02.Yoonie i jego brat

Upłynęły kolejne lata. Tata się mylił. Moje marzenie o dobrze prosperującej kawiarni spełniło się. Codziennie mam wielu klientów, którzy wychodzą zachwyceni moimi wypiekami. Mój braciszek rozpoczął studia na wydziale zarządzania, Song Min Ho pracę w kancelarii ojca, zaś Kang Seung Yoon naukę na wydziale muzyki. Szkoda, że nigdy nie miałem czasu, czy okazji posłuchać jak gra na gitarze. Hoon wspominał, że jest bardzo utalentowany. Miałem nadzieję, że kiedyś będzie mi to dane.

Nastał kolejny dzień, początek tygodnia, początek nowego roku szkolnego oraz akademickiego. Mimo chłodu na zewnątrz, było ładnie. Miło by było, jakby zrobiło się cieplej.
Po śniadaniu zszedłem na parter. Upiekłem ciasta, przygotowałem desery i mogłem otworzyć „Lovely Sky", jak tylko pojawił się mój pracownik.

W popołudniowych godzinach dostałem telefon od Hoon'a. Wyszedłem z kawiarni, by odebrać. Był zirytowany. Miał dość mieszkania w akademiku, ponieważ jego koledzy ze skrzydła ciągle imprezowali. Chciał się przeprowadzić do mnie. Od razu się zgodziłem. Chcę by miał spokój do wchłaniania wiedzy.
Gdy się rozłączyłem, odwróciłem się błyskawicznie i wpadłem na kogoś, dość mocno. Objął mnie ramionami w pasie, natomiast ja położyłem dłonie na jego torsie. Przeniosłem patrzałki na niego, chcąc przeprosić, lecz nie potrafiłem. Przyciągał oczami. W końcu ocknąłem się, mówiąc.
- Przepraszam pana...
- Nic się nie stało. Każdemu może się zdarzyć. - rzekł mężczyzna, wypuszczając mnie.
Przytaknąłem głową, z lekkim uśmiechem.
- Słyszałem od braciszka, że ta kawiarnia podaje najlepszą kawę oraz ciasto czekoladowe w mieście. - dodał.
- Nie wiem, czy najlepsze, lecz mogę pana zapewnić, że ciasto jest wyśmienite. Sam je piekę. - wyjaśniłem przedstawiając się.
- Kim Jin Woo, właściciel „Lovely Sky".
- Miło mi. Nie przypuszczałem, że trafię na samego właściciela. Nazywam się Nam Tae Hyun i jestem lekarzem, a dokładniej chirurgiem. - oznajmił, po czym weszliśmy do środka.

Po godzinie zjawił się Mino. Klapnął przy barku prosząc o dobrą kawę. Podałem mu ją, z uśmiechem. Miał przerwę, wiec uznał, że wpadnie do mnie.
- Padam, Jinu... - jęknął.
- Widać. Masz dużo pracy, co? - zapytałem.
- Tak. Ogrom. To małżeństwo nie chce się ze sobą dogadać. Wszystko na krzyki. Nigdy się nie ożenię, wolę być sam lub w zwykłym związku. - odpowiedział z westchnięciem.
- Będzie dobrze, przyjacielu. Dasz radę. Wierzę w Ciebie. - powiedziałem, by go wesprzeć.
Podszedł do nas ten doktorek. Przedstawiłem go Song'owi, a do kawiarni Hoony oraz Yoonie, który zawołał.
- Braciszku Tae!
Braciszku Tae? - przeszło mi przez myśli.
- Yoon? W końcu jesteś, braciszku. - odezwał się Nam.
Wtedy dotarło do mnie, że to przyjaciel mojego brata wspomniał mu o „Lovely Sky", a to znaczyło, że Yoon i Tae są braćmi. Zaraz się przywitali.

Kiedy Seung Hoon wkroczył, Min od razu „zawiesił" na nim oko. Dawno nie widział studenta. Musiał przyznać, że wyglądał wspaniale. Był takim nie pozornym dzieckiem, teraz wyrósł z niego przyciągający mężczyzna.

- Bracie, mogę iść na górę? - Lee.
Uśmiechnąłem się, skinąłem głową oraz dałem mu klucz. Pędem ruszył na piętro wraz ze swoim kumplem.
- Yoonie, to Twój młodszy brat? - odezwałem się, gdy chłopcy zniknęli z pola mojego widzenia.
- Tak, tylko po innym ojcu. Mój odszedł tuż po porodzie. Mama musiała zajmować się mną sama. Potem poznała ojca Yoon'a, zakochali się w sobie, wzięli ślub, wychował mnie jak syna, a po 4 latach urodził się mój braciszek. Dla mnie mój biologiczny ojciec nie istnieje. Nienawidzę go za to, że tak po prostu zostawił moją matkę.
- To coś łączy Ciebie i Jinu. - wtrącił Mino.
- Tak. Tylko w moim przypadku było inaczej. Moja mama zakochała się w ojcu, ale jego rodzina nie chciała by się z nią ożenił, bo nie była z bogatej rodziny. Mimo tego tata nie pozwolił jej odejść, zwłaszcza, że była w ciąży. Niestety okazało się, że ciąża była zagrożona, ale mimo tego odważyła się mnie urodzić. Nie zdążyli wziąć ślubu, więc zostałem z jej nazwiskiem, a tata ponownie się ożenił. Jednak mama Hoon'a jest cudowna. Mam w niej ogromne wsparcie. - wyznałem, wyciągając zdjęcie mojej, zmarłej matki, by pokazać je lekarzowi.
- To dlatego masz taką, unikalną urodę. Jesteś bardzo do niej podobny. - stwierdził brat Seung Yoon'a.
Poczułem lekkie zakłopotanie, gdyż to zabrzmiało jak komplement.
- Dziękuję... - wyszeptałem.

Tae popatrzył na właściciela kawiarni. Był zachwycony reakcjami młodego mężczyzny, który w jego oczach był piękną istotką. Przyciągał go samym, sposobem bycia.

-Mino, Tae Hyun, zjecie z nami? - zaproponowałem po chwili.
- Owszem, Jinu, lecz dopiero koło 18:00. - odezwał się mój przyjaciel, zaś Nam się z nim zgodził.
- Ja też będę miał tak czas. Muszę pojechać do mieszkania i do szpitala.
- Dobrze, więc na 18:00 - dodałem z uśmiechem, po czym obaj opuścili „Lovely Sky".

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top