7 (IV)
Emma
Przez pierwsze sekundy Erick wydawał się normalny, ale gdy odchylił głowę do tyłu...
- Co to kurwa jest?! - uderzyłam go szmatką w pierś, a dłonią wskazując na szyję.
Wygląda jakby inaczej. Jakby nie on.
Erick odwiesił płaszcz i uśmiechnął się.
- Drasnąłem się. - powiedział i podszedł krok do mnie. - A może tak " Dzień dobry kochanie. Dobrze, że wróciłeś tak wcześnie." - przedrzeźniał mój głos Erick.
- Jaka suka zrobiła Ci malinkę?! - krzyknęłam głośniej.
- Mówię, że się zadrapałem.
- A może to ona Cię drasnęła? - pytam ironicznie.
- Nie możesz po prostu się cieszyć, że wróciłem? Gdzie dzieci? - pyta Erick.
- Nie mogę! - wrzasnęłam. - Co to ma znaczyć? - wskazuję na paparazzi koczujących przed naszum domem.
Udaje idiotę, lecz ja mu na to nie pozwolę!
- Chodzi Ci o ten niby romans? - pyta Erick.
- Tak! Jesteś na okładkach wszystkich gazet! - krzyczę.
- Nie wiem. Jestem dość popularny i plotki się zawsze trzymają mnie. - mówi Erick i wzrusza ramionami.
Podchodzi do schodów i zagląda na górę.
- Gdzie dzieci? - pyta Erick.
- Nie ważne! - krzyczę. - Co to za kobieta? - pytam.
- Mówisz o Amandzie? - pyta Erick.
- Tak, dokładnie. - zakładam ręce na piersi.
- Sekretarka Tom'a. Pracowała z nami. - mówi Erick. - Bardzo pracowita kobieta. - uśmiecha się Erick.
- Jesteś pijany! Wiesz co?! Jesteś jakiś nienormalny! Zabieram dzieci! - krzyczę i mijam go wchodząc na piętro.
Dzieci stoją na górze i zaglądają. Pewnie się boją, że krzyczę, ale inaczej się nie da.
- Więc tu są? - pyta Erick.
Mijam go i wspinam się po schodach. Erick łapie mnie za rękę.
- Gdzie są dzieci? - pyta ostrzejszym tonem.
- Zabieram je od Ciebie! - krzyczę i wyrywam się mu.
- A tylko spróbój! - krzyczy Erick i mija mnie na schodach.
- Zostaw je! - krzyczę i łapię go za ramię.
I wtedy to się dzieje. Erick odwraca się i uderza mnie w policzek. Najpierw oszołomiona łapię się za policzek i wpatruję się w Erick'a, który momentalnie trzeźwieje. Gdzieś w oddali słyszę płacz dzieci.
- Emma... - mówi Erick i wyciąga do mnie rękę.
- Zostaw mnie! - odpycham go i wchodzę na górę.
Zabieram płaczącą Katie i resztę do pokoju. Erick wchodzi za nami.
- Emma, ja... przepraszam... ja nie wiem co się ze mną stało. - stara się tłumaczyć Erick.
- Zostaw nas w spokoju! - krzyczę. - Wyjdź stąd!
Erick ciągnie się za włosy. Wacha się przez chwilę i wychodzi z pokoju, trzaskając drzwiami. Dzieci podbiegają do mnie i płacząc przytulają się.
*******
Zaskoczeni?
Bo ja baaaaardzo! ❤
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top