7. Rodzina
bez shipu jak coś lol
Wesołego jajka happ
dziękuje michaś za znalezienie błędu XD<3
Edited by alemqa <3
rodzina Carbonara, 1043
~~~~
Nicollo siedział w obszernym salonie, odrabiając zadaną mu pracę domową. Młody Carbonara wprawdzie nie chodził do publicznej szkoły, ani nawet do prywatnej; uczył się wszelakich potrzebnych umiejętności od zatrudnionego przez ojca prywatnego nauczyciela, jak i od samych rodziców. Posiadając na karku dziesięć lat, dobrze wiedział czym zajmuje się jego rodzina. Przemyty, nielegalne wyścigi, sprzedaże wszelakich narkotyków, napady na strzeżone placówki i wiele więcej.
Chłopak widział w swoim krótkim życiu wiele, lecz nie zniechęcało go to. Co więcej, od zawsze był podekscytowany myślą, że kiedyś zajmie miejsce swojego ojca. Będzie miał własną grupę, będzie strzelał się z innymi gangsterami i uciekał przed policją. Dlatego nie narzekał na wypracowanie odnośnie modeli negocjacji. Miał cichą nadzieję, że jeśli będzie wystarczająco dobrze napisane, to uda mu się wyprosić ojca o możliwość uczestniczenia w jakiejś akcji, nawet zza szyby samochodu.
Simone Carbonara, znakomity kierowca i strzelec, żył w niemałej willi wraz z żoną i dwójką synów. Pani Carbonara nie wielbiła stylu życia małżonka. Często mu powtarzała, że powinien pomyśleć o rodzinie, a nie pchać się w ręce śmierci. Mimo tego, szczerze kochała Simone'a i potrafiła wybaczyć jego dość niebezpieczne pomysły. W razie kłopotów pani Carbonara potrafiła odłożyć na bok swoją dobroduszność i stawała się godną członkinią mafii, gotową dużo zaryzykować, by zapewnić bezpieczeństwo swoim synom.
Ivo, młodszy brat Nicollo, był natomiast niezbyt zainteresowany mafią. Zwierzył się kiedyś bratu, że małe wykroczenia go jeszcze ciekawią, lecz coś większego nie wydaje się czymś "dla niego". O wiele bardziej wolałby pójść do normalnej szkoły, na studia, i jedynie okazjonalnie coś robić w półświatku przestępczym. Najlepiej coś relatywnie nieszkodliwego i nieformalnego. W wielkim skrócie; przeciwieństwo ich poważnego i stonowanego ojca. Simone nie wiedział o skrytych marzeniach Ivo, który bał mu się o nich powiedzieć. Matka domyślała się, w końcu spędzała z dziećmi więcej czasu od starego Carbonary, i wyłapała wrażliwość Ivo.
Nicollo po części rozumiał brata; zależało mu na jego szczęściu i bezpieczeństwu. Nie oceniał jego charakteru, w końcu odczucia, to nie jest coś, nad czym ma się kontrolę. Stał się dość opiekuńczy i bronił brata, gdy ojciec zdawał się być nieukontentowany jego względnie delikatnym zachowaniem.
Brunet odłożył ołówek i zaczął czytać swoją pisaninę. Gdzieniegdzie dodawał przecinki, bądź poprawiał pisownię słów, lecz ogólnie był dość uszczęśliwiony wynikiem końcowym. Wyglądało to nie najgorzej. Ojciec powinien być zadowolony. Piwnooki wstał od stołu, i z papierem w ręce, skierował się do biura ojca. W środku jednak nie zastał nikogo. Pewnie znowu wyjechał na jakąś akcję...
Nim zdążył pójść z powrotem do siebie, głośny hałas rozbrzmiał od strony drzwi na zewnątrz. Nicollo zamarł. Głosy stawały się coraz głośniejsze. Postanowił się nigdzie nie ruszać.
— Weźcie go do piwnicy. — Groźne warknięcie ze strony Simone'a dotarło do uszu Nicollo.
— Simone. — Głos matki ukazywał słyszalną dezaprobatę. — Dlaczego w domu? Co jak dzieci to zobaczą?
— Trudno, kiedyś muszą — mruknął Carbonara. — Nie miałem innego wyjścia, policja nam przeszkodziła w trakcie przesłuchania.
Nicollo zastanawiał się, czy nie schować się w głębi biura, dopóki całe zamieszanie nie ucichnie. Kłótnia rodziców przybierała na sile, a do tego słyszał coraz to więcej odgłosów kroków. Ciekawość jednak zwyciężyła i delikatnie wychylił głowę z gabinetu. To co zobaczył zmroziło mu krew w żyłach.
