rozdział szesnasty
Słońce chowało się za drzewami, gdy bliźniaki biegały po ogrodzie za Rhino i Doniyą. Zayn wraz z Niallem jak starsze małżeństwo siedzieli na werandzie umieszczonej po przeciwnej stronie domu. Ułożyli się pod kocem na narażonej ławce, obserwując co chwila przebiegające obok dzieci. I psa i Doni.
- Oni się nie męczą - powiedział Zayn, marszcząc brwi - Okrążyli dom conajmniej dziesięć razy - dodał, spoglądając na Nialla, który uśmiechnął się lekko.
- Zmęczą się i pójdą wcześniej spać - mruknął blondyn, na co Malik zamrugał zaskoczony, bo Niall nigdy nie mówił tak o dzieciach - Nie patrz tak na mnie - westchnął - Czuję się jak zły ojciec, a po prostu chcę spędzić trochę czas z moim chłopakiem w jego weekend - wymruczał, przysuwając się do bruneta i całując kącik jego ust.
Zayn dobrze wiedział, że Niall taki nie był. Kochał swoje dzieci nad życie i nigdy nie miał ich dość.
Może oprócz tego konkretnego momentu.
- Pada! - Horan westchnął cicho, słysząc pisk Tessy. Rzeczywiście, pojedyńcze krople zaczęły spadać z nieba, by za moment zmienić się w ścianę deszczu. Zayn otworzył szeroko oczy i uniósł się z miejsca, podchodząc do krawędzi zadaszonej werandy. Po chwili trójka osób i pies wbiegli do domu, ociekając wodą. Zanim dobiegli do wejścia zdążyli zmoknąć.
Para spojrzała po sobie i przez sekundę rozważali, by zostać na werandzie mimo deszczu. Przytuliliby się do siebie pod kocami by nie zmarznąć i dokończyliby herbaty. Jednak Niall wiedział, że musi dać dzieciom suche ubrania, bo inaczej po powrocie z weekendu wszyscy będą mieli jeszcze tydzień wolnego - ale przez przeziębienie.
Weszli do środka i rozdzielili się. Niall poszedł z dziećmi na górę, a Zayn przygotował ciepłe napoje dla przemoczonej trójki.
- Może to tylko chwilowa ulewa - mruknął brunet, stawiając przed Doni kubek gorącej herbaty. Brunetka siedziała skulona na fotelu, wpatrujac się w telefon ze zmarszczonymi brwiami.
Niall zszedł po schodach wraz z bliźniakami, które, w świeżych ubraniach, wskoczyły na kanapę.
- Ma padać całą noc i cały jutrzejszy dzień - powiedziała Doniya, na co Horan przymknął oczy.
- Niemożliwe, sprawdzałem pogodę przed wyjazdem - odparł po chwili.
- Taka jest teraz prognoza - Doni uniosła telefon, pokazując pogodę na swoim iphonie. Niall westchnął i spojrzał na Zayna, który zacisnął wargi. Podszedł do niego, pocierając lekko jego rękę, bo wiedział jak zależało mu na pikniku i spędzeniu urodzin na świeżym powietrzu - Ale spokojnie, nie będziemy się nudzić. Mają tu całą szafę planszówek - uśmiechnęła się szeroko do bliźniaków.
- Świetnie - rzucił Horan, naprawdę starając się brzmieć jakby mu to nieprzeszkadzało, ale wszyscy w domu praktycznie bez przerwy.. po prostu nie taki był plan na ten weekend. Mieli korzystać z tego, że w odległości kilometra nie było nikogo prócz nich i mieli spędzać czas na powietrzu ciesząc się pogodą i przyrodą - Wszystko okej Zee? - spytał, splatając ich dłonie razem.
- Tak, spokojnie - powiedział, wymuszając mały uśmiech. Nie chciał psuć humorów innym - Przecież możemy spędzić miły czas w tym pięknym domku - spojrzał na bliźniaki, które teraz obserwowały Doni.
Jako nowa osoba, wskoczyła na piedestał u Tessy i Toby'ego, zajmując miejsce Zayna i to jej dzieci poświęcały całą swoją uwagę.
- Nie wybiegają się w domu - odparł szeptem Niall, patrząc znacząco w oczy Malika.
