15 (III)

Emma

Wieczorem Erick poszedł pod prysznic. Dzieci od dawna śpią, a Nicholas wróci dopiero jutro. Przemknęłam się do garderoby i odpaliłam laptopa z tajemniczą płytą. Włączyłam dane i ku mojemu zdziwieniu pisało:

Brak danych na folderze

Kurwa! Co jeśli Erick zamienił płyty? Albo usunął zawartość? A co jeśli skopiował to na inne urządzenie? Muszę to sprawdzić!
Wyciągnęłam płytę, wyłączyłam laptopa i zabrałam go ze sobą. Przebrałam się w dres. Do torby wsadziłam laptopa i wyszłam. Pani Eva była w kuchni - nasza pomoc domowa.

- Została by pani z dziećmi godzinkę? Chciałabym iść na siłownię - uśmiecham się do niej

- Oczywiście! Idź, odpocznij trochę! - powiedziała kobieta i ucałowała mnie na pożegnanie

Wyszłam z domu. Dobra, teraz muszę dostać się do gabinetu Erick'a! Nie mogę wejść drzwiami w domu, bo Erick zamyka je na klucz. Następna zagadka; dlaczego on to robi?
Na szczęście okno jego gabinetu było uchylone, a samo pomieszczenie znajdowało się na parterze. Podsunęłam skrzynię pod okno i usiadłam na parapecie. Przerzuciłam nogi do środka i byłam już w gabinecie.

Ściągnęłam kaptur z głowy. Rozejrzałam się po gabinecie i zaśmiałam się.
Włamałam się do własnego domu!
Z

eskoczyłam z okna i włączyłam latarkę. Wszystko było poukładane, a na biurku nie było żadnych śmieci.

- Przynajmniej tu nue brudzi - prychnęłam

Wyciągnęłam laptopa z torby i włożyłam z powrotem do szuflady. Usiadłam przy biurku i włączyłam laptopa Erick'a. Miał hasło czterocyfrowe. Po kolei wpisywałam datę urodzin Nicholas'a, Rose i Luke'a, a nawet Erick'a. I nic! Zrezygnowana oparłam się o oparcie fotela. Nagle wpadła mi do głowy jeszcze jedna data. Moje urodziny. Wpisałam i wyskoczył mi napis Password accepted na zielonym tle. Odetchnęłam z ulgą i z uśmiechem na ustach.

Pojawiła się tapeta. Nasze zdjęcie. To so co stoi na stoliku nocnym. Uśmiechnęłam się. Przepatrzyłam wszystkie foldery i najwidoczniej Erick usunął to co było na płycie.

- Cholera! - szepnęłam wkurzona

Nagle po całej posesji rozniósł się alarm. Przeklnęłam w myślach i wyłączyłam laptopa. Wyszłam oknem i pobiegłam w stronę wejścia do domu, do którego wbiegała chmara ochrobiarzy. Na szczęście koło Erick'a gabinetu nie ma kamer, bo jest tam budka ochroniarzy. Weszłam do domu, gdzie kłębiło się tam od ludzi w czarnych mundurach. Sprawdzali każdy zakątek mieszkania. Pieprzeni ochroniarze!

- Emma! - zawołał mnie ktoś

Obróciłam się w tamtą stronę nieco przestraszona.

Erick stał z Rose na rękach. Mała zanosiła się płaczem. Pewnie alarm wybudził ją z płaczu. Podeszłam do nich.

- Co się stało? - spytałam i wzięłam Luke'a od opiekunki

- Było włamanie do mojego gabinetu - oświadczył Erick

- Coś zginęło? Kto to był? - nie musiałam udawać, że jestem przestraszona, bo byłam.

- Nie, ale w tamtym rejonie nie mamy kamer, niestety - powiedział Erick

Kiwnęłam tylko głową i wyszłam z salonu, tuląc do siebie Luke'a, który spał w moich rękach i słodko kurczył nosek.
Przypomniało mi się nagle, że zostawiłam w jego gabinecie moją torbę!

- O Boże! - jęknęłam opadłam na fotel obok łóżeczka Luke'a

No to wpadłam...
















Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top