34. Ciężki poranek
Cały Hogwart podnosił się po hucznej, niedzielnej zabawie. Na szczęście łaskawie dyrektor Black odwołał wszystkie zajęcia poniedziałkowe. Zarówno poranne jak i popołudniowe. Wieczorne zresztą też odwołał. Każdy wiedział, że była to wymuszona przez Mathildę Weasley decyzja. Dzięki temu wicedyrektora jeszcze bardziej zyskała w oczach uczniów. Idalina nie ruszyła się z łóżka aż do południa, odpuszczając śniadanie. Jej lokatorki już dawno wstały i wybrały się, korzystać z dnia wolnego. Poppy natomiast nie wróciła na noc do dormitorium. Nie wątpiła, że Garreth był zajmującym partnerem, ale żeby tak zaszaleć?
Od dwudziestu minut wpatrywała się w swoje biurko, przeszukała już chyba cały pokój w poszukiwaniu tej durnej walentynki. Dlaczego się dała w to wciągnąć? I gdzie, do jasnej cholery, była ta kartka? Kto ją dostał? Nie miała ukochanego, ani już chłopaka. A w dodatku partner, który spadł jej cudownie przypadkiem z nieba, bawiła się z nim cudownie, a na końcu pocałowali się tak żarliwie... okazał się Ominisem Gauntem.
Narzeczonym, którego chciała się pozbyć, zerwać zaręczyny. Uwolnić ich oboje od obowiązku narzuconego przez rodziny. A co najgorsze, w chwili pocałunku, pomyślała o tym człowieku w sposób dość... niestosowny. Tak mocno ją obejmował, nie chciał wypuścić z objęć. Gdyby tylko wiedział, że tą jego partnerką była ona, Idalina Norden... Ale przecież był razem z Fioną. Gdzie ta Gryfonka zniknęła? On sam się z nią spotykał, a całował ją? W dodatku Sebastian też już na bal nie wrócił — czyżby razem z Panną Doskonałą gdzieś się zaszyli?
W końcu do pokoju weszła wciąż roztańczona i w świetnym nastroju Poppy, jej sukienka była mocno wygnieciona, a włosy tylko lekko poprawione.
— No ładnie — zagaiła Idalina. — O której to się wraca? Wiesz, która jest godzina?
— Dwunasta — odparła wciąż zadowolona.
— Następny dzień! — zaśmiała się Ida, wstając z łóżka i podchodząc do przyjaciółki, odbierając od niej buty na obcasie. — Twórca tego gówna powinien wylądować w Azkabanie.
— I twórca gorsetów też!
Obie dziewczyny zachichotały, a potem razem rozłożyły się na łóżku Idy. Siedząc tak we dwie miały czas na swobodną rozmowę. Nie minęła chwila, a Ida zasypała przyjaciółkę o bal, Garretha i gdzie spędziła noc. Czyżby w ten romantyczny wieczór nie skończyło się na ukradkowych spojrzeniach i skradaniu sobie całusów? Nie spodziewałaby się takiej śmiałości po przyjaciółce, a tym bardziej po Garrethcie, który starał się uchodzić za gentlemana. Najwidoczniej oboje ich wczoraj poniosło.
Poppy opowiedziała, jak przetańczyli pół nocy, a później udali się na spacer pod gwiazdami, przy okazji zaglądając do zagrod ze zwierzętami profesor Howin. W którymś momencie Poppy wyznała swoje uczucia Gryfonowi, a ten je odwzajemniła, przez co skończyli całując się. Wylądowali w hangarze na łodzie, gdzie Weasley dokładnie zbadał materiał jej sukni, wiązanie gorsetu oraz rozpaloną skórę pod nimi. Oddali się wielu pieszczotom, lecz nie pozwalające sobie na przekroczenie tej granicy.
— A już myślałam, że zostaję młodą ciocią — zachichotała Ida, za co oberwała w ramię. — Czyli wieczór i noc można zaliczyć do udanych.
— Zdecydowanie. A jak twoja randka? Sebastian był grzeczny? — Grzeczny? Facet uciekł po godzinie zabawy i rozpłynął się w powietrzu. — Co to za mina...? Nie gadaj! Czy wy...!
— Merlinie, nie! — krzyknęła zarumieniona Ida. — Przestań czytać romanse babci! Sebastian... Wprowadził mnie w balowy nastrój, a potem zostawił na środku parkietu, znikając na resztę imprezy.
