Prolog 3/5

[Tłumaczenie: 05 Marca 2021]

Bez względu na mijające godziny, tygodnie i miesiące, szkolenie trwało. Ostatnie promienie słońca przenikały przez rolety, przypominając nastolatkowi, jak długo ćwiczyli. Odzwierciedlając ruchy swojego mentora, Kuro odetchnął głęboko, rozluźniając ramiona, ustawiając się w odpowiedniej pozycji. Jego ramiona boleśnie zaoponowały, gdy ponownie je uniósł. Zajęło mu to miesiące. Nie może tego zepsuć. Nie teraz.


Teoretycznie to powinno być proste. Został stworzony do tego. Tak twierdził Doktor. Chwycił mentalnie obraz, przygotowując swoje zmysły. Wciągnął mocno powietrze, gdy świat wokół niego pociemniał. Energia była zimna i gwałtowna, ale w rękach Kuro zdawała się oswojona, podatna na jego kontrolę. Gdy coś szarpnęło za jego klatkę piersiową, przed nim pojawił się wir, identyczny jak nauczyciela. Kiedy osiągnął wystarczająco duży rozmiar, oba teleportery przeszły przez własne, znaleźli się na przeciwległych końcach pomieszczenia.


Chwilę później Kuro powstrzymał moc, upadając na kolana. Jak dobrze, że nie może się spocić, bo byłby cały mokry.


Miękkie uderzenie w głowę wyrywało go z zamyślenia. Dezaprobata Kurogiri'ego prawie bolała równie mocno jak ciało.


- Następną przerwę masz dopiero za godzinę. Co robisz na podłodze?


Zbyt wyczerpany, by napisać swoją odpowiedź, wydał przeciągły jęk oscylujący z wyciem aby podkreślić swój obecny stan. Ku jego zdziwieniu, dźwięk szybko zmienił się w krótki krzyk, gdy nauczyciel chwycił go pod pachy i zawisł smętnie w powietrzu.


Spojrzał pytająco.


- Musisz nauczyć się stać na nogach. - Odparł Kurogiri, ponownie kładąc go z powrotem na ziemi. - Nieważne, jak bardzo jesteś zmęczony. Skorzystają na tym, jeśli okażesz słabość.


Przechylił głowę w bok, czekając na wyjaśnienie, kim oni są. Wydawało się, że Kurogiri rozumie język ciała chłopca (zjawisko, które narastało z każdym mijającym dniem), następnie wypowiedział krótkie słowa:


- Bohaterowie. Pro-Herosi.


Kuro nie zauważał pogardy, skupiając się na symbolice kryjącej się za tymi słowami.


Jego oczy ożywiły się. Coś zadzwoniło mu w głowie. Bohaterowie tacy jak ci z telewizji? Jeszcze nie widział nikogo osobiście, chociaż bardzo tego chciał. W jego wnętrzu rozpłynęło się rozkoszne ciepło. To, co zobaczył, podnieciło go z jakiegoś dziwnego powodu. Może to z faktu posiadanych przez nich intrygujących Quirk? Kuro bardzo lubił Quirk. Naprawdę lubił o nich wszystko. To była jedna z rzeczy, które fascynowały jego i Doktora.


Kurogiri musiał zauważyć jego wyraz twarzy, bo złoty blask w jego oczach zwęziły się nieznacznie.


- Odrzuć na bok wszelkie myśli, które o nich masz, dziecko. Ich prawdziwą naturą jest byciem psem rządu, których jedynym pragnieniem jest zniszczenie nas. - Kurogiri wyrzucił z siebie pełnym jadu tonem głosu, co było zaskoczeniem, w końcu był zazwyczaj opanowany. - Nie zawahają się nas zabić, dlatego musisz uderzyć pierwszy.


„A co jeśli..." - Kuro zaczął, po czym resztę napisał poniżej. - „Nie chcę ich zabijać?"


Zbyt późno uświadomił sobie, że to było złe pytanie.


