07.Kolejny Pocałunek
W piątek popołudniu wyszykowałem się na spotkanie z doktorkiem w jasne jeansy, białe adidasy oraz golf w tym samym kolorze. Uznałem, że idealnym dodatkiem będą okulary.
Zszedłem do kawiarni, trzymając w dłoni płaszcz, telefon, klucze oraz portfel. Przekazałem mojemu pracownikowi klucze od „Lovely Sky", a do środka weszli studenci. Mój brat przywitał się, po czym zwiał na piętro, zaś jego przyjaciel stanął przede mną, lustrując mnie wzrokiem. Dostałem dreszczy. Otoczyło mnie poczucie winy.
- Szlag, jestem zły na Ciebie. Jednakże muszę przyznać, że wyglądasz pięknie. Zazdroszczę mojemu bratu. Miłej randki, hyung. – odezwał się Kang i podążył za Lee. Odprowadziłem go patrzałkami, ukrywając wewnątrz uczucia oraz emocje. Po chwili usłyszałem głos Nam'a.
- Whoa, wspaniale wyglądasz, Jin Woo.
Odwróciłem się w jego stronę, uśmiechnąłem się nikle, mówiąc.
- Dziękuję.
Potem poszliśmy na tą randkę. Brat Yoon'a wybrał kino, natomiast po seansie zabrał mnie na kolację. Porozmawialiśmy trochę bez naszych braciszków, mogliśmy się lepiej poznać, ale mimo tego cały czas myślałem o przyszłym muzyku. Chyba nie potrafię od tak „wyrzucić" go, zapomnieć o nim....
Tae Hyun porzucił mnie do domu. Gdy obaj wysiedliśmy, podprowadził mnie do drzwi.
- Liczę, że w wolnym czasie znów gdzieś razem wyskoczymy albo coś razem ugotujemy. – zaproponował lekarz.
- Chętnie. Dziękuję Ci, Tae Hyun. Było naprawdę miło. – powiedziałem z uśmiechem, a on nachylił się, ucałował mój policzek i pożegnaliśmy się.
Wszedłem do kawiarni, zamknąłem ją za sobą, zastanawiając się nad swoim życiem oraz na tym czego chcę, lub raczej kogo...
Doktorek jest dojrzały, przystojny, ma dobrą pracę. Czuję się przy nim dobrze, lecz Yoonie... sprawia, że chcę się uśmiechać cały czas. Przy nim mam poczucie bezpieczeństwa, komfortu. Mogę na niego liczyć, nawet jeśli jest na mnie zły. Tylko ja chce, aby miał normalne życie. Żonę, dzieci, by nie żałował, że jest z gejem.
Tymczasem w mieszkaniu Kim'a odbywała się mała impreza. Seung Yoon, Seung Hoon oraz Min Ho siedzieli w salonie, upijając się.
Ten pierwszy był w kiepskim stanie. Alkohol podziałał na niego wręcz usypiająco. Zasnął na kanapie.
Lee oraz Song byli tak wstawieni, że zaczęli się przytulać. Przyjaciel Jinu był zadowolony takim obrotem sprawy. Hoon był uległy po procentach i nie krępował się. Ułożył głowę na kolanach prawnika, stwierdzając.
- Hyung, mam dość. Więcej nie wypiję.
- Dobrze. Nie będę Cię zmuszał, Hoony. Chodźmy spać. – rzekł Mino.
- Nie chcę. Tak mi dobrze. Jesteś taki ciepły i pachnący, do tego przystojny. Przyjaźnisz się z moim bratem. Dziwię się, i Tobie, i jemu, że jeden w drugim się nie zakochał. Pasujecie do siebie, hyung. – wyznał student zarządzania.