- Jesteś pewien? - Zayn uniósł jedną brew i wciąż trzymając blondyna za rękę, spojrzał na resztę - Bawimy się w chowanego? - spytał, a dzieci natychmiast się ożywiły.
- Ja szukam! - zawołała Tessa, zrywając się z kanapy.
- Okej, więc my się chowamy - powiedziała Malik, ucieszona zabawą jakby i ona miała sześć lat.
- Odwróć się i licz do dziesięciu - powiedział Niall, a Tessa ochoczo pokiwała głową i podeszła do ściany.
- Tylko do dziesięciu? Nie za mało? - spytał Zayn, ściskając mocniej dłoń blondyna, gdy tak jak reszta wyszli szybko z pomieszenia.
- Będzie się wystarczająco długo zastanawiać jaka cyfra jest po której - parsknął cicho Horan, pozwalając się prowadzić Mulatowwi, aż trafili do schowka pod schodami. Zayn zamknął cicho drzwi i sięgnął do włącznika światła. Malutkie pomieszczenie mieściło w sobie odkurzacz, szczotki i inne przyrządy do sprzątania, ale znaleźli wolny kawałek podłogi, na której usiedli - Czekaj, oni nie znają domu - wyszeptał Niall, otwierając szerzej oczy.
Okrutne było już zwrócenie uwagi na to, że Tessa słabo liczyła czy, że liczy na to, że jego dzieci się zmęczą by mieli wieczór dla siebie. A co dopiero kazanie im kręcić się po obcym domu.
- O to chodzi - Zayn pokiwał głową, układając dłoń na policzku Nialla i całując go. Blondyn bez wahania oddał pocałunek - Skoro nie znają domu, więcej czasu zajmie im szukanie - wymruczał, pomiędzy pocałunkami.
- Tessa najpierw znajdzie Toby'ego - wymamrotał Niall, starając się jak najciszej wejść na kolana mężczyzny.
- Potem razem znajdą Doniye, bo ona nie umie się w to bawić i niedługo zacznie chichotać, szczególnie jeżeli będzie ich widzieć - zaśmiał się cicho Mulat, układając dłonie na biodrach blondyna, pocierając je - Oczywiście, kiedy zacznie im pomagać, znajdą nas szybko, ale myślę, że mamy chwilę dla siebie - powiedział w końcu, uśmiechając się do Nialla. Mimo słabego światła, widział, że uśmiech blondyna jest smutny.
- Czy jesteśmy okropni ukrywając się przed nimi?
- Na tym polega zabawa - Zayn zmarszczył brwi.
- Tak, ale nie chodzi mi o to - westchnął blondyn, przygryzając dolną wargę i spoglądając w bok. Ułożył dłonie na ramionach Malika, pogrążony w swoich myślach.
- Nie jesteś wyrodnym ojcem, chcąc spędzić chwilę bez nich. Nic im się nie stanie jeżeli przez chwilę nas nie będzie, by pobyć razem. Poza tym nie są sami, mają Doni - odparł Zayn, na co Niall westchnął cicho, kiwając głową. Brunet zacisnął wargi, ostatecznie cmokając wargi Horana - Chcesz do nich wyjść?
Niall potrząsnął natychmiast głową.
- Nie, skoro już się schowaliśmy, skorzystajmy z tego - powiedział, pochylając się i całując Malika. Odetchnął cichutko, czując dłoń Zayna w tylnej kieszeni swoich jeansów - Ale bez seksu ani.. niczego takiego. Nie, jeżeli istnieje szansa, że w każdej chwili to wpadną - wymruczał, muskając delikatnie usta Zayna, który zaśmiał się cicho.
- Spokojnie, nie planowałem tego - przyciągnął partnera do czułego pocałunku, wsuwając język do jego ust w czułym geście.
Prawie paręnaście minut później, zdążyli w ostatniej chwili odsunąć się od siebie, gdy Doni otworzyła drzwi schowka z chytrym uśmiechem.
- Przyznam, że byłem przekonana, że w ogóle wyszliście z domu - parsknęła brunetka, odwracając się do bliźniaków - Są tutaj.
Parę godzin później, bliźniaki już słodko spały, gdy Niall wszedł do sypialni, którą dzielił z Zaynem. Spojrzał na bruneta, leżącego już w łóżku i wpatrującego się w okno dachowe i uderzający w nie deszcz.
