14 (III)

Tydzień później

Emma

Obudziłam się dzisiaj nareszcze w swoim łóżku. Patrzę na zegarek na półce.
8:56.
Sobota.
Przewracam się na drugi bok. Erick'a obok mnie nie ma. No tak, zadeklarował, że zaopiekuje się dzieciakami, bym mogła się porządnie wyspać. Tak, tego mi było trzeba. Przez ostatni tydzień chodziłam zmęczona i miałam strasznie opuchnięte oczy. Rose i Luke na zmianę płakali. Przez ten tydzień przespałam może z 10 godzin. Teraz poczułam to jak bardzo byłam zmęczona. Odrzuciłam kołdrę i przeciągnęłam się. Coś mi strzeliło w kolanie.
Starzejesz się, Steel! - zaśmiałam się w myślach.
Wstałam i poszłam pod szybki prysznic. Po nim chciałam zmienić Erick'a przy maluchach. Nicholas jest u rodziców Erick'a, zresztą jak co trzeci weekend. Uchylam drzwi do ich wspólnego pokoiku i widzę uroczą scenkę. Bliźniaki śpią, twarzyczkami zwtóconymi do siebie.


Erick siedzi i się w nich wpatruje. Daje się tu wyczuć dziwną atmosferę. Erick ma zgarbione ramiona i napięte mięśnie. Podchodzę po cichu i dotykam jego ramienia. On delikatnie wciąga mnie na swoje kolana i całuje w czubek głowy.

- Dziękuję - szepcze mi Erick we włosy

- Za co mi dziękujesz? - pytam zdezorientowana

- Za wszystko - odpowiada Erick

Następuje cisza. Wpatrujemy się w nasze maluchy. Wyglądają jak aniołki w białych kaftanikach i czapeczkach. Rose ma różową różyczkę na czapeczce, a Luke niebieską chmurkę. Nie wiem jak, ale udaje mi się ich rozpoznać nawet bez różyczki czy chmurki.

- Długo spałam? - przerywam ciszę

Erick spogląda na zegarek na lewej ręce.

- Czternaście godzin - odpowiada

- Wow - komentuję

- Emmo? - pyta Erick

W jego głosie słyszę niepewność.

- Tak? - pośpieszam go

- Chcę jak najszybciej się z tobą ożenić - komentuje Erick

Wciągam głośno powietrze.

- Ślub to tylko papierek - oznajmiam z uśmiechem

- Dla mnie jest to: kocham cię - kwituje Erick

Coś nie ma on dzisiaj humoru. Ciekawe dlaczego?

- Dobrze - odpowiadam

Chcę przełamać tą barierę, którą wyczuwam od początku przebywania w tym pokoju.

- Dziękuję - szepcze Erick

Znowu zapada tajemnicza cisza. Jest ona denerwująca. Nie wiem co mogę się spodziewać po następnym jego ruchu. Nagle Erick wstaje razem ze mną. Odsuwa się ode mnie i wychodzi z pokoju. Zaskoczona chwilę stoję z otwartymi oczami i buzią, a potem siadam na fotelu, gdzie wcześniej siedziałam z Erick'iem. Po chwili pierwsza obudziła się Rose. Poszłam do kuchni po dwie butelki mleka. Niestety, przez moje zmęczenie i chwilową depresję poporodową (trwała 1 dzień), straciłam pokarm.
Wróciłam i nakarmiłam Rose, a potem Luke'a, który od razu zasnął. Rose nie była taka chętna. Wzięłam ją na ręce.


Zaczęłam przechodzić się z nią po pokoju, śpiewając znaną mi z dzieciństwa kołysankę:

Two little monkeys jumping on the bed.
One fell off and bumped his head.
Called the doctor and the doctor said,
"No more monkeys jumping on the bed."

One little monkey jumping on the bed.
He fell off and bumped his head.
Called the doctor and the doctor said,
"No more monkeys jumping on the bed."

Gdy skończyłam nucić kołysankę, Rose już spała. Delikatnie odłożyłam ją do łóżeczka. Włączyłam elektroniczną nianię i wyszłam z pokoju do kuchni zjeść śniadanie. Erick był w swoim gabinecie. Słyszałam przez drzwi drukarkę, a potem jego rozmowę przez telefon. Nie chciałam podsłuchiwać, więc wróciłam do swoich zajęć. Ale ciekawość zżerała mnie od środka.
Erick wyszedł po godzinie z gabinetu i poszedł od razu pod prysznic. Wślizgnęłam się do jego gabinetu. Na pierwszy rzut oka wszystko było okay, ale w dolnej, niedomknientej szufladzie zauważyłam mój laptop! Tak długo go szukałam! Rzucił się w oczy bo miałam jaskrawe naklejki z przodu. Wyciągnęłam go i schowałam pod szlafrok. Pobiegłam do sypialni i zapchałam między moje ciuchy w garderobie. Później zobaczę co tam jest takiego, że Erick schował go przede mną...


























Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top