Powietrze nabrało gęstej aury zła, która doprowadzała jego zmysły do szaleństwa. Jedna z wiszących lamp zaczęła się kołysać, cień migotał to w jedną do znów w drugą, podążając za jej ruchem, dając wyraźne ostrzeżenie tego, co miało nastąpić. Coś ścisnęło mocno krtań Kuro. Strach pulsował wewnątrz jego umysłu, przypominając, że jego nauczyciel może i jest miły, ale nie może również go lekceważyć.


Słowa Sensei'a odbijały się w jego umyśle.


Słuchaj go tak, jak byłbyś posłuszny mnie.


Kuro pochylił się nisko. Zimny dreszcz przebiegł przez jego plecy, gdy usłyszał cichy marsz, rozbrzmiewający echem, powoli rosnący z każdym kolejnym krokiem, zbliżając się do widoku Kuro. Przełknął ciężko ślinę.


- Nie masz nic do gadania w tej sprawie. Zrobisz, co ci każą, bo inaczej zostaniesz usunięty. - Głos jego nauczyciela był pozbawiony emocji. - Czy rozumiesz, mały cieniu?


Kuro wzdrygnął się, ale kiwnął głową. Po tej odpowiedzi, pokój wyraźnie pojaśniał, napięcie między nimi zniknęło. Wyprostował się, czekając na kolejny ruch jego nauczyciela.


Był wdzięczny, że jego nauczyciel nie wyciągnął konsekwencji z jego słów i płynnie przeszedł do kolejnego tematu.


- To dobrze. Cieszę się, że jesteśmy po tej samej stronie. Znacznie się poprawiłeś w tworzeniu bram i koordynacji.


Jego oczy rozjaśniły się na komplement.


- Co oznacza, że ​​jesteś gotowy, aby rozpocząć szkolenie bojowe. Shigaraki był ostatnio denerwujący.


Kuro powstrzymał cisnące się do oczy łzy.


**


Nagła fala bólu wstrząsnęła całym ciałem Kuro. Odrzucenie z obrotem pozbawiło go chwilowego tchu, gdy został uderzony w brzuch, co dodatkowo sprawiło pozbycie się ostatniego posiłku.


Nienawidził tego. Bał się tego. Trening z Kurogiri był o wiele przyjemniejszy. Przynajmniej nie próbwał aktywnie zabić Kuro. Czyż wszyscy nie są po tej samej stronie?


- Obrzydliwe.-Jego napastnik mruknął wyraźnie zniesmaczony, poprawiając dłoń na twarzy. - Jest za słaby. Jest praktycznie Quirkless.


Kuro zaczął kaszleć, wstając z podłogi. Jego bok zabijał go, ale nie mógł jeszcze zrezygnować. Słowa Shigaraki'ego zawrzały w nim.


- Nie słaby. - Odparł Kurogiri, stojąc po drugiej stronie pokoju. - Niedoświadczony. Nie tak dawno byłeś taki jak on.


- Nie porównuj mnie do tego stworzenia. – Shigaraki syknął, posyłając kolejny atak pięścią w kierunku chłopca. Kuro ledwo uchylił się przed ciosem, tocząc się kawałek dalej. Jego bok pulsował, przypominając mu o obrażeniach, jakie odniósł.


- Kuro nie jest stworzeniem. On jest podwładnym Sensei'a, podobnie jak ty. - Przypomniał starszy teleporter.


Szybkie kopnięcie powaliło Kuro na kolana. Jęknął.


Każdy tutaj był o wiele silniejszy i szybszy - lepszy od niego. Jak może kiedykolwiek mieć nadzieję, że osiągnie ich poziom? Próbował znów wstać, ale jego lewa noga dała za wygraną i upadł ponownie na kolana. Nie żeby to miało znaczenie. Shigaraki już zaczął odchodzić.


- To jest nudne. - Starszy chłopiec mruknął, drapiąc się po szyi. - Wychodzę.


- Shigaraki, zaczekaj... - Słowa Kurogiri'ego zostały stłamszone, gdy drzwi głośno trzasnęły.


W pokoju zapanowała cisza, nie licząc wymiotującego Kuro. Czuł palący wstyd, gdy opróżnił żołądek.


