06.Pocałunek

Nastał poranek. W drugiej sypialni obudził się Min Ho. Mężczyzna obejmował od tyłu młodszego brata swojego przyjaciela. Zaciągnął się zapachem studenta zarządzania, wtulił się mocniej w jego, ciepłe ciało, ledwo wstrzymując się od pomrukiwania. Od pewnego czasu chłopak przykuwał jego uwagę, lubił z nim także rozmawiać, przebywać. Hoon nieco się zmienił od liceum. Nie był już dzieckiem, bynajmniej w oczach Min'a.

Noc upłynęła zbyt szybko. Jeśli przespałem z trzy godziny, to dobrze. Wstałem z kanapy, ogarnąłem ją, a po porannej toalecie zabrałem za szykowanie śniadania. Parząc kawę, usłyszałem kroki oraz ziewanie. Tuż po tym głos doktorka.
- Dzień dobry, Jin Woo.
„Rzuciłem" okiem za siebie, na niego. Podarowałem mu uśmiech, choć nie taki jak jego braciszkowi i również się przywitałem.
- Dzień dobry. Wyspany?
- Tak. Masz wygodne łóżko. Ale pachnie, sama kawa... - odezwał się.
- Siadaj. Zaraz śniadanie. Obudzę chłopaków. – rzekłem, stawiając przed nim szklankę z ciemnym napojem. Następnie ruszyłem do sypialni Seung Hoon'a. Po wejściu, ujrzałem jak on oraz mój przyjaciel spali, mocno w siebie wtuleni. Podszedłem do nich, budząc.
- Wstawać, tulasie. Śniadanie czeka.
Obaj zamruczeli, otwierając ślepia. Bez słowa pokiwali czuprynami, zaś ja przeszedłem do swojej kwatery. Yoonie był pogrążony we śnie. Usiadłem na brzegu łóżka, wpatrując się w niego. Trudno jest trwać w postanowieniu, gdy jestem blisko niego. Przysunąłem się powoli. Nachyliłem się nad nim, by zaraz musnąć jego czoło oraz usta. Uczyniłem to, by jakoś wytrwać. Po chwili zawołałem go.
- Yoonie... Yoonie...
Uchylił powieki, robiąc minę.
- Yoonie, wstawaj. Zrobiłem śniadanie. – dodałem, podnosząc się. Złapał moją rękę, pociągnął na siebie i przekręcił się ze mną tak, że wylądowałem pod nim. Zawisł, gapiąc się.
Rozchyliłem wargi, natomiast moje serce wręcz wyrywało się z piersi.
- Yoonie, nie. Puść mnie. – szepnąłem.
- Nie. Dopóki nie zapłacisz. Chcę buziaka, hyung. – zażądał, zbliżając się do mojej twarzy. Zadrżałem.
- Nie możemy. Mówiłem Ci już. Taki chłopak powinien całować dziewczyny, nie geja oraz starca. – obstawałem przy swoim.
- Hyung, co Ty mówisz? A więc wiek Ci przeszkadza? Zapewne myślisz, że nie dojrzałem, że nie wiem, czego chcę. Mylisz się. – mruknął zirytowany, opuszczając mój pokój.
(...)
Minęło kilka dni. Przyszły muzyk nadal nie miał dobrego humoru. Pomagał mi w pracy, tak jak obiecał, ale odzywał się „urzędowo". Był zły na mnie.
Szykując babeczki, dostałem telefon. Otrzepałem łapki z mąki i odebrałem.
- Słucham... Tae Hyun, miło Cię słyszeć... W piątek, po południu? Pracuje... Wolne? Po co? ... Randka?... Yyy, dobrze. Zgadzam się.... Dobrze, o 17:00. Do zobaczenia.
Rozłączyłem się, a do kuchni wszedł Yoon. Spojrzeliśmy na siebie, w milczeniu. Westchnął cicho, ruszając do zlewozmywaka.
- Słyszałeś? – zacząłem.
- Tak. Czyli mój brat nie żartował. Cóż, widzę, że jesteś zadowolony, hyung. No, lecz co się dziwić? Mój brat jest przystojny, jest lekarzem. Idealna partia. – odburknął.
- Yoonie, nie gniewaj się. Jesteś młody. Całe życie przed Tobą. Posmakuj go w każdym szczególe, randkuj z dziewczynami, zakochuj się, łam serca, imprezuj. Ja nie mogłem. Musiałem walczyć o swoje marzenia, pokazać ojcu i innym, że dopnę swojego za wszelką cenę. A teraz, gdy moje najlepsze lata minęły, potrzebuję kogoś w podobnym wieku, ustatkowanego. – oznajmiłem cicho, zaś Kang podszedł do mnie. Stanął obok, pytając.
- Czyli to co mówiłeś wcześniej o tym, jakim mężczyzną się stałem, tylko takie gadanie? Nadal widzisz we mnie gówniarza?
- Yoonie...
- A może nie pasuje Ci to, że chcę być muzykiem? W końcu mój brat jest lekarzem. Może dać Ci stabilizację, bardziej się Tobą zaopiekować. – ciągnął student.
- Przestań! Potrafię się sobą zająć! Zrozum, jestem gejem! – podniosłem głos, obejmując się ramionami.
- No i co? – dodał.
- Chcę byś miał normalną rodzinę. To co czujesz, to fascynacja, bo jesteśmy blisko, znamy się bardzo długo. – wyszeptałem.
- A mojego brata nie znasz w ogóle i wahania godzisz się na randkę z nim. Wiesz co, mam dość. Nie odzywaj się do mnie, chyba, że dotyczy to Twojego brata, albo pracy. – rzekł, chcąc wrócić do swoich zajęć.
- Yoonie... - zawołałem go, chwytając go za nadgarstek. Zerknął na mnie, zirytowany.
- Yoonie, nie złość się. Chcę dla Ciebie jak najlepiej. Jesteśmy przyjaciółmi. – jęknąłem.
Wyrwał się, zbliżył do mnie, dociskając do szafki. Oparłem się o nią pupą, obserwując jego zachowanie. Otoczył moje biodra rękoma, podniósł i posadził na blacie, na tej mące. Wsunął się między moje uda, nachylił, by pocałować. Myślałem, że się rozpłynę. Moje serce wariowało z radości od tej małej czułości. Pogłębił ją delikatnie, kusząc każdym całusem złożonym na moich wargach.
Wtem usłyszałem głos mojego braciszka.
- Bracie Jinu!
Seung Yoon odskoczył ode mnie, natomiast ja zeskoczyłem z szafki, czując zawstydzenie.
Do kuchenki wkroczył Hoony. Zerknął do na mnie, to na Yoon'a, zupełnie jakby wyczuł co się miedzy nami wydarzyło.
- Mam trochę czasu, więc mogę wam pomóc. – odezwał się Lee.
- Dobrze. Posprzątaj stoliki, braciszku. Trzeba je wytrzeć. – powiedziałem, a on wziął fartuszek, po czym wyszedł.
Odetchnąłem cicho. Byłem zły na siebie, że pozwoliłem Kang'owi na ten pocałunek. Przez to będzie mi jeszcze trudniej „wyrzucić" go z głowy. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top