- Hoony, Jinu i ja jesteśmy tylko przyjaciółmi. Nigdy nie wiedziałem w nim kogoś z kim mógłbym się umawiać. Jesteśmy bardziej, jak bracia. Cóż, Jinu jest piękny, ale tylko tyle. Za to ostatnio Ty przykuwasz moją uwagę. Zmieniłeś się trochę od liceum, dojrzałeś i nie jesteś już dzieckiem. Masz w sobie coś co mnie przyciąga. Podoba mi się to, zwłaszcza, że znamy się dość długo. – ciągnął kumpel Jin Woo, natomiast jego młodszy brat spojrzał w ślepia młodego mężczyzny, będąc w nie małym szoku. Min pogładził policzek Hoon'a, wgapiając się w niego. Nagle nachylił się, by zaraz musnąć jego wargi.
Wdrapałem się na piętro. Wszedłem po cichu, rozebrałem się z płaszcza oraz adidasów, po czym wszedłem dalej. Stanąłem jak wryty, widząc mojego przyjaciela całującego mojego braciszka. Przetarłem oczy, ale to nie były zwidy. Nie wiedziałem jak na to zareagować? Stałem tak i stałem, aż obaj mnie dostrzegli. Poderwali się z podłogi, chwiejąc się. Seung Hoon zwiesił czuprynę, zaś Min Ho chrząknął. Wziąłem oddech, pytając.
- Czy wy... umawiacie się?
- My... - zaczął Hoony.
- Chcę umówić się z Twoim bratem, Jinu. – oznajmił Song.
- Umm, dobrze. Jeśli będzie chciał, nie mam nic przeciwko, ale nie może zawalić nauki. – postawiłem sprawę jasno.
- Spokojnie. Nie zawali. – zapewnił Mino, chwycił Hoon'a za rękę i obaj weszli do pokoju, życząc dobrej nocy.
Na sofie spał ten, który ciągle mieszał w mojej głowie. Podszedłem do niego. Przekręcił się na plecy. Jego koszulka podciągnęła się, ukazując skrawek zbudowanego ciała. Odetchnąłem mocno, przełykając ślinę. Pojawiło się delikatne pragnienie.
- Jin Woo, nie wolno Ci. Nie możesz myśleć o nim w taki sposób, choć jest mężczyzną. – upominałem się cicho oraz klapnąłem na podłogę. Oparłem się o kanapę, chowając czuprynę między kolanami. Zmęczony, mocno zamyślony, zasnąłem.
Rano, Kang obudził się, otwierając od razu patrzałki. Zauważył czyjąś głowę. Podniósł się i ujrzał buzię właściciela „Lovely Sky". Spał, tak dziwnie oparty o sofę, w nie wygodnej pozycji. Powoli przysunął się do niego, ściągnął okulary, wpatrując się w niego, jak zaczarowany. Następnie wstał, wziął Kim'a na ręce, by zaraz zanieść go sypialni. Ułożył go na łóżku, okrył kocem, po czym położył się obok niego. Nieświadomie Jin wtulił się w przyjaciela braciszka. Chłopak był wręcz szczęśliwy. Objął mocno młodego mężczyznę, docisnął do swojego ciała, zaciągając się zapachem. Uśmiechnął się, ponownie zasypiając.
Obudziłem się w swoim pokoju, przytulony do boku Yoon'a. Nie czułem nawet, jak mnie przenosił. Jest kochany. Oparłem brodę o jego tors, gapiąc się niczym zakochany nastolatek. Położyłem łapkę na jego ręce, budząc.
- Yoonie... Yoonie...
Uchylił ślepka, kierując je na mnie.
- Co to za impreza bez właściciela? – zapytałem.
- Byłeś na randce, a zawitał do nas Mino-hyung. Zrobiliśmy jedzonko, napiliśmy, to nie impreza. Hoony tego potrzebował. – odpowiedział przyszły muzyk.
- Taa i mojego przyjaciela, który go pocałował. Nakryłem ich, jak wróciłem do domu. – rzekłem, podnosząc się.
- Co? Żartujesz sobie, hyung?
- Nie, Yoonie. Mówię poważnie. Mino otwarcie oznajmił, że chce umawiać się z moim braciszkiem. Też jestem zaskoczony, ale nie mam nic przeciwko. Znają się, lubią, i wiem, że Hoon będzie pod dobrą opieką.
- W sumie, masz rację. Teraz jak o tym myślę, to pasują do siebie. Obaj są wysocy. Song jest prawnikiem, zaś Lee będzie prowadził firmę ojca. Nawet pod tym względem do siebie pasują, hyung. – stwierdził Kang.
