Zwyczajne pytanie składające się z trzech słów...
*Pov. Sky*
Dzisiaj przy obiedzie Kuba powiedział mi, że mam zarezerwować dla niego cały tydzień, bo chce mnie gdzieś zabrać.
Zupełnie nie wiedziałam gdzie ten wariat mnie zabiera. Za wszelką cenę ukrywał przede mną bilety, kazał mi zakładać słuchawki na lotnisku, żebym nie słyszała komunikatów, a nawet poprosił Lenę, żeby mnie spakowała, żebym nie domyślała się celu naszej podróży. Siedzę w samolocie w słuchawkach, próbując rozpoznać chociażby język komunikatu, jednak Kuba zadbał o słuchawki, w których absolutnie nic nie słychać.
Dolecieliśmy na lotnisko i tu, Kuba nie mógł już nic zrobić. Charakterystyczny język, wszędzie nazwa miasta i lotniska na którym się znajdujemy...
- Jak ci się podoba cel naszej wycieczki? - zapytał Quebo wskazując na szyld z napisem "Aéroport de Paris-Orly", czyli "Port lotniczy Paryż".
- Kocham cię - powiedziałam i podbiegłam do niego, całując.
-Ja ciebie też - odpowiedział.
Taksówką dostaliśmy się do hotelu, w centrum Paryża i zjedliśmy obiado-kolację w hotelowej restauracji. Byliśmy zmęczeni lotem, więc niemal od razu po rozpakowaniu się, poszliśmy spać.
*Następnego dnia*
Wstaliśmy po południu i udaliśmy na miasto. Dochodziła godzina 17:00, kiedy byliśmy już pod hotelem i Kuba powiedział, że musi na chwilę wyskoczyć coś załatwić u kumpla, który tu mieszka. Zgodziłam się i wróciłam do hotelu. Dopiero teraz, dokładniej rozejrzałam się po naszym pokoju hotelowym oraz przyjrzałam się widokowi z okna, który był nieziemski. To niesamowite, że powstają hotele tuż obok wieży Eiffela i my w takim właśnie się znajdowaliśmy. Z naszego okna widać było potężną wieżę, wiadomo nie w całości, ale jednak wyglądało to przepięknie. Położyłam się na kanapie i włączyłam telewizor. Chciałam coś obejrzeć, jednak przypominając sobie, że nie znam francuskiego, zrezygnowana udałam się do sypialni. Na łóżku stało duże pudełko, zapakowane w biały papier ze śliczną kokardą na wieczku. Niepewnie podeszłam do niego i powoli otworzyłam. W środku było coś, zawinięte w czerwony papier, jednak jako pierwszy zauważyłam liścik. Wzięłam go do ręki i zaczęłam czytać:
" Przybędę po ciebie na białym koniu o 20:00, niczym książę po swoją księżniczkę (tylko, że bez konia :/ )
Zrób się dla mnie na bóstwo, a to, co jest w tym pudełku ci w tym pomoże. (Chociaż jak dla mnie możesz przyjść nago :) Albo nie, bo to jest widok zarezerwowany tylko dla mnie!)
:*
~Twój książę"
Zaśmiałam się na na wieść o tym, że "mój książę" znów coś wymyślił. Odłożyłam liścik i wzięłam się za rozpakowanie reszty "prezentu". Po pozbyciu się czerwonego papieru, wyjęłam z pudełka przepiękną czerwoną sukienkę, zaraz po niej czarne szpilki, a na samym końcu mniejsze czerwone pudełeczko, w którym była bransoletka i kolczyki, pasujące do naszyjnika, który dał mi po zerwaniu. Na widok tych pięknych rzeczy, kilka łez spłynęło po moim policzku.
Spojrzałam na zegarek i zlękłam się widząc, że jest już prawie 18:00, a ja jestem w polu. Szybko starłam łzy i pobiegłam do łazienki.
Kiedy na zegarku wybiła 20:00, usłyszałam pukanie do drzwi. Prawie gotowa, udałam się otworzyć drzwi. Stał za nimi Kuba, ubrany w czarne spodnie od garnituru, białą koszulę z granatowymi guzikami, granatowy krawat w czerwone wzorki, czerwone buty i takiego samego koloru szelki. Wyglądał bardzo elegancko i seksownie.
- Ojebane... Jednak Krzychu miał rację, żeby wziąć tę sukienkę...- powiedział, lustrując mnie wzrokiem.
- Przesadzasz, nie wyglądam jakoś nie wiadomo jak, poza tym ten gips na ręce wszystko psuje...- powiedziałam, wracając do sypialni po naszyjnik.
- Ja nigdy nie przesadzam kochanie. Moja dziewczyna jest najpiękniejsza na świecie, a ten gips tylko dodaje ci zadziorności... - powiedział, opierając się o ścianę i przypatrując się, jak trudzę się z zapięciem naszyjnika. - Pomóc ci? - zapytał.
