No proszę...

Stiles

Dwa dni później wróciłem do szkoły razem ze Scottem. Jak mi się wtedy wydawało nie musiałem martwić się ewentualną zemstą Theo, jednak grubo się myliłem.

Kiedy wychodziłem do łazienki na lekcji, za drzwiami czekał na mnie Raeken.

Zakrył mi usta dłonią tak, że nie mogłem krzyknąć i zaczął mnie ciągnąć w stronę łazienki.
Z początku próbowałem się wyrwać, jednak gdy zrozumiałem, że nie dam rady odpuściłem.

Nagle poczułem ból w plecach. Mój oprawca popchnął mnie na ścianę.

-I co Stilinski? Myślisz, że jesteś taki cwany, bo nasłałeś na mnie swoich koleżków? Nie odpuszczę Ci tak czy siak.-powiedział groźnym głosem.

-Nie rozumiem, dlaczego akurat na mnie się tak uwziąłeś, przecież przyjaźnisz się z gejem, a mnie nie cierpisz. Co takiego Ci zrobiłem?- zapytałem z nadzieją na wyjaśnienia.

-Ty się jeszcze pytasz dlaczego? -powiedział przez zaciśnięte zęby i dźwignął dłoń uformowaną w pięść do góry.

Spodziewając się nieuniknionego zamyknąłem oczy. Czekałem i czekałem, ale cios nie nadchodził co więcej uścisk się poluźnił.

O co chodzi? Dlaczego mnie nie uderzył? -pomyślałem.
Otworzyłem powoli oczy i wszystko rozumiałem.

Derek

Tego dnia jak na złość spóźniłem się do szkoły przez te głupie korki. Dzisiaj chciałem wyjaśnić Stilesowi wszystko od początku do końca.

Gdy dojechałem na miejsce do końca lekcji pozostało piętnaście minut. Stwierdziłem, że nie opłaca mi się na nią iść, więc usiadłem na jednej z ławek i czekałem na dzwonek.
Wtedy to zobaczyłem.

Zobaczyłem Theo Reakena ciągnącego Stilesa w stronę jednej z łazienek. Pomyślałem, że zabije tego matoła. Nie dość jasno się wyraziłem, że ma się nie zbliżać do Stilesa? Teraz nie mogłem mu odpuścić.

Skierowałem się za chłopakami i wtedy usłyszałem ich rozmowę. Naprawdę chciałem wiedzieć dlaczego Theo to robi, ale nie mogłem jednocześnie pozwolić żeby zrobił Stilinskiemu jeszcze większą krzywdę. W ostatniej chwili zareagowałem łapiąc pięść chłopaka i popychając go na ścianę.

-Co ty kurwa wyprawiasz? Mówiłem Ci, że jeśli kiedykolwiek zbliżysz się do Stilesa to nie skończy się na pobitej twarzy i zamierzam dotrzymać słowa. -powiedziałem przez zaciśnięte zęby.

-No proszę... książę Hale ratuje ofiarę Stilinskiego z opresji. -powiedział z cwanym uśmiechem.

-Zamknij się, bo inaczej tak zmasakruje Ci tą facjate, że już nigdy nie wymówisz ani jednego słowa. Raz na zawsze odwal się od Stilesa! Zrozumiano?- powiedziałem dźwigając pięść do góry.

-Bo co? Nie będzie miał Ci kto obciągnąć? Aaa no tak masz racje lepiej odpuszczę mu, bo tylko do tego się nadaje.- powiedział i w tym momencie usłyszałem trzask drzwi.

Nie wiedziałem co zrobić, biegnąć za Stilesem czy skończyć raz na zawsze z Reakenem. Chwilę poźniej wybrałem pierwszą opcje, lecz gdy wybiegłem na korytarz Stilinskiego już nie było. Szybko wróciłem do Theo i ponownie przyparłem go do kafelek.

-Co ty sobie wyobrażasz? Fajnie tak obrażać innych? Ciekawe jakby Ci było, gdyby po tobie tak ktoś jechał.- powiedziałem wściekły.

Chwilę później usłyszałem wredny śmiech. Nie wytrzymałem i uderzyłem chłopaka raz, potem drugi i trzeci.

-Kurwa zbliżysz się do niego jeszcze raz, a nie chcesz wiedzieć do czego mogę się posunąć. - powiedziałem i wyszedłem ze szkoły w chwili, gdy zabrzmiał dzwonek na przerwę.

Tego dnia znowu opuściłem lekcje, bo co miałem innego zrobić? Gdy przyjechałem do domu odłożyłem tylko plecak i popędziłem do lasu. Musiałem odreagować.

Wróciłem do domu wieczorem i od razu położyłem się do łóżka.
"I znowu mi nie wyszło"~ z taką myślą zasypiałem.

Stiles

Zobaczyłem Dereka przygniatającego Theo do kafelek. Jak on się tu znalazł? Przecież już dawno trwa lekcja i jakim cudem wkroczył w takim momencie? Zadawałem sobie te pytania na przemian.

-Co ty kurwa wyprawiasz? Mówiłem Ci, że jeśli kiedykolwiek zbliżysz się do Stilesa to nie skończy się na pobitej twarzy i zamierzam dotrzymać słowa. -powiedział groźnie Hale.

Zrobiło mi się ciepło na sercu przez to co powiedział, ale także głupio z tego powodu, że nie potrafię sam się obronić. Kolejny raz...

-No proszę... książę Hale ratuje ofiarę Stilinskiego z opresji.- usłyszałem Reakena, a gdy spojrzałem w jego stronę zauważyłem cwany uśmiech na jego twarzy.

-Zamknij się, bo inaczej tak zmasakruje Ci tą facjate, że już nigdy nie wymówisz ani jednego słowa. Raz na zawsze odwal się od Stilesa.- powiedział Derek i dźwignął pięść do góry.

Nie chciałem żeby przez mnie pakował się w kłopoty. Przez to zrobiło mi się jeszcze głupiej.

-Bo co? Nie będzie miał Ci kto obciągnąć? Aaa no tak masz racje lepiej odpuszczę mu, bo tylko do tego się nadaje.- powiedział i w tym momencie nie wytrzymałem.

Nie mogłem tego dłużej słuchać, czułem się okropnie. Musiałem stamtąd jak najszybciej wyjść, bo wiedziałem, że zaraz znacznę płakać, a nie chciałem żeby chłopak miał kolejny powód do nabijania się ze mnie.

Wybiegłem więc szybko i trzasnąłem drzwiami łazienki co nie było zamierzone.

Nie pamiętam jak dostałem się do domu. Widziałem wszystko jak przez mgłę. Kiedy znalazłem się za zamkniętymi drzwiami zacząłem płakać jak mała dziewczynka. Po godzinie udało mi się zasnąć.

***

No powiedzmy,że były te cztery komentarze, dlatego wstawiam wam kolejny rozdział. Dajcie znać czy się podobał czy nie. Miałam dodać go za trzy dni, ale dopadła mnie choroba więc wstawiam dzisiaj.
No tak więc dziękuje i do usłyszenia. xx

SZEWII

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top