Ściana(Qrow x Winter)
Obiecałam sobie, że już nigdy nie napiszę ff do RWBY, ALE...
Nie mogę bezczynnie patrzeć jak moje OTP umiera i oto ku pokrzepieniu serc wszystkich shiperów (jeśli tacy jeszcze istnieją xD) powstało TO.
Oto alternatywna wersja zdarzeń z ósmego odcinka siódmego sezonu
____________
Winter nie mogła uwierzyć, że dała się tak łatwo podejść.
Idąc długim,pustym korytarzem przeklinała siarczyście. Miała świadomość, że gdyby ktoś ją teraz zobaczył jej wizerunek wiecznie stonowanej poważnej kobiety zostałby na zawsze zniszczony. Ale nie potrafiła się powstrzymać. To było silniejsze od niej. Pamiętasz co zawsze powtarzałaś Weiss?
"Nie pozwól by emocje wzięły kontrolę nad tobą"'
Uśmiechnęła się ponuro. Ciekawe, co za kretyn wymyślił te bzdury.
Zatrzymała się nie wiedząc co powinna teraz zrobić. Nie miała najmniejszej ochoty iść na dół i przebywać pośród reszty pustych gości, którzy zamartwiali się tylko tym, co jeszcze wziąć na dokładkę. Zresztą jej obowiązkiem było towarzyszyć generałowi w rozmowie. Powinnam tam wrócić. Ale bała się, że nie będzie potrafiła nad sobą zapanować. Oparła się o zimną, białą ścianę marząc by stać się z nią jednością. Jak ktoś taki jak ja ma zostać Damą Zimy? Jak mam kogokolwiek bronić jeśli nie potrafię nawet obronić się przed własnymi emocjami we własnym domu?
Pokręciła głową i znowu przeklęła. To wszystko było takie frustrujące. Miała wrażenie, że lata jej ciężkiego treningu poszły na marne, bo w chwili najważniejszej próby - zawiodła. A to jeszcze bardziej potęgowało jej gniew. Z każdą chwilą wzmagała się w niej chęć do zniszczenia tego przeklętego miejsca.
— No, proszę, proszę kogo ja tu widzę. Królowa Śniegu zdezerterowała z uroczystego obiadu... — Znajomy męski głos pełen nonszalancji wyrwał ją z zamyślenia. — Czyżby zupa była za słona?
Zagryzła wargę z trudem powstrzymując się od powiedzenia niecenzuralnych słów. No, cóż skoro ten dzień jest tak fatalny mogłam się spodziewać,że w najgorszym momencie pojawi się również i on.
— Idź zamęczać swymi dowcipami kogoś innego, Qrow. — odparła wymawając jego imię jakby było najpaskudniejszym przekleństwem.
Łowca ignorując jej słowa oparł się o ścianę tuż obok niej. Był zaledwie parę milimetrów od niej. Nie pomagało jej to w skupieniu myśli. Jego obecność zawsze działa na nią dekoncentrująco. To pewnie przez te jego mocne perfumy.
— Tym bardziej szkoda, bym przeoczył taką okazję. — powiedział uśmiechając się czarująco i patrząc w jej oczy zapytał — No, to kto doprowadził Królowę Śniegu do takiego wrzenia?
Posłała mu wściekłe spojrzenie i odpowiedziała lodowatym tonem skupiając swój wzrok na stojącej naprzeciw błękitnej wazie. Bała się, że jeśli na niego spojrzy to chwilę później odnajdzie swój nóż w jego gardle albo co gorsza bez zająknięcia wyzna mu całą prawdę. Jestem dziś w fatalnej formie.
— I tak tego nie zrozumiesz. — odparła oschle.
— Jak dalej będziesz taka rozmowna to na pewno nie zrozumiem. — odpowiedział z przekąsem.— Tak się składa, że czytanie w myślach nie jest moją mocną stroną. Ale mam inne zalety, które mogę chętnie zaprezentować.
