18.1 Pride

Troszeczkę out of character, ale nie aż tak bardzo heh

100% (dobra, może 90%) inspiracji wzięte od Nataloo_, a scenariusz był pisany wraz z mentiss27 <3 Dziękuję wam misiaczki
Edited by alemqa <3

morwin, 1000
~~~~

— Kurwa mać — wymamrotał Erwin, po raz kolejny upuszczając igłę na dywan. — Jebane, małe, świecące gówno.

Siwowłosy chciał już jakiś czas ukazać publicznie swoje poparcie dla grupy LGBT. Sam odkrył, że do nich należy, a od kiedy wprowadził się do mieszkania wraz ze swoim mężem, co jakiś czas rzucało mu się w oczy zdjęcie Gregory'ego z córką na paradzie równości. Wyglądali na niesamowicie szczęśliwych, machając trzema kolorowymi flagami bi.

Swoją chęć pójścia na paradę zamaskował argumentem, że jako pastor musi dawać dobry przykład i zachęcić wiernych do poparcia marginalizowanej grupy. W końcu wiedział jaki był stosunek większości religii do grup queerowych, a samemu chciał pokazać, że nie każdy kościół utrzymuje takie wartości. Jakby otwarte posiadanie męża to było za mało, postanowił pokazać się na paradzie. Erwin dokładnie nie wiedział jak się identyfikuje — jedynie był pewien, że nie jest hetero. Z tego powodu, zdecydował się na typową, symboliczną, tęczową flagą.

Tylko tu pojawił się problem. Nie posiadał żadnej.

Jedyne co mieli, to nieco podartą flagę biseksualną, pewnie tą samą, co widniała na zdjęciach Montanhów. Widział kiedyś jakieś reklamy z dziwnych stron, lecz teraz było za późno na zamówienie czegokolwiek. W desperacji, kupił trochę taniego, kolorowego materiału i czując się dość głupio, wyszukał tutorial na Youtubie "jak uszyć flagę". Niemal od razu zrezygnował z trójkątnej części flagi, uznając ją za zbyt skomplikowaną dla niego. Najwyżej za rok kupi takową. Zszycie sześciu kolorowych prostokątów nie powinno być zbyt trudne, prawda?

Na jego nieszczęście, było. Knuckles nigdy nie miał do czynienia z jakimkolwiek szyciem. Jeśli coś mu się psuło, nawet zwykły guzik od koszuli, zwyczajnie kupował nowe ubrania. Miał pieniądze, a nie miał czasu, cierpliwości, ani chęci, by samemu coś naprawić. Gdy raz przypadkiem podarł bluzę Gregory'ego, wybłagał Heidi by mu ją zszyła. Dziewczyna niechętnie wypełniła jego prośbę, a sam szatyn nawet nie zauważył nitki. Sam Erwin, jednak nigdy nawet nie dotknął igły.

Nawleczenie cieniutkiej nitki przez oczko było zdecydowanie nie na jego nerwy. Po kilkunastu minutach męczenia się, podczas których przynajmniej cztery razy od razu po osiągnięciu sukcesu, upuszczał igłę, a nitka magicznie wypadała z powrotem, miał ochotę się poddać. Do godziny rozpoczęcia parady zostawało coraz mniej czasu, a on nadal się męczył z głupią igłą.

Wreszcie, przeklinając na zmianę ostre narzędzie, jak i lamentowaniem nad brakiem pomocy od kogokolwiek bardziej kompetentnego, udało mu się zabezpieczyć nitkę w igle. Trzęsącymi się z nerwów i skupienia dłońmi, złotooki zrobił kilka dodatkowych pętelek, by upewnić się, że "ten pierdolony w dupę sznurek" na pewno się nie wydostał.

Westchnął z ulgą, wiedząc, że ma to z głowy. Kilka razy odtworzył fragment filmiku pokazujący początek zszywania dwóch kawałków materiału, po czym przystąpił do zadania. Szło mu dość opornie, a po ukończeniu, zauważył, że szwy były w zbyt dużych odstępach. Flaga rozdarła by się przy pierwszym podmuchu wiatru. Wzdychając ciężko, Erwin ponowił czynność kilka razy, aż biała nitka stworzyła niezbyt równą linię pomiędzy czerwonym a pomarańczowym paskiem. Wyglądało jednak na o wiele mocniejsze niż przedtem, więc siwowłosy przymknął na to oko.

