Starożytna opowieść

Jak mogłam się dać ponownie w to wrobić.

- Manon, uspokój się — błagałam dziewczynkę.

- Marinette, patrz. Umiem latać — oznajmiła i skoczyła brzuchem na kanapę.

- Oj...Manon. Zrobisz sobie krzywdę — ale dziewczynka mnie nie słuchała. Była w swoim świecie.

- Nie zrobię — zapewniła mnie — muszę trenować. Kiedy dorosnę chcę być, jak Biedronka — powiedziała i poleciała do sypialni moich rodziców.

- W rzeczywistości chcesz doprowadzić Biedronkę do szaleństwa.

- Marinette, nie przejmuj się tak. Ona musi się po prostu wyszaleć — pocieszał mnie Tikki.

- Wiem to, ale nie mam bladego pojęcia jak ją uspokoić, przynajmniej odrobinę — żaliłam się.

- Ja mam pomysł — oznajmiła mi Tikki.

- Jaki?

- Pamiętasz historię, którą Ci opowiadałam po spotkaniu z Faraonem?

- Taaak... - odpowiedziałam niepewnie.

- Odpowiedź ja jej - zachęcała mnie Tikki.

- Wątpię by była nią zainteresowana.

- A ja myślę, że bardzo ją zainteresuje. Przecież chodzi o Biedronkę.

- Może to dobry...- wtedy usłyszałam, jak coś się tłucze - Manon!

Szybko pobiegłam do sypialni rodziców. Skacząc po łóżku, stłukła tylko szklankę. Dobrze, że nic więcej.

- Chodź Manon, opowiem Ci bajkę, chcesz? - zapytałam, prowadząc ją jednocześnie do salonu.

- Tak, a o czym? - krzyknęła radośnie.

- O Biedronce — odpowiedziałam nieśmiało.

- Hura — zawyła i pognała na kanapę.

W tej chwili zadzwonił dzwonek do drzwi. Poszłam je otworzyć.

- Cześć Marinette — przywitała się Alya — podobno znowu niańczysz Manon. Niczego się nie nauczyłaś przy sesji w parku i tym wielkim igloo? - zapytała ironicznie.

- No wiem, nie musisz dobijać.

- Marinette opowiesz w końcu tę bajkę? - zapytała Manon z kanapy.

- A o czym ma być ta bajka — zapytała  dziewczynkę Alya, kiedy usiadła koło niej. Ja usadowiłam się naprzeciwko, na stoliku.

- O Biedronce — odpowiedziała zafascynowana dziewczynka.

- No to nie mogę tego przegapić — oznajmiła nastolatka i wyciągnęła swój telefon.

- Alya, naprawdę chcesz to sfilmować?! - zapytałam, nie dowierzając.

- Tak — powiedziała dumnie.

- Okej, to od czego tu zacząć? - zastanawiałam się na głos.

- Może od tego, skąd znasz tę bajkę, bo wątpię, że ją sama wymyśliłaś — zaśmiała się Alya.

- Bardzo śmieszne — opowiedziałam. Wtedy dotarło do mnie, że Czarny Kot też mógł usłyszeć tę historię od swojego kwami. Musiałam coś szybko wymyślić — Yyy...to raczej nie jest bajka, a historia, przypowieść, a opowiedziała mi ją sama Biedronka.

Nie było to do końca kłamstwo.

- Wow...- oczy Alyi były teraz jak spodki. Chyba nie spodziewała się takiego zwrotu akcji — a kiedy?

- Czy to ważne? — zapytałam — Mniej więcej, wtedy, gdy ustawiałam dla Ciebie wywiad z Biedronką. Mogę już zaczynać?

- Pewnie – odpowiedziały równocześnie.

- Historia ta ma miejsce w czasach kiedy istniała pierwotna Biblioteka Aleksandryjska...

~*~

Egiptem w tym czasie rządził Ptolemeusz XIII razem ze swoją żoną Kleopatrą. Starali się przywrócić państwu dawną chwałę. Nie było wielu, którym ufali. Mimo to mieli wielki szacunek dla opiekunów skarbów z Biblioteki Aleksandryjskiej.

