rozdział dziewiąty

Od autorki: Witam Was po przerwie!

Następnego dnia, Nialla obudził głośny deszcz, zaledwie kwadrans przed alarmem. Usiadł na łóżku spoglądając przez okno, patrząc na ścianę deszczu na zewnątrz, uderzającą w parapet, ulicę i dachy samochodów. Odetchnął głośno, opadając plecami na materac i wbijając wzrok w sufit.

Myślał już o ciuchach w które musi ubrać dzieci, by nie było im za gorąco, ale też nie zmarzły. Co im przygotuje na wypadek, gdyby zmokły lub gdzie schował ich kalosze.

Niall lubił poranki. Nie myślał o rzeczach, które go trapiły a o tym co zrobi dzieciom na śniadanie lub na obiad. Planował cały dzień i skupiał się na tym, by bliźniaki miały dwie takie same skarpetki, koniecznie na stopach a nie uszach.

Wysunął się z łóżka, wyłączając w ostatniej chwili alarm, który miał sie rozdzwonić. Wziął telefon do ręki i wyszedł z sypialni, zamykając się w łazience i przygotowując na nowy dzień.

Obudził dzieci, pomagając im się naszykować. W kuchni postawił przed nimi na stoliku dwie miseczki z czekoladowymi płatkami, samemu opierając się o blat i upijając spory łyk kawy. Miał dziś wolne, więc zaczynał robić w głowie liste zakupów oraz innych obowiązków. Zmarszczył brwi, słysząc jak grad uderza o parapet. Tessa i Toby przerwali jedzenie śniadania, spoglądając zaciekawieni w stronę okna umieszczonego nad zlewem.

Przez moment Niall pomyślał o zostaniu z bliźniakami w domu, jednak nie chciał by opuszczały zajęcia a do przedszkola i tak pojadą autem.

Po zostawieniu ich pod opieką przedszkolanek, skierował się do centrum, przystając co chwila w korku. Komórka umieszczona na uchwycie zaczęła dzwonić. Horan od razu odebrał połączenie od swojej mamy, wpatrując się w rejestracje samochodu stojącego w korku przed nim.

- Hej mamo - odezwał się, opierając brodę o kierownicę.

- Hej kochanie, wszystko w porządku? Okropna pogoda, dawno nie było takiej ulewy. Zalało nam garaż - sapnęła do telefonu, a Niall wyobrażał sobie jak kręci się po pomieszczeniu, szalenie gestykując.

- U nas raczej okej. Potrzebujecie pomocy z garażem..?

- Nie, nie, tata już się tym zajął - mruknęła i zaczęła opowiadać jak z samego rana jego tata musiał opanować skutki niekończącego się wciąż deszczu. Westchnęła nagle - A co u Zayna?

Niall zacisnął wargi i ruszył w końcu z miejsca, zaledwie parę centymetrów, ale zawsze coś.

- Chyba okej.

- Chyba?

- Tak - westchnął - Sam nie wiem. Mogę być szczery? - usłyszał niepewną zgodę rodzicielki i wypuścił powietrze nosem, ruszając znów z miejsca. Jechał powoli po mokrych od nieustającego deszczu ulicach - Myślałem, że inaczej zareagujesz na Zayna. Na nasz.. - oblizał wargi, zanim użył słowa "związek" - Na naszą relacje. Nie uważasz, że to sie dzieje zbyt szybko? Czy nie za wcześnie poznałem dzieci z Zaynem?

Po drugiej stronie nie słyszał nic. Myślał nawet przez moment, że przekroczył jakąś granicę i uraził rodzicielkę. Ale taka była prawda, spodziewał się po niej, że będzie zdystansowana, że aż tak szybko nie dopuści do siebie myśli o nowym chłopaku jej syna, po tym jak pierwszy uciekł, gdy dowiedział się o ciąży.

- Jesteś moim dzieckiem. Zawsze będziesz moim małym synkiem, ale prawda jest taka, że jesteś już dorosły Ni - powiedziała powoli, a kostki w dłoniach Nialla zbielały od tego jak mocno ściskał kierownicę - Ufam ci, że po poprzednim związku, zwiążesz się z odpowiednim mężczyzną i nie popełnisz tych samych błędów.

- On nie był błędem - wyszeptał blondyn, czując jak ściska go w gardle - Nie żałuję związku z nim, bo dzięki niemu mam moje słoneczka - wykrztusił, wycierając szybko wierzchem dłoni łzy. Nie chciał spowodować wypadku wyłącznie na wspomnienie o byłym chłopaku.

- Wiem kochanie, ale Zayn nie jest jak on. A przynajmniej taki się wydaje z twoich opowieści. I wiem, że jesteś mądrym chłopcem, uczysz się na błędach i nie będziesz spotykał się z kimś kto by cię zranił - powiedziała łagodnie - To zrozumiałe, że się boisz - Niall pociągnął nosem, zatrzymując się w końcu na parkingu przed supermarketem - To nic złego kochanie, ale daj Zaynowi szansę by mógł pokazać ci, że mu zależy i że jest gotowy na związek - dodała, jakby dokładnie wiedząc co siedzi w głowie Nialla i w jaki sposób może go uspokoić - Nie możesz na początku związku już myśleć o tym, że on się skończy kochanie..

- A jeżeli nie będzie? Nie będzie gotowy na założenie rodziny? - głos mężczyzny drżał, nie był w stanie ukryć, że płacze. Był przerażony. Sam nie wiedział czym bardziej. Możliwym rozstaniem z Malikiem, który mógłby nie być gotów na założenie rodziny czy właśnie tym, że ten chciałby wychowywać z nim jego dzieci. Niall nienawidził niewiadomych, w jego głowie rodziło się zbyt wiele myśli, przeważnie tych złych i wizji, które kończyły się jego sercem będącym w kawałkach.

- To też będzie w porządku Niall. Nie zmusisz go do związku, wiem, że nawet nie chciałbyś go zmuszać. Poradzisz sobie kochanie, radziłeś sobie tyle lat..

- Ale on jest dla mnie ważny - opuścił głowę - Polubiłem go, to, że jest blisko mnie. Boję się, że się załamie, jeżeli usłyszę od niego, że nie chce być ze mną - powiedział i żałował, że nie był teraz ze swoją mamą. Był dorosłym mężczyzną, ale naprawdę chciał się do niej teraz przytulić - On nie jest złym człowiekiem i wiem, że nie chciałby mnie zranić, ale nie chcę mu niszczyć życia pakując go w związek ze mną i dwójką dzieci.

- Myślę, że zaczynając spotykać się z tobą Zayn znał konsekwencje, tak samo gdy poznał dzieci, na pewno wiedział, że to poważna sprawa. I to jego decyzja Niall. Nie możesz odtrącić go tylko dlatego, że się boisz, że nie chce zakładać teraz rodziny, szczególnie, że nawet z nim o tym nie rozmawiałeś.

Niall przełknął ślinę i powoli uspokajał swój oddech wiedząc, że jego mama ma rację. Powinien porozmawiać z Zaynem, dawno powinien był to zrobić. Musi mieć jasną sytuacje, wiedzieć co czuje i planuje Malik.

- W porządku. Porozmawiam z nim. Dziękuje mamo - wyszeptał, uśmiechając się słabo mimo iż nie mogła tego zobaczyć.

- Nie ma problemu kochanie. Zawsze tu dla ciebie jestem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top