58. Znalezione
Sebastian poprowadził Idalinę i Fionę w kierunku ukrytego wejścia do skryptorium, które odkryli w piątej klasie. Sebastian rozpalił trzy pochodnie, odkrywając tym samym wejście do ciemnego tunelu. Przed sobą widziała tylko rozciągającą się ciemność. Popatrzyła niepewnie na Sallowa, ale ten bez słowa wkroczył do środka, a Fiona za nim. Znali już to przejście, pomyślała Ida. Rozświetliła sobie drogę zaklęciem Lumos.
Idalina wzięła głęboki oddech i podążyła za Sebastianem oraz Fioną, wchodząc do ciemnego tunelu. Zimne, wilgotne powietrze uderzyło ją w twarz, a kroki trójki przyjaciół odbijały się echem od kamiennych ścian. Cienie, rzucane przez płomienie ich różdżek, tańczyły na ścianach, nadając korytarzowi upiornego wyglądu.
— Skryptorium... — zaczęła Ida, starając się opanować drżenie w głosie. — Co dokładnie tam się wydarzyło?
Fiona, idąca tuż przed nią, rzuciła jej krótkie, pełne bólu spojrzenie, zanim spojrzała na Sebastiana, jakby oczekując, że to on odpowie. Sebastian milczał przez chwilę, jakby ważąc, ile może wyjawić.
— To miejsce... jest związane z przeszłością Ominisa — zaczął powoli. — Jego rodzina... to jedna z najstarszych i najbardziej wpływowych rodzin czystokrwistych czarodziejów. Skryptorium Salazara Slytherina to dla nich coś w rodzaju mrocznej spuścizny. Szukałem tutaj lekarstwa dla Anne.
— Ale odnaleźliśmy tylko cierpienie — dodała Fiona, rozglądając się za czymś.
Okazało się, że wszystkie przejścia od piątej klasy znów zablokowały się i trzeba było je ponownie otwierać. Fiona pamiętała łamigłówki wężowych figur i szybko je od nowa rozwiązała. Żadne z nich nie zająknęło się, co czekało ich na samym końcu drogi. Ida ślepo za nimi podążała, obawiając się tylko o bezpieczeństwo Ominisa. Miała wrażenie, że słyszy krzyki. W pewnym momencie potknęła się o większy kamień, a upadając, wydała z siebie głośny pisk. Sebastian i Fiona od razu obejrzeli się za nią.
— Ida! — krzyknął Sebastian, odwracając się gwałtownie. Fiona natychmiast podbiegła do niej, jej twarz wyrażała mieszankę troski i napięcia.
— Nic mi nie jest, tylko się potknęłam — powiedziała szybko Idalina, podnosząc się z ziemi. Jej serce wciąż biło szybciej, a echo jej pisku wciąż odbijało się w jej uszach. W mroku tunelu wszystkie dźwięki zdawały się nabierać na intensywności.
Fiona pomogła jej wstać, trzymając ją za rękę, jakby chciała upewnić się, że Idalina naprawdę jest cała. Sebastian spojrzał na nią z ulgą, ale też z niepokojem. Sama Ida zaczęła delikatnie drżeć. Im dalej kroczyli, tym miała wrażenie, że ciemność staje się głębsza, mroczniejsza i straszniejsza. Przypominało jej to pomieszczenie, w którym była więziona. Obawiała się, że znów śniła na jawie, a sen, będący również wspomnieniem, pochłania ją, pragnąc uwięzić na wieki.
Idalina czuła, jak lęk powoli przejmuje nad nią kontrolę. Każdy krok w głąb tunelu wydawał się coraz cięższy, jakby ciemność otaczająca ich ze wszystkich stron była czymś więcej niż tylko brakiem światła. W jej umyśle zaczęły pojawiać się obrazy, które znała aż za dobrze. Były to wspomnienia z czasów, gdy była więziona — zimne, wilgotne ściany, echo kroków strażników, brak nadziei. Serce biło jej coraz szybciej, a dłonie drżały z trudem, starając się trzymać różdżkę stabilnie.
Im dalej szli, tym bardziej te obrazy się nasilały. Każde ciche echo, każde skrzypnięcie pod stopami przywodziło na myśl tamten koszmar. Ciemność wydawała się ją przytłaczać, próbując pochłonąć, zatrzymać na zawsze w mrocznym uścisku.Idalina zaczęła mieć wrażenie, że rzeczywistość zaczyna się rozmywać, jakby rzeczywistość tunelu i jej wspomnienia zlewały się w jedno. Czy to wszystko było tylko snem? A może koszmar, który właśnie przeżywała, nigdy się nie skończył? Może wciąż była tam, uwięziona w ciemności, a jej obecna sytuacja to jedynie iluzja stworzona przez jej umysł, pragnący ucieczki.
