29. ,,Mam twój cholerny list''.

Cała szkoła zwariowała.

I to dosłownie. Tydzień przed balem Walentynkowym uczniowie otrzymali już swoje zaczarowane maski, gwarantujące im absolutną anonimowość. Tylko osoba, przy której zakładałeś maskę mogła cię rozpoznać, w tym przypadku nawet zdolność Ominisa do rozpoznawania ludzi po głosach, krokach była bezużyteczna. Urok rzucony na maski po prostu zmyliłby każdego.

Uczniowie skupili się gównie na kupowaniu odpowiednich strojów i dodatków, a także szukali partnerów na ten wyjątkowy wieczór. Głównie to panowie stawali na głowie, aby wybranka ich serca zgodziła się z nimi pójść na bal. Jedynie dwóch Ślizgonów nie miało partnerki na bal — Ominis nie myślał teraz o tym, w ogóle nie przejmował się tą imprezą, zwłaszcza, że nie mógł iść z Fioną. Powód trzymał w rękach, gdy tylko wyjął z paczki od rodziców. W załączonym liściku matka poinformowała go, że jego garnitur na tę okazję jest już gotowy, a bukiecik z białą lilią miał wręczyć Idalinie, zapraszając ją na bal, aby godnie się razem prezentowali. No tak, ich rodziny nie wiedziały, co się działo w murach szkoły, że Ominis i Ida oddali swe serca komuś innemu. Dla świętego spokoju postanowił porozmawiać z Puchonką, wiedząc, że to strata czasu, bo na pewno szła z Weasley'em.

Nie wiedział, że to wszystko było ich grą, spiskiem przeciwko niemu, a teraz ktoś odkrył przypadkiem ten sekret i postanowił go wykorzystać przeciwko Idzie i Garrethowi. Przyjaciele siedzieli razem w najbezpieczniejszym miejscu, jakie uważali za dyskretne — w Pokoju Życzeń pomiędzy roślinami Idaliny. Dwie tentakule, Oscar i Thomas poruszały się delikatnie, co trochę niepokoiło Gryfona.

— Jak to nie dostałeś mojej sowy? Wysłałam ją wieczorem — powiedziała Idalina, przygryzając paznokcia. — Garreth, to jest niemożliwe!

— Chyba, że ktoś przechwycił twoją sowę — zasugerował, siedząc sztywno na fotelu. — Wysłałaś sowę dziadka, prawda? — Dziewczyna skinęła głową. — Cholera, a co było w ogóle w tej wiadomości?

Idalina zarumieniła się, czując się źle, że zaraz zerwią, mimo że to tylko na niby. Fałszywe zerwanie wydawało jej się tak samo okrutne, jakby było naprawdę. Jednak nie chciała stać na drodze miłości przyjaciółki, a co jeśli Garreth też był w kimś zadurzony i tylko z grzeczności pomagał jej przez cały ten miesiąc? Tak, to był wspaniały miesiąc, gdzie mogli na siebie liczyć nawzajem.

— Ido? — Garretha niepokoila cisza ze strony Puchonki. Wydawało się, jakby utonęła we własnych myślach. — Co się dzieje? Gaunt ci coś zrobił?

Och, cały Garreth Weasley — kochany i troskliwy. W chwili, kiedy to ona miała wystawić ich świeżą przyjaźń na próbę, on martwił się, czy Ominis nie skrzywdził jej w żaden sposób. Ależ nie. To ona skrzywdzi Garretha. Boleśnie.

— Przepraszam... W tym liście — zaczęła, szukajac odpowiednich słów. — Chodzi o to... Cholera, nie mogę się wysłowić. Garreth, musimy zakończyć nasz fałszywy związek.

Chłopak przez chwilę milczał, a potem unosząc wysoko brwi, chwycił się w teatralnym geście za serce, udając cierpiącego chłopaka. Moment później przestał się wygłupiać, zdając sobie sprawę, że Norden mówiła całkiem poważnie. Przecież ustalili, że udają parę do zakończenia szkoły, a minął dopiero miesiąc. Zmarszczył czoło, nie rozumiejąc. Co się zmieniło?

— Napisałaś w liście, że ze mną zrywasz? — upewnił się. Jeśli chodziło o samo zerwanie to nic się nie stało, ale... No właśnie, Ida pokręciło głową. — Okrutne, ranisz moje uczucia.

— Napisałam o naszym planie — wyznała, wbijając wzrok w swoje lakierowane buciki. — Jeśli ktoś to odczytał, wie, że tylko udawaliśmy. — Szkoła, a szczególnie Gaunt i Mathilda Weasley mogliby nieźle się zdenerwować, że zagrano im na nosie w tak niedorzeczny sposób. — Bo jeśli chodzi o nas... Nie możemy dalej tego ciągnąć.

— Och, nie! Skarbeńku mój najdroższy, wybacz mi, ja się zmienię, poprawię, nie zrywaj ze mną! — Garreth przypadł do jej nóg, samemu klęcząc i łapiąc za jej dłonie. Starał się nie roześmiać, uśmiechając się półgębkiem, co Ida zauważyła i spojrzała na niego z politowaniem. — Pomyślałem, żeby zakończyć to z fajnym akcentem... — Ponownie usiadł na fotelu. — Rodzina ci odpuściła?

