od razu się zatrzasnęła.
-Doskonale!- zawołał w do niego Doktor. John obrócił się i zobaczył, że Władca Czasu teraz zajmuję się pilotem. Kilka razy skanował go swoim śrubokrętem.
John go wyminął i podszedł do Sherlocka, opartego o barierkę.
-Mówiłeś wcześniej, że czegoś nie wiesz- przypomniał mu przyjaciel- Czego nie wiesz?
-Nie wiem, co jest brakującym elementem- odparł Holmes- Coś tu wszędzie było, jednak nie wiem, co. Nie ma żadnych śladów.
-Zawsze są ślady- stwierdził John- Sam przecież tak zawsze mówisz.
-Nie tym razem- stwierdził detektyw- Ja niczego nie przegapiam.
John już przygotowywał przemowę w głowie, o tym, że przyjaciel powinien przyjrzeć się temu wszystkiemu jeszcze raz. Przecież nawet takim wariatom jak on zdarza się coś pominąć, myśląc, ze to nie ważne. Sama ta sprawa, z którą się teraz spotkali, też nie należy tak naprawdę do zakresu ich umiejętności. Ona jest ponad nimi. Inne wymiary i pochodzący z nich goście.
-Zwracam na siebie uwagę!- zawołał Doktor. John i Sherlock spojrzeli w jego stronę- I tak dobrze. Przeskanowałem go- wskazał palcem na ciągle nieprzytomnego Lokiego- I teraz mam o nim wszystkie potrzebne nam dane. Do tego teraz mogę odpowiednio zaprogramować bransoletę.
-Skąd ty właściwie ją wytrzasnąłeś?- zapytał go John.
Doktor spojrzał nerwowym wzrokiem na pilota.
-Ja ją dostałem od znajomej- odparł wreszcie- To taki prototyp do...
-Pilnowania więźniów?- dokończył za niego Sherlock.
-A to skąd wiesz?- zapytał z automatu Watson.
-Na pilocie i bransolecie jest numer więźnia i wewnątrz opakowania jest oznaczone, że to prototyp, który miał powstrzymać tego więźnia przed ucieczką. Ściągnąłeś to z niej, kiedy ją wyciągałeś z niej, kiedy ją wyciągałeś z celi.
-Tak- przyznał się Władca Czasu- I właściwie jest ona niezawodna, z małym wyjątkiem, którym jestem ja. Dlatego nie trzeba się martwić.
-Więc co to robi?- zapytał John. Czasami miał wrażenie, że istniał tylko po to, by ludzie tłumaczyli mu różne rzeczy. Był chodzącym powodem ekspozycji.
-Otóż właśnie- Doktor uśmiechnął się do niego, jakby właśnie usłyszał coś, czego pragnął- Wystarczy wybrać odpowiedni algorytm i jeżeli noszący bransoletę zrobi coś, to ta bransoleta mu to uniemożliwia. Ja wybrałem akurat, aby ten tu nie zabijał, bo inaczej oberwie taką dawką czystego prądy, że straci przy...- podniósł do góry pilota- Dobra prąd odpada. Ktoś musiał go nieźle razić w przeszłości. Jakieś pomysły?
-A można, by tak zmusić jego system nerwowy, by wykonywał jedynie podstawowe czynności? Takie jak oddychanie?- zaproponował doktor.
-To jest myśl- stwierdził Doktor i zaczął coś wystukiwać na pilocie. Potem jeszcze przeskanował pilot śrubokrętem- I już załatwione.
-Co teraz robimy?- Watson rozejrzał się naokoło- Dalej szukamy reduktora? Sherlock gdzie ty idziesz?
-Do reduktora- odparł mężczyzna, znikając za jednymi z drzwi.
John spojrzał w stronę Doktora.
-Wiesz, ja powinienem go przypilnować. Chcesz iść z nami?
-Nie, mam jeszcze dużo do zrobienia i sprawdzenia- odparł Władca Czasu. Teraz siedział na podłodze i dokładnie oglądał po kolei wszystko, co wyciągnął z wielkiej walizki- Jeżeli się zgubicie to dajcie mi tylko znać.
-Jasna sprawa- odpowiedział Watson, po czym obrócił się na pięcie i pobiegł za Sherlockiem- Ej poczekaj chwilę!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top