12.Miłość

Wieczorem do mieszkania brata wrócił Kang. Przywitał się i chciał udać do pokoju. Jednak lekarz zatrzymał go.
- Czekaj, Yoon. Jin Woo się do Ciebie odzywał?
- Nie, a po co miałby to robić? W końcu ma kontakt z Tobą i to bardzo dobry, bracie. – palnął przyszły muzyk.
- Yoon, nie spotykam się już z Jin Woo. Mniejsza z tym... Myślałem, że się z nim widziałeś? Byłem w kawiarni po kawę, ale nie było go. Przyjął kogoś nowego. Ten chłopak wspomniał, że Jin ma urlop, bo musi odpocząć. Wtedy przeszło mi przez głowę, że może wziął wolne, by dogadać się z Tobą. – powiedział Tae.
- Ze mną? Niby po co, bracie?
- Proszę Cię, Yoon. Nie udawaj twardziela. Widziałem i słyszałem wszystko w sobotę. Kochasz Jin Woo. Nie ukryjesz tego. Od kilku dni nie jesteś sobą. Mimo, że wygarnąłeś mu, że to koniec, to ciągle o nim myślisz. Jeśli go bardzo mocno kochasz, to mu wybaczysz, braciszku. – stwierdził doktorek.
- On mnie nie chce, bracie. Nie będę mu się narzucał.
- Jesteś tego pewny? To może pójdę do niego i jednak mu nie odpuszczę? – ciągnął Nam.
- On jest mój! – wyskoczył student.
Nagle Tae Hyun roześmiał się.
- Hahahaha, jesteś przewidywalny, braciszku. Zastanów się nad naszą rozmową i nie uciekaj, bo ktoś Ci go zgarnie sprzed nosa.
Yoonie wziął oddech, po czym wszedł do swojego pokoju. Oparł się o drzwi, przecierając dłonią twarz.

Ułożyłem się wygodnie, otulony kocem. Byłem tak zmęczony, że nie mogłem zasnąć. Przeturlałem się na drugi bok, a do mojej sypialni weszli Lee oraz Song, który trzymał tacę z jedzeniem.
- Bracie, zjedz coś. – zaczął student zarządzania.
- Nie chcę, nie mam ochoty. Chcę iść spać. – jęknąłem, zaś on wyszedł wkurzony.
Mino wziął oddech, podszedł do mnie i klapnął na materacu.
- Jinu, zadzwoń do Seung Yoon'a. Umówicie się na rozmowę, wyjaśnij mu wszystko, bo to cierpienie Cię zżera. Pochorujesz się. – rzekł mój przyjaciel.
- On nie chce mnie widzieć, Mino.
- Skąd wiesz? Może powiedział to w złości, bo widział jak Tae Cię całuje? Pomyśl o tym. Jeśli go kochasz, nie odpuszczaj, bo będziesz tego żałował. Co jeśli jest miłością Twojego życia? – dodał prawnik, zostawił tacę, po czym wyszedł.
Oprowadziłem Min'a wzrokiem. Podniosłem się do siadu, patrząc na jedzenie. To był smażony ryż. Uśmiechnąłem się na moment. Słowa Min Ho dały mi do myślenia.
Zjadłem kolację, ogarnąłem się, by zaraz opuścić pokój. Założyłem buty oraz płaszcz.
- Jinu, a Ty gdzie? – zapytał chłopak mojego brata.
- Idę do Yoon'a. Albo mnie wyrzuci, albo wysłucha. – oznajmiłem, wychodząc.
Randkowicze spojrzeli na siebie, uśmiechając się.

W tym samym czasie, z kwatery wyłonił się przyszły muzyk. Udał się do holu, założył trampki i skórzaną kurtkę, zaś jego, starszy brat podążył za nim, pytając.
- Yoon, gdzie się wybierasz?
- Masz rację, bracie. Nie mogę pozwolić, by ktoś odebrał mi Jin-hyunga. Jest cały mój. Wezmę co mi się i tak należy. – stwierdził Seung Yoon i wyszedł z apartamentu doktorka, który się uśmiechnął.