Dwóch przyjaciół ojca niosło obcego człowieka. Nie byli delikatni ani ostrożni. Człowiek ten był nieprzytomny i cały we krwi, która odznaczała się na pobladłej skorze. Rany cięte i brak palcy u prawej reki tylko dodawały grozy do makabrycznego widoku. Nicollo przełknął głośno ślinę. Wiedział dobrze na co się pisze, chcąc zostać mafiozą, lecz choć chciał, to nie mógł powstrzymać obrzydzenia, które odczuwał.
Zasłużył sobie tłumaczył sobie usilnie. Na pewno zrobił coś okropnego i teraz za to odpowiada.
Poturbowany mężczyzna nie był sam. Więcej osób z kręgu ojca niosło jeszcze kilku zakrwawionych wspólników. Młody Carbonara uznał, że tyle mu wystarczy. Postanowił niepostrzeżenie przenieść się do swojego pokoju.
— Nico? — Cichy głos brata zwrócił uwagę piwnookiego. — Co się dzieje? Czemu mama i tata się kłócą? — Niższy brunet zmarszczył brwi, idąc w stronę korytarza, z którego było widać salon, a więc i cala brygada Simone'a.
— Nie idź tam — ostrzegł Nicollo.
— Czemu? — zdziwił się Ivo.
— Nie chcesz tego widzieć — mruknął starszy brat. Gdy Ivo nadal nie ruszył się z miejsca, Nicollo pociągnął go za rękę i wepchnął do swojego pokoju.
— Ej! — oburzył się Ivo.
— Mafijne sprawy ojca. — Streścił Nicollo, krzywiąc się na owe stwierdzenie. — Na serio nie warto.
— Nico — warknął młodszy. — To, że nie chce zostać członkiem mafii czy gangu, nie znaczy że nie jestem wystarczająco silny by zobaczyć cokolwiek tam się dzieje! Nie musisz mnie bronić przed światem, wiesz?
— Wolałbym to odzobaczyć — powiedział cicho wyższy. — Pomyślałem, że ci to oszczędzę. Nie chodzi o twój wiek czy plany na przyszłość, tylko...
— Tylko?
— Tylko uważam, że lepiej by było dla mnie, gdybym poczekał z takimi widokami parę lat — syknął Nicollo. — I ty też.
— To chociaż powiedz, co tam się stało!
— Ojciec i jego przyjaciele kogoś torturowali, a z powodu policji musieli się przenieść do naszej piwnicy.
Ivo delikatnie pobladł. Nie takiej odpowiedzi się spodziewał. Mimo że dorastał otoczony broniami, nielegalnymi przedmiotami, skradzionymi pieniędzmi i ideami mafijnymi, jakoś trudno było mu pojąć, że jego własny ojciec okrutnie katuje kogoś. Nicollo nie dziwił się bratu; do niego samego ledwo to docierało.
Z jednej strony jest to wręcz oczywiste, i głupotą z ich strony byłoby myśleć inaczej, lecz teraz mieli dowody z pierwszej ręki. Kryminalne życie to więcej niż szybkie samochody, piękne bronie i gory pieniedzy. To też ciągle ryzyko i niebezpieczeństwo, okaleczanie, torturowanie, jak i zabijanie. Nicollo zastanawiał się, czy na pewno chce podążać tą ścieżką. Może dołączy do brata i zdecyduje się na spokojniejsze życie?
— Oh. — Ivo w końcu wydusił. — No tak.
Nie może. Nawet gdyby chciał, to nie może. Sława jego rodziny jest zbyt wielka. Pozostawia go i Ivo w niebezpieczeństwie; któryś z nich będzie musiał przejąć rolę ojca. Ktoś będzie musiał ich chronić przed półświatkiem przestępczym. A Nicollo nie może pozostawić Ivo z tą odpowiedzialnością. Zresztą, on zawsze był tym bardziej zainteresowany. Musi przymknąć oko na nieprzyjemne części kryminalnego życia i kontynuować swoje przeznaczenie. Będzie robił to, co od zawsze chciał, ignorując okropne aspekty tego życia.
W jednej ręce trzymając ściśnięte wypracowanie, a drugą obejmując milczącego brata, Nicollo podjął decyzję. Obiecał sobie, że da z siebie wszystko, by godnie zastąpić ojca, gdy go zabraknie. Będzie taki jak on, albo i lepszy. Zrobi to. Dla ojca, dla siebie, dla Ivo. Dla rodziny.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top