Warknął cicho, widząc, że musi zrobić to samo kolejne kilka razy. Choć powoli nabierał wprawy, tempo wcale nie było szybsze, gdyż kilka razy ukłuł się boleśnie w palce, przez co palce były mniej sprawne. Przy którymś z kolei dźgnięciu, wstał bez słowa i runął na kanapę obok. Jakim cudem jego życie się tak potoczyło, że teraz próbuje jak jakiś debil zszyć flagę na PR-owy marsz równości? Na dodatek, idzie mu to tak nieudolnie, że zaczął się dziwić, że w ogóle zrobił jakikolwiek progres.

Po kilku minutach odpoczynku i załamania nerwowego, powrócił do pracy, starając się nie zakrwawić materiału. Gdy w końcu, po długich torturach skończył, rozprostował materiał na podłodze.

Flaga nie wydawała się zbyt prosta. Fragmenty były mniej lub bardziej pogniecione, a cały niebieski pasek był pod nienaturalnym kątem. Erwin odrzucił myśl, że źle coś poprzyszywał; nie docierało do niego, jak po takim ogromie pracy, mógł zrobić coś nie tak. Może wystarczy wyprasować? Z tą myślą udał się do sypialni, by wyciągnąć deskę do prasowania i żelazko.

Gdy wrócił do salonu, przez kilka minut patrzył bezmyślnie na składek drutów, zastanawiając się, jakim cudem w ogóle ma rozłożyć deskę. Wprawdzie kiedyś prasował sobie ubrania, lecz było to wieki temu, a deska była zazwyczaj rozłożona, robiąc przy okazji za swego rodzaju półkę na wszelakie przedmioty. W końcu uporał się z niesfornym kłębkiem drutów, chociaż miał wrażenie, że zaraz całość może runąć.

Ułożył kolorowy materiał na desce i ostrożnie podpiął żelazko do prądu. Niepewnie przejechał nim kilka razy po fladze, lecz niewiele się poprawiło. Trochę śmielej i agresywniej powtórzył ruchy. Zielony pasek niedługo pozbył się zmarszczek, może nie wszystkich, lecz wyglądał o niebo lepiej, niż wcześniej. Erwin uśmiechnął się do siebie i zaczął stanowczo prasować materiał.

Mimo wszystko, niebieski pasek nadal był pognieciony. Lekko sfrustrowany złotooki postawił na nim żelazko, bardzo powoli dociskając je do materiału i sunąc nieco w górę. Jednak, Knuckles najwyraźniej zapomniał o temperaturze żelazka, jak i o słabej jakości zakupionego materiału, gdyż na wgnieceniach po chwili pojawiły się przepalone dziury.

— Kurwa! — wrzasnął Knuckles, natychmiast odsuwając narzędzie od flagi.

Na jego nieszczęście, przez gwałtowny ruch niestabilna deska wywróciła się na podłogę. Duża flaga, która częściowo leżała na ziemi, została nadepnięta przez siwowłosego, a że i on stracił równowagę, do jego uszu dotarł dźwięk rozdzieranego materiału. Gorące żelazko również wywróciło fikołka, upadając na dywan. Erwin rzucił się do niego, bojąc się o spalenie mieszkania i natychmiast podniósł żelasko. Zrobił to jednak dość nieudolnie, gdyż poparzył przy tym sobie palce.

Tłumiąc w sobie krzyk, drugą ręką złapał za rączkę od żelazka i postawił je tak, że żelazko nie miało już styczności z dywanem, flagą, ani jego skórą, po czym drżącą dłonią odpiął narzędzie diabła od kontaktu.

— Ja pierdole, ja pierdole, ja pierdole — syczał, machając boleśnie pulsującą dłonią. — Jezu Chryste...

Czuł swąd spalenizny, dochodzącej z spalonej flagi i lekko przypalonego dywanu. Wstał na równe nogi, chcąc opatrzeć sobie dłoń. Gdy odwrócił się w stronę kuchni, Erwin nagle zbladł. Dym unosił się z piekarnika. W całym tym zamieszaniu z flagą, zapomniał, że ponad godzinę temu, wstawił do piekarnika kolorowe babeczki.

Ma przejebane.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top