Poppy zerwała się do siadu, spoglądając na Idę z niedowierzaniem. Sebastian nigdy by się w ten sposób nie zachował. Na tyle go już poznała przez te wspólne siedem lat. Do głowy przyszła jej myśl, że może Forest oraz ten cały Marvolo mieli z tym coś wspólnego. Brat Ominisa obrał sobie za cel Idę, przez co Sweeting i Sallow podstępem podmienili maski. Czy coś jeszcze się wydarzyło?
— Jak to... A czy powiedział coś albo nie wiem...?
— Żebym nie wychodziła z Wielkiej Sali, ale nie zamierzałam go słuchać, byłam zirytowana, w dodatku... — Gdzieś w tłumie wydawało jej się dojrzeć twarz średniego syna Gauntów. — To znaczy... Zostawił mnie, a potem wpadłam na kogoś.
— Na kogo?! — Tym razem Puchonka nie wydawała się ju, nie tak podekscytowana. Ida wyczuła w jej głosie stres i pewną obawę.
— Myślałam, że uroczego, zabawnego i szarmanckiego chłopaka, cholera, nawet się pocałowaliśmy! — Idalina ukryła twarz w dłoniach. — A najgorsze to, że okazało się, że to Ominis!
— Ominis...? Przecież on był z Fioną. Jesteście zaręczeni, i wydawało mi się, że się nie lubicie. Cholera, nie mogę za wami nadążyć — powiedziała Poppy, analizując całą sytuację. Na szczęście tym tajemniczym partnerem nie okazała się Marvolo.
— Ja też nie! Uciekłam nim rozpoznał, że to ja! Ach, nie ja tylko dorwę Sallowa w swoje ręce!
Poppy nie zamierzała pozwolić, aby najgorsze słowa spadły na Ślizgona. Poświęcił się na początku, oddając swoją maskę i skoro wyszedł z balu po świetnej zabawie, prosząc, aby Norden nie wychodziła na zewnątrz, z pewnością dbał o jej bezpieczeństwo. O czym Puchonka nie wiedziała, ale czy Poppy powinna jej to uświadamiać? Nie wiedziała, co łączy Idę ze swoim przyszłym szwagrem, ani co tak naprawdę kierowało Sallowem, opuszczając partnerkę na balu. Zdecydowała nie stresować przyjaciółki na zapas, więc przemilczała prawdę, pozwalając Sebastianowi samodzielnie się wytłumaczyć.
— A i jeszcze jedna sprawa... — Sweeting wyszczerzyła zęby w szerokim uśmiechu, nie wierząc, że mogło być coś jeszcze. — Nigdzie nie ma mojej walentynki.
A jednak!
*
*
/*
Sebastian zatoczył się do dormitorium długo po skończeniu imprezy. Bolała go szczęka oraz podbite oko, ale Eliksir Wiggenowy szybko postawiłby go do pionu. Akurat miał mały zapas pod swoim łóżkiem. Myślał, co powinien powiedzieć Idalinie o swoim wyjściu — prawda nie wchodziła w grę. Może jej stosunki z kuzynem nie były najlepsze, ale wolała nie wiedzieć, czego Ślizgon się dopuścił. W tym wszystkim zaginął Marvolo, z pewnością bydlak nie dorwał Idy i opuścił szkołę, ale Lestrenge...
Powiedzmy, że miał przyjemność pozwiedzać starsze części zamku Hogwartu od środka. Doskonale pamiętał, jak wejść do skryptorium Salazara Slytherina, jakie zaklęcie musi rzucić na Foresta, a potem spędzili razem ,,upojną" noc. Sebastian nie spodziewał się po sobie takiego okrucieństwa. Po wejściu do głównej komnaty skryptorium, rzucił jeszcze pięć razy Crucio na Foresta, torturując go zaklęciem oraz raniąc ciosami fizycznymi. Poskutkowało to tym, że nawet taki skurwysyn jak Forest Lestrange pęknął i wyśpiewał wszystko.
Najbardziej zabolały go słowa odnośnie relacji Ominisa i Idaliny.
— A wiedziałeś, Sallow? — Splunął krwią pod jego buty. — Twój ślepy przyjaciel obraca Ashford, a jest zaręczony z moją kuzynką?
Zawsze wiedział, co czeka Ominisa, jeśli chodziło o małżeństwo, ale nigdy nie podejrzewał, że najlepszy przyjaciel ukryje przed nim tak istotny fakt! I przed Fioną! Sebastian teraz powinien pójść do Gryfonki i powiedzieć jej prawdę, ale wtedy złamałby jej tylko serce, a tego nie chciał. Idalina też nic nie zdradziła, Sweeting wiedziała? Weasley wiedział?