Jedną z najsłynniejszych bibliotek starożytności zarządzali bardzo wyjątkowi ludzie. Konkretnie zdolne małżeństwo: Gasser i Aisha. Ich wyjątkowość nie polegała na tym, że byli jednymi z najmądrzejszy ludzi w Aleksandrii, jedynymi, z którymi zdaniami liczyli się władcy. Nie... ich wyjątkowość polegała na tym, że kiedy miastu groziło niebezpieczeństwo, oni stawali w jego obronie.

Mieli jeszcze jeden sekret.

Mimo że wyglądali na młodych ludzi, żyli tak długo, jak długo istnieją bohaterowie na świecie. Byli pierwszymi Biedronką i Czarnym Kotem, jacy istnieli. Zasługują to wiedzy zawartej w Zwoju Bohaterów. Była w nim zawarta cała wiedza o umiejętnościach wszystkich opiekunów miraculi. Aura, jaka wydobywała się ze Zwoju dawała Gasserowi i Aishi niesamowicie długie życie. Jak długo istniał ten zwój, tak długo oni żyli. Dlatego nie raz był celem różnych, podłych ludzi.

- Gasser, gdzie są zwoje związane z astronomią – krzyknęła Aisha do męża.

Była to smukła i bardzo piękna kobieta. Posiadała czarne włosy oraz brązowe oczy. Ciągle czegoś szukała, jednak była jedną z najmilszych i pomocnych osób w Aleksandrii. Nigdy nie odmówiła nikomu pomocy. Często doradzała osobiście także samej władczyni, która uważała, że jest niezastąpiona. Mimo całego szacunku, jaki posiadała do władczyni, nie podobało się jej, jak Kleopatra za sprawą swojego wdzięku manipulowała ludźmi, a zwłaszcza mężczyznami.

- Kochanie, przecież te zwoje leżą koło zwojów o wylewach Nilu. Zapomniałaś, że ostatnio chciałaś mieć je obok siebie, przez związek między księżycem, a wodą – rzekł spokojnie Gasser, który wszedł do pomieszczenia, które przeszukiwała jego ukochana.

Gasser był wysokim, jak na tamte czasy, atrakcyjnym mężczyzną, który nie widział świata poza swoją żoną, nauką oraz byciem bohaterem. Jak Aisha, miał czarne włosy, jednak jego oczy były nad wyraz zielone. Gdy władczyni Egiptu odwiedzała ich Bibliotekę, zawsze się szybko ukrywał przed jej wysokością. Nawet nie ukrywała, że ma na niego ochotę. Było to powodem ogromnej zazdrości Aishi.

Mężczyzna obserwował krzątającą się kobietę, która przerzucała różne zwoje poszukiwaniu tego odpowiedniego.

- Mam go – powiedziała i rozłożyła go w poszukiwaniu informacji.

Gasser podszedł do niej, a kiedy znalazł się obok, zaglądał jej przez ramię.

- Możesz powiedzieć o co ...- nie dokończył, gdyż uciszyła go jednym ruchem ręki.

- Znalazłam, ...- z impetem obróciła się do męża, przy okazji go uderzając oraz przewracając sterty papirusów – jeśli to, co tutaj jest napisane, to dzisiejsze zaćmienie słońca będzie całkowite...- nie zważając na szkody, wróciła do swojego biurka.

- Może jest samo w sobie wyjątkowe, ale nie widzę sensu, by tak się tym przejmować – powiedział mężczyzna, jednocześnie rozmasowując sobie nos.

- Jak to nie, przecież to dla Sługi Seta najlepsza okazja, by zaatakować – wyjaśniła Gasserowi swoje obawy.

~*~

- Kim był Sługa Seta – przerwała mi moją opowieść Manon.

- Sługa Seta to...- zastanawiałam się jak jej to wyjaśnić.

Na ratunek przyszła mi Alya, która domyśliła się, kim może być ten bohater. Poza tym miała lepsze podejście do dzieci niż ja. Trudno.

- Manon, wiesz, kim jest Władza Ciem? – spytała się Manon.

- To złoczyńca, który chce zniszczyć Biedronkę i Czarnego Kota i przez to wysyła na nich akumy – odpowiedziała z dumą dziewczynka.

- Dokładnie – dopowiedziałam – a Sługa Seta był właśnie takim starożytnym Władzą Ciem.

