➸ trzynaście
➸
Nigdy nie spodziewałabym się, że po prawie dwóch latach spotkam Cię znów, bo miało być to jedynie moje kolejne wyjście na miasto z osobami, o które byłeś zazdrosny. Przechadzaliśmy się w najlepsze po rynku, oglądając wystawy sklepowe i śmiejąc. I wtedy zauważyłam Ciebie, a mój śmiech ucichł, tak samo jak śmiech wszystkich z którymi byłam. Stałeś wpatrzony w szybę, za którą mieściło się studio tatuaży, zaś w dłoni dzierżyłeś dopiero co odpalonego papierosa. Nie zdążyłam jeszcze ujrzeć Twojej twarzy, ale już wtedy dobrze wiedziałam, że wyglądałeś zupełnie inaczej niż wtedy, kiedy byliśmy razem. Roześmiany i pełny energii chłopak zniknął jak dym z Twojego papierosa, a na jego miejscu pojawił się tragicznie wyglądający, zmarnowany nastolatek.
- Noah? - odparłam cicho, robiąc kilka kroków w Twoją stronę. Odwróciłeś się momentalnie, jak oparzony, patrząc na mnie z przerażeniem, które przeraziło mnie. Nigdy w życiu nie spodziewałabym się, ujrzeć Cię w tak opłakanym stanie. Nie odpowiedziałeś nic, patrząc na mnie jedynie i nie ruszając na krok. - Wszystko w porządku?
- Ja, tak, tak, wszystko jest w jak najlepszym porządku. - pokręciłeś głową, przybierając na usta uśmiech, jednak kłamałeś. Nic nie było w porządku, dobrze o tym wiedziałeś. Minęło kilka sekund, od kiedy się odezwałeś, a ja poczułam zapach, którego nienawidziłam, bo dobrze znałeś moje podejście do alkoholu. Zamknęłam jednak na to oczy, bo w końcu... nie byliśmy przecież razem juz tak długo, a ty nareszcie byłeś niezależny i wolny, czego zawsze tak przeraźliwie pragnąłeś.
- Wyglądasz dość... odwrotnie, niż „w jak najlepszym porządku". - wzruszyłam ramionami, jednak w rzeczywistości pękało mi serce, gdy widziałam go w takim stanie. Mimo wszystko, miałam do niego ogromny sentyment, a maleńki kawałek mojego serca, juz prawdopodobnie do końca życia będzie go kochał.
- Nieźle się trzymam. - kolejny bezemocjonalny uśmiech zniknął, zaraz po tym, jak przystawiłeś papierosa do ust. Zniknęła także Twoja impulsywność, bo jestem pewna, że gdybym zarzuciła ci cokolwiek gdy byliśmy razem, momentalnie wywołałaby ogromna kłótnie i twój gniew. A teraz? Stał przede mną wrak człowieka, który miałam wrażenie, nie miał nawet siły mowić, a co dopiero krzyczeć i dyskutować. Mimo to, została twoja duma, bo nie byłeś w stanie powiedzieć wprost, że źle, a jestem pewna, że było. - Co u Ciebie? Znalazłaś kogoś? - zapytałeś jakby nigdy nic, jednak nie brzmiałeś niedojrzale, co zawsze było twoim ogromnym minusem.
- Nie. Nikogo nie szukałam. - wzruszyłam ramionami, przestępując z nogi na nogę. - A Ty?
- Od czasu kiedy się rozstaliśmy? Nie, ja nawet... nie byłem w stanie zbliżyć się do żadnej dziewczyny. - westchnął. Nie miałam zupełnie żadnych podstaw, by Ci uwierzyć, jednak uwierzyłam natychmiast, mimo iż kiedyś uwielbiałeś dziewczyny. Pamiętam też, jak bardzo próbowałeś mnie zmienić, a wychodzi na to, że zmieniłeś samego siebie.
Wyrzuciłeś papierosa, oglądając się za siebie, po czym znów spojrzałeś na mnie.
- Powinienem się zbierać, za kilka minut mam tatuaż. - odparłeś, jednak brzmiało to tak, jakbyś nie ufał swoim własnym słowom, a kiedyś przecież zaufanie było dla Ciebie tak istotne, do tego stopnia, że przestałeś ufać mnie. Spojrzałeś na zegarek w telefonie i chyba nie spodziewałeś się, że to zauważę, ale na widok tapety na której wciąż miałeś nasze zdjęcie, pękło mi serce, czego o dziwo nie usłyszałeś.
- Dobrze. - starałam się brzmieć jak najpewniej, jednak mój głos załamał się, gdy wypowiadałam to jedno, krótkie słowo. - Więc...
- Może... do zobaczenia, kiedyś? Miło było Cię zobaczyć. - uśmiechnął się, po czym rzucił także krótkim pożegnaniem w stronę moich znajomych, stojących kilka metrów dalej. Zawsze spoglądał na nich spod byka, wręcz nienawidził ich, jednak cała jego bezczelność całkowicie zniknęła, tak jak on sam, chwilę pózniej za drzwiami studia tatuażu.
- Mnie Ciebie też... - westchnęłam, a po dłuższej chwili wpatrywania się w miejsce, w którym przed chwilą stał, odwróciłam się do moich znajomych z uśmiechem.
Noah sprawiał wrażenie najbardziej zdewastowanej osoby na świecie, jednak trzymałam za niego kciuki i kibicowałam mu jak tylko mogłam, bo wierzyłam w niego i wierzyło także moje serce, które mimo tego, jak bardzo łamał, kiedyś biło równo z jego sercem. A takich rzeczy nie zapomniana się nigdy.
➸
KONIEC.
Dziękuje z całego serca każdemu kto czytał i może... widzimy się jeszcze kiedyś?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top