40
Emma
Obudziłam się z rana. Była chyba godzina 8. Z ociąganiem zeszłam z łóżka i podążyłam do kuchni. Zrobiłam sobie magiczny napój jakim jest kawa i zasiadłam przed telewizorem. Nie zdążyłam nawet upić łyka kawy, gdy mój telefon się rozdzwonił. Podniosłam go i odebrałam.
- Emma Steel, słucham? - przedstawiłam się
- Tu Sam. Dzwonię z telefonu Max'a. Emma! Pomocy! Ślub za dwa tygodnie, a ja nie mam sukienki! - krzyczy mi Sam do ucha
- Jak kurwa za dwa tygodnie, jak dopiero przed wczoraj się zaręczyliście? - pytam zdezorientowana
- Matka Max'a znalazła wolną salę i termin jest na za dwa tygodnie. Jego matka mnie ubóstwia! Ma nawet takie same zainteresowania jak ja........ - gada Sam nakręcona jak zabawka -............więc za 15 minut w Java Jones i idziemy wybrać sukienkę - śmieje się po drugiej stronie Sam
- Ale jest dopiero - patrzę na zegarek - 8:25 - jęczę jej do słuchawki
- Nie marudź tylko się zbieraj, bo ty też musisz kupić sobie sukienkę jako moja pierwsza druhna - śmieje się Sam - A będziesz moją druhną? - nagle jej głos staje się poważny
- Będę, będę - śmieję się
Nigdy bym jej nie odmówiła. Znamy się długo i jest dla mnie jak siostra, której nigdy nie miałam. Mam niestety brata. Dean jest ode mnie o dwa lata młodszy. Mieszka w Waszyngtonie. Ma tam dziewczynę i pracę. Chociaż jemy się poukładało. Niestety nie miałam okazji poznać jego dziewczyny, bo nie widzieliśmy się od pół roku.
- Kamień spadł mi z serca - chichocze Sam - To do zobaczenia! - i tak szybko jak zadzwoniła tak szybko się rozłącza
Wzdycham i idę do łazienki. Biorę szybki prysznic i maluję się. Wkładam jeszcze jeansy i bluzę. Biorę torebkę i wychodzę z domu zamykając drzwi. Wsiadam do mojego 'złomka' i jadę w stronę restauracyjki. Ulice są zakorkowane. Stoję chyba z 10 minut w korku. Koło mnie stoją samochody, a w nich mężczyźni w garniturach, jadący na spotkania biznesowe lub do pracy. Kobiety malujące się na każdym czerwonym świetle. Tylko ja się nie śpieszę. Podjeżdżam pod restauracyjkę. Jest tu tłoczno o tej godzinie, ale wreszcie znajduję miejsce. Parkuję i wchodzę do restauracji. Nie znajduję wzrokiem Sam. Jak zwykle się spóźni. Siadam na wolnym miejscu koło okna. Wyglądam za nie. Widzę masę ludzi, śpieszących się gdzieś. Nie mających czasu nawet dla własnych dzieci. To jest przykre. Każdy teraz myśli o sobie i pracy. 'Zakład praca twoim drugim domem' - taki widniał napis dwa tygodnie temu na Time Street. Bardzo przykre. A czy ktoś pomyślał o rodzinie? O tym jak oni się czują, gdy rodzice pracują i nie mają czasu dla swoich dzieci, tylko zajmują się nimi jakieś niedoświadczone niańki? Przecież tym dzieciom jest wpajana znieczulica społeczna. Moje dzieci nie będą tak wychowane. Nie pozwolę, by stały się bezdusznymi robotami naszych czasów. To może trochę dziwne co mówię, ale wystarczy się popatrzeć po ulicy. Trzy czwarte osób przemierzających tą ulicę nie ma czasu dla rodziny. Z moich głębokich myśli wyrywa mnie Sam.
- Cześć! Przepraszam za spóźnienie, ale miałam mały problem - uśmiecha się Sam
- Kłopoty w raju? - pytam kryjąc uśmieszek
- Bardzo śmieszne, Steel. Naprawdę - odpowiada Sam, ale po chwili obie się śmiejemy
- Gotowa na zakupowy szał? - pyta Sam i klaska w ręce, podskakując jak małe dziecko na krześle
- Gotowa - jęczę i rozpuszczam moje długie włosy
Sam uśmiecha się prze słodko i po śniadaniu (moich ulubionych naleśnikach) wychodzimy z restauracji.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top