Chciał zasnąć na zawsze. Choć nie mógł tego stwierdzi, bo nie był wstanie zobaczyć swojego ciała, to podejrzewał, że było pokryte w całości siniakami. Wszystko go bolało. Czy to w ogóle możliwe? Ciche kroki przykuły jego uwagę. Znajoma dłoń zaczęła krążyć po jego plecach w kółko, a druga podała jeden z barowych ręczników. Kuro chwycił go, żeby otrzeć twarz.


Drżącymi palcami chwycił za długopis i swoją tablicę do pisania. Chociaż pismo jest mniej schludne niż zazwyczaj, słowa były wystarczająco czytelne, aby je zrozumieć:


„To moja wina."


- Nie, nie twoja. - Odparł jego nauczyciel. - Shigaraki chce tylko pokazać swoją siłę Sensei'owi.


Długopis Kuro poruszył się, wpisując odpowiedź, w momencie kiedy mężczyzna skończył mówić.


„Ale on ma rację. Jestem słaby."


- Jak powiedziałem, nie jesteś słaby, po prostu nie jesteś doświadczony. - Kurogiri odparł spokojnie. - Każdy musi gdzieś zacząć.


„Dlaczego on mnie tak nienawidzi?"


Palce nauczyciela zabrały z jego dłoni ręcznik, który następnie został wrzucony w niewielki portal.


- To nie ma nic wspólnego z tobą. - Westchnął ciężko, po czym dodał. - Chciałbym, żeby potraktował to przygotowanie na poważnie.


Ta wypowiedź zainteresowała Kuro.


„Przygotowania? Do czego się przygotowujemy?"


Coś połaskotało jego głowę delikatnie. Po chwili uświadomił sobie, że to dłoń Kurogiri'ego.


- Nie ma się czym teraz martwić. Skoncentruj się na ulepszaniu swojego Quirk.


Chłopiec wziął sobie jego słowa do serca, choć nie mógł nic poradzić, że czuł zaciekawienie do poprzednich słów, które wypowiedział.


**


W życiu jest tylko kilka rzeczy, które interesują Shigaraki'ego. Gry wideo zajmują szczególne miejsce w jego sercu, a różnorodność gatunków i konsol sprawiają mu ogromną przyjemność. Zwłaszcza te, w których może zniszczyć swoich wrogów za ultra rzadką broń i zbroje. Ogromną radość przynoszą mu także krzyki słabych; przerażony bachor przed nim jest jednym z nich. Zastanawiał się, ile różnych dźwięków może wydobyć z małego teleportera, ale los miał inne plany. Kilka sekund po tym, jak zdezintegrował lewy but małego Nomu, zniknął w portalu. Miał szczęście.


- Wyjdź, wyjdź, gdziekolwiek jesteś, Kuro-chan. - Zanucił kpiąco, rozglądając się dookoła.


Minęło sporo czasu, odkąd mógł się rozluźnić. Sensei zawsze może zrobić nowego, prawda? W pokoju było cicho. Zbyt cicho. Choć nie chciał tego przyznać, mały klon Kurogiri'ego nauczył się sporo od ich pierwszego spotkania. Jego Qurik było coraz lepsze.


- Ale nie wystarczająco. - Pomyślał, wyłapując chłopca kątem oka.


Spierzchnięte usta rozeszły się w dzikim uśmiechu. Wyciągnął rękę–


I chwycił powietrze. Cholera! NPC nie powinni być tak nieuchwytni. W tym momencie Shigaraki był praktycznie postacią wysokiego poziomu. Nie powinno mu być tak trudno dorwać nowicjusza na poziomie 8.


- Niesprawiedliwe! - Warknął z frustracji, tupiąc nogą.


To coraz bardziej zmieniało się z polowania na grę w chowanego. Dlaczego jego Sensei w ogóle widział potrzebę zrobienia kolejnego teleportera? Kurogiri wystarczył.


Zbyt wielu cholernych NPC w jego życiu. Nie pomagało, że ​​ten bachor ciągle kradł jego stare buty. Chociaż już na niego nie pasowały, kradzież pozostaje jednym z kilku punktów spornych między nimi. Kuro w jakiś sposób prowokował go. Może to był jego niewinny sposób patrzenia na świat, a może jego obsesja na punkcie fałśzywców, którzy nazywali siebie bohaterami – to drażniło wnętrze duszy Shigaraki'ego w sposób, którego on wręcz nienawidził.