— Kurwa — sapnął Sebastian, cicho, siadając na swoim łóżku. Koszulę miał całą we krwi Foresta, wręcz paliła jego skórę przez materiał ubrania.
Nie ogarniał tej całej sytuacji. Ominis i Norden byli zaręczeni, ale Idalina spotykała się z Garrethem, a potem zerwali, bo było to niby małżeństwo z przymusu? Tak? Czyli okłamała go...? Co do tego wszystkiego miał Weasley? Czy każdy wszystko wiedział oprócz Sallowa i Ashford?
— Kurwa — warknął wściekły, spoglądając na łóżko przyjaciela, którego ubranie zostało niedbale rzucone na fotel, co było zupełnie nie w jego stylu, a także nie zasłonił grubych zasłon łóżka. — Powiedz, że leżysz tu sam...
Sebastian podszedł do łóżka przyjaciela, z ulgą stwierdzając, że tej nocy w ich dormitorium nie było dodatkowej lokatorki. Czy powinien go obudzić? Lestrenge zdradził, że Ominis i Ida są zaręczeni, ale próbują uniknąć tego obowiązku, i z jakiegoś powodu Nordenowie i Gauntowie uparli się, że muszą połączyć swoje rodziny. A Marvolo po prostu upatrzył sobie Idalinę i chciał ją zagarnąć dla siebie. Zwykły perwers.
Jaką chorą satysfakcję sprawiło Sebastianowi torturowanie i bicie Lestrange'a — zasłużył sobie za mecz i za Idę. Ten skurwiel prowadził kuzynkę na rzeź! Chciał wystawić ją Marvolo na tacy, odczarowując jej maskę, wprowadzając Gaunta do szkoły. Ominis wiedział o zamiarach brata?
— Pogadamy sobie później — powiedział już spokojniej i pozbywając się ubrań, położył się do łóżka.
*
*
/*
Ominis obudził się wczesnym rankiem, choć położył się dość późno. Na próżno szukał dziewczyny z balu. Na Fionę również poczekał. Udało mu się dorwać Natty przed portretem Grubej Damy, prosząc ją, by sprawdziła, czy Ashford bezpiecznie dotarła do dormitorium. Na szczęście, Fiona słodko spała. No tak, Ominis nie sprawdził tylko Wieży Gryffindoru, bo nie miał tam wstępu, czyli niepotrzebnie się martwił, Fiona go nie oszukała, poszła się położyć do łóżka.
Wtedy nie wiedział, że jej droga do dormitorium była bardziej... kręta.
Ominis wstał z łóżka, zgarniając z szafy czysty mundurek szkolny, odwrócił na chwilę głowę w kierunku łóżka Sebastiana, nasłuchiwał cichego pochrapywania przyjaciela. Czy Norden tak go skutecznie wymęczyła? Możliwe, akurat tancerką tragiczną nie była, ale daleko jej było do dziewczyny z poprzedniego wieczoru. Gaunt mimowolnie dotknął opuszkami palców warg, jakby nadal czuł ciepło ust nieznajomej. Miał zapomnieć, ale gryzło go poczucie winy. Zdradził Fionę... Wyobrażał sobie, jak Gryfonka go znienawidzi za to. Wziął szybki prysznic, a kiedy całkowicie już się ogarnął, w dormitorium przebywał tylko przebudzony Sebastian.
— Wyspałeś się, Sebastianie? — spytał mimowolnie.
— Spałem wręcz jak zabity... — mruknął. Ominisowi również wolał nie zdradzać, jak potraktował Foresta, a potem poczęstował go soczystym Obliviate i porzucił w Izbie Pamięci, rozrzucając dookoła niego kilka pustych butelek. Ktoś pomyśli, że zalał się w trupa, poobijał. Rozsądne. Dbał bardzo, aby nie nakryli go aurorzy ani portrety czy duchy. — A jak ci minął wieczór?
— Niezwykle...
Obaj wyczuwali tę sztuczność w tej wymianie zdań, ale nie powiedzieli tego na głos. Ominis chciał opuścić pokój, ale dobiegł go głos Sebastiana.
— Na biurku leży list do ciebie — oznajmił, zaskakując Gaunta. — Tak zwana zaczarowana walentynka.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top