- A kim jest ten Set, że miał sługę? – jej ciekawość, chyba nie ma końca.

- Set to egipski bóg chaosu i zła – opowiedziała Alya.

- Mogę kontynuować? – zapytałam moje słuchaczki.

- Pewnie.

~*~

- Przecież według Zwoju, Sługa nie ma w tym czasie żądnych dodatkowych umiejętności – wyjaśnił Aishi swoje podejście.

- Ale bez trudu może manipulować odczuciami ludzi – oburzyła się kobieta – tą umiejętność już ma. W dodatku dobrze rozwiniętą, a jeszcze są dziś dożynki. Wyobraź sobie, jaka będzie panika, podczas zacmienia.

- Rzeczywiście – przyznał żonie rację – ludzie mogą wziąć to jako zły omen.

- Zawsze jako Bastet możesz ich uspokoić – zażartowała Aisha.

- To nie jest śmieszne – odpowiedział, udając obrażonego.

Setki lat temu, kiedy rodziła się mitologia egipska, Biedronka i Czarny Kot walczyli przeciwko potężnemu przeciwnikowi. Ratując Aishę Gasser został zamieniony w Kobietę – Kota. Tamtejszy lud nazwał go wtedy Bastet, uważając, że jest kocią boginią, córką boga Ra i bogini Izydy. A przez to, że uratował w takiej postaci niewyobrażalnie wiele istnień, Egipcjanie zaczęli czcić koty.

- Jeśli masz rację, chodźmy na dach. Tam będziemy mieć dobry widok na to, co się będzie działo, niż byśmy byli w tłumie – zaproponował mężczyzna – weź ze sobą Kamień Oczyszczający, a ja zabezpieczę Zwój.

- Dobrze myślisz, kochany.

Gasser zniknął w pomieszczeniu obok, a Aisha ze skrytki w regale wyciągnęła szkatułkę. W niej znajdował się okrągły czerwony kamień w całości zapisany hieroglifami. Dzięki niemu potrafili oczyszczać niewinne istoty od zła i demonów, które chciały zniszczenia oraz chaosu.

Schowała go w ukrytą kieszeń w swojej sukni. Wzięła także specjalne szkło, dzięki któremu mogła bez zagrożenia patrzeć na słońce. Nie czekając na ukochanego, udała się na dach. Stamtąd miała doskonały widok na miejsce dożynek.

Oraz na zbliżające się zaćmienie słońca. Zostało około kwadransa, do rozpoczęcia.

Bardzo się martwiła. Sługa Seta stawał się coraz to bardziej bezczelny i nieobliczalny. Był gotowy zrównać z ziemią całą cywilizację, by mieć pod panowaniem cały świat. Aby tego dokonać, ożywiał najgorsze kreatury z egipskiej mitologii, które nigdy nie powinny stąpać po świecie. Dlatego się martwiła. Nie wiedziała, co ześle tym razem, by sterroryzować miasto.

- Już jestem... coś się dzieje — powiedział Gasser, wchodząc na dach.

- Na razie jest spokojnie. Póki nie zacznie się zaćmienie, tak powinno na razie zostać — odpowiedziała kobieta — nie podoba mi się jednak to, że dożynki są w czasie zaćmienia.

- Może ktoś ma w tym swój cel albo...- zaczął Gasser.

- ... Sługa ukrywa się na dworze — skończyła Aisha.

- Nie zbyt podnoszące na duchu. Szkoda, że nie...

Ich rozmowę przerwały okrzyki z placu, gdzie bawili się ludzie. Dostrzegali, że ich uwaga skierowana jest w górę, na słońce.

Księżyc stykał się już ze słońcem i za cztery minuty zacznie się ściemnienie, trwające siedemnaście minut.

- Zaczyna się — oznajmił Gasser, rozglądając się dookoła w poszukiwaniu czegoś niepożądanego.

Aisha robiła to samo. W głębi ducha modlili się, by ich przypuszczenia, okazały się zwykłym przewrażliwieniem.

Jednakże, była to zbyt kusząca okazja, by jej nie wykorzystać.

Kiedy Księżyc zaczął wkraczać w tarczę słoneczną, na północnym placu było słychać krzyki, nie zachwytu, a przerażenia.

