Miniaturka 3 - Wyrok Gwiazd
- Marzę o tobie
Chcę to wykrzyczeć na cały świat.
Czujesz to samo więc nie mów mi że nie mamy szans.
Przestań powtarzać że los przekreślił z góry już nas,
Że wielka przepaść dzieli nas.
Skoro boisz się tak,
To czemu wbrew przepowiedniom gwiazd tak bliska jesteś mi?
Może połączył nas cud,
Miałaś być moja ja twój,
Miałem cię spotkać i tak,
Chociaż ten świat miał być przeciw nam.
Przestań się bać,
Masz wybór kim być!
Nikt nie ma prawa nam mówić jak żyć!
Więc nie czekajmy na cud,
Czas przestać słuchać złych wróżb,
Od dziś.
- Nie jest mi łatwo myślisz że nie chcę do ciebie biec?
Ale są góry,
Są drzwi przez które tak trudno przejść.
Nie widzisz tego co ja,
Że łatwo razem nam być dopóki nas nie widzi nikt.
Lecz gdy dowie się świat,
W końcu zrozumiesz i ty że od początku los z nas drwił.
Nie mów że stanie się cud,
Nie mów że możesz być mój.
Nasze spotkanie to błąd,
Bo zawsze twój świat będzie gardził mną.
Nie wmawiaj mi że mam wybór kim być,
Od zawsze ktoś mówi jak wolno mi żyć.
Powiedz jak wierzyć mam w cud,
Marzyć że mógłbyś być mój,
Od dziś.
- Razem z tobą się wzbić do gwiazd.
Razem z tobą chcę w otchłań spaść.
Tylko z tobą ma sens ten świat.
- Lecz nie wystarczy chcieć.
- Wystarczy tylko chcieć.
- Czy to możliwe jest?
- Powiedz że tego chcesz!
Wierzyć że złączył nas cud,
Że los pomylić się mógł.
Miałam cię spotkać i tak,
Chociaż ten świat jest przeciwny nam.
Przestać się bać!
Mieć wybór kim być!
Nikt nie ma prawa nam mówić jak żyć!
By darowany nam cud odwrócić mógł wyrok gwiazd.
- Patrzę bezsilnie na niewidzialny rosnący mur.
Marzę o tobie,
Ale ty nigdy nie będziesz mój.
Pansy od połowy pierwszego semestru ósmego roku nauki w Hogwarcie lubiła przesiadywać w pokoju życzeń. Tylko tam nikt nie patrzał na nią oceniająco.
Nie dziwiła się swoim obserwatorom, w końcu była córką śmierciożerców. Może i osobiście nie podzielała poglądów rodziców, ale nikogo to nie obchodziło. Liczyło się tylko jej pochodzenie.
Początkowo przesiadywała na nieodbudowanym stadionie Quidditcha, ale kiedy uczniowie zaczęli jego renowację, musiała zmienić miejsce odosobnienia. Tak trafiła na siódme piętro, do Pokoju Życzeń.
Spędzała tam całe popołudnia.
*************************************
Harry już od wakacji, miał nieprzyjemne odczucia związane z powrotem do Hogwartu, na ostatni rok. Nie uśmiechało mu się wrócenie do nauki, po pokonaniu Voldemorta.
Już po drugiej bitwie o Hogwart, zaczął robić się szum wokół jego osoby. Ludzie do niego lgnęli i nie pozwalali mu odetchnąć.
Uważał, że w szkole, będzie tak samo i nie mylił się.
Uczniowie Hogwartu śledzili go na każdym kroku, dosłownie na każdym.
Czy to w dormitorium, na Wielkiej Sali, na korytarzach między lekcjami, a nawet w łazience łaziły za nim hordy dzieciaków, które wyjątkowo tłumnie dostały się do Gryffindoru.
Przez większą część czasu starał się unikać przy pomocy peleryny niewidki i mapy huncwotów, ale i tak było to uciążliwe.
Zaszywał się na opuszczonych korytarzach i godzinami ślęczał nad mapą. Obserwował swoich rówieśników, nauczycieli wszystko co tylko się dało.