Fiona, zauważając jej stan, ścisnęła ją mocniej za rękę, próbując przywrócić ją do rzeczywistości. Jej dotyk był ciepły, realny, jakby próbował przypomnieć Idalinie, że to nie jest sen, że nie jest sama.
— Ida, jestem tutaj — powiedziała Fiona cicho, ale stanowczo, jej głos był jak kotwica, do której Idalina mogła się przywiązać. — W porządku?
— Po prostu... po prostu znajdźmy Ominisa — odparła wymijająco.
Idalina zamarła, gdy przed nimi pojawiły się ogromne, masywne wrota, jakich nigdy wcześniej nie widziała. Były one zupełnie inne niż wszystko, co mogła sobie wyobrazić. Wyrzeźbione w kamieniu twarze wykrzywiały się w przerażającej agonii, każda z nich zatrzymana w momencie największego bólu i cierpienia. Z ich oczu wydawało się emanować nieme wołanie o pomoc, a usta były otwarte w nieme krzyku. Te rzeźby wydawały się niemal żywe, jakby w każdej chwili miały zacząć się poruszać, jęcząc z bólu, który je przepełniał.
Ida poczuła, jak zimny dreszcz przebiega wzdłuż jej kręgosłupa. Stała nieruchomo, wpatrując się w wrota, nie mogąc oderwać wzroku od tych twarzy. Czuła ich cierpienie tak wyraźnie, jakby sama była jego częścią. Każda linia, każde wykrzywienie twarzy wydawały się opowiadać historię niewyobrażalnego bólu i tragedii.
— Co to jest? — spytała niepewnie.
— Nasze wyjście — odpowiedział Sebastian, a potem sięgnął po różdżkę. — Spójrz tutaj. — Wskazał jej końcem na wydrapany w podłodze napis. — Tylko klątwa cierpienia przepuści nas dalej.
— Więc to tutaj rzuciłeś Crucio, które widziałam we wspomnieniach Fiony. — Gryfonka skinęła głową. — Żeby wejść do środka... musisz rzucić tę klątwę? — Idalina rozejrzała się po ciasnym korytarzu.
— Tak, inaczej zostaniemy tu na zawsze zginiemy jak ciotka Ominisa, Noctua Gaunt. — Norden popatrzyła z zainteresowaniem na Ślizgona. — To opowieść na inną okazję. No dobra, trzeba wejść do środka, Ominis raczej nam nie otworzy jak grzecznie zapukamy.
— Pewnie dlatego, że pukałeś jego dziewczynę — sapnęła Ida, podchodząc bliżej wrót.
Nikt nie odpowiedział na kąśliwą uwagę Idy, choć miała rację. Ominis nie skryłby się w tym znienawidzonym miejscu, gdyby nie ukryli przed nim tak okrutnej prawdy. Nie powinni chować się po kątach, lecz stawić czoła wszelkim przeciwnościom losu. A teraz Ominis cierpiał. I Ida czuła się również temu winna, bo znała sekret, ale zachowała go dla siebie, wierząc, że przyjaciele Ominisa postąpią właściwie. Była mu winna przeprosiny i o wiele więcej.
— Rzuć klątwę na mnie — oznajmiła Ida, zaskakując tym samym pozostałą dwójkę.
— Jesteś pewna? To bardzo bolesna klątwa, ból jest wręcz rozrywający — tłumaczył Sebastian.
Idalina nie powiedziała na głos tego, że jej ciało już przeżyło nadużycie tej klątwy, dzięki Merlinowi psychika nie pamiętała. Wolała nie wiedzieć, na co się właśnie zgodziła. Mimo to stanęła przed Sebastianem z zaciętą miną. Poświęci się, by wejść do środka i dostać się do Ominisa.
Była mu to winna.
Sebastian ostatni raz spojrzał na Fionę, czując ulgę, że nie musi jej znów katować tą klątwą, ale... ale czuł ogromne zawahanie przed rzuceniem Crucio na Idę. Sebastian zadrżał, ściskając różdżkę w dłoni. Wiedział, że to jedyny sposób, by przejść dalej, ale myśl o rzuceniu klątwy na Idalinę wydawała mu się nie do zniesienia. Była mu bliska, nawet jeśli zdarzało im się nie zgadzać, a świadomość, że za chwilę miał jej zadać niewyobrażalny ból, budziła w nim opór.