- Możesz - podszedł do mnie i bez problemu zapiął naszyjnik, po czym złożył pocałunek na mojej szyi, przez co przeszedł mnie przyjemny dreszcz.
- Gotowa? - zapytał, na co skinęłam głową. - No to chodźmy - powiedział i objął mnie ręką w pasie.
Wyszliśmy z hotelu i skierowaliśmy się w stronę wieży Eiffela. Mimo, że robiło się już ciemno było nadzwyczaj ciepło. Będąc już pod potężną wieżą, Kuba powiedział coś ochroniarzowi, na co ten nas wpuścił i razem z nim pojechaliśmy windą na samą górę, gdzie już zostawił nas samych. Podeszliśmy do barierki i zaczęliśmy się przyglądać pięknie rozświetlonej stolicy Francji. Dodatkowego klimatu dodawało to, że niebo było bezchmurne i gwiaździste. Jedyne światło dawały właśnie gwiazdy oraz mała świeczka, stojąca obok nas.
- Pamiętasz jak się poznaliśmy? - zapytał w pewnym momencie Kuba.
- Wysypałeś mi wiaderko piasku na włosy i prawie złamałeś nos łopatką!
- Po pierwsze, gdyby nie to, nigdy byśmy się nie poznali, a po drugie, miałem 7 lat.
- No niby racja, ale musiałeś tak agresywnie zaczynać naszą znajomość?
- Dobrze, że nie wiesz, jak się z Krzychem poznałem w podstawówce...Cud, że on żyje...
- Boże drogi z kim ja chodzę...
- Z najwspanialszym chłopakiem na ziemi - uśmiechnął się do mnie uroczo.
- Powiedzmy...
- Ale żałuj, że nie skończyłaś z nami podstawówki...
- Nie moja wina, że moi rodzice musieli się ciągle przeprowadzać!
- Mogłaś chociaż powiedzieć gdzie się wyprowadzasz! Nawet nie wiesz jak za tobą tęskniłem. Już wtedy się w tobie zakochałem... A pamiętasz ten koncert, na który przyszłaś i cię zauważyłem?
-No ba. Poza tym, grałeś jakieś 200 m obok mojego domu.
- Jak tylko cię rozpoznałem, to skakałem z radości i nie spuszczałem z ciebie oka. Bo w ogóle, to Krzychu podczas stage-divingu cię zauważył i mi o tym powiedział. Miałem później mega dużo hejtu, bo koncert zamiast godziny trwał pół. Nie moja wina, że chciałem go jak najszybciej zakończyć i iść do ciebie.
- A później moi rodzice się rozwiedli i zamieszkałam z bratem tu, gdzie teraz mieszkam.
- Na szczęście, bo już bez ciebie nie wytrzymywałem...
- Powiem ci, że z charakteru, to się prawie nic nie zmieniłeś... Bycie romantykiem tylko ci się powiększyło...
- Ale już wtedy byłem romantyczny, nie pamiętasz gdzie zapytałem cię czy zostaniesz moją dziewczyną?
- Jak mogłabym to zapomnieć! Teraz, jak o tym powiedziałeś, to mam deja vu, bo ponownie wieża Eiffla nocą i znowu sami siedzimy na jej czubku, wspominając...
- No w sumie to racja, a pamiętasz kiedy to było?
- O boże, dobre kilka lat temu...
- Dokładnie 6 lat temu...
- Naprawdę?
- Serio - nastąpiła chwila ciszy.
Zaskoczył mnie i to bardzo... Nie spodziewałam się, że tyle lat, tak szybko minęło...
- A propo ... Wiem, że może to nie jest idealny moment, ale ostatnio strasznie dużo sobie wspominam. Przez naszą kłótnie... i twój wyjazd... zacząłem się zastanawiać, nie tylko nad tym co było i co zrobiłem źle, ale też nad tym jak będzie... Czy będziemy razem do końca? Czy będziemy mieli przytulny domek z ogrodem, po którym będzie ganiał nasz pies i gromadka małych dzieci? Ten rok przerwy i strata ciebie dał mi do zrozumienia, że jesteś dla mnie wszystkim i nie potrafię bez ciebie żyć. Więc postanowiłem wziąć sprawy w swoje ręce... - tutaj przerwał na moment i zestresowany zaczął szukać czegoś w tylnej kieszeni spodni. Po chwili jego twarz lekko się rozpromieniła i uklęknął przede mną. - Muszę cię jakoś przy sobie zatrzymać i mieć gwarancję, że nic nas już nie rozdzieli... I to mi tą gwarancję powinno dać... - dodał, otwierając przede mną małe, czerwone pudełeczko, w którym znajdował się przepiękny pierścionek. Wzrokiem pełnym łez szczęścia, nie traciliśmy kontaktu wzrokowego i wtedy Kuba zadał mi to, niby zwyczajne pytanie składające się z trzech słów... - Wyjdziesz za mnie?
~~~
😍😍😍😍
~Alex
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top