Miał na sobie koszulkę i spodnie od piżamy, gdy wsunął się pod kołdrę, z uśmiechem przesuwając dłonią po nagim brzuchu Zayna. Mulat spojrzał na partnera, również wyginając wargi w uśmiechu.
- Śpią? - spytał brunet, na co Horan pokiwał głową - Wiesz - zaczął, obracając się na bok, by być twarzą do Nialla. Serce blondyna po raz kolejny tego dnia zabiło szybciej, gdy poczuł dłoń Zayna wsuwającą się pod jego koszulkę - Skoro bliźniaki śpią, a drzwi mają zamki..
- A jeżeli nas usłyszą? - Horan zassał dolną wargę.
- Nasze pokoje dzieli łazienka, jeżeli do niej nie wejdą, to nie usłyszą - wymruczał Zayn, układając dłoń na plecach Nialla, by przysunąć go do siebie. Blondyn zachichotał w tors Mulata i złożył pocałunek na jego klatce piersiowej, zanim dość niepewnie wsunął dłoń pod spodnie od piżamy Zayna.
Wypuścił zaskoczony powietrze, zdając sobie sprawy, że ten nie miał pod nimi bielizny oraz, że był już półtwardy.
- I to po jednym całusku? - spytał trochę rozbawiony blondyn, zadzierając głowę by spojrzeć w oczy Zayna, jednocześnie biorąc jego erekcje w dłoń.
- Nawet nie potrzebuje całuska by być przy tobie twardy - wymamrotał brunet - Wystarczy mi twoja bliskość.
Niall przełknął ślinę i opuścił znów wzrok, by Zayn nie widział jak znów spłonął rumieńcem. Zaczął składać pocałunki na szyi Malika, jednocześnie leniwie poruszając dłonią po jego długości.
Uwielbiał to jak czuł się przy Zaynie. Czuł się wspaniale, czuł się piękny i doceniony, bo przez wiele lat nie usłyszał od nikogo czegoś takiego. Oczywiście, Malik dawał mu już do zrozumienia, że blondyn jest seksowny, jednak w tym momencie, w takiej sytuacji to było inne.
Horan wiedział jak wiele przegapił przez ciążę. Jak wielu rzeczy nie usłyszał od pierwszego partnera, czy tych, których mógł mieć po Harrym. Ale w związku z Zaynem to wszystko nadrabiał. Malik adorował go, mówił o tym jak piękny ten jest, jak świetny jest ich seks.
Gdy Niall sprawiał mu przyjemność ręką, Malik nie chciał być dłużny, więc tak samo, sięgnął do członka partnera, zaczynając go pobudzać.
Miał nadzieje, że będą się kochać w ten weekend, szczególnie, że ostatnio nie mieli czasu czy okazji tego zrobić. Ale rozumiał lęk i niepewność Nialla, że dzieci mogłyby ich przyłapać. Cieszył się więc nawet tym rodzajem zbliżenia.
Horan wtulił twarz w szyję Zayna, na której nieświadomie zrobił malinkę i jęknął cichutko, gdy brunet pieścił główkę jego penisa, kciukiem robiąc kółeczka. Starał się skupić na pieszczeniu Malika, jednak nie potrafił. Czuł się tak dobrze, był naprawdę blisko.
- Pocałuj mnie - wyszeptał Mulat, na co Niall z trudem uniósł głowę, spoglądając w jego brązowe tęczówki. Złączył ich wargi, mrucząc w nie zadowolony, zaraz jednak je rozchylając, gdy doszedł w dłoń Zayna - Cholera - wymamrotał Zayn, czując jak Horan nieświadomie zacisnął dłoń na jego męskości.
- Przepraszam - sapnął blondyn, na co brunet zaśmiał się cicho.
- W porządku - mruknął, z uśmiechem odnajdując znów jego wargi i całując je czule, gdy Niall zaczął znów go pieścić aż w końcu doprowadził go na skraj. Zayn jęknął w usta partnera, by po dłuższej chwili oderwać się od niego i spojrzeć mu w oczy - Dziękuję.
- Za orgazm..? - zaśmiał się niepewnie blondyn, przygryzając dolną wargę, wpatrując się w Malika.
- Za to też, ale głównie za to, że tu jesteś. Że jesteś ze mną - powiedział, opierając czoło o to Nialla.
- Też dziękuję, że wciąż tu jesteś Zee. Ze mną.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top