Dlatego też, kiedy teleporter ponownie próbował uskoczyć, zjawił się tuż za nim, a na powitanie zacisnął palce na krawędzi tyłu koszuli. Szarpnął chłopcem, wyrywając go z bezpiecznego portalu wprost na zimną i twardą ziemię.


Ucieszył go widok strachu w oczach chłopca. Były o wiele bardziej wyraziste niż Kurogiri'ego.


- Czy naprawdę sądziłeś, że możesz uciec? - Zapytał, zaciskając dłoń w pięść.


Kuro zablokował pierwszy cios, ale drugiego już nie zdążył, upadając na ziemię z jękiem.


- Żadnych ostatnich słów? Oh, przepraszam. Czy zamiast tego powinienem dać ci długopis? - Zakpił.


Głupi mały Nomu. Doktor musiał zmysł tworzenia, skoro nie umiał wykonać dobrej kopi Kurogiri'ego. Usłyszał charakterystyczny dźwięk, zanim poczuł coś ciepłego i mokrego na twarzy. Jego dłoń przejechała po tym, gdy nie docierało go niego, to co się właśnie stało.


- Czy ty... Czy ty mnie właśnie oplułeś? - Shigaraki zapytał.


Mógł przysiąc, że ten mały gnojek szczerzy się zadowolony pod cholerną kopułą dymu. Starł ślinę, zauważając czerwonawy kolor. Jego usta rozciągnęły się w złowrogim uśmiechu.


- Och, więc możesz krwawić. - Cofnął ramię, zaciskając w gotowości wszystkie palce. Nomu wytrzeszczył oczy. - To dobrze.


Zamachnął się i–


Jego palce zetknęły się z betonem, a teleporter ponownie zniknął we mgle. Warknął, gdy materiał pod jego palcami zaczął kruszeć. To ból dupy na najwyższym poziomie. Jak, do diabła, mógł nie zobaczyć pojawiającego się portalu? Definitywnie, pieprzony, cheaterski kod. I jakim prawem nowicjusz sprawiał, że to on wyglądał jak idiota?


Shigaraki zgiął palce. Wygląda na to, że to nie jest ich ostateczna walka.


**

Sklepy spożywcze byłyby jego morderstwem. Natychmiast rozpoznał wyraz twarzy kasjerki. To ten sam, z którym już kilkakrotnie się mierzył. Jego wzrok natychmiast skierował się w stronę drzwi. Czy ma jeszcze szanse uciec?


- Nie wiedziałam, że masz syna. - Zaszczebiotała kasjerka, a zmarszczki wokół oczu pogłębiły się znacznie. - Jak słodko. Wygląda zupełnie jak ty!


Kiedy zdarzyło się to pierwszy raz, Kurogiri z łatwością poprawił pomyłkę. Potem zdarzyło się to drugi raz, potem trzeci, czwarty i... właściwie przestał liczyć po dwudziestym razie. Nie pomagał też fakt, że Doktor mimo protestów nazwał chłopca jego imieniem. Czy myślał, że to zabawne? Właściwie nie mógł nawet tego racjonalnie wyjaśnić. Wątpi również, że Sensei byłby szczęśliwy, gdyby rozpowszechniał informacje o stworzeniu Nomu.


Co za frustrująca sytuacja. Kiedy był tylko on i Shigaraki, ludzie go nie irytowali. Starszy chłopiec sam w sobie denerwował większość ludzi. Ale niestety, Shigaraki'ego nie było przy nim, żeby rzucać złośliwymi komentarzami, a Kurogiri był zbyt kulturalny do zrobienia czegoś podobnego.


Kuro uniósł głowę na to wzmiankę, przechylając ją na bok. Biały szalik wokół szyi zakrywał większość twarzy, nadając mu niemal komiczne podobieństwo do onigiri. Byłoby uroczo, gdyby noszący nie ukrywał czegoś.


