33 Niepokuj
Zmarszczyła brwi.
-Ale przecierz każdy z nas je ma...
Peter spojrzał na Rami ze zdziwieniem.
-Jak to każdy z nas?
Wzruszyła ramionami.
-Po to nas tu ściągnęli - wyjaśniła lescz dodała po chwili - po części.
-Jak to po części?
Spojrzała na niego. Przez krótki moment ich spojrzenia się skrzyżowały ale po chwili odwrucila wzrok.
-Bo te przecierz nie może być jedyny powód dla którego pofatygowali się by nas porwać - zamilkła na chwilę jakby chcąc zebrać myśli ale kiedy otwarła ponownie usta chcąc kontynuować drzwi do sali się otwarły.
Do środka weszła grupka mężczyzn. Wysokich, ubranych w te charakterystyczne mundury i z przyciętymi na krótko włosami.
Rami wiedząc pewnie co się świeci odskoczyła od Petera momentalnie siadając posłusznie na krześle.
A grupka weszła do środka.
Uśmiechali się szeroko mimo że okoliczności wcale nie wskazywałyby na cos radosnego. Przynajmniej dla Petera.
Może dla nich był to z jakiś powodów najlepszy dzień w życiu? Peter z trudnością powstrzymał uśmiech. Może jego zachowanie było irracjonalne ale cieszył się szczęściem innych.
Nawet kiedy ci chcieli mu zrobić krzywdy. Nie potrafił się gniewać na ludzi.
Uniusł na nich wzrok, a cała chwilowa radość widoczna wczesniej w jego oczach wygasła jak świeczka której odetnie się dostęp do tlenu.
Mieli przy sobie bronie co napawało lekkim niepokojem. Z kolei niepokój w takich miejscach przeradzał się w strach.
Nie na tyle wielki by paraliżował, jak czasem ale na tyle duży by sprawiał że Peter się kulił.
Niepokój był dziwnym uczuciem.
Spóźniony rozdział ale jest :)
Jak reakcje? Podoba się czy raczej coś byście zmienili?
A i jedna taka: rzecz
1 w Peter? Co jest?
No ale kończąc moja ekscytację.
Miłego dzionka,
LitteAilaEvans
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top