19 Zrozumiał
Macie trzy i pół razy dłuższy rozdział niż zwykle więc miłego czytanka❤️
Peter Parker zdecydownie nie był mistrzem a w relacjach międzyluckich. Właściwie ciężko żeby był kiedy już z natury był raczej cichym dzieciakiem zaczynającym rozmowę tylko w ostateczności, który wolał obserwować innych ludzi niż z nimi rozmawiać.
Ludzie mieli bowiem w zwyczaju oceniać . Czyli robić coś czego Peter jej narodził najbardziej.
Szczególnie biorąc pod uwagę, że robilj to często bezpodstawnie. Jakby uważali się za bogów, któży po sekundzie wiedzą o tobie wszystko.
Prawda jest jedna taka, że nie widzieli wszystkiego.
Kiedyś, kiedy Peter jeszcze starał się przełamać bariery i rozmawiać z rówieśnikami nigdy nie dawali mu nawet czasu by pokazać siebie.
Patrzyli na niego pewnie myśląc „ o to ten cichy dziwny dzieciak, na pewno nie ma sensu by się z nim zadawać".
Ale był sens. Peter bowiem wbrew pozorom miał mnóstwo do powiedzenia. Miał swoje zdanie na wiele różnych tematów i choć normalnie milczał nie mówiac na głos swoich myśli to kiedy ktoś spytał zaczynała się interesującą rozmowa.
Problem w tym że ludzie rzadko pytali woląc skreślić go już z samego początku.
Tak było bowiem szybciej, miłej i przyjemniej. Przynajmniej dla nich, bo nie dla Petera.
Pewnej wielu zastanawia się teraz czemu Peter w ogóle teraz, leżąc na miękkim łóżku które przydzielił mu Pan Stark o tym myślał.
Na to pytanie odpowiedzią było jedne proste słowo. Avengers.
Miał ich dzisiaj poznać więc jego stres sięgał zenitu.
Był bowiem nie mam pewny, że zachowają się jak inni ludzie. Zignorują, uznają za dziwadło i skreslą na początku.
Westchnął przeciągle przewracając się na materacu i okrywając miękkim kocem.
Uśmiechnął się lekko czując na skórze przyjemny materiał.
Nie wiedział nawet kiedy Morfeusz pochłonął go do swojej krainy.
*****
Obudziła go czyjąś dłoń, która szturchała lekko jego ramię.
Słyszał jak osoba która go budziła lekko się śmieje.
Przekręcił się w jej stronę, przetarł powieki i otworzył oczy.
Pan Stark ubrany w luźna białą koszulę, śmiejąc się lekko stał tuż przy łóżku.
-Przyszli już - powiedział - Idziesz?
Peter zerwał się z łóżka momentalnie przytomniejąc.
-Spokojnie - skwitował jego zachowanie Stark - Poczekają!
Po czym wyszedł pozostawiając Petera samego w pomieszczeniu.
Chłopak westchnął i ponownie przetarł powieki.
Przygładził lekko koszulkę, poniewarz ta lekko się pomiętoliła po czym odgarnął z oczu kosmyki swoich brązowych loków.
Był gotowy.
Przycinał klamkę drzwi i wyszedł na korytarz.
Przez okno wdzierało się tam jasne światło oświetlając jakiś obraz na ścianie.
Peter ruszył do przodu nie zachwycając się dłużej nad obrazem i promieniami słonecznymi.
Korytarz nie był długi więc nie minęła nawet minuta, a stał przed drzwiami salonu.
Przystąpił z nogi na nogę zdenerwowany jak diabli po czym zbierając w sobie resztki odwagi pociągnął za klamkę i wszedł do środka.
Na kanapie siedzieli Avengers.
Kapitan Ameryka rozmawiał z Buckym Barnesem, Pan Stark, Bruce Baner i Stephen Strange śmiali się z jakiegoś pewnie nie zrozumiałego dla reszty naukowego żartu; Natasha Romanoff lustrowała pomieszczenie wzrokiem a Clint Barton, Scoot Lang i Wanda Maximoff także się śmiali chociarz pewnie z innych pobudek niż naukowe trio Avengers. Do tego towarzyszyła im Pepper Potts.
Wszyscy jednak zamilkli kiedy Peter przekroczył próg drzwi. Obrzucili go zaciekawionymi spojrzeniami przez co Peter miał ochotę zapaść się pod ziemię.
- Hej - mruknął jednak niemrawo - Jestem Peter - To było jedyne na co było go teraz stać, a jednak wiedział, że tak będzie więc nie zestresowało go to jeszcze bardziej.
-Cześć - odpowiedziała mu Natasha Romanoff - Nas pewnie znasz więc nie ma sensu się przedstawiać, ale miło cię poznać.
Po pomieszczeniu rozległ się śmiech.
-Nie bądźcie sztywniacy - dwa głosy rzuciły na raz - Siemasz Pete! Oglądamy film?
Scoot Lang i Clint Barton szczerzyli się do niego w najlepsze.
Łucznik wstał, potrzedł do niego po czym złapał go za ramię.
-No dawaj młody, trochę śmiałości!
Pociągnął go na kanapę po czym chmal na nią lekko tak że Peter wylądował pomiędzy Panem Starkiem a Brucem Banerem.
-To co puszczamy? - zapytał Clint - Proponuje gwiezdne wojny!
-Jestem za - mruknął Peter - To na prawdę świetne filmy!
Cint rozszerzył oczy.
-Fan Star Wars?
Peter pokiwał powoli głową, a Clint wyszczeżyli się w uśmiechu.
-Oddaj mi moje dwie dychy Scoot, mówiłem że nie tylko ja je lubię!
Po czym usiadł obok Antmana śmiejąc się lekko i puszczając jednocześnie film.
*****
Czas minął im dobrze. Po filmie zagrali w planszówka po czym odpalili kolejną część ze względu na nie dającego spokoju Clinta.
Kiedy siedzieli razem i jedli zamówiona wcześniej Pizzę Peter uznał, że może trochę się mylił.
Zrozumiał, że chyba jednak nie wszyscy ludzie oceniają.
Na tym zakończę ten rozdział.
Jak reakcje?
Mam nadzieję że wam się podoba lub przynajmniej jest znośnie.
To tyle na dzisiaj.
Miłego wieczorku,
LitteAilaEvans
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top