9 Zupełnie sam
Z dedykacją dla Cielanka
Wspominałaś kiedyś że cierpienie Peterka j at dla ciebie jak tlen więc proszę się nstlenic hehe
Przeszedł kilka kroków prawie potykając się jednak o swoje własne nogi.
Nie wiedział czemu aż taka fala zmęczenia przeszła po nim tego dnia ale wcale mu się to nie podobało.
Rzucił się na łóżko całkowicie niezwazajac na krzyczącego z salonu Joena.
Sen wydawał się teraz najlepsza rzecza pod słońcem.
Sen wydawał się wybawieniem.
Choć wcale nie był ani jednym ani drugim.
Peter jednak nie mógł tego wiedzieć.
*****
Obudził go huk głośniejszy niż nie jeden który słyszał będąc Spidermanem.
No może trochę przesadził... Nie był może aż tak głośny ale na tyle by zbudzić go z błogiego snu.
Zwlekał się z łóżka i wyjrzał zza drzwi.
Joen siedział na kanapie upijając własni spory łyk piwa.
Naokoło leżały porozrzucane butelki a także rozwalone nogi drewnianego kszesla, to własni one uderzając o ziemię musiały wydać taki huk.
Peter przetarł pomału powieki i nie będąc pewny co robi podszedł do Joena.
-Wszystko okej? - Uznał że niegrzecznie byłoby nie spytać więc to zrobił.
Mezczyzna uniusł wzrok.
-May nie żyje - rzucil beznamiętnie jakby to było coś niewartego uwagi po czym upił kolejny łyka piwa.
Peter zamarł.
Kiedy pierwsze przerażenie jednak minęło rzucił się w kierunku drzwi.
Przerażony i niepewny swojej przyszłości.
Bo jak miałby być jej pewny skoro na świecie nie było już nikogo komu na nim zależało.
Został zupełnie sam.
Dum dum dum
Cierpienie Peterka ಥ‿ಥ Już widzę zadowolenie połowy czytelników heh
Jak tam się rozdzialik wam podoba?
Mam nadzieję że znośny!
To tyle na dzisiaj.
Miłego wieczorku,
LitteAilaEvans
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top