- Miałem nadzieję, że się jednak mylisz — rzekł do żony Gasser.

– Nie gadaj tyle. Pora na przemianę.

~*~

- Jakie mieli stroje — zapytała zaciekawiona Manon.

- Na pewno mieli podobne maski i atrybuty — odpowiedziałam jej.

Jednak mimo to patrzała na mnie niezrozumiałym wzrokiem.

- Atrybutami są Jo-jo Biedronki oraz ogon, uszy i Kij Czarnego Kota — wyjaśniłam.

Jednak pytania się nie skończyły.

- A mieli stroje podobne do dzisiejszych, czy stroje pasujące go starożytnego Egiptu? - zainteresowała się Alya.

- To drugie — odrzekłam — czy mogę...

- Tak, tak...opowiadaj, opowiadaj — piszczała mała dziewczynka.

- A więc...

~*~

Kiedy przemienili się w Biedronkę i Czarnego Kota, ruszyli w stronę spanikowanych ludzi. Pędzili na łeb, na szyję. Musieli jak najszybciej się tam dostać.

- Jak myślisz, co tym razem na nas napuścił — zastanawiał się głośno mężczyzna — może zwierzę Seta, nawet by pasowało.

- Możesz łaskawie przestać, nie pomagasz — skarciła go Biedronka.

- No, już dobrze, już dobrze. Przecież nie może być...- dobiegli do miejsca, gdzie zaczął się ataku - ...to ja już wolę zwierzę Seta.

To, co zobaczyli, przyprawiało o ciarki na skórze.

Na placu roiło się od skorpionów. Od tych dziesięciocentymetrowych do takich w rozmiarze wielbłąda. Pomiędzy nimi znajdowała się kobieta, która miała z nich suknią oraz koronę. Wyglądało to tak, jakby skorpiony ją czcili. Według mitologii była tylko jedna taka osoba ze skorpionami.

- To Selkit, nie jest dobrze — skomentowała to, co widzieli Biedronka — Jeśli jej podopieczni kogoś ukąszą to...

- Może lepiej będzie, jak weźmiemy się do roboty, zamiast się załamywać. Co ty na to? - nie czekając na odpowiedź, Czarny Kot ruszył w kierunku kobiety, która uważała się za boginię.

- Nieee, czekaj — ale było za późno by go powstrzymać — przecież to nie ma sensu, to miejsce nie jest ani jakimś ważnym miejscem podczas dożynek, a lokalizacja do walki też jest nie najlepszą...-Biedronka zaczęła się rozglądać, mając nadzieję, że dostrzeże coś, co da jej odpowiedzi.

Tak się stało. Zrozumiałą, że to jest najdalej położone miejsce od ich domu, od Biblioteki.

Skoczyła w stronę swojego męża, by poinformować go o swoim odkryciu.

- Kocie, ona jest dywersją — powiedziała, kiedy wspólnie uratowali tuzin niewinnych osób od jadowitych skorpionów.

- Biblioteka — od razu zrozumiał, co chciała mu przekazać — zajmij się nią, a ja polecę sprawdzić, co z nią...

Nie oglądając się, wyruszył w drogę powrotną.

Biedronka, w tym czasie, starała się dostać do Selkit. Nie było łatwo, broniły ją jej najwięksi pupile, jeśli tak ich można nazwać. Jednak ona wpadła na jak wykorzystać Kamień Oczyszczający, który miała ze sobą.

- SELKIT... - krzyknęła, stojąc na krawędzi dachu jednego z budynków. Z tamtego miejsca doskonale widziała, jak sztuczna bogini znęca się nad bezbronnymi ludźmi — wypuść ich i stań do walki ze mną.

- A może lepiej wstań do walki z moimi skorpionami — zaśmiała się złowrogo.

Biedronka na taki obrót spraw liczyła. Wcześniej przymocowała Kamień do swojego Jo-jo, dzięki czemu podczas bronienia się i atakowania, pozbywała się niechcianych szkodników. Wymachiwała swoją bronią na wszystkie strony, jednocześnie likwidując niewyobrażalną liczbę skorpionów. Po chwili jedynym skorpionem, jaki został była sama Selkit.

- Masz jeszcze jakichś ulubieńców, czy się już skończyli — starała się z niej zakpić.

