9.1 Dożywocie

To było pisane dosłownie z dzień po rozprawie o dożywocie XD eh piękne czasy...

Edited by alemqa <3

morwin, 504

~~~~

Brązowooki policjant szedł zdecydowanym i pewnym krokiem po korytarzach komendy Sandy Shores Police Station. Frustracja którą odczuwał sięgała zenitu, choć w głębi serca czuł zwyczajnie potworny smutek, a nawet nutkę lęku. Było to oczywiste, że jeżeli Erwin nie zaprzestanie swoich czynów, prędzej czy później wyląduje na długo w więzieniu, lecz Gregory nie sądził, że od razu na dożywocie!

Na rozprawie dowody były znikome, a te najważniejsze zostały odrzucone dzięki błyskotliwemu adwokatowi. Lecz gdy sędzia zaczął wypowiadać wyrok, Montanha pamiętał, jak oblał go zimny pot. Jeśli Porvalo otrzymał dożywocie, to co powstrzymuje Erwina od otrzymania kary śmierci?

Gdy padł wyrok, szatyn poczuł dziwną mieszankę goryczy i ulgi. Cieszył się, że przynajmniej siwowłosy nie pożegna się z życiem, lecz nadal martwił go fakt, że prawdopodobnie ich jedynymi interakcjami będą chwilowe spotkania w więzieniu — Gregory, gdy będzie miał coś do załatwienia ze służbami, a Erwin będzie pusto patrzył z izolatki. Na samą myśl, policjantem wstrząsnęły dreszcze.

Jak on mógł tak spieprzyć sobie życie? Dopiero co skończył dwadzieścia siedem lat, a resztę żywota ma spędzić za metalowymi kratami? Jak on mógł go zostawić? Dlaczego nie brał jego zmartwień na poważnie? Nie zależało mu na ich relacji? Wolał chwilową adrenalinę od długotrwałego szczęścia?

Gregory nawet nie zauważył jak dostał się na cele. Widząc znajomą siwą czuprynę wstrząsnął nim gniew. Ponowna fala frustracji zalała jego myśli i nie zastanawiając się nad konsekwencjami podszedł do krat.

— Dumny jesteś z siebie? — wysyczał w kierunku złotookiego. Ten nie odpowiedział. — Pewnie sobie myślałeś, "Ale im pokazałem!" A teraz co? Dostałeś pierdolone dożywocie. Cieszysz się z tego? Mogłeś mieć spokojne życie z osobą, którą kochasz. A przynajmniej której mówisz, że kochasz.

— Gregory. — Ostrzegawczy ton głosu rozbrzmiał w pomieszczeniu. — Mów, co chcesz, ale tego mi nigdy nie zarzucaj.

— Po prostu... — zaczął Montanha, lecz westchnął, nie dokańczając zdania. — Przepraszam, nie chciałem tak tego powiedzieć. Zwyczajnie nie jestem w stanie wyobrazić sobie życia bez ciebie i... nie mogę się pogodzić z tym wyrokiem.

Knuckles nie odpowiedział.

— Wiesz, po prostu mnie to boli, gdy widzę, że adrenalina jest dla ciebie ważniejsza od.. ode mnie.

— Nie jest — odparł Erwin. — Po prostu bez adrenaliny moje życie nie byłoby moje. Przestałem cię namawiać do opuszczenia policji, gdy zrozumiałem, że ty bez twojej pracy nie byłbyś szczęśliwy i nie byłbyś sobą. Nie można skupić się na jednej rzeczy w życiu, czy to praca czy to związek, a trzeba odnaleźć zdrowy balans.

Gregory zamyślił się na chwilę, analizując słowa kochanka. Miały w sumie sens. Montanha myślał, że młodszy przestał pultać się o jego pracę w LSPD dlatego, że się poddał, wiedząc że nie zmieni zdania szatyna, lecz najwidoczniej go nie docenił. Było to niespodziewanie dojrzałe zachowanie, którego nie spodziewał się od jego ukochanego egoisty.

— Wiesz, dwa tygodnie temu przyznałbym ci rację. Tylko ta twoja praca spowodowała, że resztę swoich dni spędzisz w więzieniu — rzekł cicho. Jego ówczesna złość w całości przemieniła się teraz w smutek i niepewność. Ku zdziwieniu policjanta, złotooki uśmiechnął się szeroko.

— Spokojnie Grzesiu, niedługo wyjdę — wyszczerzył się. — Za dobre sprawowanie, oczywiście — roześmiał się i przymknął oczy, opierając się o szarą ścianę.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top