Wywróciła oczyma i zaczęła iść przed siebie mając świadomość, że dalsza dyskusja nie ma najmniejszego sensu. On, jednak ruszył w tym samym momencie i szedł za nią w milczeniu. To było oczywiste. Qrow nigdy nie odpuszczał. Uparta, stara wrona.
— Tu kończy się nasza rozmowa.— powiedziała i wskazując na korytarz po lewej dodała — Tędy dojdziesz z powrotem na salę bankietową. Idź zagadywać bogate panienki i popijaj drogi szampan... Po prostu rób to w czym jesteś najlepszy.
Winter poczuła wyrzuty sumienia już w chwili, gdy zobaczyła jego posępne oblicze. Wiedziała, że te słowa bardzo go dotknęły - choć starał się tego nie okazywać. Qrow nie zamierzał, jednak wdawać się w dyskusję na ten temat. Może innym razem udowodnię ci jak bardzo się mylisz. Teraz, jednak nie jest to najistotniejsze, pomyślał.
Zbyt dobrze ją znał. Nigdy nie obrażała go w ten sposób, by go urazić. Co próbujesz ukryć, Królowo Śniegu? pytały jego oczy.
Sposób w jaki zacisnęła usta wyraźnie dawał mu do zrozumienia, że nie zamierza z nim rozmawiać. Patrzyła na korytarz jakby miała nadzieję, że da radę przenieść tam Qrow'a za pomocą silnej woli.
— Jasne, jasne milcz sobie dalej. — powiedział krzyżując dłonie na piersi. — Trzymaj swoje sekrety zdala od wszystkich,a potem dołącz do zaszczytnego grona osób trzymających sekrety na którymś z cmentarzy.
Westchnęła głęboko poirytowana, że rozmowa wciąż się toczy i schodzi na tak niebezpieczne tory. Cóż, mam zostać Damą Zimy - umrę tak czy inaczej... Czy ty naprawdę nie możesz odpuścić, Qrow?
— O co ci chodzi? — zapytała nie mogąc znieść tego dłużej.
Czasem potrafisz zadawać naprawdę błyskotliwe pytania.
— Odkąd przybyłem do Atlasu zachowujesz się jakoś inaczej. NIgdy nie byłaś zbytnio gadatliwa. Ale to co się teraz dzieje... — powiedział wyraźnie zaniepokojony. — Unikasz mnie.
— Dziwisz się? — zapytała pogardliwie. — Każde nasze spotkanie kończy się dewastacją miejsca spotkania.
— Nie każde. — odparł uśmiechając się figlarnie. — Na przykład wtedy, gdy spotkaliśmy się w Mistralu...
Winter nie miała ochoty ani na chwilę wracać do tamtej historii. Męczyło ją już to wszystko.
— Naprawdę tracę cierpliwość. — warknęła i wyjęła broń. — Nie zamierzam dyskutować z kimś takim jak ty o moich rodzinnych problemach.
Zaklęła pod nosem. Drugi raz tego samego dnia dała ponieść się emocjom.
Na twarzy mężczyzny pojawił się delikatny, zasmucony uśmiech. Jakby właśnie spełniły się jego ponure przypuszczenia. Lecz nim WInter zdążyłaby chociażby pomyśleć o tym, by oskarżyć go o troskliwość, wrócił do swej dawnej formy.
— Och. niech zgadnę czuły ojczulek znów obraził Królowę Śniegu?
— Qrow,przeginasz. — odparła wykonując kolejny cios.
— Jesteś słodka jak się denerwujesz.
Ugryzł się w język o sekundę za późno. Zdążył wyjąć kosę w ostatniej chwili, by uchronić się przed jej atakiem. Wykonał pół obrót, by wykonać kontrę, ale jego broń została na wiszącym na ścianie obrazem, który z hukiem spadł na ziemię. Płótno rozerwało się akurat w miejscu, gdzie kiedyś znajdowała się twarz Jacquesa. Qrow zagwizdał krótko i rozejrzał się wokół jakby szukał winnego. Kobieta patrzyła na niego surowym wzrokiem.
