2

Emma

Jechałam do pracy moim starym samochodem. Nie sądziłam, że będę miała stłuczkę i to dwie przecznice od wydawnictwa! Facet, który we mnie wjechał, obiecał pokryć wszystkie koszty, lecz samochód do niczego się nie nadawał. Zabrali go na lawecie. Była już 7:55. Wiedziałam, że się spóźniłam. Dzisiaj wyjątkowo miałam na 7:30. Ruszyłam szybkim i energicznym krokiem do wydawnictwa. Gdy weszłam, wiedziałam co się szykuje. Szef stał w holu z założonymi rękami.

- Panno Steel, za 5 minut w moim gabinecie! - warknął mój szef

W odpowiedzi kiwnęł głową i poszłam do swojego biura. Zostawiłam tam ciuchy. Młoda stażystka, z którą się zakolegowałam posłała mi nieme 'powodzenia'. Uśmiechnęłam się, zapukałam i weszłam do ganinetu. Szef siedział za biórkiem. Wstał i od razu walną z grubej rury:

- Znowu się pani spóźniła! To już drugi raz w tym miesiącu! - krzyknął

Kurwa! Co za facet! Dobrze, że go wywalają.

- Przepraszam - przybrałam zbolały ton głosu - Ja........ - już miałam dobrą wymówkę, ale ktoś musiał wejść do gabinetu i mi przerwać!

Na widok kto wszedł, zapomniałam o mojej super wymówce. Ba! Zapomniałam jak się nazywam! Otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia! Chyba usta też miałam otwarte. Zresztą on też. Świdrował mnie tymi swoimi niebieskimi jak morze oczami. Był to wysoki mężczyzna (około 190 cm). Miał brązowe włosy w nieładzie. Jakbym teraz tak je przeczesała ręką. Ohhh. I te usta! Pewnie nie jedno widziały i robiły - zaśmiałam się w duchu. Był ubrany w schludny garnitur i miał ze sobą teczkę. Od niego oderwał mnie głos szefa. Popatrzyłam na niego.

- Panno Steel, proszę wyjść. Porozmawiamy później. - warknął

Co za idiota! Ja tu boga zobaczyłam, a on mnie wyprosił! Gdyby nie ta dobrze opłacalna praca, to bym się zwolniła, za jego poniżanie. Wyszłam posłusznie z gabinetu. No, na chwilę mam spokój. Wróciłam do swojego biura. Usiadłam i zajęłam się robotą na dziś. Sprawdziłam dwa artykuły i o 13 wyszłam na zasłużony lunch do mojej ulubionej kafejki na rogu ulicy. Zjadłam naleśnika z czekoladą i wypiłam kakao. Po lunchu wróciłam do pracy. W drzwiach minęłam się z moim szefem, który niósł pudełko i jakimiś papierami. Zdziwiona podeszłam do sekretarki.

- Hej, Doroth, co się dzieje? - pytam młodą dziewczynę

- Ktoś nas przejął i ten cham nie będzie już szefem - wskazała głową na drzwi, którymi wyszedł mój (były) szef

- Ah, dzięki - chcę odejść, ale Doroth mnie zatrzymuje

- Pan Smith każdego będzie prosił na rozmowę - szepcze uśmiechnięta

Kiwam głową i wracam do obowiązków i po drodze do biura robię sobie kawę. O 15 dzwoni telefon stacjonarny, firmowy.

- Redaktor naczelna gazety New York News, słucham? - powiedziałam znaną mi regułkę

- Tu Erick Smith, zapraszam do gabinetu - powiedział jakiś głos w słuchawce

- Już idę - odpowiadam i odkładę słuchawkę

Wstaję, poprawiam sukienkę i wychodzę. Jadę windą na 29 piętro. Moje biuro jest na 25. Wsiadam do windy. Już po chwili jestem koło jego gabinetu. Z wachaniem pukam, słysząc męski głos i słowo 'proszę', wchodzę do pomieszczenia.

Hej :)
Liczę na komy i ⭐
Pozdrawiam,
Autorka



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top