Ta jednak, zamiast się poddać, zaczęła się bardziej śmiać. Wprawiło to wszystkich, Biedronkę oraz sterroryzowanych ludzi w osłupienie.

- Przegrałaś, więc czemu się śmiejesz — Biedronce nie było do śmiechu.

- Żartujesz sobie, taki był właśnie plan.

- Co...? - zdezorientowana bohaterka usłyszała kolejny huk, tym razem bliżej Biblioteki.

- To ty przegrywasz, insekcie. Za niedługo ja oraz mój Pan będziemy rządzili całym światem — śmiał się szyderczo.

- Po naszym trupie — krzyknął nieznany mężczyzna, następnie wylał coś na Selkit razem z paroma innymi osobami.

Kobieta nie zdążyła nic powiedzieć. Dostała jakąś ciągnącą i klejącą się mazią, która po chwili spływała po niej całej. Całą twarz miała nią pokrytą.

- Kochana, Biedronko. Ta żywica na długo jej nie powstrzyma, ale widzieliśmy, jak Czarny Kot biegnie w naszą stronę z Biblioteki Aleksandryjskiej, a za nim jakiś ogromny typ — powiedział do bohaterki.

- Nie martwcie się, poradzimy sobie — odrzekła Biedronka — ale musicie się ukryć wraz ze wszystkimi, co pozostali na zewnątrz. Nikogo ma nie być na ulicy — rozkazała tonem niegodzącym się na sprzeciw.

W tym momencie na głównym placu boleśnie wylądował jej mąż, a tuż za nim ogromny mężczyzna. Miał około trzech metrów wzrostu oraz czerwoną skórę. Domyśliła się, że Kot walczył z samym Sługą Seta. Był niesamowicie poobijany.

Kiedy starał się podnieść, zauważył swoją żonę stojącą za jego przeciwnikiem. Dał jej dyskretnie znać, by się pokazywała. Był bardzo słaby, jednak wciągnął swój kij i znów chciał stanąć do walki.

Biedronka wpadła na pomysł jak go pokonać, ale najpierw musiała się zająć kobietą-skorpionem. Ściągnęła ze swojej broni Kamień Oczyszczający i podeszłą do wciąż uwięzionej pod żywicą kobiety.

- Koniec twych rządów, demonie — znalazła miejsce, gdzie substancja odsłaniała jej nagą skórę i przyłożyła tam relikwie. Błysnęło delikatne różowe światło i zamiast Selkit pojawiła się nieprzytomna kobieta, którą ostatnio wszyscy wyśmiewali.

Po sprawdzeniu, czy oddycha udałą się w kierunku męża walczącego ze Sługą Seta. Zaciekle walczyli. Nie było miejsca dla trzeciego wojownika. Musiała działać głową, a nie mięśniami. Wtedy wpadł jej do głowy plan, który mógł zadziałać. Bowiem Sługa był prawie że obnażony. Ponownie przymocowała Kamień Oczyszczający od swojego Jo-jo. Zaczęła nim kręcić. Czekała na odpowiednią chwilę, by wprowadzić swój pomysł w życie.

Sługa Seta uderzył bohatera tak mocno, że odleciał na kilka metrów od niego. Na taki moment czekała Biedronka. Na moment, kiedy jej mąż nie będzie blisko Sługi Seta.

Rzuciła Jo-jo w jego kierunku. Kiedy linka zaczęła się wokół niego okręcać, słyszała jego wrzask zaskoczenia, niedowierzania oraz czystej wściekłości i nienawiści.

Na szczęście jego skóry dotknęła ta strona, gdzie przymocowany był Kamień. Tak jak w przypadku byłej Selkit, błysnęło różowe światło. Więzy się poluźniły i Jo-jo wróciło do swojej właścicielki. W miejscu, gdzie zniknął Sługa Seta, stał teraz...

- Doradca El Ahmed – spytał z niedowierzaniem Czarny Kot – ale dlaczego?

- Ja Ci powiem dlaczego — usłyszeliśmy władczy ton — bo chciał przejąć mój tron i mnie zabić.

Biedronka była już blisko swojego ukochanego, stojąc razem z nim naprzeciwko Kleopatry.