Szczególnie upodobał sobie obserwowanie ślizgonów. Z zaskoczeniem zaobserwował, że nastąpił u nich pewien rozłam i nie spędzali ze sobą większej ilości czasu.
Miewał pewne wątpliwości co do uczniów domu Slytherinu, a zwłaszcza od momentu, w którym Pansy Parkinson zaczęła przesiadywać długie godziny w Pokoju Życzeń, a nie miał z nim miłych wspomnień.
Po jakichś dwóch tygodniach, nie wiedział co go podkusiło, poszedł tam za nią. Może było to głupie, ale wolał nie mieć powtórki z Szafką Zniknięć.
Zdziwiło go to co zobaczył po przekroczeniu progu. Pokój Życzeń przybierał kształt niewielkiego mieszkanka. Czarnowłosa dziewczyna siedziała tam po prostu się ucząc. Zrobiło mu się głupio, że ocenił ją przez pryzmat domu.
Opuścił mieszkanko najszybciej jak się dało, a przynajmniej próbował bo wyjście zniknęło i był zmuszany zostać. Obserwował jak ślizgonka czyta różne książki i robi notatki.
Nadszedł późny wieczór, kiedy dziewczyna opuściła Pokój Życzeń, a Harry zrobiło to zaraz po niej.
Sam nie rozumiał co nim kierowało, ale przychodził za nią przez kolejne dni, spędzają czas w miejscu, w którym nikt go nie nachodził.
**************************************
Pansy od kilku dni wyczuwała czyjąś obecność swoim azylu. Nie potrafiła się przez to skupić na nauce. Cały czas rozpraszało ją poczucie bycia obserwowaną. Po calutkim tygodniu nie wytrzymała.
Niecałe pół godziny po wejściu, rozpyliła w pomieszczeniu stworzony przez siebie eliksir paraliżujący, wcześniej oczywiście zadbała o własne bezpieczeństwo. Po krótkiej chwili usłyszała huk upadku. Jednym ruchem różdżki oczyściła powietrze, a drugim zlokalizowała niechcianego gościa.
Podeszła w miejsce, w którym leżał sparaliżowany i rzuciła przeciw zaklęcie. Kiedy nie zadziałało schyliła się i poczuła pod rękami jakiś materiał. Złapała go i pociągnęła w swoją stronę.
Spod materiału jej oczom ukazała się sylwetka Pottera.
W pierwszym odruchu chciała rzucić na niego jakieś paskudne zaklęcie, ale się powstrzymała. Nie wyglądałoby to zbyt dobrze, gdyby to zrobiła. Rzuciła więc tylko zaklęcie odwołujące efekt mikstury.
- Czego chcesz? – spytała, kiedy tylko chłopak się poruszył. – Po co mnie śledzisz?
- Nie śledzę cię, znalazłem się tu przypadkiem – odpowiedział, podnosząc się.
- Przez przypadek przychodzisz tu od tygodnia? Wątpię.
- Przychodzę tu, ale cię nie śledzę. Szukam odrobiny spokoju.
- Ta dzieciarnia łażąca za tobą cię irytuję? – spytała, zasiadając na kanapie.
- Możesz w to nie uwierzyć, ale tak jest. Mam ich dość, ciągle za mną łażą i nie dają mi nawet odrobiny spokoju. Nawet do kibla nie mogę wyjść bez pierwszaków.
- Mam uwierzyć, że wielki pan Potter, ma dość sławy, tak? – zironizowała.
- Dokładnie, czasami chciałbym stać się kimś innym, anonimowym, żeby wszyscy dali mi spokój.
- Nie zawsze ma się to, czego się chce – wróciła do swojego poprzedniego zajęcia. Kontynuowała pisanie notatek, ale dalej czuła na sobie wzrok chłopaka. – Wypad stąd, albo siadaj i przestań się na mnie gapić.
Gryfon posłuchał, zajmując miejsce na fotelu stojącym koło kanapy i wziął do ręki jedną z książek leżących na szklanym stoliku. Oddał się lekturze, zatracając poczucie czasu.
Właśnie tak spędzali większość czasu od tego dnia.
*********************************************
Harry polubił towarzystwo czarnowłosej ślizgonki. Mógł przy niej naprawdę odetchnąć. Miał tą odrobinę upragnionego spokoju.