— Sebastian... — Fiona szepnęła ostrzegawczo, ale w jej głosie było również zrozumienie. Ona także przeszła przez to. Wiedziała, co zaraz się wydarzy.
Idalina stała przed nim, wyprostowana, z uniesioną głową, choć drżenie w jej rękach zdradzało, że wcale nie czuła się tak pewnie, jak próbowała to pokazać. Miała w sobie jednak tę nieustępliwą upartość. Przeklęta Puchonka...
— Jestem gotowa, Sebastian — powiedziała spokojnym, choć nieco zachrypniętym głosem.
— Nie musisz tego robić — dodał niemal błagalnie, próbując jeszcze raz znaleźć inne wyjście. Dziwił się sam sobie, bo jeszcze dwa lata temu nie miał oporów, aby rzucić tę klątwę na Fionę. Napędzała go myśl o ocaleniu siostry, był wtedy gotów poświęcić dla niej cały świat.
Czy wahał się, bo nie chodziło o Anne? Bo obawiał się reakcji Idy na czarną magię? Wątpliwości narastały z każdą chwilą. Oddychał powoli, spoglądając w świecące oczy Idy. Chłopak wziął głęboki oddech, walcząc ze sobą, z moralnym dylematem, który w nim narastał.
— Nie mamy czasu — odparła, patrząc na niego z determinacją. — Ominis nas potrzebuje. To moja decyzja, Sebastian. Rzuć klątwę.
Uniósł różdżkę, jego serce waliło jak młot.
— Crucio — wyszeptał.
Czerwona iskra wystrzeliła z jego różdżki i trafiła Idalinę prosto w pierś. Na początku nie zareagowała, jakby przez chwilę jej umysł nie zrozumiał, co się dzieje. A potem krzyk, tak przejmujący, tak pełen bólu, wyrwał się z jej gardła, że nawet Fiona cofnęła się o krok. Idalina upadła na kolana, jej ciało wygięło się w nienaturalny sposób, a twarz wykrzywił grymas bólu.
Sebastianowi serce ścisnęło się w piersi, a twarz spłynęła potem. Czuł, jak każdy jej krzyk przebija go na wskroś, jakby to on sam był ofiarą tej klątwy. Chciał to przerwać, chciał jej pomóc, ale wiedział, że musi wytrzymać jeszcze chwilę, aż wrota skryptorium się otworzą.
Fiona klęczała obok Idaliny, próbując ją podtrzymać, choć wiedziała, że nie mogła zrobić nic, by uśmierzyć ten ból. Dla Norden był to ogromny szok, umysł nie pamiętał, ale ciało już tak, kiedy to rzucano na nią tę klątwę, gdy została porwana. Niewyraźne wspomnienia przedzierające się do jej świadomości jako sny, nareszcie wybuchły potężnym ogniem, wracając niemal od razu. Solomon, który zjawił się i ją ocalił, rzucone zaklęcie Obliviate i chwila, gdy oni zjawili się po nią w domu rodziny. Fiona spojrzała na Idę i zauważyła, jak jej przyjaciółka trzęsie się, nie tylko z powodu bólu fizycznego, ale także z powodu czegoś znacznie głębszego. Idalina zaciskała zęby, jej twarz była pobladła, a oczy wpatrzone w przestrzeń, jakby widziała coś, czego nikt inny nie dostrzegał. To nie był tylko efekt klątwy Crucio. Coś innego działo się w jej umyśle.
Ciało Idy pamiętało wszystko, nawet jeśli jej umysł próbował to zepchnąć w niepamięć. Teraz te wspomnienia wybuchły jak potężny ogień, który zaczął palić wszystko, co udało jej się zbudować po ucieczce. Wiedziała, że to nie była tylko iluzja. To, co przeżywała teraz, było realne, boleśnie realne.
— Już prawie... — Sebastian zaczął, ale nie zdążył dokończyć.
Wrota nagle zadrżały, a potężny, metaliczny dźwięk rozległ się w ciemnym korytarzu. Rzeźby na wrotach zdawały się poruszyć, jakby jęczały w odpowiedzi na cierpienie Idaliny. Z ciężkim szumem, wrota zaczęły się powoli otwierać, ukazując za sobą ciemne wnętrze skryptorium.
Sebastian natychmiast przerwał klątwę, a Idalina upadła na ziemię, wyczerpana i drżąca. Fiona objęła ją ramieniem, starając się ją uspokoić.
— Ida, w porządku? — zapytała z niepokojem.
Idalina leżała na zimnej, kamiennej podłodze, jej ciało drżało z wyczerpania, a oddech był płytki i urywany. Fiona trzymała ją delikatnie, próbując przywrócić ją do rzeczywistości.