Dotarłem do mieszkania Tae Hyun'a. Zapukałem, czekając aż otworzy. Uczynił to.
Widząc mnie, uniósł brwi.
- Jin Woo? – zaczął cicho.
- Jest może Yoonie? Chciałbym z nim porozmawiać. Przeprosić go. – wyznałem.
- Jin Woo, on właśnie wyszedł. Idzie do Ciebie. – rzekł Nam.
Podziękowałem, by zaraz ruszyć w drogę powrotną. Biegłem, ile sił w nogach. Musiałem dogonić moją miłość.
Kiedy zbliżałem się do kawiarni, dostrzegłem go. Przyspieszyłem, a on zatrzymał się jakieś dwa metry przed wejściem. Już miał podejść, lecz chwyciłem jego rękawa, zwracając się do niego.
- Yoonie...
Powoli skierował na mnie swoje oczy. Łapałem oddech, trzymając się go.
- Hyung, wszystko dobrze? Coś taki zmęczony? – odezwał się.
- Ja... ja, biegłem za Tobą. Byłem u Ciebie, ale Tae Hyun powiedział, że wyszedłeś, by spotkać się ze mną, więc, ja biegiem podążyłem za Tobą. – wydukałem.
- Byłeś u mnie? – wyszeptał.
- Tak. Chcę z Tobą porozmawiać, przeprosić Cię za wszystko, za to, że Cię skrzywdziłem. – oznajmiłem, prostując się.
- Hyung, tylko tyle? – dodał Seung Yoon.
- ...nie, to nie wszystko. Najpierw, przepraszam Cię. Okropnie mocno Cię zraniłem i skłamałem. Proszę Cię o wybaczenie. Chciałem dla Ciebie jak najlepiej. Tylko nie wziąłem pod uwagę tego, czego Ty pragniesz, Twoich uczuć. – miauknąłem.
- A teraz, hyung? Weźmiesz je pod uwagę? – wymruczał, stając twarzą w twarz ze mną.
- Umm, tak. Powiedz mi czego pragniesz, Yoonie?
Przyjaciel mojego brata ujął mój podbródek w palce, uniósł go, wpatrując się w moje ślepka.
- Pragnę Ciebie, Kim Jin Woo, całego. Tylko i wyłącznie dla siebie. Kocham Cię odkąd pierwszy raz Cię poznałem. I mam milion powodów, by być z Tobą, już zawsze.
- Yoonie... - szepnąłem, rozchylając wargi.
- Kochasz mnie, hyung? Proszę, powiedz, że tak, bo inaczej nie będę potrafił żyć bez Ciebie.
- Kocham ogromnie mocno, Yoon. Tak bardzo, że Cię przez to skrzywdziłem, bo chciałem byś był szczęśliwy, ale nie zdałem sobie sprawy, że Twoje szczęście zależy ode mnie. – jęknąłem.
- Hyung.. już nigdy więcej mnie nie odrzucaj, bo ja wiem czego chce. Jestem mężczyzną, od dziś tylko Twoim mężczyzną. Rozumiesz? – rzekł.
Przytaknąłem, natomiast Kang wziął mnie w ramiona, po czym pocałował stęskniony. Bez wahania odwzajemniłem, wtulając się w niego.

Po chwili złapał mnie za rękę, splótł z własną i pociągnął w stronę wejścia, mówiąc.
- Chodźmy. Pragnę kochać się z Tobą.
Uśmiechnąłem się, zaciskając palce na jego dłoni.
- Tylko w mieszkaniu są Hoony oraz Mino. – powiedziałem cicho, jak wkroczyliśmy do „Lovely Sky".
- Trudno. Niech wstydzą się Ci, co słuchają i patrzą. Pragnę upajać się z Tobą naszą miłością, hyung. Bez względu na to co inni powiedzą, Kocham Cię.
- Kocham Cię, Yoonie.
Nagle objął mnie, podrzucił, by zaraz przełożyć przez bark. Następnie ruszył na piętro. Uśmiechnąłem się ponownie, bardzo szczęśliwy.

Bycie z ukochaną osobą to najpiękniejsze, co może trafić się w życiu. Kochać się każdego dnia, coraz mocniej, dzielić radościami, smutkami. Zasypiać się i budzić, przytulonym. Miłość jest cudowna, niezwykła, pełna radości, namiętności oraz szczęścia.

Koniec.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top