Przyzwyczaił się do spędzania popołudni z tą dziewczyną. Po lekcjach czekał na nią przed Pokojem Życzeń i stał tam do momentu, w którym przychodziła i wpuszczała go do wytworzonego mieszkanka.
Siadywał na fotelu i odrabiał lekcje, albo czytał jakieś książki. Brunetka zawsze zajmowała miejsce na kanapie i znajdowała sobie jakieś zajęcie. Siedzieli razem w ciszy, każde zajęte własnymi sprawami.
Wszystko się zmieniło w czasie świąt, podczas których zostali w Hogwarcie, tak jak i spora część fanów gryfona.
*******************************************
Tak jak zwykle siedzieli w ciszy. Był późny wieczór, za oknem delikatnie prószył śnieg. Pierwszy dzień zimy przypadł na pierwszy dzień świąt.
- Dlaczego postanowiłeś zostać w Hogwarcie? Przecież mogłeś pojechać do Weasleyów – Pansy przerwała ciszę.
- Jakoś nie miałem ochoty jechać do Nory. Są dla mnie jak rodzina, ale czułem, że w tym roku muszę pobyć bez nich. Chciałem zostać w Hogwarcie. A ty?
- Nie mam do kogo wracać. Nie mam już nikogo.
Harry zamilkł, nie spodziewając się takiej odpowiedzi. Nie wiedział co działo się z poplecznikami Voldemorta, nie interesował się tym.
- A twoi przyjaciele? – zainteresował się. – Nie mogłabyś pojechać do któregoś z nich?
- Mają własne zmartwienia, nie będę się zrzucać im na głowy. Zresztą walić to – wstała z kanapy i przeszła do części kuchennej kawalerki. – Jestem samowystarczalna i daję sobie radę. Napijesz się ze mną? – spytała, wyjmując z szafki kuchennej butelkę Ognistej Whisky.
- Nie wiem czy powinniśmy.
- Bo jestem córką Śmierciożerców? Czy dlatego, że jestem ślizgonką?
- Nic z tych rzeczy. Nigdy nie piłem Ognistej.
- Spoko, nauczę cię. Chyba, że pękasz – podeszła do gryfona i wystawiła w jego stronę jedną szklankę, podnosząc wyzywająco jedną brew.
- Nie pękam –odparł, biorąc szkło w swoje ręce.
- Mam taką nadzieję – nalała bursztynowego płynu do obu szklanek. Wróciła jeszcze raz do kuchni po kolejne trzy butelki. – Na co czekasz? – zapytała, patrząc na gryfona, który wgapiał się w szkło w swoich dłoniach. Sama wyzerowała swoją szklankę od razu po zapełnieniu.
Brunet wychylił alkohol duszkiem, po czym zakaszlał.
- Mocne – powiedział, a dziewczyna się zaśmiała.
- Jak do tej pory piłeś tylko kremowe to ci się nie dziwię – rozlała do szklanek kolejną porcję picia. – Weź usiądź tu obok bo nie chce mi się sięgać tak daleko.
Chłopak przysiadł po drugiej stronie kanapy. Upił łyk whisky i powoli sączył alkohol.
Dwie butelki Ognistej później oboje stali się bardziej otwarci, brunetka więcej się śmiała i opowiadała znajomemu przypałowe akcje swoich przyjaciół.
- Blaise podmienił Malfoyowi odżywkę do włosów, na farbę. W dodatku różową. Gdybyś widział jak śmiesznie to wyglądało. Nie mógł się pozbyć tego koloru przez cały dzień i chodził z kapturem na głowie.
- Właśnie w takich momentach żałuję, że szukałem horkruksów przez te kilka miesięcy.
- Ale gdybyś tego nie robił, to nasza dzisiejsza codzienność by nie istniała. Chociaż to wszystko i tak jest chujowe. Wszyscy się gapią na mnie jak na okaz w zoo.
- Mam to samo.
- Ale nie w ten sam sposób. Ciebie wszyscy podziwiają, mną gardzą.
- Nie wszyscy. Ja tobą nie gardzę.