- Ile on ma lat?


Oh kurcze. To dobre pytanie. Pamięta, jak Doktor mówił, że dziecko było młode, ale nigdy nie podał dokładnego wieku. Na podstawie swoich wykresów wzrostu fizycznego oszacował, że był gdzieś w wieku kilkunastu lat. Kurogiri upewnił się, że trzyma głowę prosto, ale mimo to był wstanie dostrzec szybki ruch palców chłopca, gdy skłamał gładko:


- Piętnaście. Wiosną rozpocznie naukę w liceum.


Tak, piętnaście wydawało się odpowiednie.


Kobieta wydała radosny dźwięk w odpowiedzi, po czym kontynuowała rozmowę, ku konsternacji Kurogiri'ego. Zgodnie z oczekiwaniami, Kuro wykorzystał tę chwilę na działanie. Jego ręka znikneła w powietrzu tuż pod ladą. Odważny ruch. Chwilę później ręka cofnęła się z nagrodą w dłoni. Próbował przemycić przedmiot na blat sklepu spożywczego, ale Kurogiri szybko spostrzegł ten gest, choć niestety nie bez zauważenia również przez sprzedawczynię.


- Co ja ci mówiłem o niezdrowym jedzeniu? - Kurogiri wymamrotał pod nosem.


Nie trzeba słów, by wiedzieć, że chłopiec był zdenerwowany. Jego ręce poruszały się chaotycznie. Kasjerka jednak wydawała się również pozytywnie zainteresowana tym ruchem.


- Głodny, kochanie? - Zaśmiała się, kasując pierwszy produkt z koszyka. -Och, mój syn też kocha katsudon. Przysięgam, dorastający chłopcy jedzą dosłownie wszystko.


- Haha... Rzeczywiście. - Odpowiedział, żałując, że nie może być teraz gdziekolwiek indziej.


Kurogiri jęknął w duchu. Przyszedł tu tylko po zakupy. Nie pomagało, że Kuro przesuwał jedzenie do przodu, dając starszemu teleporterowi upiorny odpowiednik oczu szczeniaka.


Silniejszy mężczyzna odmówiłby. Każdego innego dnia całkowicie pewny siebie Kurogiri zrobiłby to samo. Niestety nie był żadnym z nich dzisiejszego dnia.


Kobieta płynnym ruchem zeskanowała jedzenie, dobijając gwóźdź do jego dzisiejszej porażki. Rozważył bardzo intensywnie czy nie zabić kobiety, ale ostatecznie zrezygnował. Zbyt wielu świadków.


Gdy tylko opuścili sklep, chłodne zimowe powietrze uderzyło w nich. Obaj zadrżeli. Doktor najwyraźniej nie dopracował odporności na zmiany temperatury również w nowym pokoleniu. Może nie da się tego dopracować ze względu na ich zimnokrwistą naturę? Zapiął płaszcz, wchodząc na pokrytą szronem ścieżkę. Jak zawsze, Kuro szedł kilka kroków za nim.


Tuż przed otwarciem portalu poczuł, jak coś delikatnie ciągnie go za rękaw. Spojrzał w dół.


„Czy mogę zadać pytanie?" - Głosiła tablica chłopca. - „Myślałem o czymś od jakiegoś czasu."


- Zawsze możesz mnie pytać o cokolwiek chcesz, dziecko.


„Czy jesteś moim tatą?"


Kurogiri zastygł w bezruchu.


- Nie, nie, oczywiście, że nie. - Odpowiedział. - Skąd wziąłeś taki pomysł?


Był wdzięczny, że niczego nie pił w tym momencie, ale niezaprzeczalnie chętnie napiłby się dobrego, mocnego ginu albo toniku. Gdzie on mógł... Sklep spożywczy. Nie jednokrotnie ludzie mylili ich z byciem rodziną. Taka rozmowa musiała się pojawić prędzej czy później, uświadomił sobie ponuro. Niestety niezbyt szybko.


- Nie jesteśmy genetycznie spokrewnieni. Zostałeś stworzony z moich szkiców koncepcyjnych. Twoje Quirk to kopia mojego. - Wyjaśnił, wskazując na siebie i chłopca.