El Ahmed pojmała straż Kleopatry, a ludzie wychodzili z domów, by zobaczyć, co się dzieje.

- Nie chce myśleć, co by się dalej działo, gdybyście go nie pokonali — delikatnie się pokłoniła w stronę bohaterów — straże, zabrać go na pożarcie krokodylom.

- To dla nas zaszczyt Pani — bohaterowie pokłonili się przed władczynią.

- Pani pozwoli, że pójdziemy już, sprawdzić co z Biblioteką i jej opiekunami — zwróciła się do Kleopatry Biedronka.

- Idźcie, to moi przyjaciele, mam nadzieję, żę nic im nie jest — powiedziała, po chwili się oddalając od nich.

Bohaterowie ruszyli w stronę swojego domu. Będąc całkowicie niedostrzegalni dla innych, się odmienili.

- Aisha, muszę coś Ci powiedzieć — powiedział Gasser, kiedy zauważył, jak kobieta zaczyna sprzątać po walce, która się tu odbyła.

- Co takiego, kochanie?

- Zniszczyłem Zwój Bohatera.

W pomieszczeniu nastała cisza.

- Dlaczego? - zapytała zaskoczona Aisha.

- Kiedy tutaj przybyłem, było już za późno. El Ahmed zdołał się przedrzeć przez zabezpieczenia i miał już Zwój. Szczęśliwym trafem udało mi się go zniszczyć — wyjaśnił Gasser.

Aisha widziała w jego oczach poczucie winny. Uśmiechnęła się dobrotliwie i go przytuliła.

- Nie jesteś zła?

- Skąd. Nie miałeś innego wyjścia — spojrzała mu głęboko w oczu — Poza tym miło będzie w końcu się strzec.

- Jesteś cudowna, wiesz o tym — powiedział szczęśliwy, przytulając żonę.

- Wiem o tym.

- Kiedy załatwiłaś Sługę Seta, pomyślałem sobie, że można połączyć Kamień Oczyszczający z twoim Jo-jo. Co ty na to?

- Dobry pomysł –odpowiedziała.

~*~

-... od tamtej walki, przestali być nieśmiertelni i musieli szukać następców. Przez tysiąclecia ich umiejętności były przekazywane, aż w końcu trafiły do naszych bohaterów. Koniec — zakończyłam swoja opowieść.

A właściwie historię Tikki i jej dawnej opiekunki.

Czekałam na jakąś opinię od tych, co ciągle mi przerywały. Doczekałam się tylko...

- Wow...- od Alyi — muszę to jeszcze dziś wstawić na bloga — w mgnieniu oka znalazła się przy drzwiach.

Kiedy chciała już przez nie wyjść, wpadła na mamę Manon.

- Przepraszam bardzo, nie zauważyłam Pani — powiedziała — do zobaczenia, Marinette.

I zniknęła na korytarzu.

- Mama — krzyknęła dziewczynka na widok rodzicielki.

Pobiegła prosto w jej objęcia. Spokojnym krokiem do nich podeszłam.

- Dziękuje, Marinette — zaczęła pani Chamack — to naprawdę miło z twojej strony, że się nią opiekujesz.

- To nic wielkiego, naprawdę — przez komplementy zawsze czuję się zawstydzona.

- Marinette — zaczepiła mnie Manon — następnym razem też opowiesz mi bajkę? Dzisiejsza była super.

- Spróbuję — uśmiechnęłam się do niej.

- Na razie, Marinette – pożegnała się Nadia.

- Do widzenia – w końcu zamknęłam drzwi.

Nareszcie. Oparłam się plecami o drzwi i lekko się po nich sunęłam. Aż mnie suszy w gardle, po cały tym mówieniu.

- A nie mówiłam, że to dobry pomysł. Dobrze zrobiłaś, że usunęłaś mnie i kwami Czarnego Kota z tej opowieści – powiedziała Tikki.

- Muszę przyznać, że nie byłam tego taka pewna – odpowiedziałam - poza tym nie mogłam, jesteście tajemnicą - zaśmiałam się.

- Sprytnie, ale pamiętasz o szkodach w sypialni rodziców prawda – skrzywiłam się na myśl o sprzątaniu.

Oczywiście. Jak zawsze, wszystko było na mojej głowie. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top