Pansy spojrzała na swojego towarzysza z pewnym zdziwieniem, które szybko zmieniło się w uznanie i pewnego rodzaju podziw. Przybliżyła się do gryfona, badając grunt. Patrzała to na jego usta, to w oczy.
Harry zaskoczył ją całkowicie, likwidując przestrzeń między nimi i rozpoczynając pocałunek. Nie miała nic przeciwko, pozwalając pogłębić pocałunek i zarzucając ramiona chłopakowi na szyję. Nie protestowała kiedy jego dłonie zaczęły podróżować po jej ciele, a nawet zachęciła go do dalszych posunięć, sama też to robiąc.
**********************************************
W drugi dzień świąt Harry obudził się samotnie, w Pokoju Życzeń.
Chwilę mu zajęło przypomnienie sobie poprzedniego wieczora. Teoretycznie powinien mieć wyrzuty sumienia, bo w końcu zdradził swoją dziewczynę. Nie miał ich jednak.
Z Ginny od jakiegoś czasu mu się nie układało. Przez większość czasu byli pokłóceni, nie potrafili dojść do żadnego porozumienia, nie mieli o czym rozmawiać. Z Pansy natomiast wystarczył jeden wieczór by znaleźć wspólny język, dzielili ze sobą wiele zainteresowań.
Czuł z nią pewną więź, której nie czuł z nikim innym. Była mu dość bliska, co potrafił powiedzieć po wspólnym półroczu, nie wyobrażał sobie, że tych popołudni mogłoby zabraknąć.
Polubił tę dziewczynę, była wyjątkowa, bystra, sprytna, ambitna, a przy tym przepiękna. Mieli podobne poczucie humoru i więcej ich łączyło niż dzieliło, czego nie dostrzegał przez wcześniejsze lata.
************************************************
Kiedy Pansy po południu wróciła do Pokoju Życzeń, przekonana, że gryfon już się zmył czekała ją niespodzianka.
Okazało się, że gryfon został i czekał na nią.
Próbowała nie zwracać na niego swojej uwagi, co było piekielnie trudne. Czuła na sobie jego wzrok i to ją irytowało.
- Możesz przestać? – zapytała wyraźnie wytrącona z równowagi.
- Podobasz mi się.
Tylko na chwilę zabrakło jej języka w gębie. Niemal natychmiast wstała i podeszła do gryfona, stał oparty o kuchenny blat.
- Coś ty powiedział?
- Że mi się podobasz. Bardzo.
- Nawdychałeś się czegoś, czy co?
- Czy to tak trudno zrozumieć, że możesz się komuś po prostu podobać?
- Jestem córką śmierciożerców, a ty z nimi walczysz, jesteśmy z dwóch innych światów.
- No i co z tego? Mam gdzieś kim byli twoi rodzice, podobasz mi się jako ty. Jako świetna, cudowna dziewczyna, która stawia przyjaciół ponad wszystko. Podobasz mi się taka jaka jesteś, nie patrzę kim byli twoi rodzice, patrzę na ciebie i tylko ciebie.
- Przecież ty mnie wcale nie znasz.
- Ale chcę cię poznać, bo zdajesz się milion razy bardziej interesująca od innych. Od rana myślę tylko o tobie i nie mogę przestać. - Złapał ją za dłoń, nie pozwalając na odsunięcie się. – Proszę daj mi szansę.
*************************************************
Drugi semestr upłynął im o wiele przyjemniej niż pierwszy, dziewczyna przełamała się i zgodziła na wspólne spędzanie czasu. Potrafili rozmawiać godzinami o byle czym, a i tak czuli się świetnie w swoim towarzystwie. Brunetka przekonała się do gryfona i codziennie wyczekiwała wspólnego popołudnia.
Polubiła spotkania z nim Pokoju Życzeń, choć nie przyznawała się do tego. Miała wrażenie, że chłopak zna ją lepiej niż ona sama.
Nie potrzebowała wiele czasu by uświadomić sobie, że się w nim zakochała.
Niestety wszystko co w jej życiu było dobre, szybko się kończyło.
******************************************************
To był ostatni dzień roku szkolnego. Następnego dnia wszyscy mieli rozjechać się w swoje strony i zakończyć edukację w Hogwarcie.