Kuro naskrobał kolejne pytanie, skrywając kawałek tablicy pod brodą, nim ją pokazał:


„Więc... Jestem twoim klonem?"


- Nie. Nie jesteśmy całkowicie identyczni, prawda? - Aby to podkreślić, przesunął dłoń nad głową chłopca. Zielone i fioletowe pasma mgły odpychały się od siebie niczym woda i olej. - Nasze bazowe części są inne.


„Kto był moją bazą?"


- Nie posiadam informacji na ten temat. - Kurogiri przyznał szczerze.


Mistrz i Doktor zdobywali komponenty Nomu z różnych miejsc: kostnic, szpitali, scen bitewnych, okazjonalnego śmietnika. Nigdy nie pytał skąd. To było poza jego jurysdykcją.


„Więc kto jest twoją bazą?"


- Ja... - Szybko postanowił zakończyć temat, nie chcąc zagłębiać się w swoją przeszłość. Teraz był Kurogiri'm. Nic więcej. - To nie jest ważne. Zostaliśmy stworzeni, by służyć Sensei'owi. To wszystko, o co musisz się troszczyć. Chodź. Mamy więcej spraw do załatwienia.


Otworzył przejście, mając nadzieję, że to ostatni raz, kiedy ma do czynienia z pytaniami rodzicielskimi dotyczącymi jego młodego podopiecznego.


Nie były.


**

Shigaraki warknął. Ze wszystkich NPC, z którymi musiał zostać, to znów był ten dzieciak.


Drapał się po szyi, starając się nie paść ofiarą swojego instynktu. Głupi bachor, głupia gra, głupi Kurogiri zostawiający pod gnojka pod jego opieką. Powinien być teraz na zewnątrz, pozbywając się więcej tych głupich Pro-Bohaterów, a nie uwięziony w swoim własnym pokoju z karłowatym Nomu.


Takie jego szczęście, gdy nagle ekran zgasł zaraz po tym, gdy za dwunastym razem próbował pokonać boss'a wysokiego poziomu. Pojawił się napis „Game Over", szydząc z jego porażki. Z frustracją rzucił grą przez pokój wprost w pokurcza. Oczy Nomu rozszerzyły się, gdy chwycił ją nim uderzyła w ścianę.


- Przynieś. - Rozkazał.


Miniaturka jego opiekunka zrobiła wręcz odwrotnie, ponownie wyciągając swoją głupią tablicę. Uhh! Typowe. Głupi NPC nie potrafi wykonać nawet prostej komendy. Padł jak długo ponownie na łóżku, uderzając nogami o ścianę.


Dlaczego to on musiał zostać? Czy nie udowodnił już, że jest idealnym przywódcą terenowym? Jakie to irytujące. Jego palce drgnęły, po czym uniósł rękę wprost na miejsce pomiędzy jego szczęką i szyją, gdzie zdrapał jednodniowy strup. To niesprawiedliwe.


Cień przesłonił jego widok. Obrócił się, żeby warknąć na bachora, ale słowa utknęły w jego krtani, gdy przeczytał zapisane słowa chłopca.


„W co grasz? Czy jest to zabawne? Też mogę zagrać?" - Zapisał szybko więcej słów niżej. - „Mogę ci jakoś pomóc?"


Przez umysł Shigaraki'ego przemknęło kilka myśli: Po pierwsze, Nomu był w rzeczywistości bardziej świadomy niż drugi śmieć, nawet jeśli jego pisanie było kompletną bzdurą; Po drugie, Nomu interesuje się grami wideo, co daje mu o krok przed szereg w stosunku do reszty NPC Ligii; I po trzecie, choć nie lubił tego przyznać, naprawdę potrzebował drugiego gracza, żeby pokonać niedorzecznie OP boss'a, który zmusił go do rzucenia grą w pierwszej kolejności.


Jeżeli pomyśleć o tym, to jest to wygrywające rozwiązanie dla każdego.


- Po prostu nie umieraj, bo cię zabiję. - Mruknął, podając drugi kontroler.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top