Wstałem, podszedłem do szafy, by wyciągnąć z niej ubrania.
- To prawda. Życzę im szczęścia, Tobie również. Obyś znalazł odpowiednią osobę. – wymruczałem, czując ból w klatce.
- A jeśli ja znalazłem kogoś takiego i jestem pewny, że jest dla mnie idealny? – palnął.
- Ty znów zaczynasz. Zrozum, że ... nie możemy być razem. Nic do Ciebie nie czuję, Yoonie.. – skłamałem, a on poderwał się z łóżka i znalazł się tuż obok mnie. Chwycił mój nadgarstek, szarpiąc mną.
- To dlaczego odwzajemniłeś pocałunek?! – warknął.
- Bo było miło. Nie pasujemy do siebie. Chcę kogoś w swoim wieku. – obstawałem przy swoim, lecz student nie odpuszczał.
- A może powinienem wziąć, co mi się należy? Udowodnić Ci, że mam rację. Przypominam Ci, że nie jestem już małym chłopcem, hyung.
I pchnął mnie na szafę, ściągając koszulkę. Momentalnie zarumieniłem się, widząc jego ciało. Przyparł mnie do mojej garderoby, przesunął łapą po moim boku, by zaraz zatrzymać ją na biodrze, które ścisnął. Oparłem dłonie na jego torsie, chcąc zachować dystans. Mimo tego i tak mnie pocałował, masując biodro, a potem pośladek. Przylgnąłem do niego. Pociągał mnie tym, jaki był stanowczy. Pociągnął mój golf, odpiął rozporek od jeansów i zsunął nieco, chcąc dotykać mojej skóry. Zacząłem drżeć w jego ramionach.
Yoon zaciągnął mnie do ściany, odwrócił tyłem do siebie, ściągnął mój golf, po czym przyssał się do mojej szyi, badając rękoma moje ciało. Sapnąłem cichutko, prężąc się od jego pieszczot.
- Jaki grzeczny, potulny jesteś, hyung. – wyszeptał Seung Yoon.
- Yoonie... nie możemy.... – miauknąłem słodko.
- Nic złego nie robię, hyung... Na razie... - wymruczał, obejmując szczelniej. Podniósł mnie oraz zaciągnął na łóżko. Wylądowałem na materacu. Zacząłem się odsuwać od niego w stronę poduszek, lecz on wdrapał się, ruszając ku mnie na czworaka. Bez pytania ułożył się między moimi udami, ujął w palce podbródek, by pocałować w taki sposób, że się poddałem. Oddałem mu każdy buziak, każdy całus, jakim mnie obdarował. Potem ułożył głowę na moim brzuchu, mówiąc.
- I co? Chyba aż tak źle nie było, co hyung?
- No nie, ale nie możemy, Yoonie. Zrozum to. Spodobało Ci się, bo to przyjemne, znamy się i wiesz, że jestem gejem, dlatego. – szepnąłem.
Poderwał się zirytowany, warcząc pod nosem.
- Ty znów swoje. Lepiej się przyznaj, że Ci się nie podobam, a gadka o tym, jaki ze mnie wyrósł mężczyzna, to kłamstwo. Powiedz, że podoba Ci się bardziej mój brat, bo masz mnie za gówniarza.
- Tak. Masz rację, Seung Yoon. Jesteś dzieckiem, i dlatego nic między nami nie będzie. – skłamałem, czując ból. Przez ten pocałunek miałem pewność, że kocham go jeszcze mocniej, choć nie powinienem...
- Nie odpuszczę Ci. Nie poddam się. Sprawię, że pokochasz mnie tak bardzo, że nie będziesz potrafił beze mnie żyć, hyung. – oznajmił Kang, wstał i wyszedł.
Podniosłem się do siadu, gapiąc się na drzwi.
"Ja już Cię kocham ogromnie mocno, ale nie chcę krzywdzić kłamstwami, które sprawiają cierpienie. Niestety, nie mam wyboru, Yoonie..." – pomyślałem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top