— Co się tak dąsasz? — zapytał próbując wydobyć swoją kosę z głowy Schnee.. — I tak pewnie nie lubiłaś tego obrazka.
I wtedy usłyszeli odgłos zbliżających się donośnych kroków. Niewątpliwie ku nim zmierzała duża ilość ludzi. Oboje zdążyli schować broń nim ludzie jej ojca zablokowali im drogę po obu stronach korytarza. Winter nie kryła zdziwienia. Ojciec jak każdy bogacz miał na swych usługach zbrojnych ludzi. Ale nigdy nie było ich aż tylu.
— Chyba nas otoczyli... — stwierdził Qrow spokojnym tonem. — trzeba będzie dać im nauczkę.
Winter nie miała wątpliwości,że jeśli wywiąże się tu walka - Ironwood będzie wściekły. Wszystko co uda mu się załatwić pokojowo przy tamtym stole zostanie zaprzepaszczone, gdy ludzie doniosą panu Schnee, że jego córka ich zaatakowała. W głowie widziała już jego triumfalny uśmiech. Nie mogła na to pozwolić. Wystarczy mu szczęścia na dziś.
— Chodź. — powiedziała łapiąc Qrow'a za nadgarstek.
Prowadziła go pośród krętych korytarzy nawet na chwilę nie zwalniając. Qrow z trudem za nią nadążał. Jaki wariat buduje labirynt zamiast domu? Po co komukolwiek tyle pokoi? Miał wrażenie, że minęły całe godziny nim zatrzymali się przed czerwonymi, obskurnymi drzwiami. Im oczom ukazała się klatka schodowa. Winter wreszcie puściła jego rękę. Qrow czuł się dziwnie. Jakby zabrano mu część jego samego.
Wbiegli po ostatnich schodach ciężko oddychając. Kolana uginały się pod nimi. Nie mieli już nawet siły by stać. Kładąc się na ośnieżonym dachu czuli się niczym niesforni nastolatkowie, którym cudem udało się uciec przed srogim sąsiadem. Bo może tym faktycznie jesteśmy. A przynajmniej on na pewno. Na ciemnym niebie nie było ani jednej chmury. Jak na klimat tego mroźnego kraju było wyjątkowo ciepło, zapewne, dlatego że nie wiał wiatr.
Gdy wreszcie odzyskał siłę, Qrow wstał i zaczął chodzić po płaskim dachu. Winter obserwowała go spokojnie. Tu przynajmniej nie ma już czego zniszczyć.
— A więc tu kończą swój żywot wszystkie twoje ofiary? — zapytał rozbawiony wskazując na krawędź dachu. — Każesz im fruwać?
Podszedł jeszcze bliżej do krawędzi. Potknął się na oblodzonej powierzchni i stracił równowagę. Krzyknął cicho, gdy jego oczom ukazała się długa droga w dół.
— Qrow, ty głupcze. — powiedziała łapiąc go w ostatniej chwili za ramię.
W jej oczach zobaczył prawdziwe przerażenie. Nie strasz mnie tak nigdy więcej zdawały się prosić jej oczy. Był tak zaskoczony, że nie potrafił wydusić z siebie ani jednego słowa. Masz rację. Jestem głupcem niewątpliwie, bo...
— Widzisz? Mogłaś spokojnie mi się wygadać. Zabrałbym twoje wszystkie sekrety do grobu. — powiedział beztrosko.
— Wykluczone. — odparła wracając do swej starej, dobrze mu znanej formy Królowej Śniegu.
... choć nie chcesz mi nic powiedzieć nie zostawię cię z tym samej. Obronię cię.
— Naprawdę, jesteś szalony, Qrow.
Jak zawsze masz rację.
___________
Zaprawdę powiadam Wam, że wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, że Winter nie dożyje końca tego sezonu
Dziękuje za uwagę xD
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top