Pansy po uroczystym zakończeniu roku udała się do Pokoju Życzeń, wiedziała, że Harry również przyjdzie, zawsze przychodził.
Czekała na niego, siedząc na kuchennym blacie i sącząc Ognistą Whisky. Przyszedł kwadrans po niej i bez słowa nalał sobie alkoholu do szklanki, po czym usiadł obok.
- Już jutro wyjeżdżamy – powiedział. – Uwierzysz, że to już koniec?
-Masz jakieś plany, co będziesz robić później?
- Jeszcze nie wiem, chyba zostanę aurorem, choć nie jestem pewien czy to zawód dla mnie.
- Powinieneś spróbować swoich sił w Quidditchu, jesteś całkiem niezły.
- Skoro tak mówisz. A ty co masz zamiar robić?
- Nie jestem pewna. Cały czas się zastanawiam.
- Mogłabyś tworzyć coraz to nowsze eliksiry, jesteś w tym świetna.
- Może. Jest jedna rzecz, która cały czas mnie nurtuje.
- Jaka?
- Co dalej z nami?
Po pytaniu ślizgonki zapadła dłuższa cisza. Dziewczyna nie pokazywała, ale każda sekunda raniła ją. Wiedziała, że tak będzie, ale mimo wszystko nie była na to przygotowana.
- Tak myślałam – powiedziała, odkładając szkło i zbierając się do wyjścia.
- Poczekaj – Harry złapał ją za dłoń. – Nie wyobrażasz sobie jak bardzo chciałbym być z tobą, ale wszyscy oczekują ode mnie, że...
- ... Że ożenisz się z Ginevrą Weasley, tak wiem – oswobodziła rękę. - Nie musisz się tłumaczyć. To co jest między nami i tak było skazane na porażkę od samego początku. Dzieli nas praktycznie wszystko, nie ważne jak bardzo byśmy się starali nie moglibyśmy być razem.
- Nie mów tak, to wcale nie musi być prawda.
- Nie Harry. Nie wiesz jak to wszystko wygląda. Spotykamy się tylko tutaj, bo na zewnątrz nie mamy szans. Zawsze w ich oczach będę córką śmierciożerców, nie musiałam wyznawać jego ideologii, wystarczy, że urodziłam się w takiej, a nie innej rodzinie. Zawsze będą mną gardzić i to się nie zmieni, nie ważne co byś zrobił.
- Przecież nie musi tak być, możemy zacząć od nowa gdzieś, gdzie nikt nas nie zna. Gdzieś, gdzie nikt nie będzie nam mówił jak mamy żyć.
- Byłam wychowywana na arystokratkę, od zawsze mówią mi jak mam żyć, nie potrafię inaczej.
- Nie wiesz bo nie próbowałaś.
- I nie mam odwagi spróbować. Nie jestem odważną gryfonką, tylko ślizgonką, która woli przeczekać, aż wszystko to ucichnie. Ty tez nie masz odwagi zmienić naszej relacji, bo gdyby tak było nie chowalibyśmy się po kątach.
Brunetka wspięła się na palce i pocałowała chłopaka w policzek, na pożegnanie.
Chciała odejść, ale nie pozwoliła jej na to ręka gryfona, chwytająca ją za nadgarstek i ciągnąca w jego stronę i pocałunek pełen uczuć.
Pansy pozwala sobie na pogłębienie pocałunku i spacer w kierunku kanapy. Wie jak to się skończy, ale zezwala na ostatnie chwile zapomnienia.
**********************************************
Kiedy rano Harry się budzi nikogo przy nim nie ma. Odnajduje swoje okulary, a potem bierze do ręki złożoną karteczkę, która leżała obok szkieł i czyta napisane tam dwa zdania.
Mentalnie pluje sobie w brodę, że pozwolił odejść tak cudownej dziewczynie.
Krótka miniaturka inspirowana piosenką z mediów
Mam pomysł na trzy różne zakończenia i wszystkie napiszę w swoim czasie, czyli po ostatnich maturach (24 i 25), mam świetną robotę na wakacje i będę mogła tam pisać, więc jest cudnie
D. A
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top