— Nie.

— To czemu kończymy nasz plan znacznie wcześniej? — zaciekawił się, nie rozumiejąc, co siedzi w głowie Idy. — Zakochałaś się w kimś?

To był inny warunek ich umowy, ale nie. Ida nigdy nie była i nie będzie zakochana. Kochała tylko swoje rośliny. Pokręciła głową, zdobywając się kolejny raz na odwagę, by wyznać prawdę. Co prawda nie zamierzała powiedzieć, że to Poppy kocha Garretha, więc wybroniła się tylko faktem, że odkryła czyjeś uczucia względem Gryfona i nie zamierza nikogo w ten samolubny sposób krzywdzić. Garreth uśmiechnął się, tym razem szczerze i podszedł bliżej Idy. Pochylił się nad nią, obejmując ją mocno. Jego ciepły oddech łaskotał ją w ucho, wprawiając ją w zakłopotanie.

— Jesteś naprawdę wspaniałą osobą, Ido, wiesz o tym? — Łza spłynęła po policzku Puchonki, a Weasley, odsuwając się, dostrzegł ją, więc starł łzę kciukiem. — Mam nadzieję, że odnajdziesz swoje własne szczęście.

— Garreth, to koniec fałszywego związku, a nie naszej znajomości — wytknęła mu, pstrykając go w nos. — Teraz najważniejsze jest odnalezienie osoby, która ma mój list.

— Nie zdradzisz mi imienia mojej wielbicielki? — Ida pokręciło głową z niedowierzaniem. — A tak, tak, list... Myślisz, że ten ktoś będzie nas szantażował? A może to właśnie ta moja tajemnicza wielbicielka? — Garreth poruszył sugestywnie brwiami, za co oberwał w głowę od dziewczyny. — Okej. Skupiam się, po prostu... Zastanawiam się, kim jest osoba, dla której zrezygnowałaś z wolnosci?

Idalina wstała z fotela, przeszła przez pokój, chcąc odwiedzić jedno z wywariów, potrzebowała powietrza, bo nagle tutaj zrobiło się dla niej zbyt duszno. ,,Zrezygnowała z wolności", tak to odbierał Weasley. Ida parsknęła śmiechem pod nosem, zdając sobie sprawę, że chłopak ma rację. Jeśli ich przekręt przestał działać, ona znów była skazana na małżeństwo z Ominisem. Przez miesiąc nic i tak nie udało im się osiągnąć, poza tym, że Gaunt ignorował ją jeszcze bardziej. Ojciec nie odpisał na list z prośbą o zerwanie zaręczyn, rodziny już planowały huczne wesele, gdzie zademonstrują swoje bogactwa. Także nic nie osiągnęli, może jedynie Garreth miał święty spokój ze strony ciotki.

A Idalina zrezygnowała z wymarzonej i zaplanowanej wolności dla Poppy. Czy żałowała? Nie. Ale z pewnością kiedyś pożałuje tego, gdy odkryje, kto skradł jej list. Wyczuła za sobą obecność Garretha, kiedy stanął za jej plecami. Czuła bijącego od jego ciała ciepło, takie kojące.

— Czyli rozumiem, że nie idziemy już razem na bal walentynkowy? — upewnił się. — Jesteś pewna, że kończymy nasze przedstawienie? — Norden skinęła głową. — Z kim więc pójdziesz? — Jeszcze nad tym nie myślała. — Skoro nie możemy iść już razem... Będzie w porządku jeśli pójdę z kimś innym? Wiesz, zawsze możemy iść jako para przyjaciół.

— Wtedy nasze zerwanie będzie bez sensu. Przyjaźnimy się, ale jakby ktoś pytał, zakochałeś się w kimś innym, bo inaczej nic nie wpłynęłoby na nasze rozstanie.

— Wiesz, zawsze możemy oficjalnie zakończyć ten związek po balu i oszczędzimy sobie kłopotu z wyjaśnieniami czy szukaniem partnera — zaproponował Weasley.

W sumie to był całkiem dobry plan, ale Ida nie przyznała tego na głos. Nie mogła tego zrobić Poppy, bo ta z pewnością chciała zaprosić Weasley'a na bal, a ona nie zamierzała stawać im na drodze do szczęścia. Dlatego pozostawiła ten komentarz bez słowa, obiecując tylko, że to przemyśli.

Idalina wyszła z Pokoju Życzeń, przeklinając siebie, przecież miała iść do hipogryfów, a ostatecznie znów znalazła się na siódmym piętrze. Westchnęła, żałując swojego roztargniena w tamtym momencie.

Za tydzień miał odbyć się bal, a ona była bez pary. A w dormitorium już wisiała piękna suknia balowa przesłana przez matkę, podkreślając, że będzie idealnie pasowała do swojego partnera, i tu miała na myśli oczywiście Ominisa. Państwo Norden zachowywali się naprawdę dziwnie — matka przestała pisać o tym, co robi Henry, nie odpowiadała na pytania o chłopca, poruszała temat tylko małżeństwa, już nawet nie dodawała rysunku różyczki, który wciskała zawsze w prawy dolny róg listu. Korespondencja stała się bardzo oficjalna, jakby pisał ją ktoś zupełnie obcy.