Ida spojrzała na Fionę z zamglonym wzrokiem. Jej ciało wciąż czuło echo klątwy Crucio, a w jej umyśle mieszały się obrazy teraźniejszości z okrutnymi wspomnieniami. To, co przeżyła jako dziecko, nie powinno nigdy wrócić, ale teraz, w tym przeklętym miejscu, powracało z pełną siłą.
— Jestem... żyję — wykrztusiła słabo, próbując unieść się na łokciach. — To... minie.
Fiona znacznie lepiej zniosła tę klątwę dwa lata temu. Może był to efekt starożytnej magii drzemiącej w niej? Pomogła wstać Puchonce, a potem ostrożnie wprowadziła ją do środka skryptorium. Miejsce to nie zmieniło się wcale przez czas — nadal było zatęchłe i przesączone czarną magią. Ida oparła dłoń o wilgotną ścianę, nadal będąc jeszcze osłabioną po rzuconej klątwie. Sebastian wkroczył pierwszy, a dziewczyny tuż za nim. Zatrzymał się kilka kroków później, wpatrując się w jeden punkt przed sobą.
W Ominisa.
Ślizgon opierał się o ścianę tuż przy wyrzeźbionej w kamieniu twarzy Salazara Slytherina. Pierwsze wrażenie Idaliny było jak najbardziej trafne, to miejsce było złowrogie i nie żadne z nich nie powinno tu być. Z trudem podniosła wzrok na Gaunta. Nie wydawał się zniesmaczony zbyt długim przebywaniem tutaj.
— Długo wam zeszło — prychnął Ominis, mając skrzyżowane ręce na piersi. — Byłem ciekaw, jak długo zajmie wam tu dotarcie, kiedy zamknę przejście. Szczerze, miałem nadzieję, że odpuścicie.
— Ominis, co ty tu, u diabła, robisz?! — oburzył się Sebastian.
— Ironia. Chciałem pozostawić za sobą wszystko, co dotyczy czarnej magii, a jednak tu jestem. Po raz pierwszy z własnej woli, mając nadzieję, że to tu odnajdę spokój. Ktoś mi kiedyś powiedział, że im dłużej siedzisz w ciemności, w końcu na nią odpowiadasz, czy jakoś tak — mówił zmarnowanym głosem. — Pytanie, dlaczego wy tu jesteście? Czy naprawdę, Sebastianie, nie możesz sobie odmówić żadnej okazji do użycia czarnej magii? Po trupach do celu, co? A ty, Fiono? — Przechylił na bok głowę, próbując wyczuć Gryfonkę. — Uwielbiasz uczucie bólu? Mam wierzyć, że poświęciłaś się po raz kolejny, ale tym razem dla mnie? — parsknął sarkastycznie.
Nikomu nie udzielił się dziwnie dobry nastrój Ominisa.
— To nie ja przyjęłam na siebie klątwę — odpowiedziała poważnie Fiona, zaciskając mocniej palce na ramionach słabej Idy.
— Więc odważyłaś się je rzucić na Sebastiana? — Uniósł wysoko brwi.
— To ja je rzuciłem — dopowiedział Sallow.
Ominis zamrugał kilkakrotnie, jakby się nad czymś zastanawiał. Ustawiał puzzle, by odkryć ich obraz. Uchylił nieco wargi, gdy dotarł do niego sens ich słów. Jego ramiona nieznacznie zadrżały, postąpił krok ku nim.
—Nie jesteście tu sami — szepnął, kręcąc głową. — Kto...
— Ominis... — jęknęła żałośnie Idalina, siląc się na uśmiech. Jej twarz coraz szybciej traciła kolor. — Znalazłam cię.
Ida odepchnęła się lekko od Fiony, by pokonać dystans dzielący ją od Ślizgona. Słyszał jej ociężałe kroki, niepewne, powolne. Mimo to stał cierpliwie i czekał, a gdy wyczuł ją niemal przed sobą, odruchowo wyciągnął dłonie. W porę, bo Ida zachwiała się, a on zdążył ją złapać. Wydawała się taka krucha w jego ramionach, zupełnie inaczej niż zwykle. Jej ciepły oddech połaskotał go w ucho, kiedy szeptała do niego.
— Znalazłam cię — powtórzyła. — Znaleźliśmy się w ciemności... razem... i już nigdy nie będziemy sami.
Wtedy nie zrozumiał jej słów.
Ale dla Idy miały specjalne znaczenie.
Bo już pamiętała, kto zamordował jej rodzinę i ją uwięził.
Znała to nazwisko.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top