Idąc przez wieżę astronomiczną, słyszała brzęczenie łańcuchów Krwawego Barona, ten duch uwielbiał w ten sposób użalać się nad swoim marnym losem. Zeszła po schodach na dół, z zamiarem wyjścia na zewnątrz, kiedy usłyszała jak ktoś melodyjnie wymawia jej imię. Zamarła, od razu rozpoznając głos, przesiąknięty jadowitą słodyczą. Przystanęła, wpatrując się w ciemne oczy kuzyna.

— Forest, chcesz czegoś? — naprawdę starała się nie zdradzić, jak wielki bałagan miała w głowie. — Śpieszę się i...

— Daj spokój, Ido — przerwał się, uśmiechając się dalej. — Gdzie się niby śpieszysz? Do swojego fałszywego chłopaka? — Dziewczyna gwałtownie pobladła, a jej skóra przybrała trupio blady odcień, co z włosami nadawało jej dość upiornego wyglądu.  — Nieźle. Naprawdę nieźle. Cieszy mnie fakt, że ty i ten zdrajca krwi to była tylko dziecięca zabawa, aczkolwiek drażni mnie to jak zagrałaś nam wszystkim na nosie. Po mistrzowsku rozegrane, ale koniec zabawy Idalino. — Wyciągnął z kieszeni czarnego płaszcza pognieciony list z rozwiązaną złotą wstążką. Puchonka otworzyła szeroko oczy, widząc swój list. — Mam twój cholerny list. ,,Drogi Garretcie, dziękuję Ci, że zgodziłeś się udawać mojego narzeczonego i ukochanego, jestem Ci niezmiernie wdzięczna''. — wyrecytował, robiąc minę, jakby miał zaraz zwymiotować. — ,,To był naprawdę wspaniały miesiąc. Niestety sprawy przybrały nieoczekiwany obrót i nasza udawana miłość sprawiła, że ktoś inny ucierpiał, a na to nie mogę się zgodzić''. Jestem naprawdę wdzięczny tej osobie, że przerwała wasz cyrk, nim ja wkroczyłem. Jednak ja mam wszędzie uszy, kuzyneczko, może graliście w grę, ale nadal śmiał cię dotknąć, całować! 

— Mówisz tak, jakby mnie co najmniej pohańbił — prychnęła, wbijając wzrok w swój list.

— BO TAK KURWA JEST, TY IDIOTKO! — wrzasnął. — Ktoś taki jak ta ruda łajza, Weasley zapomniał swojego miejsca i ośmielił się dotykać córki rodziny sto razy lepszej od niego! Obrzydza mnie to! — Forest był naprawdę wściekły.  — Ale to już koniec, Ido. Mogę zapomnieć o twoim przewinieniu i zniszczyć ten list, ale jesteś mi winna przysługę, po którą zgłoszę się do ciebie w niedalekiej przyszłości. Radzę ci uważać, przecież nie chciałabyś, aby cała szkoła i szanowna wicedyrektorka dowiedzieli się, jak ich wszystkich oszukiwaliście. 

I tylko to sprawiło, że Ida przystanęła na szantaż kuzyna. Jeśli wszyscy dowiedzieliby się, że ona i Garreth tylko udawali parę, mogło to na nich sprowadzić przykre konsekwencje. Mathilda byłaby wściekła, że Garreth ją okłamał, a jej rodzina nie zrozumiałaby, gdyby odkryli, co wyprawiała w szkole, że spotykała się z Weasley'em. A co zrobiłby Ominis, gdyby wiedział, jak go upokorzyła, co zrobiliby Gauntowie? 

— Czy zrozumiałaś, co masz zrobić, kuzyneczko? — Skinęła niechętnie głową. — Dobrze. — Wyminął ją, zamierzając odejść, ale przystanął tuż obok niej. — Na razie zatrzymam sobie twój list, zawsze uwielbiałem czytać jak nużące żale do snu, a to wręcz ocieka twoją rozpaczą. Co do ciebie... na sam początek, skoro nie idziesz już z Weasley'tem na ten idiotyczny bal... — Pokręcił głową. — Niedługo powinien zjawić się u ciebie Gaunt z propozycją balu, a ty mu odmówisz.

Ida odwróciła się za kuzynem. Jak to miała odmówić Gauntowi? Przecież była mu obiecana i miała go poślubić. Zwłaszcza teraz, gdy plan się nie powiódł, a ona nic nie ugrała. Dlaczego, więc Lestrenge zabraniał jej iść na ten bal z Ominisem? Oczekiwały tego od nich ich rodziny, że będą na tym balu wyglądać razem wręcz ,,bajkowo'', jak idealna królewska para. Co teraz planował Forest?

— Myślałam, że...

— List, kuzynko — upomniał ją. — Odmówisz mu. Inaczej jeszcze do kolacji cała szkoła dowie się o waszym przekręcie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top